Jako gracz starej daty należę do tego specyficznego grona ludzi dla których efekty graficzne w grach nie są najważniejsze. Skłamałbym pisząc, że nie lubię grać w gry z piękną grafiką i zaawansowanymi efektami jednak spokojnie zadowalam się czymś mniej wyrafinowanym (jeśli tylko oprawa jest rekompensowana miodnością). Wszystko przez to, że wychowałem się na grach gdzie wielki piksel symbolizował równocześnie piłkę, graczy i samochód wyścigowy. W latach 80-tych XX wieku to głowa musiała wykonać więcej pracy niż komputer. To w naszej wyobraźni wybiegaliśmy na Camp Nou pełne kibiców, siadaliśmy za kierownicą bolidu F1 niczym Ayrton Senna czy też wcielaliśmy się w Rambo. Obraz na ekranie był tylko umowną manifestacją tego co podsuwał nam umysł. Mechanika też najczęściej sprowadzała się do banałów – wygryź tunel do kryształu tak aby nie upadł ci na głowę kamień, strzelaj do wychylających się zza przeszkód przeciwników czy po prostu zbij na kwaśne jabłko pozostałych dwóch karateków. Nie było zaawansowanych systemów walki, klas postaci, ekranów ekwipunku i tym podobnych wynalazków. A jednak bawiliśmy się doskonale. Wielu z nas wciąż to robi z uśmiechem wracając do pozycji ze swojego dzieciństwa!

Współczesne produkcje wydawane na konsolach i PC w niczym nie przypominają tych sprzed lat. Są większe, ładniejsze, bardziej zaawansowane. W ogóle są bardziej… Jednak świat gier komórkowych zdecydowanie przypomina mi ten sprzed lat. I choć pojawiają się tam zaawansowane pozycje z grafiką o jakiej gracze C-64 nie mogli nawet marzyć istnieje wciąż olbrzymia ilość tytułów jakby wyjętych z epoki mojego dzieciństwa. Są platformówki, gry logiczne, tetrisy, wyścigi przypominające nieśmiertelnego Lotusa. Jednym słowem, dla takiego człowieka jak ja istne spełnienie marzeń. A jednak choć lubię sięgnąć po starą grę na moim piecyku, na komórkach nie potrafię się nimi cieszyć. Oczywiście, od czasu do czasu zagram w coś, czasem nawet na wakacjach wciągnie mnie ten czy inny tytuł na który przypadkowo natrafię np. w komórce mojej małżonki. Daleko mi jednak do określenia „gracz”. We własnych komórkach ograniczam się najczęściej do sprawdzenia jakie gry dostałem w standardzie i na tym kończy się z nimi mój kontakt. Nie gram, a tym bardziej nie ściągam i nie instaluje nowych. Innymi słowy – nie jestem dobrym klientem docelowym dla producentów tego typu oprogramowania. A wydawałoby się, że to właśnie ja świetnie się na niego nadaję.

Dlaczego gry na komórkach nijak nie potrafią mnie przy sobie zatrzymać? Przyznam szczerze, że sam nie potrafię tego jednoznacznie zdefiniować. Jedynym logicznym wytłumaczeniem jest dla mnie niewygodne operowanie na klawiaturze telefonu, która przez swój niewielki rozmiar nie jest najlepszym kontrolerem do gry. Druga rzecz to chyba klimat, którego na komórce poczuć po prostu nie potrafię. Wszak takie sentymentalne wyprawy opierają się przede wszystkim na uczuciach. Nie gramy w Boulder Dasha czy H.E.R.O aby zobaczyć jak kończy się gra, ale raczej aby obudzić wspomnienia z dzieciństwa, radosne chwile kiedy wraz z kumplami z podstawówki siedzieliśmy przed jednym telewizorem i dopingowaliśmy grającego. Komórka z definicji wyklucza możliwość takiej ponadczasowej podróży. W telefonie nie zobaczymy też tego na co natkniemy się w emulatorach – nazwijmy to sentymentalnym bonusem. Do dziś na mojej twarzy wykwita przysłowiowy „rogal” kiedy widzę napis:

**** COMMODORE 64 BASIC V2 ****
64K RAM SYSTEM 38911 BASIC BYTES FREE
READY.

Może dlatego choć nie wątpię, że dziś komórki potrafią stanowić całkiem niezła platformę do gier nie potrafię „kupić” tej idei? Nie są bowiem dla mnie ani pełnoprawną konsolą do gier, ani maszyną czasu, która pozwoliłaby mi na sentymentalne wspominki dinozaura.

A wy? Gracie na swoich komórkach czy może jak ja nie potraficie się do nich przekonać?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

10 KOMENTARZE

  1. Ja swojego czasu ściągnąłem sobie na komórkę coś co zowie się ‚Real Football’, gdzie bez problemu strzela się gole z połowy boiska, więc ze słowem real ma ten football niewiele wspólnego. Mimo to gierka jest całkiem sympatyczna i czasem, tak przy okazji, rozegram sobie meczyk lub dwa. Jednak radość z gry w ‚Real Football’ jest niczym w porównaniu z emocjami jakie wywołało odpalenie, pierwszy raz po wielu latach, prawdziwej piłkarskiej perełki zwanej Sensible World of Soccer. Gra mnie wciągnęła chyba jeszcze bardziej niż mógłby to zrobić PES czy FIFA, a przecież na pozór praktycznie niczym się nie różni od piłki na komórce (też bez problemu można sypnąć gola z połowy). Chyba zrobiły się z nas sentymentalne dziady po prostu 🙂

  2. Gry komórkowe są za proste, płytkie i zbyt infantylneZdarzają się prawdziwe wyjątki, ale potwierdzają one regułe, większość gier jest robiona na kolanie nastawiona na: 0 wydatków na stworzenie gry, cokolwiek zyskówW morzu tych beznadziejnych gier znikają perełki jak znany już Townsmen i kilka innych

  3. Zainstalowałem sobie na komórce emulator C64, choć fakt, że bywają problemy ze sterowaniem to miło powspominać te pierwsze zaliczone gry ;d Te gry JAVA też już mnie bardziej irytują jak intrygują. . nadzieja w tym ,że ktoś w końcu przeniesie dwa pierwsze Fallouty i te inne starsze gry z PC na symbiana, tak, jak to miało miejsce z Quake i Quake2. . :}

  4. Gry z C64 czy Amigi najczesciej opieraly sie na polaczeniu zrecznosci i dosc szybkiej akcji, a tego sie osiagnac na komorkach nie da – gra na nich w cos innego niz np. Worms to katorga.

  5. Ja tam na iphona w jakies logiczne pogram i tyle. . . Typu Bejeweled, no sory ostatnio w spore’a gralem, przepraszam za to , poprawie sie!:D

  6. hehe, komórka w moim przypadku służy za gbc dzięki emulatorowi o nazwie MeBoyBuildier którym można przerobić gry z gbc na jave i tym sposobem pykać np w pokemon red(sentyment z podstawówki) co właśnie robie na przerwach w szkole. Polecam jeśli ktoś lubi klimaty z tej konsolki 🙂 wg. mnie lepsze to niż gry wychodzące bezpośrednio na komórki, które wogóle do mnie nie trafiają

  7. jeśli o emulacje chodzi zdecydowanie lepiej zaopatrzyć się w PSP. Po przeróbce ruszą WSZYSTKIE systemy do PSX włącznie! (N64 słabo), nawet DosBox (ale wolno – w zależności od gry, taki Fallout prawie stoi 😛 )

  8. Podpisuje sie pod calym tekstem rekoma i nogami. Autor trafil idealnie w sedno sprawy. Ja odczuwam DOKLADNIE to samo 😀 Jedyna roznica to wspomniane wakacje na ktorego ja osobiscie zabieram GameBoya. . . oldschool w kieszeni caly czas przy sobie. . . autorowi tez to polecam, zamiast katowanie sie grami na komorczaka.

  9. bo z graniem w stare gry wiazal sie caly rytuał. kolejne czynnosci , niecierpliwosc i niepewnosc jaka towarzyszyla nam przy wczytywaniu programow z kaset, to mialo swoj smak :] a teraz , gry na komorke czy inne handheldy mnie nie wciagaja, no, poza loco roco na psp :]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here