Drugiego takiego okresu nie ma w całym roku. Zaczął się on już jakiś czas temu – pod koniec października – i był/jest prawdziwymi świętami dla graczy – Chrześcijan, Islamistów, Buddystów czy nawet ateistów. Przez cały rok czekaliśmy, wyglądaliśmy, baliśmy się, czy uda się zdążyć na Boże Narodzenie, a potem już tylko kupowaliśmy, kupowaliśmy, kupowaliśmy.

Styczniowe numery magazynów o grach są cieniutkie i chudziutkie w porównaniu z edycją grudniową (w kioskach 1 listopada) i świąteczną (w kioskach 1 grudnia) – posiadanie specjalnego, trzynastego numeru w przypadku gazet o grach już nie jest powodem do zdziwienia kogokolwiek. To marketingowa i biznesowa konieczność. Po co pisać przez cały rok o grach i wydawać gazetkę co miesiąc, skoro i tak kto żyw, wydaje i sprzedaje przed Bożym Narodzeniem?

Tylko prawdziwych tuzów, takich jak Rockstar stać na wydawanie gier w kwietniu czy maju. Grand Theft Auto IV sprzeda się tak świetnie, że do najbliższych po premierze świąt Bożego Narodzenia i tak doczeka, więc można się tym nie przejmować. Poza okresem przedświątecznym wydają też swoje gry stosunkowo drobni gracze – Ci, którzy chcą wykorzystać brak silnej konkurencji i dla których pozycja na liście bestsellerów jest na wagę złota. Nawet jeśli to lista z czerwca.

Kto wie, ile gier, które moglibyśmy obejrzeć na półkach w sierpniu czy lutym, spokojnie czeka na swój czas – marketingowcy mogą bez nerwów przygotować kampanie, testerzy na głodowych stawkach jeszcze znajdą jakieś karygodne błędy, a sklepy bez emocji zdążą przygotować odpowiednią ilość miejsca na półkach na okres przedświąteczny. Nie czarujmy się, fakt, że gra będzie technologicznie opóźniona o pół roku jest niczym, w porówaniu z tym, że można ją sprzedać w listopadzie czy grudniu. Dla szału zakupów gwiazdkowych warto zaryzykować.

I nie czarujmy się też, że aby zdążyć na bożonarodzeniową premierę, wydawcy nie staną na głowie. Testerzy na głodowych stawkach znaleźli jakiś bug? Trudno – opublikujemy patcha. Gra nie jest jeszcze dopracowana? Trudno – zrobimy wszystko, żeby review copy nie trafił do redakcji na czas i nie wydało się, że gierka zasługuje tylko na 5/10. Wydrukujmy cytat sprzed pół roku „zapowiada się ekstremalnie interesująco” i jedziemy! Trzeba sprzedać!

Ale nawet mimo tego wszystkiego, radujmy się świętami – świętami graczy! Bo chociaż przedświąteczny scheduling wyzwala najgorsze emocje u dystrybutorów i tak nie ma nic lepszego, niż znaleźć pod choinką swój najukochańszy i najbardziej oczekiwany prezent – grę. Na przykład NBA Street Homecourt i jeszcze dodatkowy gamepad. Ja lepszego prezentu na święta nie mogłem sobie wymarzyć i chociaż to już koniec świąt, nie mogę się doczekać kolejnych. Niech się rozpocznie wielkie oczekiwanie!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

6 KOMENTARZE

  1. Ja znalazłem grę, którą chciałem od dawna, ale nie została wydana w grudniu. . chodzi o „Fahrenheit” 😉 w ładnym pudełeczku serii TopSeller czeka, aż oderwę sie od Drift City żeby trochę pograć. . . W każdym razie, nei o tym chciałem napisać – a o Świętach. Powiem wam, że ciesze sie że już sie skończyły. 3 dni obżerstwa, spotkan z rodziną, a przed tym tydzien sprzątania i świątecznego szału kupowania. . Ja mam dość. A Wy nie? Ciesze sie że święta są tylko raz w roku. Drugich swiąt nei wytrzymałyby nasze serca, i portfele.

  2. U mnie Święta skończyły się już 23 XII. Przynajmniej w sklepach. Rozpoczeło się ściąganie choinek i bombek przed wyprzedażami noworocznymi. Zaraz po Nowym Roku będą sklepy przygotowywane do Walentynek, później wiosenne, letnie wyprzedaże, św. Patryka, itd. Tutaj tak to wygląda. Następna okazja pójścia do sklepu. EDIT:Tu też (Irlandia) w radio WHAM słychać równie często co Maryśkę Carey.

  3. A ja nie wytrzymałem i wydałem w Święta kupę kasy :/ Poszło na płytę i proca, poszło na monitor, poszło na ramy, poszło na NDS’a . . . Ale cóż – raz na rok można.

  4. Tak to ten wspaniały czas gdzie „Coca-Cola mikołaj” zmusza nas do zakupu prezentów pod pozorem miłości bliźniego swego 🙂 Jedni sobie z tym radzą, inni postępują wedle pradawnej tradycji i radzą sobie jeszcze lepiej mając gdzieś „Coca-Cola mikołaja”. Są też tacy, których omija i tradycja i coca-cola. . .

Skomentuj Michał Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here