Pamiętam bardzo dobrze rok 1996. Na rynku ukazała się wtedy gra The Settlers II, a ja miałem wtedy dziesięć lat. Nigdy nie zapomnę tej atmosfery - grając w nią czułem się jak ktoś zupełnie wyjątkowy. Dziś sam jestem recenzentem, więc cóż mógłbym polecić szanownemu czytelnikowi, jeśli nie moich Settlersów II - on także jest kimś wyjątkowym.

Agent 47 powraca i to w wielkim stylu. Przyznaję, że przed premierą czwartej części miałem obawy, czy twórcy spełnią moje i reszty fanów oczekiwania. Seria do tej pory, stała jedynie na krawędzi wielkości i jakoś nie mogła przekroczyć cienkiej linii dzielącej jej od takiego miana. Na szczęście Hitman: Blood Money robi to w świetnym stylu.

Fabuła gry przedstawiona jest w formie retrospekcji pewnych wydarzeń, o których powiązaniu gracz dowiaduje się z czasem coraz więcej. Enigmatycznie powiem, iż Agencja, dla której pracuje bohater, ma problemy z konkurencją. Mówiąc jaśniej: agenci ICA znikają jeden po drugim i nietrudno domyślić się, co się z nimi dzieje. Ryzyko zawodowe, którego wszyscy w branży są świadomi.

Żadna praca nie hańbi

Kiedy 47 traci kontakt z centralą staje się jasne, iż to on jest następnym celem. Ponieważ nasz agent jest „the best from the best” nie traci głowy i mimo niebezpieczeństwa działa ze spokojem i rozwagą. Reszty nie będę zdradzał, bo odkrywanie fabuły należy tutaj do przyjemności, której pozbawiać was nie zamierzam. Dzięki czwartej części seria Hitman dorosła do tego, by nazwać ją wybitną i stawiać obok największych tytułów.

Nie usłyszysz mnie…

Za grafikę odpowiedzialny jest znany z poprzednich części, ale znacznie ulepszony engine – Glacier. Jego możliwości są na tyle duże, by posiadacze najnowocześniejszych maszyn nie narzekali, że pieniądze wydane na sprzęt wyrzucili w błoto. Przyznam też, choć nie należę do osób przywiązujących szczególną uwagę do grafiki, że w Hitmanie jest ona elementem w sporym stopniu wpływającym na klimat.

47 lubi się przebierać

Mapy, na których przyjdzie graczowi wykonywać misje, nie są olbrzymie, ale pełne detali i szczegółów, które docenić można grając na najwyższych ustawieniach. Większość miejsc, jakie odwiedzimy to nie sterylne lokacje, ale miejsca, w których ktoś faktycznie pracuje czy mieszka.

Za muzykę odpowiedzialny jest zdobywca wielu branżowych nagród i wyróżnien – Jasper Kyd – o oprawę audio nie należy się więc martwić. Zresztą wszelkie obawy natury technicznej rozwiewa już wejście do menu. Tak klimatycznego powitania gracza dawno nie widziałem.

Przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki polecam zastanowić się nad wyborem poziomu trudności. Z czterech możliwych, osoby nie mające styczności z poprzednimi częściami powinny wybrać najniższy. Z kolei poziom pro (najtrudniejszy) polecam graczom dysponującym dużymi pokładami cierpliwości i samozaparcia. Na nim bowiem, zdani jesteśmy praktycznie tylko na siebie.

Za grafikę odpowiedzialny jest znany z poprzednich części, ale znacznie ulepszony engine

Nie ma nawet możliwości zapisania stanu gry, więc w przypadku jakiejkolwiek wpadki misję zaczynać trzeba od nowa. O te zaś nietrudno, bo strażnicy dysponują całkiem niezłą inteligencją i łatwo wzbudzić w nich niepokój.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

5 KOMENTARZE

  1. Gra jest genialna. Posiadam wszystkie czesci w wersji kolekcjonerskiej + wszystkie soundtracki z serii. Sporo kasy mnie to kosztowalo ale chyab bylo warto dac zarobic tej ekipie.

Skomentuj Mariusz Hubert Leszkowicz Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here