Ułatwienia mające zachęcić do zabawy większe grono osób zauważymy również w innych elementach gry. Pasek zdrowia Ryu tym razem podzielono na dwie części – czerwoną i niebieską. Tę pierwszą odzyskujesz po pokonaniu wszystkich przeciwników atakujących cię w trakcie jednej potyczki. W połączeniu z ilością znajdywanej błękitnej esencji i dość często występującymi punktami zapisu regenerującymi zdrowie i ninpo, dostajemy do rąk dość duże ułatwienie. Te dwa rozwiązania mogą spodobać się osobom, które po raz pierwszy zetkną się z dziełem Team Ninja. Wetereni być może zacisną zęby i przymkną na nie oko.

Ten kolor będziesz w grze widział często

Nie wiem niestety czy da się to zrobić w przypadku strasznie osłabionych bossów. W Ninja Gaiden na Xboxie praktycznie każda walka z nimi była wyzwaniem. W jego najnowszej części do ich pokonania wystarczy coś, co mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa nazwaliby „brute force”. Musimy tylko mieć w inwentarzu dwa przedmioty – life of a thousand gods i na zapas jedną mocniejszą „miksturę” leczniczą. Tak wyposażeni pokonamy prawie każdego mini i większego bossa. Wystarczy zasypać go gradem celnych ciosów (najlepiej przy użyciu „smoczego” miecza). Nie powinien on nawet wyrządzić nam krzywdy. Jeśli jakimś cudem stracimy sporo energii używamy przedmiotu wydłużającego i jednocześnie regenerującego cały pasek zdrowia. W ostateczności dodajemy do tego lecznicze ziółka. I to wszystko. Tutaj już Team Ninja przesadził i należy im się minus.

Nie obcinamy pazurów

Tyle już piszę o walce, a jeszcze nie wspomniałem o śmiercionośnym sprzęcie, którym posługuje się Ryu. Z pozoru jest go mało. Kilka rodzajów broni białej jak miecze, tonfy, olbrzymia kosa, łuk, gwiazdki ninja, cztery rodzaje magii czy fenomenalne pazury zakładane na ręce i nogi. W sumie możemy korzystać z mniej więcej dziesięciu środków ułatwiających eksterminację wroga. I o dziwo w tej produkcji w zupełności nam to wystarczy. Wśród udostępnionych broni każdy powinien znaleźć coś dla siebie.

Bardzo często

Oczywiście liczy się też ilość ciosów, które jesteśmy w stanie wykonać. Tu właśnie Team Ninja pokazuje swoje umiejętności. Ten, kto opanuje sterowanie Ryu nacieszy oczy nieziemskimi widokami. Liczba uderzeń jakie możemy wykonać i ich jakość w połączeniu z przepiękną animacją naszego bohatera po prostu powala na kolana. Hayabusa biega po ścianach, turla się, by jakimś cudem zablokować jeden cios, a następnie wyprowadzić przepiękną kontrę. Przeskakując między kolejnymi adwersarzami rzuca gwiazdkami ninja, strzela z łuku, rzuca czary. Potężne uderzenia łączy w niesamowicie długie combosy a finiszerami upokarza okaleczone bestie. Powtórzę to, co pisałem kilka chwil temu. Już samo obserwowanie dobrze wyszkolonego wojownika jest bardzo przyjemne. Kiedy my sami posiądziemy umiejętności prawdziwego ninja żadna siła nie będzie nas w stanie odciągnąć od recenzowanej produkcji (nie licząc ciągłego umierania). Jej twórcy pokazali prawdziwą klasę i z całą pewnością należą im się za to brawa. Cieszy również duża różnorodność przeciwników. Na każdej planszy spotkamy się z innymi potworami. Mogą to być przerośnięte wilkołaki, inni ninja, demony, żołnierze z karabinami maszynowymi i wyrzutniami rakiet. Z całą pewnością na nudę nie możemy narzekać. Szkoda tylko, że zwykli adwersarze atakujący nas w grupie są często znacznie silniejsi niż kiepscy bossowie.

Nawet ninja czasem nie daje rady

Pazury to nowa, zabójcza broń

Niestety produkcji Team Ninja nie można tylko i wyłącznie chwalić. Do zabawy zniechęcają fanów elektronicznej rozrywki dwa dość konkretne bugi. Nie wiem jak osoby testujące grę mogły przegapić pierwszy z nich. Ninja Gaiden 2 miejscami zaskakuje gigantycznymi spadkami ilości wyświetlanych FPSów. W jednej z lokacji Ryu atakuje kilkudziesięciu jeśli nie kilkuset ninja na raz. W chwili, gdy pojawiają się na ekranie konsola dostaje niemiłosiernej czkawki. Jeśli Itagaki i spółka w ten sposób chcieli pokazać moc 360tki to kiepsko im wyszło. Ten jeden moment jest po prostu tragiczny. Dobrze, że taką atrakcję zobaczymy raz, choć mniejszej zadyszki gra dostaje dość często.

Druga wada też utrudnia rozkoszowanie się recenzowanym tytułem. Chodzi o pracę kamery, która z reguły ustawia się bardzo kiepsko. Możemy ją oczywiście wycentrować na Ryu, ale nic to nie daje. Zdarza się, że atakują albo zabijają nas przeciwnicy stojący „za kamerą”. My ich nie widzimy, a oni korzystając z okazji wbijają nam katanę w ciało. Podobnie jest w ciasnych korytarzach skręcających o 90o. I tu kamera często ustawia się w sposób uniemożliwiający skuteczne prowadzenie walki. Utraty płynności w żaden sposób nie można tej produkcji wybaczyć. Pracę kamery potraktowałem jako kolejne utrudnienie czekające na prawdziwego ninja. Mimo to jest to błąd, który sprawia, że ocenę tej produkcji muszę obniżyć.

Widzę go. I słyszę

Na całe szczęście Ninja Gaiden 2 nie jest grą brzydką. Grafika stoi w niej na dość wysokim poziomie, choć nie wierzę, że na tym kończą się możliwości Xboxa 360. Wspominałem już o ładnych, ale ograniczonych niewidzialnymi ścianami lokacjach i kiepskiej pracy kamery. Te braki rekompensuje rewelacyjna animacja postaci i piękno niezrozumiałe dla osób nie interesujących się elektroniczną rozrywką – świetnie ogląda się walki, odcinanie kolejnych kończyn i krew tryskającą z kikutów, wymieszaną z błyskami uderzającej o siebie stali, wybuchami i potężną magią spalającą kolejnych przeciwników.

Nowy York w strugach deszczu

Odrobinę gorzej wypadła natomiast oprawa muzyczna. Sporo dźwięków znamy z poprzedniej części gry. Okrzyki skaczących wojowników, warczenie bestii czy odgłosy wybuchów zrealizowane są poprawnie, choć moim zdaniem trochę brakuje im mocy. Podobnie jest z muzyką przygrywającą w tle. Nie przeszkadza w zabawie, nie męczy, ale też nie jest arcydziełem, które zapamiętamy do końca życie. Jest więc nieźle, ale to trochę za mało jak na produkt, którego najważniejsze elementy deklasują konkurencję.

Finish him!

Ninja Gaiden 2 nie zaskoczył mnie. Jest to brutalna, szybka i bardzo grywalna produkcja przeznaczona dla cierpliwych graczy, którzy urodzili się z kontrolerem w ręce. Tempo i jakość akcji pozostawia gry rywali daleko w tyle. Dziwią mnie więc dwie olbrzymie wady, które jakimś cudem znalazły się w pełnej wersji tego tytułu. Mimo to recenzowany gra jest jedną z najciekawszych pozycji wydanych w tym roku na 360tce, a w moim osobistym rankingu wskoczyła na pierwsze miejsce wśród gier akcji. Dla miłośników bijatyk jest to wręcz pozycja obowiązkowa. Pozostałym graczom również ją polecam. Jeśli tylko nie zniechęci was wysoki poziom trudności, to z całą pewnością powinniście zastanowić się nad dołożeniem jej do swojej kolekcji.

Pamiętasz swoją pierwszą wizytę w Tristram? Celny cios broni lub czar, którym pokonałeś Butchera zaraz po tym jak wykrzyknął „Ahh fresh meat”. A może ciepło wspominasz noce spędzone przy Doomie? Ty i twój Big Friggin Gun byliście jak bracia. Jednym głosem śpiewaliście pieśń zniszczenia, rzucającą na glebę kolejne fale istot z piekła rodem. Dziś powoli dobijasz do trzydziestki i zastanawiasz się, czy aby przypadkiem nie zaczął zawodzić cię refleks, poddawany próbie dzień w dzień od wielu lat. Patrzysz na armię młodych fanów elektronicznej rozrywki i do głowy przychodzi ci pytanie – czy ja już jestem dinozaurem?

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. Pieniądze już w zasadzie odłożone, czekają tylko na koniec wakacji, cobym mógł się wyżywać po kolejnych dniach spędzonych w mej, jakże zacnej, placówce oświatowej 😉 Obawiam sie tylko, ze spotkanie z Hayabusą przysporzy mi jeszcze więcej nerwów zamiast je ukoić, ale cóż – raz sie zyje 😉

  2. Soxol – przeciez Katamy napisal, w ktorym miejscu. P. S. Wersje promo rozsyłane tu i ówdzie do recenzentów faktycznie gubiły klatki dużo częściej niż sklepowe. Aczkolwiek nie wiem czy ma to wplyw na ten tekst, bo o ile pamietam Microsoft Polska dostarcza retaile. Z tym, ze moze to po prostu moja pamiec szwankuje i w kraju nad Wisłą byly te same problemy co na zachodzie.

  3. świetna recenzja, wstęp to pierwsza klasa . . zresztą jak recenzowany tytuł . . nie urodziłem się z padem w ręce, ale cierpliwość rekompensuje tą drobną niedogodność i gra sprawia mnóstwo radości . . dodatkowo ta krew i poodcinane kończyny . . ekstaza

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here