Z naszego dzieciństwa miewamy różne wspomnienia… Bywają pozytywne, całkowicie nijakie lub totalnie smutne… Jako „podrostek” każdy z nas miał swoje zainteresowania, fascynacje, pierwsze cele. Śmiało można założyć, że większości z tu zebranych zdarzyło się ulec manii zbierania. Kolekcjonować można różne przedmioty – znaczki, papierki z gum, naklejki, resoraki i tysiące innych rzeczy. Choć pewnie są wyjątki, istnieje spora szansa, że naszym „targetem” stały się wreszcie pisma o grach. Kupione za ciężko oszczędzone pieniądze (chociażby zyskane na niejedzeniu bułek w szkole…), będące jedynym źródłem informacji o tytułach, których zdobycie nie było już tak łatwym zadaniem. Większość z tych magazynów zapewne do dziś zajmuje honorowe miejsce na jednej z półek, zbierając co prawda kurz, ale wciąż przykuwając nasz sentymentalny wzrok.

Wspomnianym we wstępie etapem jest moment, gdy zaczynamy przygodę z Internetem. Sam zabawę z siecią rozpocząłem jeszcze w „lepszych” czasach, kiedy w Polsce królowały jedynie modemy, a prędkość łącza – dzięki naszemu kochanemu monopoliście – zamiast oferowanych 56k, wynosiła jedynie 14k. Był to okres niepodzielnych rządów e-zinów, tworzonych przez zapaleńców, a w wielu wypadkach i przyszłych dziennikarzy. Wtedy to wciąż istotnym faktem było nie tylko jak, ale i co przekazujemy. Internetowe pisma nie mogły pozwolić sobie na zalewanie gracza screenami większymi niż te o szerokości 300 pikseli i ciężarze kilku kilobajtów, nie mówiąc już o filmach. Technika jest jednak jak pędzący pociąg – nie da się jej zatrzymać.

Nastąpił multimedialny zgon. Sam swoje dziennikarskie podboje zaczynałem w zinie Revolter, którego redakcja dość szybko zmieniła kierunek działań i stworzyła portal gry.o2.pl. Wiele czasu spędziłem też w Załodze G, która pod presją czasu przekształciła się najpierw w serwis newsowo-zinowy, a następnie w pełnoprawny wortal. Nie chodzi jednak o same zmiany w działaniu witryn – bardziej niż o tym, trzeba wspomnieć o oczekiwaniach użytkowników, którzy stopniowo poczuli powiew błogiego lenistwa i zaczęli oczekiwać innych form publikacji.

Minie jeszcze sporo czasu, zanim prasa zupełnie zniknie z rynku. Jednak już teraz można zauważyć, że zaczynamy traktować ją z sentymentem, podczas gdy po najświeższe informacje udajemy się do sieci. Mam wrażenie, że czytelnicy stają się widzami. Wraz ze stopniowo zdobywającymi sieć grafikami w wysokich rozdzielczościach i materiałami wideo, coś w nas pękło. Straciliśmy pewne ambicje. Sam wciąż czytam naprawdę sporo, więcej niż większość rówieśników. Ale jako autor tekstów spostrzegam, że internauci coraz częściej decydują się obejrzeć gameplay, kilka trailerów, rezygnując z czytania recenzji. Szkodą tym jednak wyłącznie sobie.

Poza kwestiami czysto intelektualnymi, o których pomyślał sobie każdy, tracimy zwyczajną przyjemność z poznawania. Kiedyś, jeśli w ogóle otrzymaliśmy trailer, był on tylko jeden, prezentujący naprawdę szczątkowe elementy gameplayu i fabuły. Obecnie jesteśmy zasypywani materiałami pokroju pamiętników dewelopera, przewodników po świecie, półgodzinnych gameplayów, pełnych zlepków przerywników filmowych i ujęć behind the scenes. Gdy zaczynamy prawdziwą rozgrywkę, wiemy już jak potoczy się kilka pierwszych misji, czasami po obejrzeniu udostępnionych klipów jesteśmy w stanie przewidzieć zakończenie, a większość z nowości nijak nie jest już faktycznym novum.

Co gorsze, sytuacje takie nie tyczą się tylko gier. Jako miłośnik twórczości Jamesa Camerona jestem też oddanym fanem Terminatora. Wielokrotnie pochłonąłem pierwsze dwa filmy, doceniam trzeci, oglądałem z zapartym tchem pierwszy sezon Kronik Sary Connor. Gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi Terminator: Salvation, wyszukiwałem najdrobniejszych przecieków. Dałem złapać się w błędne koło, gdzie każda wypuszczona do sieci scena była zbawieniem i przekleństwem. Jak miliony fanów, już z pierwszych trailerów dowiedziałem się kim naprawdę jest Marcus Wright. Dzięki wywiadom udzielonym przez McG poznałem odrzucone zakończenia filmu, ale tym samym znałem już część prawdziwej końcówki…

Tracimy. Sami pozbawiamy siebie przyjemności z odkrywania, możliwości zyskiwania wiedzy, Powiedzmy to sobie szczerze: wymagamy mniej, cofając się w rozwoju. Smutne, ale prawdziwe jest to, że połowa z naszych znajomych jako stolicę Australii wskaże Sydney. A to chyba mówi już samo za siebie…

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. Ja dziś wpadłem na opis piętnastu minut prezentacji Avatara Camerona :/ Żałuję, że to zrobiłem i obiecuję sobie, że nie będę oglądać żadnych screenów, trailerów itp, tylko pójdę do kina.

  2. Ja już w ogóle nie zaglądam do newsów gdzie są screeny/gameplay/trailer. Niestety okazuje się, że przez to omijam na Valhalli 90% newsów i tak na prawdę spędzam tutaj coraz mniej czasu. . .

  3. to prawda że twórcy gier wolą rzucić wideo zamiast rzeczową informację o grze. Czasem dochodzi do sytuacji żenujących tak jak z nowym Splinter Cellem i tymi tizerami sprzed kilku miesięcy. Nie wiem czy się cofamy, ale nie widzę w tym winy serwisów. Dają to co dostają. Przykład pierwszy z brzegu Bayoneta i kolejne trailerki w których panna sieka, rozbiera się i sieka again. A jak są targi gier to jest niby lepiej? Kiedys byly duże bio w stylu tyle a tyle poziomów, tyle a tyle rodzajów broni, coś o historyjce z gry. A dziś jak się zaczyna promocja nowej gry. ? 20 sekundowy tizer potem trailer pełen wybuchów, siwego dymu i koniecznie 40% czasu zajmuje logo gry, producenta i na jakie platformy. Po co podać pressa, że w wyścigach X będzie np 20 samochodów? Lepiej żeby się ludzie posikali patrząc jak się brum-brumy ścigają. Mnie to nie przeszkadza jeśli coś konkretnego zwiastunek pokazuje. Dev Diaries są akurat bardzo ok.

    Był to okres niepodzielnych rządów e-zinów, tworzonych przez zapaleńców, a w wielu wypadkach i przyszłych dziennikarzy. Wtedy to wciąż istotnym faktem było nie tylko jak, ale i co przekazujemy. Internetowe pisma

    internetowe pisma 😉 to tak jak opakowanie słodkiej soli. E-zinów nigdy nie lubiałem, a martyrologię związaną z Załogą „G” rozumiem tylko dlatego, że pamięć ludzka jest zawodna i lubi podkolorowywać to co było średnie. Jeśli amatorszczyzna zinowa ma być jakimś wyznacznikiem dawnej jakości i tego jak to pięknie kiedyś było to przepraszam bardzo.

  4. Ja tam wyczekuję tylko sprawdzonych tytułów. Wiem , że mogę omijać kilka pozycji , które są godne uwagi, jednak jak już śledzę pewne tytuły to troszkę szperam w necie , żeby coś więcej się dowiedzieć. Tutaj coś tam coś i wszystko się układa w całość , na koniec recenzja jak gierka wyjdzie albo najpierw zagrane demko i wtedy zapada decyzja kupić czy nie. Z tymi filmikami i screenami to różnie bywa , zależy od polityki wydawcy. Jedni zasypują codziennie screenami (taki OFP2) , no wiemy że to będzie hit a jeżeli nie hit to bardzo dobra gra , no ale bez przesady ile można tych screenów, ja już nie patrzę na newsy dotyczące OFP , przejadły mi się 🙂 (chociaż to jest jedna z gierek na które czekam 🙂 ) . Natomiast inni mają inne sposoby , „cisza przed burzą” i oto przykładzik half life episode three od 2006 cisza , jeden artwork i garstka informacji o premierze w 2010 . Wszystko zależy od punktu podejścia , i tak inaczej wygląda w praniu a inaczej na screenach czy też trailerach.

  5. tak tak to wina upadku społeczeństwa, że teraz są zwiastuny. Tak, tak piszecie w komentarzach a potem widzę recenzję usera, którą można przeczytać na bezdechu http://www.valhalla.pl/gracz613-Call-of-Juarez. . . Blood.htmli sobie tak myślę, że wolę chyba trailerps – temat felietonu nie wiem o czym w końcu jest. Wolałem stare blogi jolo,kota,malalcara. Bez urazy dla autora.

  6. Pierwsze primo. Ostatni Wyrób Terminatoropodony nie ma kompletnie nic wspólnego z serią Terminator. Jest to typowy festiwal współczesnych, amerykańskich, orgazmotwórczych efektów specjalnych, stworzony dla ludzi nie mających pojęcia o częściach poprzednich. Jak dla mnie totalna porażka. Szczerze mówiąc specjalnie się nawet nie zdziwiłem. Co do wszelkiej maści trailerów, zwiastunów, teaserów itd. polecam następującą taktykę, której zresztą sam używam. Idę sobie do wypożyczalni, mając wcześniej wybranego jednego z ulubionych reżyserów i biorę z półki film, którego jeszcze nie widziałem. Absolutnie nie czytając nic z okładki zabieram go do domciu, wkładam do odtwarzacza i daję się ponieść fabule. Tylko tyle. Proste jak deptanie kapusty. Nie wiem o czym jest film, nie znam początku fabuły, bohaterów, intrygi itd. Każdy film wydaje mi się w ten sposób ciekawszy. Nawet ten ze słabszą treścią. Polecam każdemu ;)Co do autorów bogów. Zmiany są potrzebne, bo nawet Jolowi i Malowi ostatnimi czasy zdarzało się powielać własne tematy sprzed kilku miesięcy. Mnie to nie dziwi – sam nie raz zachodziłem w głowę, skąd oni biorą pomysły na na kolejny blog. Nie zmienia to jednak faktu, iż mam najszczerszą nadzieję, że nadal będziemy czytać ich blogi w przyszłości, ponieważ też strasznie je lubiłem. Dajmy chłopakom chwilę wytchnienia. Chwilę – mam nadzieję, iż nie za długą 😉

  7. pisalem to juz ale po prostu nie ogladam trailerow, zwiastunow i generalnie ZADNYCH wideo z produkcji. kiedys sie dalo zyc bez takich atrakcji, da sie i teraz. techniki nie da sie zatrzymac, ale nie trzeba jak ciele jej ulegac. tak czy siak to tez jest posredni powod dla ktorego wole czytac na papierze – bo skoro nie ruszaja mnie multimedia to co oferuje ekran monitora czego nie moze zaoferowac gazeta ? gazete sie lepiej czyta, mozna ja wziac do kibelka (oh yeah ;p), szybciej sie przeglada, kartkuje, czyta losowy artykul. imvho prasa drukowana nie zginie bo po prostu portale i vortale nie sa jej w stanie zastapic. a tak calkiem na marginesie – oddam w dobre rece 99% wszystkich numerow ts’a, ss’a i gamblera. w gre wchodzi tylko odbio osobisty. w zamian oczekuje piwa, a ilez jego – coz, czekam na propozycje 😀

  8. Ja osobiscie od lat recenzji gier nie czytam, strata czasu, nie dosc ze zdecydowana wiekszosc jest slabo napisana to wszystkie bez wyjatku przedstawiaja punkt widzenia danego autora. Ja zas nie autor i inaczej moge dany produkt odbierac. Poza tym nie potrzebuje recenzji by wiedziec co mnie bedzie bawic a co nie. Zdecydowanie wole filmiki z gameplayu – kilka minut wystarczy, lub wersje demo, do tego na deser mamy fora. Nic wiecej do szczescia nie potrzeba. Swoja droga na valhalli to 60% newsow to beznadziejne galerie ktorych pewnie nikt nie oglada, sam tu wchodze raz/dwa razy w miesiacu. . bo tu w sumie nawet nie ma co czytac. Zastanawiam sie kiedy znowu valhalla odplynie. . .

  9. Co wiecej zdaje sie, ze to charakterystyczna cecha wszelkiej wypowiedzi – jezeli nie jest ona cytatem to przedstawia punkt widzenia gloszacego. . .

  10. Co wiecej zdaje sie, ze to charakterystyczna cecha wszelkiej wypowiedzi – jezeli nie jest ona cytatem to przedstawia punkt widzenia gloszacego. . .

    A teraz niech niektórzy wrażliwsi wydrukują sobie to i powieszą nad łóżkiem.

  11. Choć jeśli chodzi o trzon wypowiedzi Morgula to zdecydowanie popieram moich dwóch przedmówców to jednak. . .

    Swoja droga na valhalli to 60% newsow to beznadziejne galerie ktorych pewnie nikt nie oglada, sam tu wchodze raz/dwa razy w miesiacu. . bo tu w sumie nawet nie ma co czytac

    . . . z tym się niestety muszę zgodzić. Zresztą, pisałem już wcześniej, że galerii jest zdecydowanie za dużo. Fakt, kiedy wejdzie się na forum widać, że jednak jest co poczytać, ale na stronie głównej galerie, wrzucane moim zdaniem bez ładu i składu (vide pojedyncze obrazki na zasadzie „byle coś wrzucić”), zwyczajnie spychają newsy w czeluści serwisu. A ktoś, kto odwiedza Valhallę od czasu do czasu nie powinien być zmuszony do dokopywania się do treści. To treść powinna przebijać się do niego. Ogólnie z V ostatnio dzieją się rzeczy nieciekawe. Może to nie miejsce do pisania na ten temat, ale skoro już i tak mamy offtopic. . . Z jednej strony V faktycznie zaczyna przypominać jedną wielką galerię – żeby nie być „gołym słownym”, w chwili kiedy to piszę na głównej jest 6 galerii i 3 newsy. . . Jeśli to nie są zachwiane proporcje to ja przepraszam. . . Co więcej, większość z nich ma rzeczywiście nikłą oglądalność. Czy naprawdę warto? Naprawdę dobrze byłoby ograniczyć ich ilość, albo – jeszcze lepiej – znaleźć jakieś inne miejsce na ich prezentacje, zamiast wrzucać na głównej wszystko do jednego wora (zastanawiam się dlaczego nie zostało to zrobione przy okazji niedawnego przemeblowania). Z drugiej strony, długość newsów powoli niebezpiecznie zbliża się do Twittera. Wiele z nich obecnie nie wystaje nawet za reklamę, która w zamyśle miała chyba przecinać ich treść w połowie. Niedługo zaczną kończyć się na wysokości opisu pod „ikonką-okładką”. No i, jakby tego było mało, brak blogów. Choć te najwidoczniej wróciły – pytanie czy nie jest to tylko jednorazowa dobra wola naszych drogich felietonistów. . . Tak czy siak, zaczyna mnie martwić kierunek w jakim płyniemy. Tylko proszę bez oskarżania mnie o czarnowidztwo – zawsze starałem się patrzeć na Valhallę przychylnym okiem. Niestety, to przestaje wystarczać.

  12. hhmm jeżeli ktoś jest zainteresowany tytułem to jak najbardziej powinien czytać i oglądać ja np oglądam w sieci bo po to ona jest żebym nie wpakował się na minę a czytam w gazetach a w brew pozorom są one bardziej konkretne niż siec jeżeli ktoś już się szarpnie i zapłaci za gazetę dostaje cały wywód na temat konkretnie bez szukania i czytanie bzdet tylko ze trzeba zapłacić heh a ludzie nie lubią płacić sam używam internet od kiedy modem na ISA dawał 7200 🙂 wtedy było za darmo teraz taniej kupić gazetę 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here