Zaczęło się od Max Payne’a. Bullet time obok świetnej fabuły i mrocznego klimatu był jednym z elementów, dzięki któremu ta produkcja odniosła wielki sukces. Obecnie wprowadzony przez Maxa „ficzers” wykorzystywany jest w wielu tytułach, ale Timeshift poszedł nieco dalej. Zwolnienie jest tylko jedną z trzech możliwości, zresztą najmniej widowiskową – bohater gry może bowiem czas zatrzymać całkowicie albo go…. cofnąć.

Przed losem marnych klonów filmowych mega produkcji nie uchronił się Władca Pierścieni Petera Jacksona. Przez jakiś czas mieliśmy do czynienia z pozycjami, które pozostawiały wiele do życzenia. Kiedy jednak tworzono pierwszą część Bitwy o Śródziemie, zacząłem mieć nadzieję, że może tym razem się uda. Gra była całkiem ciekawa, ale nie na tyle, bym do niej powracał. Przeszedłem raz i więcej po nią nie sięgałem. Kiedy więc dostałem w swoje ręce drugą część tej strategii, obawiałem się trochę tego, że będzie tak jak poprzednio. Gra tylko jeden raz. Chociaż oglądając zdjęcia i filmy udostępniane w fazie produkcji miałem nadzieję, że jednak tak nie będzie.

Fabuła gry troszeczkę oddala nas od miejsca głównych wydarzeń. Oglądając dzieło Jacksona odnosimy wrażenie, że wszystko rozegrało się pod murami Minas Tirith, jednak tak nie było. W Bitwie o Śródziemie II zostajemy przeniesieni do lokacji, których nie znamy z ekranów kin – w powieści pojawiały się sporadycznie. Mimo to tam także toczyły się zażarte walki o panowanie nad światem.

Total Władca Pierścieni

Twoja forteca może by paranoicznie gigantyczna

Zasiadając do gry powinniśmy przygotować się na wojnę totalną, wielkie bitwy i wartką akcję. Mimo iż kampania przewiduje tylko wybór sił dobra bądź zła, daje nam ona możliwość pokierowania aż sześcioma różnymi armiami: krasnoludów, elfów, ludzi zachodu, Isengardu, goblinów oraz Mordoru. Ciekawostką jest inny tryb, który nazwany został tutaj Wojną o Pierścień. Po jego uruchomieniu ukazuje się teren całego Śródziemia podzielonego na prowincje. Rozgrywka toczy się w turach, w czasie których kierujemy poczynaniami naszych wojsk oraz rozbudowujemy posiadłości. Natomiast kiedy dochodzi do starcia, mamy do wyboru dwie możliwości: rozegrać je automatycznie bądź ręcznie.

W pierwszym przypadku komputer oblicza kto zostaje zwycięzcą na podstawie kilku czynników i prezentuje nam wynik. Kiedy jednak zdecydujemy się dowodzić w bitwie osobiście, wówczas zostajemy przeniesieni na pole walki i gra przemienia się w zwykłego RTSa. Tryb ten porównać można do mocno zubożałego Total War w tolkienowskich realiach, który choć ciekawy, jest jednak zbyt uproszczony. Wielcy stratedzy nie będą zadowoleni.

Intensywność walki czuć na własnej skórze

Bitwa o Śródziemie tworzona była głównie jako typowy RTS, zaś wspomniana Wojna o Pierścień to raczej tylko rodzynek, wisienka na szczycie tortu. Jak wspomniałem wcześniej, główna kampania oferuje nam objęcie dowództwa nad jedną z dwóch stron konfliktu. Dla każdej z nich przewidziano osiem misji, które niestety są bardzo schematyczne. Wszystkie sprowadzają się do jednego algorytmu: wybuduj/ulepsz twierdzę, wyprodukuj odpowiednią ilość wojska, ewentualnie ulepsz je i rusz na wroga przetaczając się przez jego tereny niczym lawina spadająca z gór. W grze nie możemy narzekać na zbyt wolny rozwój wydarzeń. Akcja jest szybka. Nawet bardzo szybka. Przejście jednej misji to około 40 minut – łatwo możemy sobie przeliczyć, że cała gra to tylko około 10 godzin zabawy.

Surowce podstawą machiny wojennej

Druga część BoŚ daje możliwość dowolnej rozbudowy naszej bazy. Jeżeli mamy taką ochotę, możemy nawet posiadać fortecę zajmującą połowę mapy. Inna kwestia czy będziemy w stanie obronić coś tak wielkiego. Budowanie i trenowanie jednostek nawiązuje do klasyki gatunku. To znaczy, że musimy zdobywać surowce, z których potem tworzymy wymagane rzeczy. Przychodzi mi na myśl stary, dobry Warcraft i całe hordy chłopów rąbiących las, skały itp. Nie, tutaj nie ma czegoś takiego. Stawiamy farmy i tunele, z których wydobywamy pewną ilość surowca, który jest bez naszego udziału zamieniany na złoto.

Jednak najbardziej moją uwagę przykuła dyscyplina wojska. Mamy możliwość ustawienia ich w odpowiednią formację – armia wówczas prezentuje się naprawdę okazale! Już miałem nadzieję, że w przeciwieństwie do poprzedniej części uda mi się zapanować nad chaosem w bitwie. Niestety. Kiedy tylko wydamy komendę ruchu lub ataku, nasi żołnierze ponownie zlewają się w bezładną kupę, nad którą nie można sprawować kontroli. Co więcej, kiedy ta grupa osobników przemieszcza się do punktu docelowego, niejednokrotnie zauważymy błędy w systemie kolizji i przenikanie jednostek. Gratulacje natomiast należą się twórcom za wprowadzenie pewnych zagrywek taktycznych. Teraz inaczej zachowują się oddziały, które walczą we frontalnym starciu, a inaczej te, które zostały otoczone i zaatakowane z flanki. Oczywiście odbija się to na ich zdolnościach bojowych.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. No cóż, jak dla mnie ocena zdecydowanie za niska. 7,5? Dla jednej z najlepszych strategii ubiegłego roku? Oj nieładnie, nieładnie. . . Co innego recenzja. 🙂 Tekst czyta się naprawdę przyjemnie.

  2. Świetna recenzja. Zaostrzyła mi apetyt na tą gierkę :). Pisząc że kampania trwa 10 godzin masz na myśli kampanię dla jednej ze stron (światło, ciemność), armii (krasnale,gobliny, mordor, isengard its. ) czy całość??Pozdrawiam

Skomentuj Paweł alias Reinkaos Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here