GamesCom 2009 oficjalnie zostało zakończone w dniu wczorajszym, a w tej chwili niedobitki materiałów są publikowane przez serwisy branżowe. Działo się wiele, naprawdę wiele, jednak nie jestem w stanie pozbyć się wrażenia, że w raz z ubiegłorocznym Games Convention przeminęła pewna era. Należy tu pominąć fakt, że w imprezie uczestniczyło znacznie mniej wystawców (458, w porównaniu do 547 z 2008 r.). Nie chodzi przecież o ilość, a o jakość. A to na czołowych graczach na naszym rynku zawiodłem się najbardziej.

W ubiegłym tygodniu miałem okazję relacjonować dla was na żywo trzy konferencje. Na pierwszy ogień poleciało Electronic Arts. My, gracze, przyzwyczailiśmy się do tego, że otrzymujemy na E3 stosowną dawkę „szokerów” i tym samym przestajemy wymagać od twórców czegokolwiek. Z trzech prezentacji EA spisało się w moich oczach najlepiej. Konferencja miała kilka ciekawych punktów (za które nie można uznać widoku łydek Petera Moore’a…), otrzymaliśmy też kilka potwierdzonych dat premier. Dało się jednak odczuć, zwłaszcza podczas wystąpienia Tima Schafera o Brutal Legend, że przemawiający ścigają się z czasem. Dość pobieżnie „przeleciano” przez czołowe pozycje EA: Mass Effect 2, Star Wars: The Old Republic oraz Dragon Age – tylko w ostatnim przypadku jestem wdzięczny za takie nastawienie, ponieważ zbliżająca się premiera i tak związana jest z wysypem materiałów, które z dziennikarskiego obowiązku muszę poznać, a których – jako gracz – nie chciałbym widzieć i tym samym nie psuć sobie przyjemności z rozgrywki.

Nie da się ukryć, że większą uwagę przykuwały konferencje dwóch wielkich graczy, wojujących o rynek current-genów. Zaraz po Elektronikach rozpoczęły się prezentacje Sony. Standardowo nie obyło się bez opóźnienia, jednak gdy już wszystko rozpoczęło się, gigant miał dla nas kilka interesujących wieści. Potwierdzono to, co było już wiadome od dawna – istnienie PS3 Slim. Wspomniano o nowych aplikacjach, zmianie cen, prepaidach, dostępie do filmów. Zaprezentowano „małą czarną” i… zakończono konferencję. Znów wszystko miało charakter przeprowadzonego w pośpiechu, składnie, ale nie tak obszernie, jakbyśmy tego oczekiwali. Nie dziwi więc, że obiecywano sobie wiele po evencie Microsoftu, przeprowadzanym następnego dnia. Rzeczywistość okazała się okrutna, a cała konferencja stała się tak naprawdę szansą na podbudowanie ego Petera Molyneux. Śmiało można stwierdzić, że była to prezentacja studia Lionhead. Zaczęło się od serii Fable, zapowiedziano trzecią część i o niej mówiono. Gdzie jakiekolwiek wzmianki o tytułach ekskluzywnych dla Xboksa 360? Gdzie prezentacja Natala? Czy ktoś zapomniał o zabawkach dla pedofili, Milo i Kate?

Ubogo? Zdecydowanie. Zostaliśmy zalani pojedynczymi materiałami, co z pewnością zauważyliście wy, a co my odczuliśmy jeszcze bardziej. Wszystko jakby na odczepnego, bez większych ambicji. Poznaliśmy na szczęście co najmniej kilkanaście dat premier poszczególnych produkcji wartych uwagi. PES 10, NFS Shift, drugie Bad Company, Dark Void, Dante’s Inferno i wiele innych są już umiejscowione w branżowych kalendarzach. Ale czy wszystko nie mogło się odbyć w bardziej cywilizowany, pozbawiony pędu sposób? Moje odczucia wobec całego GamesComu ratuje jedna firma – NCsoft, która zaprezentowała obszerny zwiastun Guild Wars 2 – tytułu, na który czekam od długiego czasu, a na którego pierwszą część poświęciłem znacznie więcej godzin ze swego życia, niż można to uznać za stosowne. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni, prawda? Daleki jestem od stwierdzenia, że potraktowanie graczy w taki sposób jest właściwe. I nie sądzę, by komukolwiek z prezentujących wyostrzył się dowcip. Co najwyżej posmakowało lenistwo.

GC 2009 OKIEM OSIA

Targi, targi i po targach. Mówiąc szczerze nie spodziewałem się wiele po GamesCom, ale to co (nie)dostałem przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Przede wszystkim, co już można zauważyć od ubiegłorocznych E3 – robi się konferencję i… praktycznie to wszystko. Najważniejsze jest to co pokaże światu Sony, Microsoft i Nintendo. Nic potem nie jest w stanie przyćmić tego co prezentują te trzy firmy. Na GamesCom również mieliśmy konferencje, ale tylko jedna firma stanęła na wysokości zadania (z mojego punktu widzenia rzecz jasna). Electronic Arts jako jedyny postanowił uraczyć fanów elektronicznej rozrywki porządnym streamingiem wideo, a mnie pozwoliło to dodać kolejnego newsa z embedowanym filmikiem. Na taką łaskę nie zasłużyli ci, którzy oczekiwali z wytęsknieniem na Playstation 3 Slim. Tak! Największe pretensję za brak wideo relacji na żywo mam do producenta Playstation 3. Na oficjalnej stronie Sony był „live blogging” i to musiało nam wystarczyć. Dlaczego ktoś zrezygnował z tak wspaniałej możliwości darmowej reklamy jak pokaz na żywo dla milionów internautów? Dla mnie to skandal przez duże „S”. A skoro jesteśmy już przy PS3 Slim to była chyba najjaśniejsza gwiazda GC. Cała reszta? Tak jak napisał kolega powyżej: bardzo, ale to bardzo słabiutko. Nawet zapowiedź trzeciego Fable nie zrobiła na mnie wrażenia.

Co jeszcze? Na koniec smutna, choć mało odkrywcza konstatacja – GamesCom kolejny raz pokazał, że elektroniczna rozrywka należy do konsol. Tym razem nawet nie mogłem pęknąć ze śmiechu czytając wynurzenia największego mitomana w historii branży, czyli Davida Perry’ego, który zachwalałby swoją usługę Gaikai jednocześnie plując na konkurencyjne OnLive. Swoją drogą OL też była wielkim nieobecnym w Kolonii. Najwidoczniej Cloud Computing jest zjawiskiem ulotnym jak letni deszczyk z małej chmurki.

GC były targami bardzo nudnymi. W jednej z relacji na zachodnim (amerykańskim) serwisie za jeden z plusów imprezy uznano… działającą klimatyzację. Niech to będzie przysłowiowa kropka nad i.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. To, co było najlepsze, minęło z czasem przekształcenia E3 z wielkiej imprezy dla ludzi w małą sesję spotkań dla garstki dziennikarzy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here