Złote, czerwone i tarapaty

Wszystkie części sagi LEGO poza takimi czy innymi HUB-ami, zawsze oferowały kilkanaście „znajdziek” do odnalezienia na mapie. Nie inaczej jest w Harrym Potterze. Najważniejszymi z nich są złote klocki, które odnajdujemy na terenie Hogwartu, kupujemy w sklepie, bądź dostajemy po wykonaniu wszystkich czterech dodatkowych zadań na mapach fabularnych (ukończenie etapu, tytuł ‚prawdziwy czarodziej’, uratowanie młodego maga i zebranie czterech herbów rodzin). W sumie jest ich dwieście, a ich zdobycie otworzy bramy do bonusowego etapu.

Krzykliwe warzywko

Kolejną „znajdźką” są oczywiście postacie, bez których nie byłoby serii LEGO. W szóstej części twórcy przeszli samych siebie. Gracz ma szansę pokierowania 167 bohaterami! Bardzo szybko na głowy spada nam jednak kubeł zimnej wody – dowiadujemy się, że mniej więcej 1/3 z nich to klony głównych bohaterów, np. Harry w stroju do quidditcha, Harry w swetrze, Harry w pidżamie, Harry… Nie zmienia to jednak faktu, że każdą taką kopię musimy własnoręcznie odnaleźć i później wykupić w sklepie, bo inaczej nie ujrzymy napisu 100% w menu pauzy.

Ostatnim dodatkiem są czerwone skrzynie, które zawierają ułatwienia i drobne modyfikacje głównych bohaterów. Poza nic nie wnoszącymi do zabawy zmianami jak czapeczki mikołaja, zamiana różdżek na marchewki czy ślizganie się po podłodze, są tu także bardziej przydatne elementy jak wskaźniki czerwonych skrzyń, złotych klocków i herbów, a także mnożniki punktów (łącznie aż x3840), ratowanie skóry przed upadkiem w przepaść czy nieśmiertelność. Włączenie wszystkiego znacznie ułatwia rozgrywkę, ale sprawia też, że przy ponownym przechodzeniu etapu możemy się skupić na poszukiwaniach „znajdziek”.

Magia…

Pomimo całkiem sporej liczby grywalnych postaci, wydaje się, że Traveller’s Tales zdecydowało się na zmniejszenie ilości umiejętności. Przynajmniej takie miałem wrażenie, gdy odtworzyłem z pamięci listę cech np. z LEGO Indiana Jones. Jednak po dłuższej rozgrywce okazało się to iluzją, ponieważ większość z nich wrzucono do jednego worka – czarowania. Do dyspozycji oddano nam osiem czarów, które możemy zmieniać korzystając z bardzo intuicyjnego okrągłego menu. Dla leniwych graczy oddano także możliwość ręcznego namierzania celów, by po puszczeniu guzika gra sama dobrała odpowiednie zaklęcie.

Warto także wspomnieć, że w przeciwieństwie do wszystkich poprzednich części, w LEGO Harry Potter niektóre przedmioty będziemy musieli budować własnoręcznie. Aktywując odpowiedni czar, namierzamy klocki i potem, przemieszczając się w czterech kierunkach, układamy je w odpowiednich miejscach. Czasami otrzymamy podpowiedź, ale przeważnie sami musimy główkować. Ma to niestety swoje małe wady. Układając klocki musimy poczekać na charakterystyczne kliknięcie, które oznajmia, że jeden element został dopasowany do drugiego. W przeciwnym wypadku wskoczenie na taką konstrukcję spowoduje rozsypanie się jej i konieczność ponownego budowania. Irytować może także korekta już zbudowanych struktur, bo wymaga ręcznego namierzania konkretnego celu.

Z magią wiąże się także jeszcze jeden aspekt zabawy – postacie, a konkretniej ilość dostępnych zaklęć. O ile młodzi czarodzieje jeszcze w jakiś sposób się różnią (nie ma takiego, który znałby wszystkie czary), o tyle wykupienie jednej ze starszych osób daje nam dostęp do prawie pełnej (ci dobrzy) albo kompletnej (ci źli) palety zaklęć. Rozgrywka znacznie się wtedy upraszcza, bo do pełni szczęścia brakuje nam już tylko trzech bohaterów: zwierzątka, siłacza i klucznika, o których poniżej.

…i inne cechy

Harry zatrudnił się jako spawacz

Większość dodatkowych cech znana jest z poprzednich części serii LEGO. Taki oto siłacz ma możliwość pociągnięcia z łańcuch, a klucznik otworzenia zamkniętych drzwi. Nowością natomiast są tunele z rur, do których mogą wejść tylko i wyłącznie małe zwierzątka oraz małe, pomarszczone mandragory, których zawodzenie przyprawia wszystkich o ból głowy. W pierwszym przypadku wystarczy bohater, który ma odpowiedniego „pchlarza” w płaszczu, natomiast w drugim trzeba znaleźć na mapie szafę, skrywającą swoiste zatyczki do uszu. Potem wystarczy podnieść roślinę i wykorzystać jej natężenie głosu do rozbijania szklanych powierzchni. O ile mandragory można jeszcze jakoś przetrawić, o tyle brak pomysłu na zwierzaki potrafi trochę zdenerwować. Tak naprawdę tylko dwie postacie (ze 167 przypominam) potrafią wspomóc na czworonogiem: Ron i Hermiona. Może to już początek braku pomysłów?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

1 KOMENTARZ

  1. Nigdy nie interesowałem się Lego-Grami dopóki grałem tylko na PC – to faktycznie nie ma sensu dla przeciętnego hardcore’owego gracza 🙂 Lego-Gry dostarczają całego wora zabawy dopiero grane przed telewizorem – koniecznie na dwa pady (w moim przypadku ten drugi dzierżony jest przez żonę) – czyli, mówiąc wprost – na konsoli. . . Lego-Gry – koniecznie wyposażone w komplet aczików/trofeów do zdobycia są prawdziwym rajem dla graczy-zbieraczy. . . No chyba, że trafi się trofeum zabugowane, które nie wpada mimo, że powinno. . .

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here