Broken Sword: The Angel of Heath to gra przygodowa. Czwarta odsłona serii pozwoli zakochać się George’owi w pięknej kobiecie, a także wpaść w kłopoty. Standard.

Problem odpowiedniego ukierunkowania rynku gier jest tym bardziej interesujący, im dłużej się o nim myśli. Jaki jest idealny cel każdej firmy, parającej się rozrywką? Nie oszukujmy się – jest to młodzieniec, lat dwadzieścia do trzydziestu paru, z niezłą pracą, mieszkający w dużym mieście. Wyższe wykształcenie, wolne związki, autko w garażu. Statystycznie ta grupa ma najwięcej pieniędzy, które ochoczo przeznacza na rzeczy niekoniecznie niezbędne do życia.

Złośliwi powiedzą, że polityka dotarcia do tej grupy realizowana jest przez ceny. Faktycznie, 599$ dolarów za konsolę do gry to bardzo dużo. Rozsierdzić mogą komentarze ludzi z Sony, że przecież warto, bo to coś więcej – nie tylko gra, ale centrum multimedialne. Problem w tym, że za te pieniądze można sobie złożyć całkiem niezłe centrum multimedialne z innych podzespołów, tyle tylko, że niekoniecznie będzie można zagrać w Riiiiiiiiiiiiidge Raaaaaaaacer.

Ale popatrzmy na gry – jeżeli wierzyć stwierdzeniu, że gry robione są pod wspomniany target, to można dojść do wniosku, że ów target to po prostu grupa aspołecznych debili. W natłoku tytułów trudno wyłowić cokolwiek, co nie opowiada historii zmutowanego super herosa, walczącego z kosmitami. Rozumiem, że komiksy to podstawa wychowania mojego pokolenia, ale punkt krytyczny chyba został przekroczony.

Podsumowując więc, mamy ceny dla bogaczy i gry dla debili. Połączenie to raczej nieszczęśliwe, choć znam i takie przewrotne jednostki, które twierdzą, że każdy bogaty to debil. Być może to oczywiste, ale chyba trzeba powtórzyć to w druku (że tak powiem) – jeżeli chcesz, żeby twój towar trafiał do pewnej grupy, to niech chociaż odrobinę będzie dopasowany do jej gustów.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

1 KOMENTARZ

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here