Dave Karraker zaczynał jako lokalny dziennikarz telewizyjny gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Dobrze zbudowany blondyn z perlistym uśmiechem widać geniuszem nie był, bo szybko pożegnał się z karierą. Następnie udzielał się w kilku projektach, aż trafił do branży gier. Tu pracował przy konsolach 3DO i Dreamcast, po czym znowu uciekł w inną branżę. Po kolejnym nieudanym przedsięwzięciu wziął się za inwestowanie. Tu też poniósł porażkę. Potem pracował dla wielkiej sieci handlowej. Koniec współpracy nastąpił, gdy przedsięwzięcie, jak zwykle, padło.

Chciałbym, żeby to co napisałem powyżej wynikało z doskonałej roboty śledczo-dziennikarskiej, ale Dave sam o tym opowiada w wywiadzie dla serwisu Gamasutra. Powiem szczerze, że po przebiciu się przez pięć stron transkrypcji rozmowy jestem spokojny i zaniepokojony. Spokojny, bo widzę, że SONY konsekwentnie trzyma się swojej strategii doboru kadr, a konsekwencja to rzecz dobra. Zaniepokojony, bo to najgorsza strategia świata. Mówimy tu wszak o firmie, która wypuściła na scenę w czasie prezentacji nowej konsoli Kaz Hiraia – gościa, który w jednym zdaniu zniszczył serię Ridge Racer. Można się oczywiście kłócić, że to seria była do niczego, ale sam Kaz najwyraźniej przeliczył się ze swoją umiejętnością wciskania ludziom kitu.

Gdy tak sobie siedzę w redakcji i klepię w klawiaturę, a za oknem szaleje wichura, trudno mi nie popaść w refleksyjny nastrój. Dłubiemy sobie nasz serwisik już od jakiegoś czasu, i siłą rzeczy mamy kontakty z różnymi typami, ale zazwyczaj właśnie z PR-owcami. Choć ich zadaniem jest dogadzanie petentom, różnie z tym bywa – czasem na przykład okazuje się, że do miana petenta trzeba pretendować i przejść pozytywną weryfikację. Oczywiście klucz tych eliminacji bywa różny i zależny od wielu czynników – np. ego wspomnianej persony.

Przyznam szczerze, że mam swoich faworytów, na których patrzę łaskawym okiem – nie żeby patrzenie okiem niełaskawym cokolwiek komuś zmieniało, bowiem za mały ze mnie pyrpeć. Zawsze dobrze rozmawia mi się z Onimedia/Onigames/City Interactive, czy której tam nazwy firma z Odlewniczej akurat w tym tygodniu używa. Obecna szefowa PR, pani Ania zastąpiła nieodżałowanego pana Darka, któremu udała się rzecz niebywała – wywołał skandal międzynarodowy. Szkoda, bo też był okej. Szefostwo Oni ma jednak dobrą rękę i widać, że wiedzą kogo brać. Szkoda tylko, że skupiają się na grach budżetowych. Również złego słowa nie powiem na Techland, który wywiązuje się ze swoich obowiązków bardzo dobrze, nawet jeżeli okazjonalna paczka potrafi zaginąć na miesiąc lub dwa.

Jeżeli idzie o jasną stronę mocy, to jednak tyle. Nasz rynkowy gigant, CD Projekt, to struktura tak niezmiernie złożona, że załatwienie jednej sprawy wymaga kontaktu ze średnio osiemnastoma osobami w trzech różnych działach. Albo i nie – zależy z kim się rozmawia. Naprawdę trudno powiedzieć co tam komu po głowie chodzi. Drugi gigant z rzędu, Cenega, to również ciekawostka. Pomijając najmniej prestiżową lokalizację na świecie w hali fabrycznej przy pasie startowym na Okęciu, spotkanie z działem PR graniczy z cudem. Kolega Kuniszewicz z radia BIS na ten przykład spędził niegdyś upojną godzinę wpatrując się w recepcjonistkę w oczekiwaniu na umówione spotkanie. Dość powiedzieć, że ze spotkania nici, choć co popatrzył sobie na wspomnianą dziewczynę, to jego. Wiele godzin radości daje nam kontaktowanie się z SONY. Od startu serwisu dostaliśmy z firmy jeden zestaw materiałów promocyjnych – bardzo zresztą ładnych i profesjonalnych – choć smutna prawda, która krąży po kraju jest taka, że dział PR współpracuje z dwoma redakcjami, reszta zaś nie leży w polu jego zainteresowań. Jak mówi zresztą stary wyjadacz rynku, szefujący dużej gazecie branżowej, cokolwiek w firmie załatwia się z pominięciem wspomnianego działu. Intrygujące. Specjalne punkty bonusowe należą się Electronic Arts, którego biura są oddzielone od świata niczym centrala któregoś z większych banków. PR-owiec tej firmy jest jak Yeti – krążą o nim legendy, ale nikt go nie widział. Albo po prostu mieliśmy pecha. Kto wie?

Jest też cały zastęp firm, w których sprawami PR zajmuje się „kolega, który właśnie wyjechał”. Kwestię Microsoftu przemilczam, bo do tej pory nie było o czym rozmawiać, zaś nowa osoba dopiero się wdraża, a i szansy na dłuższa rozmowę nie miałem. Ale zapowiada się okej. I tyle – kawa i World of Warcraft czekają.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. Ciekawymi spostrzezeniami dzielisz sie z nami Krzysku Wlasnie dzisiaj odbylem mila rozmowe na podobny temat Dziwi mnie to ze bardzo czesto w „branzy” firmy zatrudniaja ludzi ktorzy moze i pokonczyli swietne szkoly, maja piec dyplomow i plecy gdzie trzeba ale juz o produktach jakimi w tym przypadku sa gry pojecia nie maja (myle sie?)Zreszta jesli ma sie kontakt z ludzmi od PRu mozna zaobserwowac ciekawe zjawisko – w styczniu gadasz z panem X, w lutym z panem Y ktory nie ma pojecia co obiecal jego poprzednik, wiec miesiac zajmuje mu nadrobienie zaleglosci tylko po to by w marcu jego stanowisko objal juz pan/pani Z ktorzy to 30 dni straca na ogarnianiu burdelu zrobionego przez swoich poprzednikowmarzy mi sie sytuacja w ktorej w firmach zajmujacych sie elektroniczna rozrywka znajdziemy „swoich ludzi” – entuzjastow, ktorzy z calego serca uwielbiaja gry, osobnikow traktujacych ta tematyke powaznie a nie jak kolejny przystanek na drodze prowadzacej do zapelnienia konta dukatami badz CV nazwami gigantow u ktorych pracowali majac to co robia gleboko w. . .

  2. moze i pokonczyli swietne szkoly, maja piec dyplomow i plecy gdzie trzeba ale juz o produktach jakimi w tym przypadku sa gry pojecia nie maja (myle sie?)Nie mylisz się! Abstrahując od PRowców – jak sobie przypomnę prowadzącego program GameBox o grach komputerowych w TVP 1 (ten z dlugimi włosami – nie pamietam godności tego pana), to mi sie smiac chce! Jak pojechal na targi elektronicznej rozrywki za wielka wode, to moze i mowil plynnie po angielsku, ale nie bardzo wiedzial juz jakie pytania zadawac, ani co sie robi z joystikami od starych 8bitowców. . .

  3. może dlatego ciężko wam się dobić do Cenegi, bo Nubarus nie lubi Kokosza, a Malacar nie chciał wrócić do Valhalli? 😀 a PR EA to jest rzeczywiście przemroczny – ukrywa się jak Thief w cieniach rynkowych normalnie. W szoku byłem niewąskim, gdy przysłali nam BF2142 w dzień po światowej premierze, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę – jak chcą, to mogą, ale zwykle nie chcą nic i nawet stare znajomości nie wystarczają (a one zwykle dają radę wszystkiemu). Ogólnie zasada taka – im mniejsza firma, tym jej PR aktywniejszy i bardziej ludzki 🙂 ale i tak zawsze w tych działach pracują ludzie skrzywieni jakoś

  4. Mmm. . . te wszystkie układy i układziki. Ale odpowiadając szybko na twoją sugestię – nie. Jeszcze w ramach wyjasnienia – nie o gry tu chodzi, bo i zdobycie gry jednej czy drugiej problemu nie stanowi, a winteresie samych zainteresowanych leży, by się tym zajmować i dogadzać mediom. Chodzi o kontakty PR w ogóle.

  5. wiem, że nie chodzi o same gry 🙂 z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej na PRów działa błyśnięcie po oczach kosmicznymi statami 🙂

  6. Najlepsze PR’ki to kobiety :)A co do naszej branży to generalnie nie można narzekać na PR’ów (może poza LEM), tylko to są ludzie zapracowani i trzeba najpierw do nich dotrzeć. . . Sama Cenega ma ich przecież trzech. . .

Skomentuj Krzysztof Kania Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here