Shogun mnie powalił. Żadne to zaskoczenie bo pierwsza część serii Total War była świeża (czytałem blog Malacara i piszę to z pełną premedytacją) i jakby nie patrzeć świetna. Wydany później Medieval był równie klimatyczny i bardziej dopracowany. Mnogość jednostek, olbrzymia mapa i wiele frakcji do poprowadzenia – zakochałem się i spędziłem z grą wiele miesięcy. Rome, który budził moje obawy od samego początku, sprawił niestety wielkie rozczarowanie.

Janko z Drobna przyglądał się scenie rozgrywającej się u podnóża pagórka, na którym stał jego oddział. Oparty o włócznię obserwował formujące się szeregi konnicy. Wstąpił do armii pół roku temu, ale do dziś doskonale pamiętał słowa sierżanta, którymi przywitał wszystkich rekrutowanych – włócznia jest waszym gwarantem życia, jedynym gwarantem, dlatego pokochajcie ją i nie rozstawajcie się z nią na zbyt długo. Janko zapamiętał to dobrze i każdą wolną chwilę poświęcał treningowi. Teraz czekał wraz z kolegami na odpowiedni moment, żeby z ukrycia uderzyć na lekką konnicę Duńczyków, kiedy ta zaangażuje się w boju.

Wojna totalna…

Rok 2000 należał do wyjątkowych nie tylko ze względu na zmianę aż 4 cyfr w zapisie daty. Dla wszystkich fanów strategii był on szczególny, bo właśnie w tym roku światło dzienne ujrzała seria Total War, a ściślej mówiąc pojawił się tytuł Shogun – Total War. Była to gra, w której po raz pierwszy w tak udany sposób połączono strategię typu Civilization z grą typu RTS. Gracze na całym świecie (do których miałem szczęście się zaliczać) miesiącami zagrywali się, wielokrotnie podbijając Japonię.

To, co najbardziej przyciągało do Shogun – Total War to niesamowite bitwy. Bitwy, które nie polegały już na zgromadzeniu odpowiednio dużej liczby jednostek, ale takie, które wymagały jeszcze od gracza zastosowania odpowiedniej taktyki, aby ostatecznie osiągnąć zwycięstwo. Każdy, kto grał w Shoguna szybko się przekonał, że nie wystarczy rzucić swojego wojska na przeciwnika aby zwyciężyć. Dowiedział się też bardzo szybko, że szarża na zajmujące dobre pozycje oddziały Naginata może być bardzo bolesna (dla szarżujących oczywiście), a dobrze ustawiona na wzgórzu jednostka łuczników może siać prawdziwe spustoszenie wśród jednostek wroga.

Jednostki odwzorowane w najmniejszych szczegółach

Po Shogunie przyszła kolej na kolejne odsłony serii Total War. Spotkaliśmy się z inwazją Mongołów, potem zabrano nas na wycieczkę w średniowiecze, aby na końcu rzucić w czasy niezwyciężonej (czy aby na pewno?) armii rzymskiej. Seria ewoluowała, a każda kolejna odsłona pochłaniała na całe miesiące domorosłych geniuszy strategii i taktyki. Kilka dni temu pojawiło się najmłodsze dziecko Creative Assembly- Medieval II – Total War. Świat wstrzymał oddech…

Ogółów słów kilka…

Medieval II – Total War (co oczywiste) przenosi nas ponownie w świat zdominowany przez dwie rzeczy – lęk o zbawienie i wojny. A wszystko to przy akompaniamencie krzyku nawracanych ogniem i mieczem lub tych, którzy po prostu mieli pecha przebywać w złym miejscu i złym czasie. Jednym słowem – średniowiecze!

Walka pod lupą

Gra umożliwia rozegranie kampanii (początkowo na czele jednej z 5-ciu nacji, po jej zakończeniu uzyskujemy dostęp do większej ich ilości [w tym Polski]), której celem jest zdobycie dominacji nad światem. Jej ramy czasowe zamykają się w latach 1080-1530. Jeśli jednak nie czujemy się jeszcze gotowi, aby podbijać świat możemy spróbować swoich sił w jednej z kilku historycznych bitew. Są to m.in. bitwa pod Azincourt (1415) czy nieco nam bliższa bitwa pod Grunwaldem (1410). Zarówno jedna jak i druga zmuszą nas do sporego wysiłku. Ale czyż nie warto się napocić by zobaczyć uciekające z pola oddziały krzyżackie i poczuć dumę z odniesionego zwycięstwa?

Przed uformowaną linię kawalerii wyjechał na koniu człowiek, jak domyślał się Janko – dowódca, i coś krzyczał wznosząc miecz i wskazując nim na szeregi lekkiej piechoty duńskiej. Chwilę później nad pole wzniósł się chóralny okrzyk bojowy kawalerzystów. Po chwili nad placem boju zapanowała zupełna cisza.

(…) grając będziemy musieli dbać o równowagę na ziemiach przez nas kontrolowanych

Dowódca konnych obrócił konia w kierunku przeciwnika z wciąż uniesionym mieczem. Kiedy go upuścił kawaleria ruszyła do boju. Las kopii złowrogo przybrał pozycję horyzontalną nienajlepiej wróżąc tym, którzy znajdą się na ich drodze. Konnica zbiegając w kierunku swoich przeciwników nabierała pędu.Ziemia drżała…

Kiedy już nacieszymy oczy pierzchającymi z pola krzyżakami nie pozostanie nam nic innego jak rozpocząć podbój Europy (i nie tylko).

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. Recenzja w porządalu, może bym podarował sobie te literackie wstawki:)W samą grę zagram raczej nieprędko, komp ma już swoje lata. TW zawsze sprawiały mi sporo radochy, jednakże prędzej czy później, zazwyczaj prędzej, bitwy mnie nużyły, i już tylko stawiałem na masy i przekazywałem dowodzenie komputerowi. Zastanawiam się, w którą stronę pójdą dalej twórcy. Logicznym wyjściem, poza odgrzewaniem japońskich kotletów z Shoguna jest epoka napoleońska. Ale chyba starcia jednostek walczących na odległość to nie jest to co dobrze wychodzi tej grze. Mi osobiście marzyłby się dodatek do Rome o Wojnie Peloponeskiej i wcześniejszych wojnach persko – greckich, żeby się pobawić więcej falangami.

  2. Recenzja taka sobie. Widać że autor nie pograł dłużej. Gra posiada przede wszystkim problemy z AI co objawia się częstym nielogicznym i dziwnym zachowaniem wroga. Psuje to troche zabawę podczas rozgrywania bitew.

  3. wstawki „literackie” rzeczywiście trochę grafomańskie, bo się autor nie pokusił ani o stylizację ani o terminologię z epoki i brzmi to strasznie sztucznie 🙂

  4. A ja od początku grudnia, kiedy to cdp przysłał uszkodzone płyty gierki nie zobaczyłem. Najpierw poczta opie****lała się z paczką z płytami, a teraz to samo robi cdp z reklamacją 🙁

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here