Pamiętam, że to było jakieś dziesięć, może piętnaście lat temu. Zamiast ruszyć na wakacje jak koledzy i koleżanki, którym właśnie skończyła się szkoła, na całe lato zostałem w domu. Nie dlatego, że musiałem. Zrobiłem to dlatego, że chciałem. Codziennie rano wstawałem chwilę po szóstej rano, by po godzinie przebiegać sto metrów w dół ulicy. Po kolejnych dwóch lub trzech minutach siedziałem już obok kumpla, a na ekranie monitora czekało na nas menu główne pierwszego, znakomitego X-Com – Enemy Uknown.

W tytuł ten graliśmy bez dnia przerwy przez jakieś dwa lub trzy miesiące. Godzinami wymyślaliśmy strategię, która miała nas doprowadzić do ostatecznego zwycięstwa nad paskudnymi kosmitami. Ostatecznie oczywiście wygraliśmy.

Nie o Enemy Uknown będzie jednak ten tekst. Tym razem pomówimy o lecie.

Przyzwyczailiśmy się już, że w najcieplejszą porę roku wielbiciel elektronicznej rozrywki może co najwyżej nadrobić zaległości, a nie kupić nowe przyzwoite produkcje. Między majem a sierpniem w sklepach w zasadzie nie pojawiają się potencjalne hity. Nawet w redakcji nie mamy za bardzo co robić, więc starając się znaleźć rozwiązanie, narzekamy na brak sensownych newsów.

Hit na lato

Jest o tyle dziwne, że wskazuje między innymi na to, iż elektroniczna rozrywka to przedmiot zainteresowania przede wszystkim młodzieży. To ona przecież wyjeżdża na wakacje i w tym czasie praktycznie przestaje inwestować w gry. Czyżby więc pocieszające nas statystki mówiące, że przeciętny gracz ma już koło trzydziestki na karku i zarabia sam na siebie, były stekiem bzdur? Taki człowiek bierze przecież co najwyżej dwa tygodnie urlopu i na pewno rozgląda się za nowymi grami, które może dołożyć do swojej kolekcji. Niestety w tym okresie na sklepowych półkach znajdziemy tyle nowości co żaków na uczelniach.

Zaskoczyło mnie więc to, że w zeszłym tygodniu odrobinę niezauważalnie przemknęły przez świat elektronicznej rozrywki dwa ciekawe komentarze. Autorem pierwszego z nich jest sam Michael Pachter (nie przestawaj jeszcze czytać), analityk firmy Wedbush Morgan. Przewiduje on, że czasy, w których przez lato elektroniczna rozrywka „odsypia” gorący okres świąteczny, wkrótce odejdą w zapomnienie. Lada chwila lato ma stać się równie gorące co jesień i okolice świąt Bożego Narodzenia. Wszystkiemu winny jest oczywiście rosnący koszt tworzenia gier i olbrzymie ryzyko związane z wydawaniem komercyjnych niewypałów.

Wiosną można wydać hit

Zaczynamy widzieć zmiany w letnich premierach. Tak naprawdę zaczęło się to już rok temu z GTA IV i Metal Gear Solid, które odniosły komercyjny sukces. EA wcześniej niż zazwyczaj wydało Tigera i Fight Night, a kolejną odsłonę serii FIFA i Need for Speed wyda we wrześniu, również wcześniej niż zazwyczaj. Duża część tych działań ma na celu minimalizację ryzyka związanego z wydawaniem gier w tłocznym okresie świątecznym. EA nie poszczęściło się w przypadku zbyt wielu gier wydanych w zeszłym roku między październikiem a listopadem. Tym razem w celu podniesienia ich atrakcyjności postanowili trochę ‘rozbić’ sprawy” – mówił Pachter na łamach Eurogamera.

Sprzedaż niektórych tytułów to pewnik, ale co z tytułami znajdującymi się trochę niżej na naszej liście życzeń?

Pachterowi wtóruje niejaki Igor Cipolletta z firmy ShopTo.

Tradycyjnie już, lato i początek jesieni były bardzo cichym okresem jeśli chodzi o premiery gier. Wydaje się, że warto zmienić przyzwyczajenia i skupić się na reklamie i wydawaniu produkcji w tym okresie; klienci mogą mieć wtedy pieniądze, ale czy będą je wciąż mieli, kiedy zacznie się świąteczna gorączka?” – mówi boss ShopTo, by po chwili dokończyć swą myśl.

Forza 3 zmiażdży „mniejsze” gry?

Sprzedaż niektórych tytułów to pewnik, ale co z tytułami znajdującymi się trochę niżej na naszej liście życzeń, czy ich wydawcy wolą cieszyć się z solidnej sprzedaży w okresie przedświątecznym, czy też są szczęśliwi widząc swoje tytuły na cotygodniowej wyprzedaży albo w koszach promocyjnych, ponieważ stały się pożywką dla takich komercyjnych kolosów jak Modern Warfare 2, FIFA 10 i Forza Motorsport 3? Debiutujący wydawcy i serie nie mające zagwarantowanej mocnej przedsprzedaży mogą być wydawane odrobinę wcześniej. Wcześniejsza data premiery zmniejszy koszt reklamy i sprawi, że dany tytuł będzie się rzucał w oczy, a nie zginie, przygnieciony samą ilością tytułów wydanych w październiku i listopadzie” – dodaje Cippoletta.

Wystarczy spojrzeć na listę gier, które zaczną się pojawiać w sklepach już za miesiąc, by uwierzyć, że jest sporo racji w tym co mówi duet Pachter/Cipolletta. Dragon Age, Brutal Legend, Forza Motorsport 3, Operation Flashpoint 2, FIFA 10, Uncharted 2, Borderlands, Tekken 6, The Ballad of Gay Tony, Alpha Protocol. Nie wspominam nawet o kosztujących krocie DJ Hero, Tony Hawk Ride czy Modern Warfare 2 w wydaniu “czy ktoś tu zwariował? 800 złotych?!”.

Tylko w najbliższym czasie będziemy mogli nabyć aż tyle znakomicie zapowiadających się produkcji. Oczywiście nikt z nas nie lubi czekać miesiącami na to aż tytuły te stanieją. Chcemy w nie grać kiedy są świeżutkie, ale jedynie nieliczni mają budżet umożliwiający im nabycie wszystkich tych produktów. Nie wspominam nawet o czasie potrzebnym na zapoznanie się i przejście nabytych gier.

Jaka przyszłość czeka twórców innowacyjnych gier?

Wyraźnie widać, że wydawcy tych produkcji sami rzucają sobie kłody pod nogi, wydając je w „gorącym okresie”. Może więc powinni zastanowić się czy ktoś taki jak ja nie chce przeżyć wakacyjnej przygody z Uncharted 2 albo wziąć dwa tygodnie urlopu, by w starym stylu zarwać je dla olbrzymiego Dragon Age? Podejrzewam, że nie ja jeden mam takie plany, ale nie mogę ich zrealizować, bo na te tytuły muszę po prostu czekać.

Zdaje się zresztą, że tak jak mówił Pachter, tryby maszynerii zostały wprawione w ruch już jakiś czas temu, a teraz rozkręcają się na dobre. Może o tym świadczyć inna ciekawa wiadomość, która pojawiła się w sieci kilka dni temu. Dowiedzieliśmy się z niej, że nawet tytuł, który komercyjny sukces ma już praktycznie zagwarantowany, musi jeszcze trochę „poleżakować” zanim trafi do sklepów. Chodzi oczywiście o fenomenalnie zapowiadające się Heavy Rain, którego autorzy obwieścili, iż gra zostanie wydana dopiero w przyszłym roku, ponieważ musi mieć swoje własne „okno startowe”.

W imieniu studia Quantic Dream, na łamach serwisu ComputerAndVideoGames.com, o przełożeniu premiery Heavy Rain mówił Guillaume de Fondaumiere.

Pierwszym i najważniejszym powodem opóźnienia jest to, że nie uważamy, by tak innowacyjna gra jak Heavy Rain, a zarazem nowa marka, powinna zostać wydana pod koniec roku, w tłocznym okresie kiedy wszyscy wydają swoje gry. Produkcja taka jak Heavy Rain potrzebuje przestrzeni. Ją trzeba pokazywać i wyjaśniać na czym polega. Pod koniec roku ludzie nie są w stanie kupić wszystkich tych gier, więc chcieliśmy sprawić, by Heavy Rain miał swoje własne okno startowe i żebyśmy mogli o nim mówić, by ludzie naprawdę zrozumieli nasze dzieło” – potwierdzał słowa Pachtera i Cipolletty przedstawiciel Quantic Dream.

Hit na lato 2010?

Najwyraźniej cały hype wytworzony wokół dzieła Quantic Dream to jeszcze za mało. On musi zacząć walkę o zawartość naszych portfeli w chwili, gdy uwaga całego świata elektronicznej rozrywki będzie skupiona tylko i wyłącznie na nim. Przechodząc koło sklepu mamy słyszeć nieustający szept nakłaniający nas do rozstania się z kilkoma albo kilkunastoma banknotami 100PLN, potrzebnymi do kupienia Heavy Rain albo dzieła Francuzów i konsoli, która je uruchomi.

Gra toczy się zresztą nie tylko o zawartość naszych portfeli. Guillaume de Fondaumiere już na zakończenie dodaje, że nowe realia ekonomiczne i obecna polityka wydawców, w połączeniu z coraz większymi wymaganiami klientów, mogą doprowadzić do tego, iż gry takie jak Heavy Rain przestaną być tworzone: „Jeśli Heavy Rain nie odniesie sukcesu, będzie to miało daleko idące implikacje dla nas i pozostałych deweloperów. Może ludzie zaczną myśleć ‘te innowacyjny gry nie działają, one nie potrafią realistycznie przekazywać emocji’. W związku z powyższym firmy będą wciąż wydawały standardowe strzelanki i podobne gry, co robione jest od wielu lat”.

Jeśli Heavy Rain nie odniesie sukcesu, będzie to miało daleko idące implikacje dla nas i pozostałych deweloperów.

Cóż więc nas czeka? Raj przez cały rok czy też odpływ kolejnej fali wiernych fanów gier, którzy na rynku będą znajdowali coraz mniej interesujących ich produkcji? Pachter twierdzi, że przyjdą zmiany, ale lipiec wciąż będzie słaby jeśli chodzi o ilość wydawanych hitów. Lepiej będzie za to w sierpniu choć i tak wszystko uzależnione jest od ilości sprzedawanych konsol, a te zdaniem analityka są wciąż zbyt drogie.

Ja tym razem się z nim nie zgodzę. Sądze, że tak jak Elektronicy czy Mistrzowie Kodu, o których nie wspomniałem w tym tekście, inne firmy również zaczną przerzucać coraz większą część swojej listy wydawniczej na okres między kwietniem, majem a sierpniem. Czy to oznacza, że już w przyszłym roku latem zagramy w takie tytuły jak StarCraft 2, Max Payne 3 albo Heavy Rain? Tego niestety nie wiem, ale zmiany na pewno są potrzebne.

Ciekawe czy i wy myślicie w podobny sposób? Koniecznie złapcie za klawiaturę i podzielcie się swoim zdaniem jeśli tak jak ja narzekacie na nadmiar wydawanych hitów w ostatnich miesiącach roku, albo wręcz przeciwnie, uważacie, że w tej materii nic nie powinno się zmieniać. Sprawdźmy czy Wikingowie lubią gdy z półki spogląda na nich pięć lub dziesięć gorących gier, a w kieszeni cichutko piszczy pusty portfel.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. IMHO dotychczasowa polityka jednak jest dobra dla producentów, deweloperów, etc. Ile osób pracuje w wakacje – tylko w wakacje – i zamierza wydać ciężko zarobione pieniądze? Sporo. . . Chociaż z drugiej strony nie jest to aż tak wielka grupa, żeby podporządkować cały rynek pod nią. . . btw. pierwszy 😉

  2. Jest o tyle dziwne, że wskazuje między innymi na to, iż elektroniczna rozrywka to przedmiot zainteresowania przede wszystkim młodzieży.

    Zauważ, że tak się dzieje nie tylko z grami: w telewizji w czasie wakacji ‚puszczają’ powtórki naszych ulubionych programów/seriali, to samo w radiu, niektóre audycje znikają z anteny i powracają we wrześniu, nawet w gazetach niektóre stałe pozycje chowają się pod koniec czerwca, a przecież te wszystkie media nie są tylko dla młodzieży. Można wnioskować, że to wszystko przez to, że każdy chce mieć wolny czas właśnie w trakcie wakacji. Producenci gier/seriali/audycji radiowych mają swoje rodziny, dzieci, chcą z nimi spędzić wolny czas, zabrać gdzieś dalej od domu, a kiedy nie lepiej jak właśnie w wakacje, kiedy to pociechy mają wolne od szkoły? Nikt w tym czasie nie chce się zajmować jakąś dynamiczną sprzedażą danego tytułu, czy promować go. Wakacje są od tego, żeby odpocząć, no i oczywiście jest to czas znacznie zwiększonej ochoty pracowników na urlop. Pracujący Valhallowicze na pewno wiedzą o czym mówię: ilu z Was miało ten tydzień, czy dwa urlopu właśnie w okresie lipca, czy sierpnia? (gorzej z uczniami/studentami, którzy w wakacje chcą dorobić). Ale to tylko moje przypuszczenia, być może jest i jakaś druga strona medalu, chociaż trochę mija się z celem pojęcie zwiększonego popytu na gry, bo w tym czasie rodzice skupiają swoje pieniądze na wyprawkach dla dziecka do szkoły: książki, zeszyty, plecaki, a to nie jest tanie i przewyższa kilkukrotnie przeciętną cenę jakieś gry, nawet konsolowej.

  3. z tym sezonem ogórkowym to już chyba nie do końca tak jak kiedyś. coraz więcej świetnych gier wychodzi latem, pomińmy już fakt, że kiedy u nas ogórkowy to w japonii szkoła. . . potencjalne hity praktycznie się nie pojawiają? przytoczę pierwszy z brzegu wii sports resort. . . nie jest hitem? muramasa – całkiem sporo nagród na e3, premiera we wrześniu, czyli jednak latem. to jest tak jak mówi patcher i ten drugi. po co pchać tytuł w tłoczny okres i ryzykować jego przejście bez echa, skoro można go wypuścić w sezonie ogórkowym i pozwolić mu nie borykać się z nadmierną konkurencją? pozostaje jeszcze fakt, że co ma się sprzedać to się po prostu sprzeda – niezależnie od okresu, w jakim będzie sprzedawane. no a tak w ogóle, kiedy u nas ogórkowy to w japonii edukacji wre. 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here