Aby być „na bieżąco” z tym co dzieje się w branży muszę grać praktycznie we wszystko. A przynajmniej próbować gier zróżnicowanych gatunkowo, aby wiedzieć co w trawie piszczy. Dlatego też nigdy nie miałem możliwości ściśle się specjalizować w jednym konkretnym gatunku. Gdyby głębiej nad tym pomyśleć, nie wiem czy byłbym w stanie porzucić resztę gier dla jednego konkretnego typu. Nie zmienia to jednak faktu, że od lat podziwiam graczy i w jakimś stopniu zazdroszczę tym, którzy poświęcili swoją pasję jednemu gatunkowi czy konkretnej serii.

Sieć pełna jest forów obsiadywanych przez maniaków konkretnego tytułu czy gatunku. To gracze, którzy dzień i noc, rok w rok zgłębiają tajniki jednego produktu, aby stać się prawdziwymi znawcami. Choć większości zwyczajnych graczy takie zachowanie wydaje się dziwne czy po prostu nudne trudno odmówić owym specjalistom wiedzy i umiejętności, które posiedli wskutek swojego maniactwa.

Może wyda się dziwne, że podniecam się grupą ludzi, którzy przez 10 stron wątku omawiają problem kąta spadania pocisków z wyrzutni typu hedgehog i czy jest on zgodny z danymi historycznymi. A taką dyskusję faktycznie kiedyś śledziłem na jednym z for poświęconych serii Silent Hunter. Również tam oglądałem rozpisane metody ręcznego wyliczania kątów uderzenia, podejścia i tym podobnych danych nawigacyjnych uwzględniających nawet poprawkę na uproszczenia zastosowane w grze przy obliczaniu długości mili morskiej. Zapytacie – ale po kiego diabła ktoś zamiast cieszyć się grą wyszukuje w niej błędów, albo robi coś ręcznie choć mógłby korzystać z automatyki TDC (Torpedo Data Computer)? Odpowiedź jest jedna – bo jest specjalistą i w swej pasji osiągnął wyższy poziom poznania niż my – zwykli gracze korzystający z wszelkich ułatwień proponowanych nam przez komputer. Oczywiście, niektórym może wydać się to najzwyklejszym geekostwem czy po prostu stratą czasu jednak nie można zaprzeczyć, że wielu z nas z fascynacją patrzy na dyskusje takich właśnie geeków.

I choć faktycznie czasem takie zachowania nawet mnie przerastają i trudno mi zrozumieć ludzi, którzy z wypiekami na twarzy opowiadają o swoim trwającym ileś tam godzin locie rejsowym z Londynu do Nowego Jorku we Flight Simulatorze czasem z czystej ciekawości czy może właśnie fascynacji tą grupą chętnie sam bym zasiadł za sterami Boeinga czy innego Airbusa. Jestem prawie pewien, że zadanie by mnie przerosło, a ja ostatecznie wyłączyłbym symulator góra po godzinie Fascynującego Lotu w Którym Nic Się Nie Dzieje, ale jednak gdzieś tam w duszy pozostaje marzenie o wstąpieniu w szeregi takich maniaków. Ba! Miałem nawet okazję nieco poczuć ten klimat kiedy nałogowo grałem w drugą i trzecią część Silent Huntera. Wciąż jednak daleko było mi do tych, którzy dyskutowali o występowaniu (a raczej ich braku w grze) warstw wody oceanicznej o różnych temperaturach, które odbijały sygnały wysyłane przez alianckie systemy ASDIC.

Pozostaje pytanie – czy specjalizacja w tym najbardziej hardcorowym wydaniu jest w ogóle możliwa? Na pewno tak – jednak z praktycznego punktu widzenia gracza wydaje mi się to niezwykle trudne. Oznaczałoby bowiem praktyczną rezygnację z pozostałych gier i gatunków, a na to chyba tylko niewielu z nas (jeśli w ogóle ktoś) mógłby (chciałby) sobie pozwolić.

A wy, marzyliście kiedyś o specjalizacji? A może należycie do tej wąskiej elity uber-specjalistów, którzy dniami i nocami grają tylko w jeden, ukochany tytuł bądź serię? Napiszcie co myślicie o takim specjalizowaniu się! Czy gra jest warta świeczki?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Moim zdaniem, obrazek przedstawia UB-52, wyrzutnie nie wielkich pocisków niekierowanych. Używane na statkach marynarki wojennej USA podczas drugiej wojny światowej. Były wystrzeliwane w dany obiekt by doszczętnie go zniszczyć ładunkami zapalającymi umieszczonymi w głowicy (tej większej części ustawionej do góry). ;)A wracając do tematu, każdy chcę być w czymś specjalistą by spowodować opad szczęki u innych. Prawda jest taka, że wcale nie chciałbym być specjalistą w dziedzinie gier, po prostu nie jestem jakimś super graczem i nigdy nie przechodzę gier w 100%, a co dopiero mówić o wyuczeniu się wszystkich funkcji artefaktów w jakimś RPG. Niemniej jednak dobrze mieć kolegę, który z pamięci znalazł mi 30 paczek w Vice City. . . .

  2. Brałem się kiedyś za specjalizację w LFS2. Jeśli odłożę kasę na kierownicę z prawdziwego zdarzenia prawdopodobnie powrócę do tytułu. Teraz pogrywam na myszce dla relaxu.

    • Pierwsze słysze o Tonym Haliku. . .

      Hmmm. . . . ja wręcz przeciwnie, to musisz wzbogacić wiedzę o tym człowieku. :)Jak to rymował Ero „Mam w swoim zwyczaju dobrze zjeść, pić i palić, podróżować po c****ch jak po wyspach Tony Halik” 😉 (Niepełnoletni – wyraz ocenzurowany to „ciastkach” :P)A co do moich planów. . . hm. . . . mam, konkretne. Może kiedyś coś z tego wyjdzie, a jak wyjdzie, to usłyszycie o mnie :D:D:D hyhy 🙂

  3. Kiedys chcialem byc mega-super-wymiataczem w Tomb Raider’a. Lykac tytul bez sejwu „na jednym zyciu”, jedna reka, a w pamieci miec zakodowanie polozenie wszystkich ukrytych artefaktow. Wlazic na polki skalne niedostepne dla przecietnego gracza, i kosic oponentow tylko kapiszonem. . . taa. . i na marzeniach sie skonczylo, gdyz nie moglem jakos przelamac mysli, ze na polce leza jeszcze inne mega tytuly, ktorych chcialbym jeszcze sprobowac od tych najlepszych, najciekawszych i najbardziej interesujacych dla zwyklego gracza, stron, a ja mialbym rypac do bolu w jedna gre. Nie zaluje wcale tego, ze nigdy kims takim nie bylem i pewnie nigdy nie bede, korzystam z gier na tyle ile potrzebuje, a marzenia zostawiam sobie na wolna od grania chwile – niekoniecznie marzac o byciu uber-graczem ;-)) – z racji wieku, byloby to chyba lekkim zboczeniem, tak zatracac sie bez reszty tylko dla jednego tytulu.

Skomentuj Konrad Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here