Karciankę Magic: The Gathering zna chyba każdy. Jeśli nie z praktyki to przynajmniej z widzenia. To chyba najpopularniejsza gra tego typu. Bawią się nią młodzi i starzy. Co więcej poza grą to też cała sfera kolekcjonerstwa. Niezwykle ładnie wydane karty MtG stają się obiektem pożądania setek kolekcjonerów, a ceny tych najrzadszych sięgają tysięcy dolarów.

Choć mnie udało się pohamować chęć gromadzenia kart skłamałbym gdybym powiedział, że w domu MtG nie mam. Z grą pierwszy raz zetknąłem się gdzieś w liceum, choć wtedy była to dla mnie niepojęta i dość tajemnicza zabawa, do której z jakichś powodów się nie dołączyłem. Pomimo tego widok rozkładających z namaszczeniem swoje karty graczy wciąż wywoływał we mnie pokusę, żeby tego spróbować. Pojawił się jednak brydż, który zdominował cały okres mojego liceum. Potem na studiach zupełnie o MtG zapomniałem, aby przypomnieć sobie o nim niedługo po ich ukończeniu. Po wspólnej naradzie z moją drogą małżonką postanowiliśmy spróbować. I bardzo się nam spodobało. Do dziś raz na jakiś czas rozkładamy talie i mierzymy się w morderczym pojedynku nie szczędząc sobie ciosów zadawanych przez mordercze bestie. Niestety jej entuzjazm ostatnio nieco osłabł po moich kilku (w serii) miażdżących zwycięstwach (wiem – jestem okrutny!), choć nie raz i dwa to ja musiałem podkulić ogon, a moja dzielna czarno-czerwona talia kapitulowała przed zielono-białą mojej żony.

Bodźcem, który popchnął mnie do zakupu talii MtG był mój przyjaciel, który niezwykle interesująco opowiadał o swoich pojedynkach w Magica… na komputerze. Pamiętam, że miał z tym trochę problemów, bo gra wydana w 1997 roku na jego ówczesnym sprzęcie działała… za szybko (!?). Toteż musiał stosować jakieś magiczne zabiegi, aby dostosować sprzęt do ulubionego tytułu. Mnie niestety nie było dane spróbować zabawy na PC dlatego tym bardziej ucieszyłem się na wieść o wznowieniu gry, która ma się pojawić na Xbox Live Arcade, jak również na komputerach osobistych.

Choć zapewne nie jestem jedynym, który z entuzjazmem przyjął tą wiadomość pojawia się pytanie czy dziś kiedy rozrywka elektroniczna osiąga prawdziwie masowy charakter (zupełnie nieporównywalny do roku 1996 czy 1997) wydanie MtG jest dobrym rozwiązaniem? Mieszanka kolekcjonerstwa i masowości sieci to mikstura iście wybuchowa. Bez wątpienia z marketingowego punktu widzenia to po prostu złoty interes. Już widzę oczyma wyobraźni te tysiące graczy kupujące dodatkowe decki i Microsoft liczący miliony martwych prezydentów wpływających na jego konto. Jednak czy ten złoty interes nie zabije wyjątkowości MtG? Czy możemy mieć pewność, że do sieci nie trafią dziesiątki tysięcy pozornie rzadkich kart? No i wreszcie czy w skutek tego biznesu nie zostanie zabity ten wyjątkowy duch MtG? W końcu elektroniczne wyobrażenie karty (nawet tej najrzadszej) nijak się nie równa z dotykiem, czyli namacalną obecnością takiego okazu w swojej prywatnej kolekcji.

Na te pytania oczywiście nie potrafimy odpowiedzieć, a wiele zależy od rozsądku m.in. Microsoftu, który będzie nadzorował dystrybucję kart. Jednak, jeśli firmie z Redmond uda się powstrzymać chęć kolekcjonowania naszych pieniążków to graczy MtG może czekać świetlany okres. Wyobraźcie sobie, że już nie macie problemu ze znalezieniem partnera do gry, wystarczy usiąść do komputera! Mnie ta wizja się bardzo podoba.

A wy, co o tym wszystkim sądzicie?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

5 KOMENTARZE

  1. Jeżeli w grze będą dostępne wszystkie karty i będzie sobie można pograć przez net to będzie gra-ideał. Ale pewnie będziemy musieli płacić krocie za każdy dodatek, żeby go sobie doinstalować albo nawet za każdą kartę. . .

  2. żeby to się dało sprężyć talie wirtualną i realną – ojojojojoj. . . Byłby tłum. Tak to będzie wyciaganie kasy. Po co płacić za wirtualne, skoro możemy mieć lepsze, prawdziwe karty. . . ?

  3. Kiedyś się trochę tym interesowałem, ale jak na jednej Gambleriadzie bodajże w 98 zobaczyłem niektórych fanów (jeden miał pudło po mikrofalówce wypełnione kartami) to spasowałem. . .

  4. bardzo liczyłem na to, ze kiedyś „Magic” pojawi sie w takiej wersji jak Eye Of Judgement na ps3 ale teraz kiedy położył na tym swoje łapy MS to raczej już sie nie doczekam 🙁

  5. Grałem w wiele gier karacianych. Co do najpopularniejszej to wydaje mi sie ze jest nia MtG ale w polsce. Za granica rowniez jest popularna ale istnieja inne w ktore gra duzo wiecej osob. Karcianki sa naprawde wciagajace i bardzo ciekawe czesto jednak by pograc na turniejach i zajac jedno z lepszych miejsc trzeba wydac sporo pieniedzy. Poniewaz niektore karty potrafia kosztowac powyzej 300zl nie mowiac juz o karatach rzadkich ktore mozna zdobyc np na roznych eventach. Jednak nawet ze slabszymi kartami mozna sie swietnie bawic.

Skomentuj Wojtek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here