Ostatni tydzień przeleżałem w łóżku złożony chorobą. Wirusiki radośnie hasały sobie po moim organizmie (ech ta rysunkowa wyobraźnia…), a ja starałem się na różne sposoby organizować sobie czas. W końcu ile można oglądać telewizję, w której i tak nic nie ma?! Poza lekturą ratunkiem okazały się oczywiście gry. A ściślej mówiąc jedna – Football Manager. Tytuł ten od zawsze stanowi dla mnie wyzwanie, od zawsze pociąga i za każdym razem kiedy po niego sięgam udowadnia mi, że o piłce nożnej, zawodnikach i taktykach meczowych nie mam zielonego pojęcia. Co gorsza, gra jest niesamowicie czasochłonna (i absorbująca zarazem) toteż nigdy nie mam dla niej czasu. Kiedy więc rozłożyłem się już w moim łożu boleści z laptopem, uruchomiłem grę i zacząłem szukać ostatnich save’ów zdałem sobie sprawę (w czym pomogła mi nazwa ostatniego stanu gry – „na chorobowym”), że ostatni raz grałem w FM dokładnie rok temu podobnie jak teraz leżąc w łóżku na L4. Chwila zastanowienia potwierdziła, że w FM gram WYŁĄCZNIE chorując!

Dzieje się tak oczywiście z kilku powodów. Pierwszym jest konieczność leżenia w łóżku. Chcąc zagrać w cokolwiek jestem zmuszony korzystać z laptopa o zdecydowanie mniejszej mocy niż komputer stacjonarny – dlatego też znacznie zawęża się grupa tytułów, którymi mogę się bawić.

Druga sprawa to oczywiście samopoczucie. Trudno gorączkując i w ogóle średnio się czując grać w coś co wymaga refleksu, energii i inicjatywy. Stan chorobowy promuje w moim przypadku gry spokojne, które poczekają na moją decyzję, dadzą czas do namysłu. Dlatego trzema tytułami ostatnich lat związanymi z czasem choroby, które sobie przypominam jest Tony Tough 2 (przygodówka), wspominany już FM 2008 i Battles In Normandy (strategia heksowa).

Trzecie kryterium determinujące wybór tytułu jest oczywiście nieskończona ilość wolnego czasu jakim dysponujemy leżąc w łóżku. Nie potrzebujemy wymówek, tłumaczenia, a co najważniejsze nie mamy wyrzutów sumienia spędzając przed tabelkami z FM calusieńki boży dzień. Bo niby co mamy innego robić, gapić się w sufit?! Co więcej, granie ma w tym wypadku funkcję pozytywną – poprawia nastrój chorego, sprawia, że nie myśli on o bólu i chorobie.

Jest jeszcze jeden efekt tego zjawiska ochrzczony przeze mnie sprzężeniem zwrotnym. Od czasu kiedy uświadomiłem sobie, że na chorobowym gram tylko w Football Managera celowo zostawiam grę na następne L4 nie przenosząc nawet save’ów na komputer stacjonarny. Wrócę do niego za kilka miesięcy kiedy znów przyczepi się do mnie jakiś paskudny wirus.

A wy, macie swoje gry czasu choroby – tytuły, które w szczególny sposób was przyciągają właśnie w momencie kiedy leżycie w łóżku walcząc z grypą czy innym paskudztwem? Co sprawia, że sięgamy właśnie po nie? Morderczo zbawienne działanie GTA IV, a może lecznicza ofensywa dyplomatyczna w Europa Universalis 3?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

14 KOMENTARZE

  1. Jak choruję to zazwyczaj wolę po prostu poczytać książkę i posłuchać muzyki. A jesli grać to najchętniej w jakąś turówkę, albo w grę z aktywną pauzą (Disciples 2, może jakis Baldur) albo w ciekawą przygodówkę. Chociaż to ostatnie to jak już jestem prawie zdrowy. . . 🙂

    • Ja też choruję ;( siakiś wirus czy co?

      Ja to już choruję i choruję. . . ładnych kilkanaście lat temu złapałem wirusa „NONSTOP GAMERA„. . . Ale jest mi z nim dobrze i nie zamierzam go zwalczać żadnym anty. . . 🙂

  2. katmay. . . patrząc na pracowników obok mnie, to ten antybiotyk nie działa. . . w pracy grają, tylko przez przeglądarki. . . umowa jest taka, że dopóki priorytetem są ich obowiązki i nie ma żadnych wpadek i obsuw to ja się nie czepiam. Swoją drogą. . . w pracy nie gram ale pewien portal o grach czytam notorycznie 😉

  3. Na chorobę najlepsza jest gra, którą obsługuje się wyłącznie za pomocą myszy. Wtedy można przykryć się po samą szyję, a pod kołderką na prześcieradle mysz optyczna działa tak samo dobrze jak na dedykowanej podkładce. Testowane na Europa Universalis 3 i przygodówkach.

  4. Właśnie zdałem sobie sprawę, że od 5 lat nie byłem ani razu chory (na tyle aby leżeć w łóżku). Z reguły na zimę mam jakiś mały katarek i tyle.

  5. Na jesienno-zimową chandrę -> Test Drive Unlimited (ach, te Hawaje), na delegacje – War in the Pacific (da się pograć w samolocie czy w hotelu „na bele czym”). . . a dla osoby pracującej w domu, Eve-Online -> tu coś zrobisz, tam się skill skończy, tu coś poprawisz, tam zrobisz misję 😀

Skomentuj Grzegorz Stańczyk Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here