James podoba się paniom

Swoją drogą przykry był brak reakcji widzów na ten żart słowny – tłumaczenie w ogóle go nie odzwierciedlało przez co wniosek, że ludzie, którzy byli w tej samej sali kinowej co ja niewiele orientują się w temacie szermierki słownej uprawianej przez Bonda. Przykre. Zrezygnowano nawet z kultowego drinka Martini, które Bond zawsze zamawiał wstrząśnięte, nie mieszane. Tym razem delektuje się zupełnie nowym drinkiem… i chociaż żart związany z Martini wyszedł scenarzystom genialnie to ostatecznie żałuję, że do serii wprowadzono aż tak agresywne zmiany!

Z założenia Casino Royale miało być bardzo urealnionym filmem. Być może to było powodem dla którego kompletnie zrezygnowano z Q i jego laboratorium (co w moim przekonaniu jej poważną obelgą dla pamięci Desmonda Llewelyna, który od niepamiętnych czasów był twórców gadżetów Bonda). I chociaż w tej całej pogoni za realizmem prawie cały film nie odbiega od otaczającej nas rzeczywistości tak ostatnie chwile wydają się być śmieszne w porównaniu do ideologii wprowadzonych zmian. Bond nie tylko cudownie przeżył koziołkowanie prowadzonego przez niego samochodu, ale jeszcze był w sanie godnie znosić tortury jakie na nim stosowano kilka godzin po wypadku. Jakby tego było mało w kilka dni później będzie już cudownie wyzdrowiałym agentem gotowym do dalszej służby…

Brawa dla scenarzystów

Świetny jest natomiast sam scenariusz. Rola Le Chiffre’a jako bankiera współczesnych organizacji terrorystycznych otworzyła wiele ciekawych furtek, które mają szanse wskrzesić wątek powracającej z odcinek na odcinek organizacji Spectra. Wszystkie znaki na niebie wskazują, że tak właśnie się stanie w kolejnej części Bonda. I chociaż ostatnie 20 minut filmu, które pełni rolę wprowadzenia wątku takiej organizacji do scenariusza Casino Royale wyszło reżyserowi raczej nużąco to pozostawia on bardzo wielkie możliwości przed scenarzystami kolejnej części przygód agenta 007.

Bond tym razem jako zimny drań

W żadnym wypadku nie uznaje Daniela Craiga i tego, co nam zaproponował jako następne pokolenia Jamesa Bonda. Sam scenariusz Casino Royale uważam za jeden z najlepszych i gdyby nie wprowadzono do niego aż tylu odstępstw od kultowych elementów serii (oraz gdyby w roli głównej wystąpił Pierce Brosnan) to byłaby to najlepsza ze wszystkich części. To co faktycznie reprezentuje sobą Casino Royale to dobra sensacja, która jako kolejna część Bonda wypada blado, ale jako film sam w sobie całkiem nieźle. Jeśli oczekujecie klasycznych bondowskich akcji, zostaniecie wstrząśnięci. A później zmieszani.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

18 KOMENTARZE

  1. E, nie znasz sie. Moze to juz nie jest Bond jakiego znalismy, ale mi sie to podoba. Wszystkie te zmiany wyjda jeszcze serii na dobre, bo poprzedni film („Die another day”) byl fatalny (a niewidzialny samochod naprawde mnie irytowal). Zawsze bylem fanem Brosnana, ale co tu duzo mowic, Craig to lepszy aktor i zwyczajnie potrzebna byla ta zmiana. Brosnan w realiach tego scenariusza by sie nie odnalazl. Zgodzic sie moge tylko z zarzutem dotyczacym czolowki i piosenki – nedza!

  2. Film ocenie jak obejrzę, co do recenzji? OK genialnie się ubawiłem jak przeczytałem ten komentarz pod screenem na 2 stronie „Craig czy Putin?” LOL – celna uwaga że tak powiem 😀

  3. Craig to lepszy aktor???? W którym momencie tak bardzo cię zachwycił??? Craig to kupa mięśni bez kręgosłupa tożsamościowego. Brosnan miałby co najwyżej problemy z sekwencją pogonii za Molokiem, całą resztę zagrałby o niebo lepiej. Po Bondowskiemu. Zgodzę się, że scenariusz Casino Royale jest dobry. Inny niż to, do czego przyzwyczajano nas przez ostatnie 10 lat, ale ostatecznie film prezentuje się nieźle. W kwestii Daniela Craiga wybacz, ale podtrzymuje swoje zdanie, że jest to blond-bond, gość do którego nie pasuje smoking i garnitury. Craig pasuje raczej do dżinsów, skurzanej kurtki i butelki buddweisera niż do smokingu i martini. Sorry. Die Another Day to odcinej jubileuszowy – zlepka najciekawszych elementów wszystkich Bondów ubrana w mniej lub bardziej drętwą historyjkę. Nie uważam jej za wybitną część, ale miło było patrzeć na analogie do poprzednich Bondów. Natomiast Tomorrow Never Dies i World Is Not Enough to najlepsze przykłady jak bardzo Brosnan deklasuje poprzednich akorów – szczególnie w Świat To Za Mało, gdy Bond jest inny, bardziej zimny, nieczuły i bezwzględny.

  4. Tylko czemu były takie drewniane dialogi. Reszta daje radę. Choć film długi to oglądało się go przyjemnie i to nie tylko ze względu na urodę Evy Green. 😉

  5. Brosnan to jest aktor, który pasuje mi do ról bitych mężów w filmach typu prawdziwe historie, natomiast kompletnie nie nadaje się na „starego” Bonda. Craig nie jest najgorszy, ale faktycznie nie ma „tego czegoś”. Brak mu klasy i elegancji, spokojnie natomiast mógłby grać takiego Hitmana:-)Co do alkoholowego gustu – piszesz Kokoszu, że drażni się, iż postanowiono zrezygnować z Martini (wstrząśniętego nie zmieszanego) – ale może wcale z niego nie zrezygnowano. Bond jest młody i jego gust jeszcze nie wyrobiony, daj mu czas, może polubi Martini:-)Kobiety i samochody – tutaj wielki minus, bo o ile samochód był faktycznie piękny to kobiety już nie bardzo. Żal zatem, że tak szybko rozwalono ten piękny wózek. Gadżety – defibrylator w samochodzie? Szkoda komentować. . . Casino Royal – na dobrą sprawę, gdybym szedł do kina nie wiedząc, że to kolejny Bond to nawet bym się nie zorientował, iż jest to 21 część tej kultowej (choć nie dla mnie serii). CR to dobry film akcji, aż tyle dla takiego widza jak ja i tylko tyle dla fana Jamesa Bonda.

  6. O mój Boże! Ta Eva Green to chodzący ideał! Właśnie wróciłem z kina, nowy Bond jest super! Ale po kolei. Daniela Craiga nie lubiłem, rok temu bluzgałem na niego (razem z innymi fanami Bonda) na forach filmowych 🙂 Materiały z planu nie zachwycały i Casino nie zapowiadało się dobrze. Na szczęście Craig okazał się bardzo dobrym Bondem, może nie najlepszym (Sean jest dla mnie nr. 001) ale stawiam go wysoko. Casino to nowa jakość w świecie Bonda i mała (a może duża?) rewolucja. Ortodoksyjni fani nie będą zachwyceni, ja jestem. Szczerze mówiąc miałem już dość Brosnana. Fantastyczny Die Another Day idealnie podsumował serię, Casino Royale otwiera nowy rozdział. Na plus zaliczam: Evę Green, Craiga, sceny akcji, sposób biegania Bonda (zupełnie jak T-1000), bardzo dobry scenariusz, dialogi i cięte riposty, brudne i krwawe walki, samochód Jamesa oraz to że kompletnie przemodelowano postać Bonda, który nie jest już superhero. Na minus zaliczam: beznadziejny początek (gdzie do cholery trzęsienie ziemi? W ubikacji?), tragiczny utwór tytułowy (Chris, reaktywuj lepiej Soundgarden) oraz lipny filmik początkowy. Aha, zapomniałem o jeszcze jednym plusie, genialna jest scena końcowa! W skali 0-10 dałbym „temu filmu” ocenę 8/10. Warto iść do kina. Moim skromnym zdaniem oczywiście.

  7. Hmmm. . . czy Bond polubi, czy też nie polubi Martini to w sumie już nie ważne. Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia (w dalszym ciągu) i pewnie dlatego chce iśc na Casino Royale drugi raz! W każdym razie kiedy przed miesiącami przeczytałem, że Bonda ma grać Orlando Bloom wymiękłem, ale gdy teraz widzę Daniela Craiga i to co zrobiono z Bondem to nie wiem czy nie byłoby lepiej gdyby Orlando faktycznie zagrał Bonda. Albo lepiej. . . Ben Affleck też by sobie poradził z tą rolą. Skoro taki Craig potrafi jako-tako zagrać to banda innych gamoni tym bardziej :)Osobiście wolę takie zmiany jakie Nolan zrobił z Batmanem niż to co Craig z Bondem. Po prostu.

  8. No cóż. Oczywiście wszystko to kwestia gustu. Mnie np. zdenerwowało, że najlepsza laska zginęła już na początku 😉 . . . Eva Green. . . hmmmm. . . bardzo grzecznie mówiąc nie jest w moim guście. Co do samego filmu, to ja się cieszę, że w końcu dziadek Brosman odszedł. . . z nim kojarzy mi się najgorszy „ciąg” Bondów w którym to wszystko i wszędzie wybucha, wszystkie prawa fizyki zostają skreślone, a film wygląda na jedno wielkie „zabili go i uciekł”. . . widząc Bondy z Brosmanem zawsze zastanawiałem się, jak wygląda „burza mózgów” twórców scenariusza. . . mam wrażenie, że zatrudnili tych samych ludzi co przy tworzeniu filmów dla dzieci w stylu „Mali Agenci”. . . „- łał, ostatnio trendy są skutery śnieżne i spadochrony. . . to musi być w nowym Bondzie. . . – nooooo. . i jeszcze działka i znikające samochody… – kto skoczy po lizaki??”. Nie, nie, to już wole Craiga grającego w karty. Co do wejściówki, to na samym początku też wydawała mi się nienajciekawsza, ale w sumie sama grafika jest dość ciekawa 😛 „życie jest jak gra” 😛 Choć muza do bani :P”- Martini prosze- wstrząśnięte czy mieszane??- mam to w dupie”I o to chodzi 😀

  9. Ten tekst był w wykonaniu Craiga rewelacyjny. Muszę mu to przyznać – mega wkurzenie na jego twarzy, sprawiał wrażenie jakby przed chwilą się dowiedział, że musi oddać połowę gaży jaką dostal za Casino Royale. Podbał mi się jeszcze tekst Vesper Lynd w pociągu. . . Vesper: I’m the moneyBond: Every penny of it:)) Ale zdecydowanie gierek słownych była ZA MAŁO!!!!!!!1

  10. #8 Podzielam Twoja opinie – jestem w stanie zrozumiec niezadowolenie ortodoksow, ale ja po prostu swietnie sie bawilem i odpowiadaja mi te zmiany. Kokosz, o Craigu mozna by duzo pisac, ale raczej nie dojdziemy do porozumienia. Kwestia gustu jak widac; jedno trzeba mu natomiast przyznac – wlozyl naprawde duzy wysilek w to, zeby odciac sie od postaci, ktore grywal wczesniej – widac roznice. Nie wiem czy ogladales go w „Monachium”, zmienil sie nie do poznania! Pojdz na CR jeszcze raz, moze sie do niego przekonasz 🙂

  11. na wstępie zaznaczę, że jestem fanem Bonda i mam zamiar bronić Casino Royale :Ppo pierwsze, imo autor artykułu nie specjalnie orientuje się w temacie Bonda (mimo, że wzmianka o Spectrze miło mnie zaskoczyła :)). Można dopatrzyć się w tej recenzji kilku (kilkunastu?) błędów merytorycznych, które mogą zaważyć na końcowej ocenie filmu przez czytelnika i wymagają drobnego sprostowania. Jedyną z najistotniejszych kwestii, która została pominięta, jest fakt iż Casino Royale bazuje na pierwszej książce Iana Fleminga, która rozpoczyna cały cykl o superszpiegu, więc moim zdaniem, stwierdzenia, „poprzednie cześci” czy „zrezygnowano”, nie mają raczej racji bytu, ze względu na to, iż w zamierzeniu miał to być prequel wszystkich Bondów, tak jak książka. Z tego też powodu, Craig czerpie garściami z Connerego (który wg chronologii wieku Bonda jest kolejny), nie ma klasy i nie pije drinków wódka-martini (o ile mnie pamięć nie myli w „Pozdrowieniach z Moskwy”, Bond w barze zamówił wódkę z lodem). „Zrezygnowano z Q i Moneypenny”, w książce ich niebyło więc i w scenariuszu się nie pojawili. Zresztą, moim zdaniem ma to rację bytu (Początkujący agent i supergadżety?). Ogólnie rzecz biorąc _moim_zdaniem_ ;P Craig świetnie się spisał w roli młodego Bonda, nieokrzesanego i brutalnego. Minie przecież jeszcze „40 lat” zanim pojawi się w „Śmierć nadejdzie jutro” ;).

  12. Zgodziłbym się z tym twierdzeniem gdyby nie fakt, że książka Casino Royale – jak i jej komediowa ekranizacja – odnosi się do lat 60-tych. Gdyby wszystko było tak jak piszesz to dzisiejsze Casino Royale powinny także rozgrywać się w latach 60-tych – skoro cofamy się do początku to cafajmy się kompletnie, a nie wybiórczo. Rozumiem, że Bond jest początkujący, ale nie chcesz mi chyba powiedzieć, że agent 00 musi odbyć staż zanim zaproszą go do laboratorium i dadzą gadżety? To tak jakbyś stwierdził, że skoro gliniarz dopiero co skończył szkołę policyjną to pistolet damy mu za trzy lata jak nabierze doświadczenia.

  13. Właśnie obejrzałem, dobre kino akcji – ale szczerze to główny bohater równie dobrze mógłby się nazywać Franek Bombka albo Porucznik Borewicz 😀 bez Q i bondowskich gadżetów to taki tylko sobie film o zabijace, ale ok, jak na kino akcji jest bardzo dobry. Z drugiej strony sadze ze w następnej części możemy się spodziewać więcej bonda w Bondzie :] – Casino Royale można traktować jako swojego rodzaju wprowadzenie do bondow i jako takie było bardzo dobre.

  14. Ja za to byłem bardzo zadowolony z filmu zaraz po jego obejrzeniu, jak i kilka dni później gdy na chłodno sobie wszystko przemyślałem. Craig jest inny od poprzednich „Bondów” ale taka jest kolej rzeczy, po nim znów przyjdzie ktoś inny. I co to za syjonistyczne zagrywki z czepianiem się blond włosów? Co, Moore był czarno-włosy? Nie, a też był świetnym Bondem (chociaż miał twarz zalatującą trochę homo, ale nieważne). Że scenariusz był świetny to wie każdy, a brak gadżetów? Według mnie Bond miał wystarczająco zabawek i nagięć rzeczywistości, większa ilość zrobiłaby z tego już kino rodzinne dla dzieci – mnie bardziej odpowiadał obecny stosunek fikcji do realizmu. Oczywiście każdy ma swoje zdanie i swój gust, ale IMO Casino Royal jest świetnym filmem i to nie tylko sensacyjnym, ale również godnym kontynuatorem serii.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here