Nie wiem, jak nazywała się pierwsza, polska gra, której udało się zrobić karierę, choćby i w naszym kraju. Może to był Electrobody, a może Tajemnica Statuetki (hehe, kto to pamięta?). Jednak ostatnio, oglądając zapowiedzi wydawnicze, zobaczyłem grę, na której pudełku widnieje wizerunek samochodu policyjnego. Co mnie w nim urzekło? Pięknie wmontowany przez grafika napis POLICJA.

Nie chodzi o polską grę. Ale ten akcent ujął mnie za serce. Gra, w której gonią mnie niebieskie Polonezy z napisem POLICJA, zamiast granatowych Dodge Viperów z napisem POLICE ma od razu 10% bonus do wartości zwanej przeze mnie „Chce mi się zagrać”. Nie ma to bowiem, jak polskie motywy.

I właśnie dlatego nie ciągnie mnie tak bardzo do Electrobody, Earth 2160, Painkillera, czy nawet Wiedźmina. To polskie produkcje i chwała im za to, ale producenci, zamiast postąpić jedynie słusznie – i umieścić je w krainie pomiędzy Wisłą i Odrą – postanowili zająć się światami wyimaginowanymi, tudzież zagranicznymi. Tymczasem trik polegać powinien na tym, żeby gra pokazywała Polskę (tym samym stając się łakomym kąskiem dla wszystkich Polaków, ze mną na czele), a jednocześnie była na tyle dobra, żeby zrobić karierę na całym świecie. To się chyba jeszcze nikomu nie udało, ale niech się uda!

No bo co z tego, że taki SOŁTYS był przygodówką tandetną, z obrzydliwą grafiką i pełną nieśmiesznych żartów o wąchockim Sołtysie? Oto przed wjazdem do wioski (tuż przy zwiniętym na noc asfalcie) stała tablica z generowanym losowo napisem Wąchock/Marklowice/Żabnica i jakie tam jeszcze miejscowości są obiektem lokalnych i niewysublimowanych żartów. Tak się składa, że osobiście niemal wychowałem się we wspomnianej Żabnicy i wspominam ją bardzo dobrze. Te wszystkie złośliwe żarty absolutnie się jej nie tyczą. No i od razu na sercu robi się ciepło.

Co z tego, że Rezerwowe Psy nie były szczytowym osiągnięciem wśród strategii a la UFO, skoro chodziło się po POLSKIM MIEŚCIE? Parodii plakatu wyborczego SLD („Ciemno, zimno, ch**wo”) nie zapomnę nigdy, choć wulgarne żarty nijak do mnie nie pasują. Ale to było takie genialne, takie swojskie, takie… polskie. A przejażdżki Maluchem po Szczecinie w (również brutalnej i wulgarnej) grze Franko: Crazy Revenge? Przyznaję, nigdy nie grałem w ten akurat cud polskiej myśli informatycznej, ale żałuję. To musiała być świetna produkcja.

I to właśnie jest najlepszy dowód na to, że wcale nie trzeba mieć świetnego silnika 3D, doskonałej fabuły, ani Laurence Fishburna na liście płac. Tamte gry też w swoich czasach uchodzić mogły za prymitywne. Ale okazuje się, że są jeszcze elementy, które na pewno przyciągną graczy, nawet jeśli nasza gra jest ciemna, zimna i ch***wa. Rozumiem, że to już nie te czasy, kiedy w kilka osób można stworzyć grę, o której ludzie będą opowiadali na korytarzach w szkole. Ale skoro nawet tacy ŻULIONERZY z niezapomnianym przebojem kapeli Volare (wino, wino) potrafili być średniej jakości przebojem, to może zmierzch dowcipów o jabolu i dresach jeszcze nie nastąpił? Niech ktoś zrobi te Rezerwowe Psy 2 i niech akcja dzieje się w Polsce! Zaklinam!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

12 KOMENTARZE

  1. Niech ktoś zrobi te Rezerwowe Psy 2 i niech akcja dzieje się w Polsce! Zaklinam!

    Zastanawiam się właśnie, czy jest sens. Po pierwsze – temat został dość mocno wyeksploatowany, zarówno przez starsze produkcje w rodzaju wspomnianego Franko i Rezerwowych Psów, jak i „dzisiejszych” kolejnych inkarnacji Maluch Racerów czy innych Detektywów Rutkowskich. Całkiem możliwe, że polskość już się nie sprzedaje, bo w segmencie gier „polish casual” (takie casuale, tylko kiepsko napisane 🙂 teraz królują Terrorist Takedowny i inne downy, co tam akurat poza terroristami jest na czasie. Czasy świetności gier ze słowem „Małysz” w nazwie mogą pomału się skończyć, zaś wykorzystanie Kubicy wiąże się z realną groźbą szybkiego pozwu ze strony właścicieli licencji. Po drugie – możliwe, że i rynek też już się uodpornił. Bo wspomniane gry to często-gęsto produkcje, które poza swojską „polskością” nie mają niemal nic do zaoferowania, i to nawet odbiorcy mało wymagającemu. A skoro producenci zorientowali się, że sama „polskość” się już nie sprzedaje, musieli władować trochę kasy w produkcję odrobinę lepszych gier, a odrobinę lepsze gry musiały być już bardziej uniwersalne, żeby były zrozumiałe również dla niepolskiego odbiorcy i tym samym włożona kasa zwróciła się. To tylko takie gdybanie, bo bez danych sprzedażowych kilku firm specjalizujących się w budżetówkach w sumie nie wiadomo, czemu od swojskich klimatów w grach się odchodzi. Natomiast żeby gra z polskimi klimatami powstała i miała ręce i nogi, musi, poza swojskością, oferować również wykonanie na światowym poziomie. W sumie nie wiem, czy jest coś w naszej kulturze, co fajnie sprzedałoby się w grze wydanej również poza Polską. Nasze historyczne Średniowiecze jest słabo znane nawet Polakom, z krótkim wyjątkiem na Krzyżaków Sienkiewicza. Czasy i kutura przedchrześcijańska są na tyle mało zbadane i znane, że marne są szanse na wykreowanie ich na motyw przewodni (bo i tak przegramy z hołubionymi przez Hollywood Celtami). Są jeszcze wojny szwedzkie i masa innych mniejszych, powstań przegranych i wygranych, ale czy udałoby się sprzedać naszą historię bez jej spłycania i podkolorowywania? A jak nie historia, to co? Kinematografii bym jednak nie ryzykował. 😉 Literaturę „pod gry” (czyli raczej fantastykę) mamy raczej lokalną, a znowu ta na światowym poziomie nie operuje słowiańskimi klimatami, a przynajmniej nie za bardzo. To czym mielibyśmy świat zachwycić?Właśnie z boku dojrzałem reklamę „Areny Albionu” i umarłem. :DDDDD

  2. lubię Polskę ale ta narodowa patetyczno-pompatyczna kupa jaką nafaszerowali mnie w szkole każe mi omijać produkcje traktujące o naszym wspaniałym a jakże cierpiącym i niedocenionym kraju.

  3. Niedawno przeczytałem gdzieś cytat Marka Kondrada, wypowiadającego się o patriotyzmie i nie tylko, i choć niespecjalnie uważam go za wzór intelektualisty, to w cytacie tym było sporo niestety prawdy. Kondrad powiedział bowiem w jednym z wywiadów że „nabożny sposób w jaki Polacy wypowiadają się o swym patriotyzmie kojarzy się z wypróżnianiem”. Niestety Polacy, jeżeli chodzi o ten właśnie temat nie potrafią znaleźć do siebie odpowiedniego dystansu.

  4. racje trzeba mu przyznać 🙂 a nawet dwie racje ale w Kajko i Kokosza bym sobie zagrał, tylko niech ktoś go w końcu porządnie zrobi 🙂

  5. Teenagent był boski. Jeszcze chyba też Skaut KWATERMASTER czy cuś takiego? Tam, gdzie były postacie z Day of the Tentacle z domalowanymi wąsami? ;P

  6. Polska swietnie sie moze sprzedac ale w takiej formie w jakiej pokazano ja chocby w Wiedzmaku. Czemu nikt w naszym kraju nie chce zrobic fajnego RPG fantasy w realiach sredniowecznej polski. Gdzie walczyloby sie z rusalkami etc. W ameryce to by sie nie sprzedalo, bo u nich sprzedaja sie tylko tytuly gdzie czlowiek pizga sie non stop ze smokami. . . ale Niemcy, Czesi, Polacy, Rosjanie, lykali by to jak swierze buleczki. Ja sam, pogralbym w taki tytul, gdzie miast chodzic po przerosnietych i nudnych miastach ala Imprial City, smiga sie po takim drewnianym miasteczku. . . o slowianskich klimatach. Wiedzmin jest dobrym przykladem tego ze cos takiego trafia do ludzi.

  7. Przecież mamy własną słowiańską mitologię. Może coś na podstawie tego wysmażyć? Troszeczkę przerysować i zrobić kilka razy większy Biskupin. Do Amerykanów trafia „big, big, big”, więc taka gra może zabłysnęłaby u nich na momencik, na kwadransik. Albo taki Janosik, nasz własny Robin Chud. Z Janosika możnaby takiego „Prinsa of Perszja” zrobić że hej. Jak tak sobie oglądałem reklamy Harnasia, to ile tam jest pomysłów na sztuczki, które mógłby nasz heros z ciupagą wykonywać w grze. A pomysły na levele, misje? Wszystko w serialu było. Tylko usiąść przy komputerze i robić design doc. Mamy swojego asa wywiadu Hansa Klosa i wielozadaniowych Czterech pancernych. Szarik to wogóle klasa sama w sobie. Skoro ludzie kupują jakieś Maluch, Poldek, Warszawka Racer, to na kultowego Hansa i Pancernych rzucilliby się jak na świeże bułeczki.

    • Albo taki Janosik, nasz własny Robin Chud. Z Janosika możnaby takiego „Prinsa of Perszja” zrobić że hej. Jak tak sobie oglądałem reklamy Harnasia, to ile tam jest pomysłów na sztuczki, które mógłby nasz heros z ciupagą wykonywać w grze. A pomysły na levele, misje? Wszystko w serialu było. Tylko usiąść przy komputerze i robić design doc.

      No i fajnie. I przypuśćmy, że wyjdzie coś fajnego w sensie gameplayu. I zrobi w Polsce furorę. A w Stanach? W Stanach zobaczą niezłą grę o jakimś przypakowanym kolesiu, co biega po górach (i nie spotyka yeti, ue, kicha) i macha jakimś wybrakowanym toporkiem (ue, Gimli miał większego). Jak przełożyć na amerykański (w sensie kulturowym i językowym) dialogi między Kwiczołem i Pyzdrą? Czym niby zachwycić miałaby Maryna (ue, Lara Croft ma większe)? No i co z ciągłymi potyczkami z Murgabią (OMG WTF, oni atakują legalne władze federalne, terroryści, let’s invade Poland!)? Właśnie na tym ból polega, że na Zachodzie nie sprzeda się nasza nostalgia. 🙂 O różnicach kulturowych nie wspominając.

      Mamy swojego asa wywiadu Hansa Klosa i wielozadaniowych Czterech pancernych. Szarik to wogóle klasa sama w sobie. Skoro ludzie kupują jakieś Maluch, Poldek, Warszawka Racer, to na kultowego Hansa i Pancernych rzucilliby się jak na świeże bułeczki.

      Ciekawe, ile by trzeba wybulić za licencję. :/ Jeśli chodzi o Czterech Pancernych, to ja życzę sobię grę w klimacie Shell Shock z grafiką i klimatem jak w Team Fortress 2, bez patosu i zadęcia. :] Jeśli ktoś zechce zrobić taką grę, to gotów jestem zrezygnować z honorarium za mój pomysł. 😉

  8. Ale mnie ciekawi, dlaczego w (głównie) FPSach usadowionych w IIWŚ omija się Polskę? Można by właśnie stworzyć jakąś grę pokazującą nasz udział w wojnie. Jakies motywy z powstania warszawskiego, „współpracę” (bleh) z aliantami, etc. Albo grę o obaleniu komuny :D. Myślę że na zachodzie przyjęła by się opcja wcielenia się w Lecha skaczącego przez płot :). Myślę, że mamy istotne dla zachodu elementy naszej kultury/historii XXw. Tylko należałoby to przybrać w ciekawą formę. Nawet naginając historię, tworząc jej jakby alternatywną ścieżkę. Mnie by np cieszyła gra, w której wcielałbym się w „agenta SB” i rozpracowywał od wewnątrz władze PRL :). Przecież popularnośc Solidarności w świecie nie ustępuje popularności Wiedźmina, więc dlaczego miałiby to się nie udac?

    • Ale mnie ciekawi, dlaczego w (głównie) FPSach usadowionych w IIWŚ omija się Polskę?

      IMHO – z przyczyn prozaicznych. :] Historię piszą zwycięzcy. Gry pisze się głównie w USA. Z punktu widzenia USA wojna w Europie zaczęła się w ’44 roku. 😉 Jeśli brali w niej udział jacyś Polacy, to jako sprzymierzeńcy sprzymierzeńców, w jakichś śladowych ilościach, zupełnie jak Kanadyjczycy czy inne egzotyczne nacje. Kto traktuje poważnie Kanadyjczyków? Sporo gier powstaje również za wschodnią granicą, ale akurat niewiele z nich traktuje o II WŚ. A gdyby nawet jakieś się trafiły, to zadziała ten sam mechanizm – wojnę wszakże wygrali gieroje krasnoj armii, zaś Polska służyła głównie jako płaskie miejsce, na którym pancerne zagony mogły nabrać rozpędu. Polacy? Jacy Polacy?

      Można by właśnie stworzyć jakąś grę pokazującą nasz udział w wojnie. Jakies motywy z powstania warszawskiego, „współpracę” (bleh) z aliantami, etc.

      Można by, ale po co? Znasz jakieś filmy przedstawiające nasz udział w wojnie, Powstanie (piszę z wielkiej litery, rodzina brała w nim udział) czy współpracę? Przecież to doskonała promocja ewentualnej gry. W przypadku inwazji w Normandii masz Szeregowców Rajanów, Kompanie Braci i masę popłuczyn po ich popularności, a w przypadku wojennej historii Polski wszystko musiałbyś sprzedać od początku. Jedyną chyba osobą, która ma jakieś pojęcie o historii Polski a nie jest Polakiem, jest Norman Davis – tyle, że on jest Brytyjczykiem, no i poza środowiskiem historyków tej części świata szerszemu gronu jest praktycznie nieznany.

      Albo grę o obaleniu komuny :D. Myślę że na zachodzie przyjęła by się opcja wcielenia się w Lecha skaczącego przez płot :).

      Chyba wyłącznie jako wariacja Donkey Kong Jr. :> Problem w tym, że o ile jeszcze nazwisko Wałęsy coś na zachodzie mówi (a przynajmniej w latach ’80 mówiło), o tyle cała martyrologia płotkarska pozostaje nieznana. I znowu, całą historię skakania, plus kontekst geopolityczny, plus kontekst historyczny, wszystko to należałoby odbiorcy sprzedać, żeby zajarzył, o co w tym skakaniu chodziło. W grze. :>

      Myślę, że mamy istotne dla zachodu elementy naszej kultury/historii XXw.

      To możliwe. Problem w tym, że zachód tej świadomości nie ma, ani też nie rwie się do jej nabycia. 🙂

      Przecież popularnośc Solidarności w świecie nie ustępuje popularności Wiedźmina, więc dlaczego miałiby to się nie udac?

      Odwracając pytanie – dlaczego miałoby sie udać? Wiedźmin to akurat dobry przykład, tyle, że nie na poparcie tezy o popularności. 😀 Na zachodzie Wiedźmin sprzedaje się tak sobie, bez jakiejś rewelacji, właśnie dlatego, że nie może liczyć na kontekst kulturowy. W przypadku Wiedźmina może grę jeszcze sprzedać grafika, muzyka, fabuła, czy co tam, ale dla samego faktu, że to „Wiedźmin? Z Polska?” raczej nikt gry nie kupuje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here