Moje obcowanie z grami na komórkach sprowadza się do nałogowego grania w „węża” wiele lat temu podczas wielogodzinnej podróży autokarem w wakacje. Potem na komórce grałem incydentalnie, od święta, bardziej z ciekawości niż dla przyjemności. Nigdy nie potrafiłem się przekonać do tej formy rozrywki.

Mimo to, od czasu do czasu w moje ręce wpada telefon z zainstalowanymi na nim grami. Dzieje się tak najczęściej w momencie zakupu nowego aparatu. W ten oto sposób całkiem niedawno stałem się posiadaczem komórkowej wersji NFS: ProStreet. Znajomy tytuł oraz czysta ciekawość skłoniły mnie do zapoznania się z wymienionym tytułem, który w dniu swojej premiery na rynku PC miał status hitu. Abstrahuje od późniejszego fiaska marketingowego tego tytułu.

Zwiedziony znanym tytułem skusiłem się, uruchomiłem i… moim oczom ukazała się gierka bardziej przypominająca archaicznego Lotus Esprit Turbo Challenge niż Need For Speed. Po przejechaniu dwóch, może trzech wyścigów miałem dość. Nigdy więcej NFS: ProStreet w wydaniu komórkowym nie uruchomiłem. Podobnie zresztą było z kilkoma innymi odpowiednikami hitów rynku gier. Może jest coś ze mną nie tak, ale nijak nie potrafię się zachwycić również Assassin’s Creed: Altair’s Chronicles dedykowanym dla iPhone’a.

Dziwi mnie tym samym fenomen wydawania głośnych tytułów na komórkach, bo de facto gry te poza bohaterem, czy motywem przewodnim mają niewiele wspólnego z dopieszczonymi, zaawansowanymi pierwowzorami z naszych komputerów czy konsol. Ba, rozumiem nawet, że ktoś, podobnie jak ja w przypadku ProStreet, może się skusić i nabyć ten czy inny głośny tytuł. Wydaje się to jednak zyskiem krótkotrwałym, żeby nie powiedzieć jednorazowym. Zakup taki błyskawicznie obnaży wszelkie słabości takich propozycji i wątpię aby ktokolwiek drugi raz się na to nabrał. Bo przecież kupując grę na komórkę nie chodzi nam tylko o to, żeby miała ona taki sam tytuł jak nasza ulubiona pozycja z PC, ale żeby BYŁA tym tytułem – pomniejszonym, może nawet z gorszą grafiką, ale wciąż tą samą grą. A te, jak już napisałem, rzadko kiedy przypominają sklepowe hity.

Aż dziw, ze twórcy gier decydują się na wypuszczanie tego typu bubli, które na pewno nie przysparzają sławy i fanów ich twórcom. Co więcej, w ekstremalnych przypadkach mogą niekorzystnie promieniować na markę oryginału!

Należałoby zapytać – po co więc wydawać komórkowe buble? Kto się na nie nabiera? Bo przecież ktoś musi, skoro biznes okazuje się dochodowy (jak mniemam z wciąż wychodzących „super-produkcji”). A może to ja mam najzwyklejszego pecha i trafiłem wyjątkowo nieszczęśliwie na mocno nieudane pozycje? Gracie na komórkach w hity z komputerów i konsol? Możecie coś polecić? Czy w gąszczu pozycji marnych znajdzie się coś godnego pochwały, coś co z czystym sumieniem można nazwać portem dobrej gry na komórkę? A może podobnie jak ja uważacie, że komórkowe produkcje są do bani? Podzielcie się z nami waszymi opiniami na ten temat.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

11 KOMENTARZE

  1. Ja na komórce gram, ale jedynie okazyjnie. Te okazje to na przykład, jazda autobusem, poczekalnie, itp. Jednak mam już uzasadnienie tego, dlaczego twórcy (np. Gameloft) wypuszczają takie zmazy na honorze „pełnej” gry. Każdy komórkowy „hit”, który wylansuje MTV, Viva i inne młodzieżowe programy, będą zapewniały zyski, i to duże. Tak samo jest z filmowymi gadżetami, grami na podstawie filmów. Na swym telefonie, mam tylko produkcje sprawdzone, oryginalne,ale przede wszystkim: długowieczne. Pro Evolution Soccer 2009 (polecam!), klasyczny Snake, nawet tetris. To są gry mobilne, w które warto grać.

  2. Oczywiście trudno domagać się od wersji kom. pełnej funkcjonalności pełnoprawnego tytułu ale myślę, że w paru przypadkach również i takie, wykastrowane tytuły mogą dać sporo frajdy z grania. Grunt to pomysł i wykonanie. Do niedawna miałem podobne wrażenia z grania jak autor ale po przesiadce na iphonea sytuacja troszkę się zmieniła 🙂 Również i tutaj znajduje się wiele płytkich tytułów ale są również i takie przy których można przesiedzieć wiele udanych wieczorów. Na pewno godnymi polecenia są: Wolfenstein Classic, NFS:underground i nadchodzący Myst, który zgodnie z zapewnieniami twórców ma mieć bardziej dopieszczoną grafikę niż pierwowzór 🙂

  3. ProStreet na komórkach to dramat, zreszta jak większosc produkcji od EA. Kiedyś klasą samą w sobie były komórkowe wersje hitów Ubi produkowane przez Gameloft, np. Prince of Persia, z piekną 2D grafiką. Zgubiło ich stosowanie jednego silnika i mała ilośc innowacji, chociaż nadal są to dobre platformówki, tylko że mocno do siebie podobne. Za to fajne mają sudoku, pasjanse, itp. z serii „Platinum” – idealne gry na komórki. Są też dobre gry – czy to od Digital Chocolate (Puzzle Quest – świetna konwersja! Pirate Ship), a i innych gier jest sporo, od klona X-wing – Galaxy on Fire 2, po klona Destruction Derby – CrashArena 3D. Aha, i absolutny debest, Qblox – fantastyczna gra logiczna. Na komórkach jest w co grać, ale zdecydowanie lepsze są niezależne wersje, nie porównywane z odpowiednikami na dużych systemach. Nie ma co marzyć, że komórki, nawet o mocy porównywalnej do 7letniego PC z Celeronem, będą mogły obsługiwać równie duże produkcje. ps: zapowiedziane Disciples2 na komórki, i patrząc po trailerze na youtube – genialna produkcja się szykuje.

  4. Dobry artykuł, podoba mi się problem tutaj poruszony. Dla mnie osobiście gry komórkowe nie mają nawet po części związku z ich pełnowartościowymi odpowiednikami z dużych platform. Nie mniej jednak, wcale mi to nie przeszkadza. Czy need for speed undercover w którego nie raz pocinałem na kiblu będzie się nazywał ‚super auto’ albo ‚fastest car driver in da wolrd’ to dla mnie bez różnicy – coś na tym kiblu będzie trzeba robić :p Więc, ja do gier komórkowych nie mam absolutnie nic. Nie patrzę na tytuły, tylko na schemat rozrywki. Jeśli jest fajny, to z chęcią sobie pogram. Przy okazji mogę wam polecić całkiem fajne tytuły 😛 Polecam: Age of empires 3 (jak na komórkę najlepsza strategia jaką widziałem), NFS undercover (całkiem przyjemne, łatwe do bólu ale chociaż szybko się wczytuje) oraz Saints Row2. Fatalne sterowanie aut ale sama gierka całkiem przyjemna. Największy bubel jaki mnie rozśmieszył do łez to Spore – faza mikroorganizmu to jedyna opcja w grze xD

  5. Ja mimo posiadania „hitów” jak asphalt4, Metal Gear Solid, Assasina etc. gram. . . w darmową zumę, zawsze i wsziedzie gdzie sie da ;D Nie mogę zapomnieć o guitar hero oczywiscie.

  6. Mimo to, od czasu do czasu w moje ręce wpada telefon z zainstalowanymi na nim grami. Dzieje się tak najczęściej w momencie zakupu nowego aparatu.

    Już myślałem, że chodzi Ci o te telefony, które odbierasz uczniom, kiedy znudzeni wysyłają smsy na zajęciach : )

  7. Ja trafiłem tylko na jedną grę która wciągnęła mnie na długie godziny. Jest to bardzo fajny i prosty RPG. Są tam questy, zbroje, miecze, poty itd. Jest to jedyna taka gra na Javę. Nazywa sie HEROES LORE: WIND OF SOLTIA. Gra na naprawdę kilka ładnych godzin. Jeżeli ktoś lubi RPGi to polecam naprawdę serdecznie.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here