Nie Drogi Czytelniku, to nie będzie tekst o książkach, będzie o grach…

„Reklama dźwignią handlu” zwykło się mówić i trudno odmówić słuszności temu twierdzeniu. W dzisiejszych czasach kiedy bloki reklamowe w TV zajmują więcej czasu niż programy, a kolorowe czasopisma co drugą stronę zachęcają nas do kupienia wszystkiego dla wszystkich branża gier robi rzecz niesamowitą – rezygnuje z reklamy.

Od kiedy Internet stał się powszechnym medium dostępnym dla większości graczy przyjęła się zasada iż przed premierą gry twórcy wypuszczali jej demo. Ba! Nawet, jeśli ktoś nie posiadał Internetu lub miał dostęp li tylko przez marne łącze modemowe mógł się ratować zakupem pisma, do którego była dołączona płyta(y) po brzegi wypełniona różnego rodzaju materiałami reklamowymi. Demo spełniało podwójną rolę. Dla producenta było reklamą, specyficznego rodzaju. Poprzez swoją interakcję siła jego oddziaływania na potencjalnych nabywców była jeszcze większa. Dla graczy natomiast był dobrą próbką tego, czego możemy się spodziewać po finalnym produkcie. Dla wielu z nas dema były próbą ognia większości tytułów. Jeśli ten sprawdził się w tej wersji można było ze spokojnym sumieniem udać się do sklepu w dniu premiery i bez obaw zakupić długo wyczekiwaną grę. Co więcej, odbiór tego materiału był tez wyraźnym znakiem dla producenta. Dzięki temu wiedział, które pomysły spodobały się graczom, a które nie. Miał też dzięki temu szansę dokonać ostatnich poprawek – może nie o znaczeniu fundamentalnym dla rozgrywki, ale jednak…

Demo jest (było?) więc zarówno materiałem ważnym dla producenta jak i odbiorcy. Niestety coraz częściej mamy do czynienia z praktyką pomijania ich w cyklu produkcyjnym. Co gorsza, dotyczy to tytułów, które przez speców od PRu kreowane są na hity roku! Czyż nie w takich kategoriach mówi się o Assassin Creed czy Army of Two? Zarówno tytuł UbiSoftu jak i EA trafią do sklepów bez uprzedniej publikacji ich dem. O czym to świadczy? Bo chyba trudno dać wiarę teamom deweloperskim, że nie mają czasu na stworzenie wersji demonstracyjnej. Czyżby twórcy bali się ujawnić swoje produkcje przed premierą obawiając się reakcji graczy? A może liczą na to, że jak lemingi pobiegniemy do sklepów kupić ich tytuł nafaszerowani hasłami „pijarowców” o Absolutnie Przełomowych Mega Hitach z Innowacyjnym Wszystkim? Dlaczego deweloperzy zabrali nam prawo do samodzielnej oceny ich dzieła przed zakupem finalnej wersji?

Nie wiem. Czuję natomiast, że ktoś stara się wcisnąć mi zafoliowany kit w dodatku mówiąc „będzie Pan zadowolony, małżonka też będzie zadowolona!”. Obawiam się tylko, że gracze będąc dość specyficzną grupą odbiorców nie tak łatwo przełkną ten trik. Liczę na to!

Niezależnie od wysiłków twórców, speców od PRu czy magików social-engineeringu nie mam zamiaru w dniu premiery walczyć o pudełko z grą. Nie, dopóki wcześniej nie spróbuję dema. A jeśli go nie będzie? Poczekam. Na szczęście Internet gwarantuje nam nieograniczoną niemalże wymianę opinii, także na ten temat.

A tym, którzy myślą, że tak łatwo nas oszukają życzę powodzenia… Nie zapominajcie tylko, że to wciąż my – gracze, decydujemy o tym na co i kiedy wydamy nasze pieniądze.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

19 KOMENTARZE

  1. Ostatnio nawet tutaj na V dyskutowaliśmy na ten temat. Moje stanowisko było dość jasne – nie ma dema, to nie kupię w dniu premiery, tylko poczytam sobie opinie na sieci. Sądzę, że nie jestem jakiś osamotniony w takich osądach, ale zdaje się, że PR tego nie dostrzega. Wszystko wygląda tak, jakby gra miała istnieć na rynku i sprzedawać się jedynie pierwsze 3 dni od premiery. Wiem, że są ważne, ale nie najważniejsze (wg mnie). Wypuszczenie dema ma też dodatkowe pozytywne skutki, oczywiście jeśli gra nie okaże się skończonym crapem i wyciągaczem pieniędzy. Mianowicie reklama pocztą ‚pantoflową’, dużo bardziej skuteczna niźli dowolna kampania marketingowa. Bo powiedzcie sami, jak wyczytacie na reklamie, że gra jest super, hit roku, gazylion jednostek i tryliardy wielokątów, to uwierzycie? A jak kumpel powie: „Ej, stary, grałem w demko, super wciąga, gra ma power, nie mogę się doczekać premiery”, to od razu sami nie możecie doczekać się premiery. Tak więc, demo przed premierą o zagrywka w stylu „na dwoje babka wróżyła”, albo podciągnie znacząco sprzedaż gry, albo ją wręcz uwali na całej linii. Zapewne sumując plusy dodatnie i ujemne 🙂 obu rozwiązań wychodzi na to, że lepiej nie zaprzątać sobie głowy demem. Tylko, że takie rozwiązanie uważam za nie fair w stosunku do nabywców.

  2. Fajny temat, bardzo na czasie i bardzo ważny dla przemysłu. Za każdym razem kiedy słyszę, że nie pojawi się demo jakiejś gry myślę jedno – „zwariowali?. . . „. Takie działania są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Może sądzą, że trailery i filmiki z gameplay’u wystarczą? No cóż, biorąc pod uwagę, że obecnie pokazuje się w nich właściwie całą grę pomijając tylko story line (choć i tego można pokazać dość mięsisty kawałek) to może faktycznie jest w tym trochę racji. Nie zmienia to jednak faktu, że wielokrotnie to właśnie demo decydowało o zakupie gry i to ono jest ostateczną reklamą tytułu, bo daje możliwość sprawdzenia jak dużą ma on grywalność – a tego filmiki nie pokażą. Przy czym demo demu nierówne. Kiedyś większość dem faktycznie coś pokazywała. Jakiś kompletny wycinek gry, który faktycznie dawał pewne pojęcie o tym czego można się spodziewać w pełnej wersji. Od jakiegoś czasu dema stawały się coraz krótsze a ilość dostępnych w nich opcji coraz bardziej ograniczona. Mam obecnie zainstalowane demko NFS:U2 i rozbroiło mnie kiedy zobaczyłem, że nie ma w nim dostępu do opcji tuningu. . . Podobno najbardziej wypaśna część gry a nie można jej wypróbować. Jasne, bezsensem byłoby dawanie graczom wszystkich dostępnych tam opcji w demie, ale mogliby chociaż „uchylić rąbka”. Podejście „zobaczysz jak kupisz” mnie odrzuca. . .

  3. Demo czasem może posiadać sporo byków i zabić całą przyjemność z grania, jaką posiada pełna wersja. To jednak problem wydawcy. Ja osobiście wolę poczekać kila dni i poczytać różne opinie różnych osób. Choć i na tym można się przejechać patrząc na wypowiedzi dotyczące HALO3 😉 W takim wypadku niestety trzeba zaryzykować.

  4. Popieram – ta sprawa z niewypuszczaniem demek totalnie śmierdzi. Wielki minus dla Ubisoft i EA, tak być nie powinno. . . Inna sprawa, że twórcy mogą być nie tyle niepewni reakcji, co raczej PEWNI że ich gra jest bardzo dobra i nie ma sensu bawić się w tracenie czasu na zrobienie dema (chociaż ileż to może zająć w porównaniu z procesem tworzenia gry??). Tak czy owak, też nie kupię gry bez sprawdzenia jej w jakiś sposób. Naciąłem się tak już z Lost Planet, które było zupełnie średnią grą, a kupiłem ją dzień po premierze w wydaniu specjalnym. A mogłem wymienić na zwykłą wersję Dear Rising albo coś innego. . .

  5. A moim zdaniem wypuszczanie dema przed premierą nie jest aż takie konieczne. Jestem graczem typowo konsolowym i nie ukrywam, że faworyzuję Nintendo. Ogólnie ich flagowe tytuły mogę brać w ciemno. Może nie jest to zbyt mądre, ale właśnie dzisiaj zakładam preordera na Phantom Hourglass i Super Mario Galaxy. Podejrzewam, że gdybym miał możliwość zagrania w demo Zeldy to nie skorzystałbym z niej. Co innego Mario. . . w tę grę można zawsze popykać, ale moim zdaniem gra pokroju Zeldy wymaga większego zaangażowania. Dodam jeszcze, że jeśli wypuszczać demo to żeby to nie był jakiś rzeczywisty fragment gry i nie daj boże początek. Ja osobiście nienawidzę przechodzić „początków” po raz któryś z kolei. Nie żebym w ogóle nie przechodził gier kilka razy, ale po przejściu całej gry powrót do początku ma się trochę inaczej.

  6. co jednak w przypadku kiedy chcemy kupic wersje limitowana? tu sie klania przypadek wiedzmina. mam wydac ciezka kase na gre ktora moze ( alen ie musi) okazac sie, za przeproszeniem, kupą? limitowana edycje mozna byo zamowic jedynie przed premiera, bo wiadomo ze po premierze juz sie nie kupi. . co w przypadku kiedy inwestujemy w ciemno? ja raczej nei lubie byc naciągany. ostatnim zakupem z ktorego zrezygnowalem byl C&C Tiberium wars, ktorego chcialem kupic natychmiast po wydaniu, ale traf chcial ze dorwalem demko, i na szczescie dla mojego portfela ochlonąłem 🙂

  7. Nie wiem jak gdzie indziej, ale w takim Empiku mozna zawsze poprosic o pokazanie gry, zdecydowanie nie ma sie co krepowac. . Folia to nie jest zadna przeszkoda,bo na zapleczu stoi foliarka czy jak to ustrojstwo sie zwalo 😛

  8. ja osobiście wciąż chcę wierzyc, że choc cześc obietnic Ubisoftu się spełni, i że ich tłumaczenia są prawdziwe. . . Assasins zapowiada się niesamowicie, choc brak dema i ostatnie wywiady (jakoś dziwnie stonowane) dają do myślenia. . . tak czy inaczej nigdy nie kupuję gier w dniu premiery, więc i tym razem poczekam. . . mam czas

  9. Moim zdaniem demo nie jest formą reklamy. Reklama ma bowiem za zadanie wciśnięcie ci produktu zanim zdążysz go sprawdzić. Doskonałym tego przykładem są reklamy banków, gdzie zapewniają cię, iż po założeniu lokaty, czy innego ustrojstwa, pieniądze poleją sie do ciebie wartkim strumieniem szerokości samego nilu, czy reklamy na moim ulubionym kanale rozrywkowym, o dźwięcznej i dumnej zarazem nazwie TV Market, gdzie pomysły i ich realizacja, biją na łeb na szyję, całą ekipę Monty Pythona. Demo gry jest jakby finalnym potwierdzeniem wszystkiego tego, co zostało pokazane w trailerach wypuszczanych podczas procesu developingu. Oczywiście bardzo miło zagrać w demo tuz przed zakupem i upewnić się tym samym, czy aby nie umoczę tych 150 złotych. Z drugiej jednak strony, jeżeli regularnie pokazywane są dokładne materiały video, wywiady traktujące o mechanice gry, filmiki z gameplaya itd, to niekoniecznie muszę zagrać w demo, aby na pewniaka kupić daną grę. Jeżeli grałeś w sporo tytułów danego rodzaju, to (na podstawie obejrzanych wcześniej materiałów) wiesz co w nowej grze może stać się faktem, a co jest czczą gadaniną jegomości od PR. Demo potrzebne jest tylko i wyłącznie w momencie, gdy wahasz się przed zakupem. Aby nie być gołosłownym, na obecna chwilę istnieją trzy tytuły, na które to już zarezerwowałem obie miejsce w kolejce przed sklepem – Assasin Creed, COD4, Mass Effect. W przypadku tytułów takiego kalibru nie potrzebuje dema, wystarczy to co juz widziałem.

  10. A ja się czepię tej „rewolucyjności” nowych pozycji. Takie „Army Of Two” to w zasadzie kolejny shooter trzecioosobowy z dodanym trybem zaawansowanej kooperacji między postaciami (określenie moje). Owszem jest to nowość, ale ile w tym rewolucji a ile PR ze strony EA – zobaczymy po premierze (gry, nie Kaczyńskim ;D ). Moim zdaniem demo powinni wypuścić, choćby jak Blizzard z Diablo jedynką (o ile dobrze pamiętam), po wydaniu gry.

  11. jedni nie wypuszczają dem, a inni wręcz odwrotnie, jeszcze zanim wyjdzie demo udostępniają zamkniętą betę, otwartą betę i tak dalej 🙂 przykłady World in Conflict i ETQW 🙂 w zasadzie wszystkie sieciówki, włącznie z MMO od których zaczęło się zastępowanie dema różnymi otwartymi betami, stosują teraz ten model „promocji”

  12. To nie jest do końca tak. W przypadku gier sieciowych, zwłaszcza obliczonych na dużą skalę, wielu użytkowników naraz, itp, to jest praktycznie przecz obowiązkowa. Jakoś nie wyobrażam sobie bym mógł sobie komfortowo pograć w jakiegoś multiplaya bez wcześniejkszych testów przeprowadzonych przez setki ludzi. Firmy zazwyczaj nie stać na wynajęcie takiej rzeczy testerów, a jeśli już nawet, to nie oddadzą oni prawdziwej specyfiki sieci – różnorodności. Dlatego open beta testy są tak potrzebne i tak częste przy sieciowych grach. I nie ma to nic wspólnego z demo, bo udostępniany jest zazwyczaj cały produkt, jedynie w niefinalnej wersji. Co działa jak demo, ale nie z tego powodu jest tworzone 🙂

  13. a Wielka Brytania i Francja przystąpiły do II wojny światowej żeby powstrzymać Niemców, a nie dlatego, że kochały Polskę 🙂 ważny jest efekt, a nie intencje – 95% testerów otwartych beta-wersji nawet nie pomyśli o tym, żeby raportować jakieś bugi czy inne problemy, a z pozostałych 5% 3/4 robi to tylko na oficjalnych forach w postaci różnych jęków i złorzeczeń 🙂 więc to chyba jednak bardziej narzędzie marketingowe niż zewnętrzna kontrola jakości produkcji 🙂

  14. Ja stosuję dema w bardzo praktycznym celu. Jak demo mi chodzi, to zastanawiam się nad kupnem. Jak mam problem z odpaleniem dema to od razu skreślam grę. Nie dam stu złotych za coś, co mi się na kompie nie odpali 🙂

  15. seraphim, bo takie testy maja na celu nie jedynie zbierania opinii, ale przeważnie zbadanie możliwości infrakstruktury po stronie producenta. Czy wszystko działa, działa sprawnie i szybko. Błedy z rozgrywki juz apewne wyłapia wewnętrzni testerzy.

  16. Z tego co czytam, developerzy nie mają łatwego życia, grę MUSZĄ skończyć w określonym czasie albo lecą głowy (lub $$$) . . . terminy są coraz krótsze bo każdy chce jak najszybciej kase mieć za to za co zapłacił . . . Zazwyczaj jest więc tak, że developerzy pracują do ostatnich godzin nad grą zanim jedzie do tłoczni, często nawet nie było porządnych testów, co widać: coraz częściej mamy patch’e do gier z dniem rozpoczęcia sprzedaży. . . . Skoro grę ledwo co zrobili i poprawiali ją w momencie wypalania to kto miał czas demo zrobić. Owszem dla mnie dema są OBOWIĄZKOWE . . . często mam inny gust niż inni (FPS dno, strategie, RPG rządzą – RPGi też nie wszystkie) . . . często, ehm „pożyczam” grę i jak spełnia oczekiwania to kupuje, a jak nie to nawet jej nie kończe.

  17. Są gry, które nigdy nie posiadały dem (Sims, GTA, Baldur, Mafia itd) Ponieważ ich złożoność nie pozwalała na mały wycinek świata w celu zareklamowania swojego produktu. Obecnie gry są zwykle coraz bardziej złożone, więc nie dziwi mnie fakt mniejszej ilości dem wypuszczanych przez studia developerskie. No i raczej skłaniałbym sie ku teorii, jakoby mniej osób kupiło dany tytuł w dniu premiery przez brak wypróbowania danego tytułu.

  18. s2nto – widzisz nieco się mylisz. O ile faktycznie zgodzie się, że trudno zrobić demko Simsów, GTA czy Baldura dokładnie z tych powodów, o jakich piszesz to nie zgodzę się , że obecna złożoność gier uniemożliwia robienie dem. Biorąc pod uwagę, że gry są coraz, krótsze i mniejsze w stosunku do wymienionych tytułów to ja nie widzę problemu ze zrobieniem dema do takiego tytułu jak Army of Two. To w końcu jak ktoś wyżej zauważył tylko zwykły shooter jest. Z podziałem na misje. I właśnie taką misje można w demie udostępnić. To co wydaje się być największym problem dziś w przypadku zrobienia dema to komplikacja silników graficznych, ich wielkość i konieczność ich udostępnienia. Czyli według mnie kiedyś niektóre gry nie miały dem bo były zbyt rozbudowane w warstwie świata lub mechanizmów gry by dawało się zrobić z tego sensowne demo. Dziś dem niektórych tytułów nie ma bo problemem ze zrobieniem dema jest upchnięcie silnika graficznego w to właśnie demo. Oczywiście pomijam tu fakt , że twórcy czasem dema wolą nie robić ze względu na to, że nie mają się za bardzo czym pochwalić.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here