Settlers 7 przedstawia historię księżniczki Zoe, która musi uporać się z problemami w Tandrii, by zostać dziedziczką ojca-króla. I to w zasadzie tyle, ile można wyciągnąć z otoczki fabularnej Drogi do Królestwa. Niestety jest ona bardzo płytka, a przy tym nijaka. Pierwsze kilkanaście misji starałem się słuchać lektorów, by dokładniej poznać bohaterów i powody ich obijania się nawzajem. Pomimo ciężkiej walki musiałem podnieść białą flagę, gdyż z każdą kolejną mapą do moich uszu dochodziły dialogi w stylu „Niewolnicy Isaury”, które bardzo kiepsko opisywały aktualną sytuację fabularną.

Powrót do korzeni

Nikogo jednak nie powinno to dziwić, gdyż fabuła nigdy nie stanowiła podstawy dobrej rozgrywki w serii Settlers. Za bazę zawsze robiła płaszczyzna ekonomiczno-militarna, która na przestrzeni siedemnastu lat przeszła wiele zmian. Siódma odsłona Osadników, przynajmniej według producenta, jest rewolucją na miarę tej z trzeciej części, która dla wielu fanów była pierwszą nie wartą uwagi częścią. Jeżeli graliście w wersję demonstracyjną to mieliście już okazję poczuć przedsmak nowinek, które Blue Byte wprowadziło do swojego produktu. Niestety brak jakiejkolwiek pomocy w demie skutecznie utrudniał rozgrywkę. Na szczęście w pełnej wersji nie jesteśmy wpuszczani na głęboką wodę, lecz stopniowo, przez dwanaście misji kampanii, zanurzamy się w morzu rewolucyjnych innowacji.

Prosta droga do królestwa?

Każdą misję rozpoczynamy w dokładnie taki sam sposób. Mamy zamek, trochę podstawowych surowców i namiastkę armii. Pierwszym krokiem, jaki musimy zrobić to zapewnienie naszemu królestwu płynnego przepływu podstawowych materiałów, bez których żadna gospodarka nie może istnieć (drewno, kamienie i pożywienie). I tu pojawia się pierwsza zmiana, która moim zdaniem została niepotrzebnie wprowadzona. Wszystkie budowle zostały pogrupowane na budynki główne oraz towarzyszące im tak zwane obejścia. Żeby na przykład pozyskiwać kamienie, najpierw musimy postawić w pobliżu kamieniołomu górską chatę (główny obiekt) i dopiero do niego możemy dostawić kamieniarzy (maksymalnie trzech). Z jednej strony ciekawie to wygląda, ale z drugiej wiele razy musimy kombinować i tak obracać budynkiem głównym, by w pobliżu surowca móc postawić, choć jednego osadnika, który będzie go pozyskiwał.

Jednak gracz nie musi zawsze stawiać dobudówek, co wiąże się z kolejną zmianą w stosunku do pierwowzorów – wprowadzenie limitu pracowników. Domyślnie mamy nieograniczoną liczbę ludzi, lecz w chwili, gdy zostanie im przypisana jakaś funkcja (tragarz czy pracownik) licznik wzrasta o jeden. Jeżeli nie chcemy w pewnym momencie przyblokować swojej gospodarki, musimy zapewnić dach nad głową wszystkim naszym robotnikom. Robimy to stawiając jakikolwiek budynek główny, który podnosi limit o kilka punktów (w zależności od obiektu od 1 do 5).

Magazynuj magazynierze

Wbrew pozorom nie tylko odpowiednio postawione dobudówki pomogą wam przejść wszystkie misje. Można śmiało powiedzieć, że podstawą każdego funkcjonalnego królestwa w Settlers 7 są magazyny, gdyż na nich opiera się praktycznie każda gałąź gospodarki. Podstawowym zastosowaniem jest oczywiście magazynowanie dóbr, zarówno pozyskanych, jak i obrobionych. Poza tym tragarze tam znajdujący się przenoszą każdy surowiec w miejsce, które akurat go potrzebuje, dlatego też od samego początku samouczek forsuje, by gracz stawiał ich bardzo dużo na mapie.

Osobiście uważam ten sposób rozgrywki za absurdalny i niemający żadnej sensownej podstawy, a wręcz przeciwnie – przeszkadza on w szybszej produkcji potrzebnych nam przedmiotów. Aby w Drodze do Królestwa otrzymać na przykład deskę to musimy poczekać aż drwal przeniesie ścięte drzewo do magazynu, a dopiero stamtąd tragarz dostarczy belę do tartaku. Jeżeli jednak tartak znajduje się w tym samym budynku głównym, co drwal to, jaki problem przenieść pień do obejścia obok? To jest tylko najprostszy przykład, a są przedmioty, które wymagają dłuższej drogi (np. kurtka) i częstszych wizyt w magazynie. Pomimo zachwalania tego typu formy dystrybucji materiałów, nadal uważam, że osadnicy przenoszący towary od chorągiewki do chorągiewki byli lepszym rozwiązaniem.

System magazynowy ma jeszcze jedną zasadniczą wadę – budynki te szybko się przepełniają, co doprowadza do zatrzymania produkcji (każdy budynek dostarcza dobra do najbliższego magazynu). Brakuje tutaj możliwości ustalenia priorytetów przenoszenia towarów, co pomogłoby szybciej rozładowywać przepełniane budynki, a także nieco zdynamizować gospodarkę.

Regres wojny?

Spore zmiany zaszły na płaszczyźnie militarnej, która teraz zaczęła z grubsza przypominać tą z pierwszym części Settlers, choć nie obyło się bez kilkunastu rewolucyjnych poprawek. Każdą armią dowodzi generał, których możemy nająć w tawernie. Podstawowy dowódca nie ma żadnych cech dodatkowych, więc walka nim bardzo szybko może doprowadzić do porażki. Każdy nowo „zakupiony” ma swoje bonusy, które wpływają na naszych żołnierzy (np. zwiększenie obrażeń, szybsze leczenie itp.). Mając już głównego dowodzącego musimy dostarczyć mu mięso armatnie, którym będzie zarządzał. Do wyboru, poza podstawowym żołdakiem, mamy także strzelca, konnicę czy armatę. Każda jednostka specjalizuje się w innej formie ataku, lecz tak naprawdę połączenie ich daje nam jakąś realną szansę na zwycięstwo. Mając i generała, i wojsko, możemy rozpocząć podbój. W zasadzie mamy dwa rodzaje przeciwników: komputera (lub gracza) oraz neutralne postacie. W tym drugim przypadku jest znacznie łatwiej o zwycięstwo, ponieważ poza rozwiązaniem militarnym, możemy zastosować także przekupstwo lub nawrócenie. Gorzej, gdy musimy najechać ziemię przeciwnego gracza – wtedy pozostaje tylko pokaz siły i brutalne przejęcie terenu, co wiąże się z większymi nakładami finansowymi (jednak są pewne granice – każdy generał może mieć pod sobą maksymalnie 35 jednostek).

[Głosów:0    Średnia:0/5]

11 KOMENTARZE

  1. Myslalem, ze lezacego sie nie bije. . . Ale wykopanego z grobu i lezacego to juz chyba mozna. . . . Ide plakac w samotnosci wpatrujac sie w pudelko The Settlers 3.

  2. Przez 2/3 recenzji autor pisze, że gra jest średnio-kiepska. Dodatkowo zabezpieczenia skutecznie uniemożliwią grę (pomijam już fakt, że bez stałego dostępu do internetu nie ma co myśleć o rozgrywce) A na koniec niespodzianka – ocena 8. . . ?Byłem kilka dni temu w Media Markt kupić Settlers 7, ale akurat nie mieli – chyba dobrze się stało bo po kiepskiej 5 i 6 ostatnia część też nie wygląda obiecująco. Czwórka chyba jednak zostanie niepokonana

    • Pierwsza wersja była na Commodore Amiga a nie na Commodore oraz Amiga 🙂 Trzeba czytać Wikipedię dokładnie 🙂

      Racja – Settlers pojawiły się na Commodore Amiga i PC. Powiedziałbym inaczej: jak nie pamiętasz to sprawdź na Wikipedii 😉 Dzięki za informacje – już zgłosiłem do wyższych rangą, by to poprawili.

      Przez 2/3 recenzji autor pisze, że gra jest średnio-kiepska. Dodatkowo zabezpieczenia skutecznie uniemożliwią grę (pomijam już fakt, że bez stałego dostępu do internetu nie ma co myśleć o rozgrywce) A na koniec niespodzianka – ocena 8. . . ?

      Płytka fabuła nie jest wadą, bo ona była/jest/będzie tłem samej rozgrywki (o czym wspomniałem). Magazyny – są absurdalne, ale też wiem, że stare dobre przenoszenie towarów od flagi do flagi nie wróci, więc chcąc pograć w nowe Settlersy trzeba polubić stawianie magazynów co kilka kroków (sam system wadliwy nie jest, lecz niewygodny dla fana pierwszych dwóch części Osadników). Akapit „DRM i inne wady” – te „inne wady” to są drobnostki, które wymieniłem, bo rzuciły mi się w oczy. Najuciążliwszym błędem jest uniemożliwienie przejścia do następnej misji kampanii. DRM – Może jest to zło, ale problem z nim miałem, cytując: „przez pierwszy tydzień po zakupie Settlers 7”, bo „serwery Ubisoftu były przeciążone i wyrzucały mnie po 2-3 minutach od uruchomienia mapy”. Po pojawieniu się patcha błędy się nie pojawiły, więc DRM przestał być problemem. Można dyskutować czy to jest dobry system zabezpieczeń czy nie, ale faktem jest, że później nie miał żadnego wpływu na rozgrywkę.

  3. Nie mam pojecia skad sie wziela ocena 8/10 dla tej gry. Stwierdzenie ze gra jest porazka jest i tak dosc lagodnym okresleniem dla tego nieporozumienia. Ogolnie gra jest kompletnym zerwaniem z mechanika Settlersow, czyms za co ta gre cenilismy. Obecnie jest polowe mniej opcji i mase rzeczy sie robi wrecz automatycznie. Interfejs jest zaprojektowany chyba pod katem ludzi ktorzy sobie nie radza z najprostszymi czynnosciami. Kolejna wada to wrecz zalosny poziom intelektualny tej pozycji. Dialogi w grze sprawiaja wrazenie jakby byly napisane przez kompletnego kretyna z IQ plyty chodnikowej. Glowna bohaterka jest po prostu kompletna debilka i nie da sie sluchac jej debilnych rozmow z tym tlustym staruchem, ktory wszystko nam objasnia jakbysmy umoczyli przedszkole. . . Cala otoczka gry jest faktycznie bajkowa. Niestety jest to bajkowosc w najgorszym tego slowa znaczeniu, bo adresowana do 5-letnich dziewczynek. Naprawde nie wiem co kierowalo ludzmi z Ubi w trakcie tworzenia tej gry, bo poziomem reprezentuje produkcje na Facebooka. Wlascicie jedynym wiekszym plusem sa dosc male wymagania sprzetowe, choc wynikaja one rzaczej z dosc prostej grafiki. Wszystkie obiekty sa maksymalnie uproszczone i bardzo kiepsko oteksturowane. Ale powiedzmy ze w tego typu grze grafika nie jest najistotniejsza sprawa. Troche tylko irytuje niedzialajacy VSYNC. Nie wiem, moze trzeba pogrzebac w plikach ini. Podsumowujac, odradzam kupno tej gry kazdemu kto jest fanem serii The Settlers, chyba ze jest wspomniana 5-latka z pokaznym kieszonkowym, ktorego nie jest w stanie wydac na lalki Barbie.

  4. Małe wymagana sprzętowe? No ja dziękuję. Zakupiłem, faktycznie różni się bardzo od serii ale mam nieodparte wrażenie że jednak jej bliżej do poprzedniej niż „oryginalnej” serii. tak a’propo DRM UBI 🙂 http://beachestatelagunareal. com/Ubisoft_vs_Pirates.html

  5. spoko oko, gra się nie zmarnuje bo mam w domu „połykacza” settlersów pod każdą postacią :)gif z drmem mnie też rozwalił 😀

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here