Osoby, które w grach najbardziej lubią „ostre sceny” ostatnimi czasy miały wiele powodów do zmartwień. Manhunt 2 nie mógł obejść cenzury. No More Heroes zamieniło krew na wampirze wybuchy. Nawet „niewinny” Metal Slug 3 nie ustrzegł się zmian, które sprawić miały, że młodzi wielbiciele elektronicznej rozrywki nie zobaczą w nim nic szokującego.

Tymczasem Hideo Kojima uważa (a my się z nim zgadzamy w całej rozciągłości), że powinno być zupełnie na odwrót. Gry mają odzwierciedlać cierpienie bitych czy postrzelonych osób. Japończyk twierdzi, że przedstawianie spraw tak jak to jest robione obecnie nie pozwala nam czuć się odpowiedzialnym za podejmowane przez nas decyzje. „Jeśli nie widzisz bólu nie możesz zrozumieć tego, co zrobiłeś. Będziesz przechodził przez kolejne walki nie będąc odpowiedzialnym za swoje działania. (…) Chciałbym żeby gracze przynajmniej trochę myśleli o tym czym jest wojna i przemoc. Kiedy kogoś uderzysz albo zadasz mu ból, twarz ‘zniekształca się’. Chciałbym żeby gry pokazywały takie rzeczy”- mówi twórca Metal Gear Solid.

My też byśmy tego chcieli Panie Kojima. Pisaliśmy to już nawet w recenzji Call of Duty 4. Wojna to najgłupsza rzecz jaką wymyślił człowiek. Gry natomiast zrobiły z niej zabawę lekką i przyjemną. Naszym zdaniem powinna ona być przerażającym przeżyciem a nie bezmyślnym, zamkniętym cyklem pełnym strzelania, umierania i odradzania się. Ciekawe czy oprócz nas i Kojimy komuś na tym zależy. Dajcie nam znać co myślicie na ten temat.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

22 KOMENTARZE

  1. Gry sprawiły, że wojnę postrzegamy jako zabawę?

    Widzę, że kilka osób odpowiedziało TAK. Mam głęboką nadzieję, że to jest makabryczny żart z ich strony. . . =/

  2. Jasne, że to żart. Poza tym Kojima w pewnym sensie ma rację. Powinniśmy się czuc odpowiedzialni za to co zrobimy. Taką gierke powinno sie przeslać do Osamy Binladena, czy innych typów tego rodzaju. Powinna być możliwość zagrania w tak drastyczną grę głowom wielkich mocarstw takich jak USA, cza Rosja żeby wkońcu zrozumieli, że wojna to nie żarty. Zrobić taki idealny symulataor na polu walki, gdzie co chwiila ginie człowiek. Może wtedy by zrozumieli. Do tej pory niektórzy chwalą wyczyny Stalina, czy Hitlera, nie mówiąc juz o tysiącach zwolenników Binladena. Przemoc to głupota ludzka.

    • . . . . Taką gierke powinno sie przeslać do Osamy Binladena, czy innych typów tego rodzaju. Powinna być możliwość zagrania w tak drastyczną grę głowom wielkich mocarstw takich jak USA, cza Rosja żeby wkońcu zrozumieli, że wojna to nie żarty. Zrobić taki idealny symulataor na polu walki, gdzie co chwiila ginie człowiek. Może wtedy by zrozumieli. Do tej pory niektórzy chwalą wyczyny Stalina, czy Hitlera, nie mówiąc juz o tysiącach zwolenników Binladena. Przemoc to głupota ludzka.

      Po pierwsze, jak ktoś ma zamiar krzywdzić innych to to jak bardzo realistyczną grę mu pokażesz nic nie zmieni, osoba taka ma zupełnie inne priorytety i cierpieniem i śmiercią innych się kompletnie nie przejmuje. z angielskiego to się nazywa colateral damage. Co do drugiej części wypowiedzi czemu porównujesz jakiegoś leszcze bin ladena do takich kozaków jakimi byli hitler i stalin? przecież Ci 2 goście to zupełnie inna klasa jeśli chodzi o seryjne usuwanie ziemian. Ci to robili dla siebie a bin laden dla kasy ;)A to że są ludzie którym się to podoba to nic na to nie poradzimy, musimy to zaakceptować i tyle. jak to powiedział chyba lenin „śmierć jednostki to tragedia, miliona to statystyka”a co do głównego wątku o przemocy w grach to jestem jak najbardziej za!! szczególnie brakuje mi we wszystkich produktach GIBÓW!!! co prawda najnowszy soldier of fortune wprowadził giby ale one same z gry marnej dobrej nie zrobią 🙂

  3. @CujoHm, nie do końca. Gry ukazują wojnę jako niezobowiązującą rozrywkę – brak w nich czegoś takiego jak w niektórych filmach – ukazania cierpienia, emocji. Widzisz, gry jako takie nie są w żadnym stopniu za to odpowiedzialne. Odpowiedzialność za to ponosi brak społecznego przyzwolenia na ukazanie przemocy właśnie w sposób realistyczny. Społeczeństwo woli byśmy pokazywali urywanie czy łamanie komuś nogi jako niezobowiązujący chwyt po którym ten ktoś wstanie i będzie dalej walczył/strzelał. A przecież jak można pokazać prawdziwą wojnę (taką, w której mina urywa komuś nogę i ten ktoś cierpi albo taką, w której wybuchająca bomba zabija czyjeś dziecko) kiedy społeczeństwo wymaga od nas by z postaci lała się np. zielona ciecz zamiast krwi, albo żeby nie lało się nic (jak to w wielu grach bywa – strzelasz do manekina). Gry nie zniekształcają naszego pojęcia wojny (przynajmniej jeśli ktoś ma trochę oleju w czerepie – a nie zawsze tak jest) ale z pewnością ukazują jej zniekształcony, odczłowieczony obraz. Zawsze bawiło mnie krzyczenie, że ukazywanie przemocy w grach powoduje takie sytuacje jak ta ostatnia historia z ćwiczeniem Mortal Kombat w rzeczywistości. Jeśli przyjąć że faktycznie ma to jakiś wpływ (przy czym tylko taki, że jeden narąbany idiota z drugim może sobie rozgrywkę w nieodpowiednim momencie przypomnieć i w efekcie tego wpaść na niepojęcie głupi pomysł) to zawsze budziło we mnie pytanie: czy takie rzeczy są możliwe dlatego, że w grach ukazuje się przemoc czy dlatego, że ukazuje się przemoc BEZ jej konsekwencji? Cóż, moim zdaniem właśnie to drugie. Jeszcze raz to powiem, żeby nie było wątpliwości – nie uważam, żeby gry odpowiadały za cokolwiek, ale jeśli ktoś ma w sobie odpowiednią dawkę debilności żeby zrobić coś na prawdę głupiego to może gdyby w symulowanym środowisku zobaczył jakie to może mieć konsekwencje w realistyczny sposób zastanowiłby się dwa razy. Tak więc reasumując – Kojima zdecydowanie mówi z sensem. Gry są odczłowieczone, brakuje w nich emocji innych niż „aaahahaha, pure pwnage” i to jest błąd. Oczywiście nie wymagam od UT żeby nagle boty przestały się respawnować i zaczęły krzyczeć i tarzać się z bólu po strzale w nogę ale sądzę, że powinny być gry, w których takie rzeczy się dzieją. I nie powinien to być Manhunt ale właśnie np. gry wojenne gdzie tego elementu bardzo brakuje – realistyczny obraz wojny to nie tylko wysokie AI, świszczące kule i co-op. . . Krótko mówiąc ponownie wracamy do problemu podejścia ludzi do gier jak tylko i wyłącznie źródła rozrywki – niekoniecznie intelektualnej – i niczego ponad to.

  4. Coppertop, piszesz rzeczy oczywiste – gry nie są odpowiedzialne za ludzkie tragedie ale jednocześnie nieco zniekształcają nam image rzeczywistości. Prawda, prawda, prawda. Ale pytanie w ankiecie dotyczy czego innego i jest dość proste. Sparafrazuję:Czy grając zdarza Ci się bagatelizować wojnę? Czy ludzie umierający na prawdziwej wojnie są dla Ciebie równie rysunkowi jak na monitorze?Odpowiedź TAK albo NIE wyjątkowo wyczerpuje tutaj zakres i moim zdaniem nie ma co dorabiać ideologii na siłę. Z całym szacunkiem :)Chyba, że źle zrozumiałem pytanie i zbyt poważnie je potraktowałem. Chociaż nie wiem jak można do takiego tematu podejść lekko.

  5. Zgadzam sie w Hideo, choc tez nie do konca. Zadne gry nie pokazuje przemocy i smierci w takiej formie, w jakiej prezentuja sie one w swiecie realnym i choc warto sprobowac to zmienic, to jednak wciaz musi pozostac miejsce (i to duzo miejsca) dla produkcji efektownych i leciutkich w odbiorze. W koncu nie kazdy chce po odpaleniu konsoli na krotka partyjke w Call of Duty plakac nad cialem zabitego przeciwnika 😉

  6. Ale pytanie w ankiecie dotyczy czego innego i jest dość proste. Sparafrazuję:Czy grając zdarza Ci się bagatelizować wojnę? Czy ludzie umierający na prawdziwej wojnie są dla Ciebie równie rysunkowi jak na monitorze?Odpowiedź TAK albo NIE wyjątkowo wyczerpuje tutaj zakres i moim zdaniem nie ma co dorabiać ideologii na siłę. Z całym szacunkiem 🙂

    Heh, mi się nie zdarza – grając wiem, że gram i wiem, że człowiek != poligony na ekranie. Strzelam do botów i to jest jasne i oczywiste. Nie próbuję udawać, że wiem jak wygląda prawdziwa wojna, bo przecież nigdy jej nie przeżyłem (i nie chcę) a jedyne moje informacje na ten temat pochodzą z drugiej, trzeciej lub którejś-tam ręki, ale grając zdaję sobie (co udowodniłem mam nadzieję swoim postem) doskonale sprawę z uproszczeń i zniekształceń obrazu na moim monitorze i dźwięku w słuchawkach (oraz odczuć w moim mózgu) względem rzeczywistości. Jednakże zdaję sobie również sprawę, że przykrego faktu, że istnieją ludzie, którzy tej granicy NIE WIDZĄ. Albo jest ona dla nich niezrozumiale niewyraźna. I o to mi właśnie chodziło kiedy pisałem ten post. Choć był on też sposobem na powiedzenie czego mi osobiście po prostu w niektórych grach brak – realistycznych emocji i reperkusji jakie w rzeczywistym świecie niesie ze sobą przemoc. Poza tym jest jeszcze jedna kwestia. Mianowicie zniekształcenie nie tyle wojny co właśnie samej przemocy w ogólności. Tu akurat jest to kwestia nie tylko gier ale również np. hollywoodzkich filmów. Ktoś kto np. nie ćwiczy sztuk walki lub nie jest żołnierzem nie ma najmniejszego pojęcia jak działa prawdziwa przemoc – jego jedyne informacje na ten temat pochodzą z filmów i gier (no, chyba, że jest kibolem lub stał się obiektem zainteresowania takowych. . . ). A tam ten obraz jest często niezwykle zniekształcony. Oczywiście wiadomo, że trzeba być kompletnym idiotą żeby wziąć na poważnie tekkena czy UT (choć i tacy się zdarzają) ale gry bardziej realistyczne (a jest coraz więcej takich, które aspirują do tego miana) powinny pokazywać również realistyczny obraz przemocy, obarczony tak balastem moralnym jak i konkretnymi „wrażeniami słuchowymi i wzrokowymi”, że tak to nazwę. Niestety, podczas gdy da się znaleźć filmy które o owy realizm się przynajmniej ocierają tak w naszym przypadku „realizm” przemocy sprowadza się do Manhunta i ragdollu. . . . Pozwólcie, że oba te elementy przemilczę. . .

    • Przede wszystkim jest jeszcze jeden problem: zeby poczuc konsekwencje nie powinno byc czegos takiego jak quicksave. Ot tak jak w grach roguelike – zabijaja cie, to koniec, a save masz tylko jak wychodzisz z gry. Wtedy identyfikacja z bohaterem jest chyba nieco wieksza 😛 Tylko jaki szaleniec cos takiego wprowadzi w dzisiejszych czasach. . .

      Heh, mi się nie zdarza – grając wiem, że gram i wiem, że człowiek != poligony na ekranie. Strzelam do botów i to jest jasne i oczywiste. Nie próbuję udawać, że wiem jak wygląda prawdziwa wojna, bo przecież nigdy jej nie przeżyłem (i nie chcę) a jedyne moje informacje na ten temat pochodzą z drugiej, trzeciej lub którejś-tam ręki, ale grając zdaję sobie (co udowodniłem mam nadzieję swoim postem) doskonale sprawę z uproszczeń i zniekształceń obrazu na moim monitorze i dźwięku w słuchawkach (oraz odczuć w moim mózgu) względem rzeczywistości. Jednakże zdaję sobie również sprawę, że przykrego faktu, że istnieją ludzie, którzy tej granicy NIE WIDZĄ.

      A ja jak gram nie strzelam do botow, i tej granicy tak wyraznej nie mam. Tylko ze jak gralem w takiego COD to sobie czasem dopowiadam historyjki zwiazane z szeregowymi ktorzy padaja obok mnie. Podchodzac w ten sposob do gry tez mozna sie „zniechecic” do prawdziwej wojny (o jej koszmarach osobiscie nie dowiadywalem sie z gier, pisze tylko o tym ze mozna na to spojrzec z tej strony)Gry to nadal duza pozywka do wyobrazni, nie trzeba juz moze sobie tyle grafiki wyobrazac, ale wiele mozna sobie dodac miedzy wierszami apropo wydarzen i postaci , gdyz o NPC zazwyczaj wiemy stosunkowo niewiele. I ta luke mozna sobie zapelniac – to sie ciagle nie zmienilo od czasow Ishar , gdzie postaci 24 h staly w jednym miejscu 😛

  7. Podczas wojny kazdy jest przegrany. Z biegiem lat sposób ukazywania wojen wymieniono na bardziej akceptowalny przez sumienia ludzi przed telewizorem (ot po prostu zlo konieczne). Wystarczy porównac relacje wojenne z Wietnamu i Iraku. Teraz nie widzymy ofiar wojny tylko np. filmik jak rakietka trafia w budynek. Nie widac trupów wiec wojna odrazu jest bardziej „humanitarna” (doswiadczenie jankesów wyniesione z Wietnamu po protestach przeciwojennych). Upodobnienie „wizualne” wojny do gier pewnie ma jeszcze jeden cel – pozyskanie wiekszej ilosci miesa armatniego do armii.

  8. whaveta „śmierć jednostki to tragedia, miliona to statystyka” słowa te wypowiedział Stalin. Ci dwaj goście są tacy sami. Robili to samo: zabijali. Niczym się nie różnią tyle, że Stalin i Hitler przez swoje idee zabili więcej niwinnych ludzi. Ja nie mówię jaki był ich cel ważne, że robili to samo krzywdzili/zabijali ludzi.

  9. „The death of one man is a tragedy. The death of millions is a statistic. ” – Stalin do Churchilla w Poczdamie w 1945 r. Zawsze zastanawia mnie, że przy okazji wymieniania zbrodni(arzy) wojennych na wierzch wychodzą nazwiska Hitlera, Stalina, Lenina (?) i ostatnio coraz mniej modnego Osamy ben Ladena. Zbrodnie popełniała III Rzesza, Związek Radziecki. . . Mało kto zwraca uwagę na to co Amerykanie zrobili w Hiroshimie i Nagasaki. Nie odmawiam Stalinowi prawa do miana „zbrodniarz”, ale stanowczo domagam się aby zbrodniarzami nazywać wszystkich tych, którzy na to zasługują, a nie tylko tych, którzy przegrali daną wojnę. Co do samego pytania: patrząc na wojnę pokazaną w grze można odnieść wrażenie, że nie jest ona tak straszna jak w rzeczywistości. Jak ci zabiją komputerowego pomocnika to przecież możesz zrobić ‚load game’. Zresztą brak realizmu jest w grach powszechny – zabić się w NFS nie sposób. Moim zdaniem nie chodzi o to aby każda gra była realistyczna – to w końcu ma być zabawa. Ważne aby pamiętać co jest uproszczoną zabawą, a co nie. Ignorancji i głupoty nie da się wyleczyć przez realistyczne gry. Pomysł Kojimy nie jest pozbawiony sensu, ale jego ew. realizacja raczej nie rozwiąże problemu.

  10. Mało kto zwraca uwagę na to co Amerykanie zrobili w Hiroshimie i Nagasaki. Nie odmawiam Stalinowi prawa do miana „zbrodniarz”, ale stanowczo domagam się aby zbrodniarzami nazywać wszystkich tych, którzy na to zasługują, a nie tylko tych, którzy przegrali daną wojnę.

    Stalin niczego nie przegrał a w poczet się zalicza. Pol Pot też miał się dobrze a był rzeźnikiem z którym mało kto może się równać. Nie zauważyłem też zbytnio, aby ktoś szafował określeniem „zbrodniarz” w stosunku do Lenina to „zaszczytne” miano przypięto Józkowi. . . Co do Hiroshimy i Nagasaki. Ja rozumiem, że to teraz taka moda kopać w zad „amerykanckich imperialistów” Ale to dzięki dwóm bombkom atomowym uniknięto najprawdopodobniej wielkiej hekatomby w poźniejszym okresie Zimnej Wojny. Te dwa wydarzenia skutecznie wisiały nad obydwoma atomowymi supermocarstwami jak memento przez prawie pół wieku. Kwestia druga – różne są głosy, różnych historyków, że Japonia i tak miała się podać itd itp. ALE plany inwazji były i nie byłaby to wycieczka ale rzeź na skalę niespotykaną. Amerykanie bali się ( raczej słusznie) lądowania w Japonii. I jeszcze jedno to co wyprawiali Japończycy wobec np. Chińczyków w okresie lat 20 i 30 XX wieku to wybacz ale miało kategorię bardziej niż ciężką – patrz masakra nankińska.

    • Stalin jako osobnik niewątpliwie związany z ZSRR może i osobiście zimnej wojny nie przegrał, ale jest zapisany po stronie która w dłuższej perspektywie przegrała -> upadek ZSRR.

      Pol Pot też miał się dobrze a był rzeźnikiem z którym mało kto może się równać.

      Nie twierdzę, że ludzie którzy mieli się dobrze nie byli rzeźnikami. Pol Pot potwierdza moją tezę, że mówiąc o zbrodniach zwykle ludzie ograniczają się do Hitlera i Stalina zupełnie jakby nikt poza nimi zbrodniarzem nie był.

      Nie zauważyłem też zbytnio, aby ktoś szafował określeniem „zbrodniarz” w stosunku do Lenina to „zaszczytne” miano przypięto Józkowi. . .

      Pewnie dlatego, że Lenin był raczej niechętnie nastawiony do Stalina, no i ten drugi przyćmił go swoimi „osiągnięciami”.

      Co do Hiroshimy i Nagasaki. Ja rozumiem, że to teraz taka moda kopać w zad „amerykanckich imperialistów” Ale to dzięki dwóm bombkom atomowym uniknięto najprawdopodobniej wielkiej hekatomby w poźniejszym okresie Zimnej Wojny. Te dwa wydarzenia skutecznie wisiały nad obydwoma atomowymi supermocarstwami jak memento przez prawie pół wieku.

      Tu nie chodzi o kopanie w zad amerykańskich imperialistów. Chodzi o to aby nie wybielać nikogo na siłę. Te dwie „bombki”, o których piszesz zabiły ~200,000 ludzi i o tym nie wolno zapominać. Nie wiadomo co by było gdyby ich nie zrzucono. Może i faktycznie było to „mniejsze zło” tym niemniej nadal było to „zło”, a „zło” jako takie jest godne potępienia. Co do tego co „Japończycy wyprawiali wobec Chińczyków”. . . nie chcę tu się rozwodzić o tym, co się stało z Shiro Ishiim, bo to już byłby chyba za duży off-topic, a off-topiców robić nie lubię (rychło w czas ta refleksja – wiem). Poza tym moja wiedza historyczna nie jest jakaś olśniewająca i lepiej będzie jak sobie zainteresowani sami sprawdzą.

  11. Zależy jak rozumieć Kojime. Jeżeli pokazywanie realistycznej przemocy ma służyć konkretnemu celowi, np jest niezbędne do odpowiedniego nastawienia emocjonalnego względem danego motywu scenariuszowego, to ok. Niech sobie pokazuje ból, cierpienie na twarzach itd, lecz nie rozpędzał bym się tutaj zbytnio z takimi numerami w każdej grze np. wojennej. Czy naprawdę myślicie, że pokazanie realistycznego cierpienia w np. COD4 spowoduje, że gracze będą zastanawiać się nad sensownością pociągania za spust? albo że jakiś debil zniesmaczony tym widokiem nie wyciągnie szotguna zza szafy i nie powystrzela kolegów w szkole? Wolne żarty. Co do podobnych debili, będzie wręcz odwrotnie, zobaczy 1000 razy cierpienie na ekranie i tym bardziej w jego mikro umyśle zakiełkuje chęć posmakowania go na realu. To raz. Dwa, że nie życzę sobie wtłaczania cierpienia w gry. Gry to ZABAWA, a taka, choćby z racji bycia ZABAWĄ, nie potrzebuje tego typu elementów. Strzelanka to strzelanka. Posyłając komuś kulę w łeb, łamiąc kończyny, czy przeprowadzając wirtualną dekapitację, doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że to GRA, nic innego i że nie ma nic wspólnego z prawdziwą rzeczywistością. Nie potrzebuję ( i z całą pownością 99% graczy też nie potrzebuje) aby ktoś wtłaczał mi tu na siłę jakąś martyrologie, aby uświadamiał mnie w fakcie, którego tylko ostatni matoł nie jest świadomy. Trzy. Gra to dla mnie odpoczynek. Coś, przy czym mogę się zrelaksować po całym dniu pracy, czy to skaczę żabka przez jezdnię, czy rozwalam łby z M16A1. Jeżeli grając w powiedzmy Battlefielda, każdy utłuczony przeze mnie przeciwnik, jęczał mi pod nogami z pourywanymi kończynami, bluzgając ultrarealityczną krwią na monitor, albo po każdym bliskim headshocie musiałbym przecierać ekran z rozwalonego wirtualnego mózgu to ja dziękuję. Ludzie co wyście poszaleli? To GRY! Po co komu takie akcje podczas zabawy?Cztery. Coś takiego już kiedyś było i to bardzo dawno temu. Za czasów ZX Spectrum, chyba ku krzewieniu ogólnoświatowej świadomości wojennej, wyszła gra o obozie koncentracyjnym. Chodziło o jak najlepsze zarządzanie jego „zasobami”, tak aby jak najbardziej wzrosła jego „przepustowość „. Pamiętam, ze była o to straszliwa draka kiedyś. Nie wiem kto był pomysłodawcą tego projektu i kto go wydał, ale coś tak głupiego nie może zrodzić się chyba nawet w umysłach naszych Braci zza Oceanu. Podsumowując. Gry to zabawa. Cierpienie jak najbardziej, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy ma konkretnie czemuś służyć. Nie starajcie się panie Kojima naprawiać świata przez uświadamianie graczy w ten sposób. Od tego są np rodzice i to ich święty obowiązek. Gry mają sprawiać radochę, maja być źródłem przyjemności i rozrywki. I jeszcze jedno. Proszę nie traktować nas graczy jak debili, którzy nie widzą różnicy pomiędzy wirtualem a realem i trzeba im ją wtłaczać do łba łopatą, my naprawdę jesteśmy normalni, a dla jegomości bawiących się w taki sposób na realu, są szpitale psychiatryczne i krzesła elektryczne, to powinno wystarczyć – przynajmniej na razie.

  12. Ludzie co wyście poszaleli? To GRY! Po co komu takie akcje podczas zabawy?

    Heh, to że jestem wariatem wiem nie od dziś 😉 Natomiast to co mówisz jest po prostu Twoim spojrzeniem na gry – ja chętnie zobaczyłbym realistyczny obraz pewnych tzw „trudniejszych tematów” (eh, znowu. tylko czekam aż ktoś wypali przykładem Auschwitz. . . zawczasu: dobra, kumam, nie mam zielonego pojęcia jak zrobić dobry, interaktywny obraz (wolę tu pominąć słowo gra, a odnieść się do takiego tworu raczej bardziej filmowo brzmiącym określeniem – ruchome obrazy -> interaktywne obrazy. I jak mi ktoś powie, że takie określenie nie ma sensu to nie przyjmę tego do wiadomości :>)). Kwestia podejścia i tyle. Nigdy nie będzie tak, że gry będą szły tylko w jednym kierunku więc spox – nawet jeśli ja dostanę mały kawałek dla siebie to dla Ciebie zostanie większość rynku. I bardzo dobrze. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie – ci oczekujący bardziej. . . powiedzmy refleksyjnej rozrywki też. @pkt. Czwarty – heh, no, jak mówiłem – dobra, nie da się zrobić gry o obozie koncentracyjnym. Kropka, koniec tematu.

    I jeszcze jedno. Proszę nie traktować nas graczy jak debili, którzy nie widzą różnicy pomiędzy wirtualem a realem i trzeba im ją wtłaczać do łba łopatą, my naprawdę jesteśmy normalni, a dla jegomości bawiących się w taki sposób na realu, są szpitale psychiatryczne i krzesła elektryczne, to powinno wystarczyć – przynajmniej na razie.

    Eh, nie o to chodzi żeby kogokolwiek uświadamiać tylko żeby pokazać czasem świat bez różowych okularów (szkoda, że zwykle jest to robione w czymś tak psychopatycznym jak np. Manhunt. . . no trudno). I tyle. Ty uważasz grę, w której przemoc i cierpienie byłyby ukazane bez uproszczeń i uprzyjemnień za bezsens – masz do tego prawo tak jak ja mam prawo na taką, poważniejszą grę czekać. Zgadzam się natomiast z jednym bez żadnego „ale” – gry w których realistyczna przemoc i cierpienie istniałyby same dla siebie to kompletny idiotyzm. Wydaje mi się tylko, że to oczywiste. . .

  13. Są u mnie właśnie kumple – V była na lapku i ten news 😀 Znajomy chyba przeczytał kiedy wybiegłem po browczyki – i skwitował „Osoba która swojego bohatera nazywa Solidny Wąż nie jest chyba najlepszym autorytetem w kwestii realistycznej brutalności”:D

    • . . . „Osoba która swojego bohatera nazywa Solidny Wąż nie jest chyba najlepszym autorytetem w kwestii realistycznej brutalności”

      Heh, dobre, ale to złe tłumaczenie. Solid znaczy w tym przypadku nie „solidny” a „stały” w odniesieniu do stanu skupienia. Wskazuje na to występowanie w grze innej postaci o pseudonimie „Liquid Snake” czyli „płynny”.

  14. Mozna takiego Cod2 traktowac jak zabawe olowianymi zolnierzykami, a mozna pograc powoli, rozejrzec sie po miescie, przyjrzec twarzom towarzyszy, pamietac ich imiona 😀 Wyobrazic sobie jak traci sie czucie w palcach od zimna. Wyobrazic sobie ze z tym i z tym sie przed chwila gadalo, ten cie fajka poczestowal itd. I wlaczyc najtrudniejszy poziom, zeby wlasne ‚zycie’ tez zyskalo na wartosci. Wtedy mozna cos innego poczuc. .

  15. A nie będzie przypadkiem tak, że po pewnym czasie grania właśnie ‚wypierzemy’ się ze współczucia i jakichkolwiek emocji na widok cierpienia drugiej osoby? Moim zdaniem efekt będzie wręcz przeciwny niż uważa Kojima. Na początku owszem, będziemy zszokowani, ale z czasem. . . W chwili obecnej jest tak, że widząc cierpienie nas to rusza – bo widzimy je rzadko. Przykładem może być wizyta w klinice dla ciężko chorych osób – pracujący tam lekarze są już w pewnym stopniu uodpornieni na widok cierpienia, jednak osoba z ulicy nie byłaby w stanie wytrzymać tam pewnie 10 minut. Moim zdaniem – wprowadzanie idealnego odzwierciedlenia cierpienia i obrażeń jest sprawą do poważnych debat.

Skomentuj Wojciech Borowicz Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here