Praktycznie cały poprzedni tydzień miałem w domu gości. Z tego powodu praktycznie nie miałem czasu na granie w tzw. poważne tytuły. Mimo to, nie mogłem sobie odpuścić przyjemności pogrania w cokolwiek. W takich sytuacjach praktycznie zawsze zwracam się w kierunku gier flashowych, które przypominają mi czasy C-64 (czyt. młodości graczy-dinozaurów).

W ten oto sposób trafiłem na stronę z takowymi grami i kiedy już miałem włączyć jakieś wyścigi czy platformówkę moją uwagę przykuł nietypowy tytuł – Orbitrunner. Intrygujący tytuł okazał się niezwykle oryginalną grą, nad którą spędziłem ostatecznie cały wieczór.

O co chodzi w Orbitrunnerze? Gra jest z pozoru banalnie prosta. Wcielamy się w rolę… słońca. Naszym zadaniem jest odpowiednie pozycjonowanie gwiazdy aby zakrzywić tor lotu planety doprowadzając do ustalenia odpowiedniej orbity i ostatecznie utrzymania tego układu przez określoną ilość czasu. Banalne, prawda? Otóż okazuje się, że nie do końca. O ile w układzie jedna planeta, jedno niewielkie słońce to faktycznie dziecinnie proste o tyle w przypadku kiedy planet mamy już na przykład cztery – niezupełnie. Zabawa robi się jeszcze bardziej wymagająca kiedy wokół planety orbituje księżyc. Teraz wyobraźcie sobie układ kilku planet z księżycami, albo tylko jednej planety z większą niż jeden ilością naturalnych satelit.

To nie wszystko. Istotny jest również wyjściowy kierunek lotu planety. Choć początkowo wydaje się to mało istotne staje się problematyczne kiedy dwie planety są na kursie kolizyjnym, a my wykorzystując grawitację naszej gwiazdy musimy doprowadzić do minięcia się zmierzających ku zagładzie planet i zmusić je obie do orbitowania przez kolejne 10 sekund.

Do tego wszystkiego dochodzi zależność siły grawitacji od wielkości naszej gwiazdy. Im większa, tym silniejsze oddziaływanie na ciała niebieskie i tym uważniej trzeba ją ustawiać aby nie doprowadzić do kosmicznej katastrofy.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego piszę o tak banalnym tytule?

Po pierwsze dlatego, żebyście i wy spróbowali sił z prawami fizyki i grawitacją. W końcu nie każdy (a może nikt?) zna Orbitrunnera i miał okazję zabawić się w słońce.

Po drugie, bo według mnie właśnie takie gry jak Orbitrunner potwierdzają, że o powodzeniu nie decyduje mega-hiper grafika, ale pomysł, a jedynym co ogranicza nas w tworzeniu gier komputerowych jest nasza wyobraźnia. Takie przykłady warto pokazywać. Stąd mój dzisiejszy wywód nt. Orbitrunnera.

Na tym kończę i idę dalej walczyć z planetami i księżycami (chciałeś chyba napisać, że z recenzjami przyp. Katmay). Was też zachęcam do zabawy.

Doskonały wakacyjny przerywnik!

Wszystkich, którzy mają ochotę zmierzyć się z Orbitrunnerem zapraszam tutaj.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. Wcielałeś się kiedyś w słońce?

    Nie, ale byłem boginią Słońca. I rysowałem sobie takie słoneczko na niebie :). A Orbitrunnera chętnie sprawdzę. Ciekaw jestem, jak to technicznie zostało rozwiązane.

  2. Teraz także mogę powiedzieć: Byłem Słońcem :)Orbitrunner sprawdzony i wart polecenia. Ale nie grajcie w pracy to zbyt wciąga i uzależnia. . . Coś o tym mogę powiedzieć. . .

  3. onemorelevel. com i kongregate. com – po prostu coś niesamowitego, braciszek całował mnie po stopach kiedy mu te strony pokazałem. Wreszcie ma co robić podczas nudnych dyżurów w przychodni. . . ^^

Skomentuj Adrian Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here