Wczoraj odbyła się premiera gry Tony Hawk's American Wasteland w Polsce, a dziś zapraszamy do odwiedzenia naszej galerii, przedstawiającej ten produkt.

Tak według pań i panów z Bright Future wygląda praca współczesnego menedżera drużyny piłkarskiej. Po raz kolejny udało im się w swojej produkcji maksymalnie spłycić warstwę taktyczną i dodać jak najwięcej elementów ekonomicznych i „simopodobnych”. Gra ewidentnie nie sprostała konkurencji Football Managera autorstwa SI Games i próbuje trafić w inny target. Niestety dla fanów taktycznej symulacji nową grupą odcelową zdają się być dwunastoletnie dzieci, które szybko mogą znudzić się analizowaniem poczynań przeciwnika. To dla nich właśnie przygotowano masę uproszczeń, często bardzo bolesnych.

O co chodzi?

Takie pytanie zadajemy sobie po raz pierwszy widząc interfejs użytkownika. O ile przygotowanie nowej gry i dodanie menedżera nie nastręcza trudności, to już późniejsza obsługa gry to przez dłuższy czas katorga. Ekrany są przepełnione masą często zbędnych danych i tabelek. Niejasna jest zasada używania prawego przycisku myszki. Klikać trzeba w odpowiednie miejsca – może brzmi to głupio, ale jest irytujące i wymaga sporo czasu by się przyzwyczaić. Zanim jednak to nastąpi gramy po omacku i w absolutnym chaosie, który powraca zresztą gdy gramy nasz pierwszy mecz.

640 > 639

To nie FIFA. To FIFA Manager

Najpierw trzeba jednak ustalić taktykę. Proces ten jest skomplikowany jak konstrukcja połamanego cepa i sprowadza się do klikania w wesołe, kolorowe ikonki, które absolutnie nic nam nie mówią. Tak więc klikamy, starając się jak najlepiej ustawić strategię pod naszych kopaczy. Olśnienie, czy też otrzeźwienie nadchodzi gdy dochodzimy do ekranu wyboru składu. Z boku tego panelu wyświetlana jest liczba która ocenia ogólny potencjał naszego zespołu. To właśnie ta liczba determinuje jak zakończy się spotkanie. Co ciekawe, nie ma absolutnie żadnego znaczenia jakie zmiany wprowadzimy w taktyce, feralny „wyznacznik poziomu drużyny” zmienia się tylko gdy kupimy lepszych zawodników i ustawimy ich na odpowiednich pozycjach.

Dużo bezużytecznych opcji

Choć i to nie zawsze prawda. Za każdym razem gdy usiłowałem zmontować jak najlepszą jedenastkę używając prostej logiki (obrońcy na obronie itd.) przegrywałem z pokręconymi zasadami mojego asystenta. Ten zwykł ustawiać napastników na skrzydłach, defensywnych pomocników w ataku itp., lecz zawsze jakimś cudem jego liczba była większa od mojej. Zrozumienie „umysłu” mojego asystenta nie było mi dane, więc wkrótce chcąc nie chcąc decyzje kadrowe pozostawiłem całkowicie w jego gestii. Tym sposobem gra stara się chyba zepchnąć nas na właściwy według niej tor: ekonomię i budownictwo. Nie powinno być jednak w menedżerze piłkarskim tak, że potęgę drużyny buduje się tylko poprzez kupowanie coraz to lepszych zawodników. Zabrakło tych spektakularnych, często sprzecznych z zdrowym rozsądkiem zwycięstw (i nie mówię tu o korupcji). W ten zimny, matematyczny sposób FIFA Manager pozbawia nas tej niepewności i satysfakcji, skoro już przed meczem, ba, sezonem, wiemy jakie zajmiemy miejsce, z kim przegramy, a z kim wygramy.

Trzeci wymiar

W tym roku dopiero co wprowadzony do głównego konkurenta ze stajni SI Games, w FIFA Manager obecny już od jakiegoś czasu i, co ważne, ładny i rozbudowany. Do czasu gdy miałem rozegrać pierwszy mecz zostałem już całkowicie odmóżdżony i z obojętnością obserwowałem co moi zawodnicy wyczyniają na murawie. Otóż, nie miało to nic, absolutnie nic wspólnego z taktyką, którą zaserwowałem im przed meczem. Oglądając ekran taktyczny szczerze ucieszyłem, się widząc, że można ustawiać zawodników w dowolnym miejscu na boisku. Rzeczywistość samego spotkania rozwiała jednak moje złudne nadzieje. Kopacze biegają gdzie i jak chcą, dośrodkowują gdy każe się im grać środkiem, podają prostopadle gdy mają podawać krótko. Na boisku panuje chaos jak 28 kwietnia 1986r. w Czarnobylu. No, ale przynajmniej grafika jest ładna, a piłkarze dobrze animowani i tylko trochę zbyt „sztywni”.

Prawie jak telewizor

Wracając do chaosu, który wyrasta na słowo klucz tej recenzji. Jeśli nie chcemy oglądać całego spotkania, racjonalne zdaje się włączenie opcji pokazywania jedynie kluczowych elementów meczu. Niestety w trybie tym wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko, akcje zmieniają się jak w kalejdoskopie, gole padają bez uprzedzenia. Wyzwaniem staje się zmiana zawodnika w wybranym przez nas momencie, niespodziewanie może okazać się, że jest już osiemdziesiąta minuta. Często nie wiadomo w ogóle jaki jest wynik i czy to, co właśnie oglądamy to bramka, czy też może już jej powtórka. Oczopląs gwarantowany. Na szczęście dostępne są też inne metody oglądania spotkań, w tym standardowy tryb tekstowy lub nieco bardziej bajerancki – symulator telegazety.

To jeszcze nie wszystko. Łyżkę dziegciu do ogólnego chaosu dodają od siebie panowie Szpakowski i Szaranowicz, którzy komentują oglądane (nie śmiem napisać – prowadzone) przez nasz mecze. Notorycznie „wchodzą” z tekstem za wolno lub za szybko przez co dochodzi do zabawnych sytuacji. Przed chwilą padł gol, oglądamy drugą powtórkę, a tu nagle komentatorzy zaczynają się drzeć. Można się przestraszyć. Jeszcze bardziej irytuje gdy zdradzają nam, że strzeliliśmy bramkę, zanim jeszcze nasz zespół przejmie piłkę. Choć to może efekt zamierzony, przecież w TVP2 audio wyprzedzające wizję to nie nowość.

Zieleń murawy

Słowo się rzekło o dźwięku, teraz coś o muzyce. Ta jest całkiem dobra. Mamy tu sporo utworów, jest też możliwość wgrania własnych plików ze wskazanego katalogu. Grafika jest całkiem ładna, wspomniany już tryb trójwymiarowy prezentuje się naprawdę okazale jak na grę tego gatunku. Nie obeszło się jednak bez kilku wad. Po pierwsze – jeśli gramy w wyższej rozdzielczości, zwłaszcza panoramicznej, gra nie wyświetli się na całą szerokość. Szczyt możliwości to 1280×1024, powyżej tego gra po prostu zostawia po bokach sporych rozmiarów czarne paski. Dość dziwne zagranie. Po drugie – gra ma problemy z filtrowaniem anizotropowym, przynajmniej na mojej karcie graficznej. Każda próba włączenia meczu w trybie trzeciego wymiaru kończyła się błędem, zawieszeniem Managera i próbą wysłania raportu do pana Billa G. Kolejny problem to niemożność grania w tle. Jeśli załadowaliśmy sporo lig, przetworzenia wszystkich spotkań może trochę potrwać. Nie możemy jednak użyć kombinacji Alt+Tab, gra musi być stale aktywna. Ale to może tylko Football Manager mnie rozpuścił?

Interfejs, mimo ewidentnej bezużyteczności, wygląda całkiem ładnie i schludnie, podobnie jak stadiony i związany z nimi edytor.

Budujemy!

Panorama Gdyni. Taa…może za dziesięć lat

Wreszcie dochodzimy do sedna tej produkcji. Budowanie, kupowanie, sprzedawanie, zarządzanie, marketing, sponsorzy i reklamy to jest to, o co chodzi we współczesnej piłce według Bright Future. Na początku rozgrywki jedną z najważniejszych akcji jest wynegocjowanie umów ze sponsorami i reklamodawcami. Musimy dbać o zapasy klubowych gadżetów (nie można po prostu kupować ich automatycznie gdy się skończą…). Daniem głównym jest tu jednak budowanie własnego stadionu. A właściwie trzech, bo okazuje się, że niemal wszystkie kluby posiadają rozbudowane obiekty treningowe i dla młodzieży. Każdy podzielono na kilkanaście sektorów, które możemy zabudować według naszego własnego, nawet najbardziej idiotycznego widzimisię. Jedyne co nas ogranicza to finanse. Jeśli pieniędzy jest sporo to nic nie stoi na przeszkodzie by wybudować stadion na trzysta tysięcy widzów, bez żadnych schodów czy wejść. Nie zrozumcie mnie źle – budowa aren to całkiem fajna zabawa, daje sporo radości. Oczywiście nie stawiamy tylko trybun, są tu też różne rodzaje oświetlenia, dochodowe banery reklamowe, telebimy, stanowiska z hot dogami i miejscówki dla prasy.

Naszym drugim placem budowy jest ośrodek klubowy. Okazuje się bowiem, że każdy klub posiada sporo gruntów na przedmieściach miast. Tu budować możemy coraz to większe biurowce, restauracje, parkingi, place zabaw, lodziarnie, szpitale, spa itp. itd. Wszystko to w oprawie graficznej wyraźnie inspirowanej Sim City.

A swoją willę postawię tu…

Pieniądze możemy wydawać też na własne zachcianki, takie jak te wymienione na wstępie: nieruchomości, samochody, meble, hobby. Uprawianie golfu i żeglarstwo zbliża nas nieco do prezesa prowadzonego przez nas klubu, co skutkuje korzystniejszymi dla nas decyzjami. No, chyba, że zaznaczyliśmy na starcie, że nie można nas zwolnić… W takim wypadku raczej nie mamy się czego bać. Jeśli znudzą się nam decyzje naszego szefa, nic nie stoi na przeszkodzie, by wykupić wszystkie akcje klubu i przejąć władzę absolutną. Zabawa w budowanie i kupowanie jest wciągająca, a budowanie finansowej potęgi klubu, stawianie nowych budyneczków i obserwowanie własnego syna grającego w trampkarzach może wciągnąć nawet najbardziej zagorzałego fana twardej symulacji.

Co dzień kupuję bilet…

Nieubłaganie nadchodzi czas wystawienia oceny. FIFA Manager w moich oczach zasługuje na uczciwą połówkę. EA nie ma zbyt jasnej wizji w która stronę pociągnąć serię, pakuje w nią więc wszystkiego po trochu. Stara prawda mówi jednak, że gdy coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Ta maksyma idealnie odnosi się do recenzowanej produkcji. Jeśli jesteś fanem gier ekonomicznych i marzyłeś o budowie własnego klubu to ta gra trafia w tę niszę. Zleć wszystkie zadanie taktyczne, kupowanie zawodników i treningi swoim asystentom i dodaj do oceny trzy punkty. Jeśli natomiast jesteś fanem taktycznego planowania, zaawansowanych strategii i analizowania każdego ruchu przeciwnika to odejmij od oceny cztery punkty i kup Football Manager 2009.

Wracamy z miłego turnieju golfowego z prezesem. Po wejściu do biura natychmiast bierzemy się do pracy. Ustalamy datę naszego egzaminu na patent żeglarski. Ciężka decyzja – musimy kupić sobie samochód. Nasze nieruchomości na całym świecie zdążyliśmy już wyposażyć we wszystkie dostępne luksusy. Po przerwie na kawę decydujemy się na rozbudowę budynków klubowych. W końcu decydujemy się na wzniesienie lodziarni – stacja benzynowa i plac zabaw mogą poczekać. Zamawiamy jeszcze kilka kontenerów koszulek do naszego klubowego sklepiku i możemy wracać do domu z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. nigdy nie gralem w fifa manager. . . ani nawet stare jak swiat fa manager bodajze (takie managerskie gierki easports sprzed prawie 10 lat). i chyba juz nie zagram. . . natomiast FM w tej chwili chyba juz nie ma zadnej konkurecji (hmm. . . czyli w sumie nic nowego). pamietam, ze gdzies czytalem recenzje pierwszego fifa man. i ktos tam go uwazal za gre porownywalna do fm. fajnie. ale z tego co widze, jednak si utrzyma sie na prowadzeniu bez problemow. i dobrze. bo zasluguja na to. nie wydaja zadnych niedorobionych bublow tylko porzadne uczciwe gry, co w dzisiejszych czasach jest ewenementem. oo. a swoja droga to produkuja cos takiego jak championship manager jeszcze?gralem w cm5 robionego zaraz po tym jak si sie wylamalo. . . i gra wzbudzala tylko usmiech politowania. to ‚cos’ bylo ‚prawie jak championship manager’. pzdr

  2. Kolega raczy żartować :)”nie wydaja zadnych niedorobionych bublow tylko porzadne uczciwe gry”. . . – to odnośnie Football Manager? To chyba kolega nigdy nie grał w gry z tej serii, bo jak do tej pory każda nowa wersja FM prześciga poprzednią w ilości bugów i niegrywalności przed wydaniem kilku patchy. Fifa Manager pod tym względem jest zdecydowanie lepsza i tak naprawdę główną wadą tego produktu jest bardzo mizerny realizm.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here