W grze powraca też charakterystyczny dla serii tryb Conquest. Każda z frakcji dostaje w nim określoną liczbę punktów, których utrata kończy zabawę. By pozbawiać oponentów szans na wygraną, należy zdobywać rozmieszczone na mapie flagi – ich przetrzymywanie przyśpiesza klęskę wroga. Równie istotne jest tu eliminowanie przeciwników – zwłaszcza w końcowych fazach zabawy potrafi ono szybko zakończyć zmagania. Jeżeli to za mało, na graczy czeka jeszcze deatchmatch drużynowy, gdzie cztery drużyny walczą o zdobycie 50 zabójstw, oraz Gorączka Drużynowa, będąca „przyśpieszoną” wersją Rush, z mniejszą liczbą graczy i tylko jednym punktem do zdobycia na każdym z etapów.

Od momentu premiery gry dostępne jest dziesięć map, z czego dwie stanowią dodatki typu day-one DLC. Za darmo mogą je pobrać posiadacze nowych kopii recenzowanej produkcji. Pozostali muszą wykupić tzw. VIP Code, czyli swoisty odpowiednik kodu na Cerberus Network z Mass Effect 2. Lokacje, które odwiedzimy są wystarczająco zróżnicowane, a ich rozmiar dostosowany do poszczególnych trybów rozgrywki. W czasie batalii odwiedzamy m.in. Kanał Panamski, nadmorskie Valparaiso z latarnią morską, rewelacyjne (zwłaszcza z perspektywy atakujących) Isla Inocentes, pustynny Port Arica czy doskonałe do „cięższych” działań Port Valdez.

Spis treści

Nigdy sam?

Współpraca z innymi i ogólne starania o zdobycie dodatkowych punktów wynagradzane są z nawiązką w przyszłości. Nowy Battlefield po raz kolejny korzysta ze sprawdzonego systemu rozwoju w postaci, podzielonego na odznaczenia, nagrody i ulepszenia. Część elementów jest na stałe związana z klasą – chcąc uzyskać zestaw do reanimacji dla medyka, musimy przekroczyć nim pewną granicę punktową. Starając się o nową broń dla inżyniera, używamy jego ekwipunku, by wykazywać się na polu walki. Kolejne przedmioty może nie zmieniają radykalnie gameplayu, ale urozmaicają go, a niekiedy nawet ułatwiają.

Jednocześnie awans na kolejne poziomy doświadczenia daje dostęp do bardziej wszechstronnych elementów, a rozwój klas oferuje także ulepszenia. Ta kombinacja pozwala graczom na dostosowanie stylu gry do indywidualnych potrzeb, a w krytycznych sytuacjach nawet na modyfikowanie poszczególnych zestawów. Wyższe poziomy w sieciowych statystykach B:BC2 „wpadają” dość powoli, co zresztą bardzo mnie ucieszyło – gra pozwala rozegrać „szybki meczyk”, jak i spędzać długie godziny przed konsolą, a gdzieś w tle wciąż rozwija się swój profil. Dodając do tego plany EA związane z paczkami przedmiotów, odznaczeń i trofeów, można wierzyć, że będziemy mieli wiele do zrobienia przez najbliższe miesiące.

Dla samotników

Jak wspomniałem na początku recenzji, podobnie jak jego pierwowzór, tak i Bad Company 2 posiada pełnoprawną kampanię dla pojedynczego gracza. Jeżeli zaczynamy swoją przygodę od sequela, stracimy niewiele – jest to samodzielna historia, bez większych odniesień do jej poprzednika, a jedynym wspólnym elementem jest tu czwórka głównych bohaterów. Grę rozpoczynamy w przeszłości, by po ukończeniu jednego zadania przenieść się do czasów współczesnych gdzie dołączymy do naszej nietypowej drużyny. Fabuła stanowi raczej przeciętny pretekst do do rzucenia Marlowe’a, Haggarda, Sweetwatera i Sarge’a w różne części Ameryki, głównie Południowej.

W trakcie zabawy będziemy prowadzić polowanie z karabinem snajperskim w zasypanej śniegiem dolinie, eliminować posterunki wroga w boliwijskiej dżungli czy pędzić jak szaleni quadem po pustyni. Kampanię warto ukończyć chociażby dla przepełnionych humorem rozmów pomiędzy „parszywą czwórką” czy nowych, ładniejszych przerywników filmowych. Technikalia, jakość wykonania, potrafią w B:BC2 zachwycić na każdym kroku.

…nawet środki wydane na wersję konsolową nie pójdą na marne…

Nie jest to kwestia samej grafiki, której daleko do hiperrealizmu, jednak niektóre z widoków potrafią być urzekające (zwłaszcza część lokacji usytuowanych w dżungli). Gra nabiera mocy dzięki systemowi Destruction 2.0, dodanemu do obecnej wersji silnika Frostbite. Możliwość dewastowania otoczenia gra tu pierwsze skrzypce, zwłaszcza że – prócz walorów estetycznych – da się ją jeszcze bardziej wykorzystać w celach taktycznych.

Słychać i czuć

Prawdziwym majstersztykiem jest z kolei udźwiękowienie. Podczas gdy u konkurencji słyszymy znane od lat „kling kling kling”, w momencie kiedy granat uderza o… piasek, to co pojawia się w sequelu Bad Company, zasługuje na pełen podziw. Mnie szczególnie spodobało się to, że inaczej brzmi wybuch, gdy ma miejsce pod naszymi nogami, a zupełnie odmiennie, gdy schronieni będziemy za rogiem. Chciałoby się wręcz powiedzieć, że wojna rzadko brzmi tak dobrze.

Walka z wiatrakami

Gra testowana była przeze mnie na Playstation3. Na tej platformie oferowała jedynie angielską wersję językową, jednak nie czuję z tego powodu żadnej straty. Znów w swych rolach powrócili Bruce „Sarge” Johnson, Richard „Sweetwater” Lynson, Nigel „Haggard” Whitmey oraz David „Marlowe” Menkin, których świetna gra aktorska jest jednym z głównych atutów kampanii. Bo i ciężko sobie wyobrazić kogokolwiek innego w roli ukochanego tech geeka czy nieco nerwowego miłośnika głośnych wybuchów. Szkoda, że przy tak świetnym nakreśleniu postaci nieco kuleje SI bohaterów. Nie jest jednak na tyle problematyczne, by odbierać przyjemność płynącą z rozgrywki.

Battlefield: Bad Company 2 to bez wątpienia lider wśród strzelanek, które pojawiły się w ostatnim czasie na rynku. Nieco odmienne podejście do kampanii single player i rewelacyjny, niemający sobie równych tryb zabawy wieloosobowej są gwarantem, że nawet dość duże środki wydane na wersję konsolową nie pójdą na marne. Mogę wręcz stwierdzić, że nie czekam na kontynuację gry – dzieło EA DICE oferuje tyle, że każdy z nas będzie miał co robić przez najbliższe miesiące. A jeżeli jeszcze twórcy dostarczą nam nowe mapy i rodzaje zabawy oraz płatne, nieco obszerniejsze dodatki, więcej nie będzie potrzeba. Narodził się nowy król, który prawdopodobnie szybko nie zejdzie z tronu.

Wydane dwa lata temu Battlefield: Bad Company można bez cienia wątpliwości określić jako punkt przełomowy w rozwoju tej serii. To między innymi właśnie dzięki niemu marka kultowa wśród pecetowców znalazła swe stałe miejsce na konsolach Sony i Microsoftu. Teraz Electronic Arts uderza po raz kolejny w segment sieciowych strzelanek. I robi to nadzwyczaj dobrze.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

11 KOMENTARZE

  1. Ta gra to killer!Nie pamiętam kiedy to ostatnio,zaraz po zainstalowaniu gry od pierwszych minut zniknąłem na 6h w swoim pokoiku,a Żona o godz 4. 00 rano przyszła sprawdzić czy wszystko ok ze mną:)Od pierwszego respowna,pierwszych minut,pierwszych dżwięków,wybuchów i wystrzelonych magazynków wiedziałem gdzie się znajduję! Tak. . . to jest „Pole Walki”-ogromna mapa,z rozpieprzającymi się budynkami,walacymi się drzewami,i granatami urywającymi jaja! ani jakaś „kororowa”strzelaninka gdzie co najwyżej rozwalić możesz hydrant albo transformator na słupie. . . Bardzo polecam!Gram w wersje PC. ps. chyba nie dam rady nigdy odpalić singla. . .

    • . . . zniknąłem na 6h w swoim pokoiku,a Żona o godz 4. 00 rano przyszła sprawdzić czy wszystko ok ze mną:). . .

      To ty będąc żonaty masz swój pokoik!? Toż to cenniejsze niż posiadanie BC2 na wszystkie platformy. . . 😉

  2. ps. chyba nie dam rady nigdy odpalić singla. . .

    A ja go polecam, bo jest naprawdę solidny – oczywiście jak na dodatek do multi. Nawet rodzima wersja językowa mi się podoba (szczególnie C. „SweetKiller” Pazura)

  3. Szkoda że została zrecenzowana jak na razie tylko wersja PS3, bo poczytałbym chętnie coś o polonizacji ; ). Tak czy inaczej – BC2 ląduje na wishliście. Kiedyś się to kupi.

  4. Twiletikid – miała być wcześniej wersja X0 zrecenzowana, ale poczta polska na 99% ukradła nam paczkę z paroma grami na tę platformę. W tym BC2. W tym tygodniu do tego tekstu dołączy jeszcze wersja PC.

  5. Krzyśku nie ukradła, tylko „zaginęła” 🙂 Och jak ja lubię Pocztę i jej zagubione paczki tudzież paczki ktore docierają do mnie w postaci zmiażdżonej/sprasowanej/połamanej (niepotrzebne skreślić)zgadzam sie z digitalem – wlasny pokoik to cos za co warto oddac conajmniej jedną konczyne (tą niepotrzebną do grania najlepiej) :)A co do BC2 to już wylądowało na wishliscie. . . jak wiele innych gier. Czy ktoś może wie skąd wziąć dodatkowe kilka(nascie) godzin na dobę wolnego czasu?

  6. Jolo – tak, oczywiście chodziło o to, że paczka zaginęła, ale mam coś z klawiaturą i mi się złe klawisze wcisnęły. Dzisiaj jakoś tak mam. . .

  7. Ja to mam szczęście, tyle lat kupuję przez internet, prawie wszystko leci do mnie pocztą i jeszcze nic nie zginęło ; ). Czasem czekam miesiąc, ale i tak dociera. Btw, kilka gier to już warto ubezpieczyć albo puścić kurierem. No ale szkoda. . .

  8. Grę kupiłem w niedzielę (szalony krok – do wypłaty jeszcze daleko, a na koncie pustki. . . :/ ) i totalnie się pogrążyłem. Na moim nieco leciwym pc gra śmiga doskonale, a co najważniejsze wciąga totalnie! Bardzo długi czas grałem w BF2, ale teraz jego miejsce na pewno zajmie BFBC2. Gra ma niesamowitą moc przykuwania do monitora – multiplayer jest fantastyczny, a tryb rush to doskonały pomysł – idealnie się sprawdza i cały czas go testuję – conquesta nawet nie odpaliłem. Bronie, mapki – cudo. Pierwszy raz od dłuższego czasu odpaliłem grę i siedziałem bite 3 godziny i miałem ochotę na więcej, niestety czas nie pozwalał na to. Nawet narzeczona widząc mnie przed monitorem mówi „graj sobie, graj” widząc moją rozanieloną minę i szał w oczach. Chyba muszę jakieś kwiaty „bez okazji” jej kupić by nagrodzić wyrozumiałość 😉

  9. Może i gra jest świetna, ale to już nie to co stary BF2. Już niema tej mocy. Myślę, że BF3 będzie czymś w rodzaju dwójki, wieelkie mapy, myśliwce i to coś co miał i ma BF2 🙂

  10. Ja dopiero teraz kupiłem swoją wersję i jestem w szoku. KZ2 troche mi sie znudzuł już ale BFBC2 jest mega absorbująca godziny przelewają się z prędkością światła jak w to gram!!!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here