Gdyby to wszystko spoczywało tylko na moich barkach, to pewnie bym się załamał. Na szczęście często są też inni oficerowie, moi koledzy, którzy znają się na robocie i potrafią oddziaływać na znajdujących się wokoło żołnierzy . Trzeba dbać o takich ludzi, ponieważ po każdej misji są oni bardziej doświadczeni (mnie zresztą też się to dotyczy) i stają się bardziej skuteczni, a jeszcze niejednokrotnie przyjdzie nam stawać ramię w ramię.

Czasem sam dowódca musi obsłużyć czołg

To wcale nie znaczy, że nie dbam o zwykłych szczeregowców. Jednak przyznaję się, że to właśnie oficerowie są moim oczkiem w głowie, ponieważ są niezastąpieni. Zwykłego zwiadowcę, czy komandosa, a nawet snajpera mogę wynająć gdy zarobię trochę kasy. Nie mówię tylko o ludziach. Jeżeli mam pieniądze, to jeśli sobie zażyczę, Blackhawk zaraz dostarczy mi bezpośrednio na pole bitwy lżejsze pojazdy, jak łaziki czy różne odmiany Humvee. A jeżeli uda mi się zająć jakieś lotnisko, przywiozą mi nawet Abramsa, Geparda czy artylerię PzH 2000. Ba! Jeżeli jestem wystarczająco bogaty to nawet mogę zażądać wsparcia lotniczego prowadzonego przez F-117 czy A-10 lub poprosić o AH-6, który idealnie wspiera moje działania.

Nawet jeżeli nie mam finansów, nie załamuję rąk, ponieważ do własnych celów mogę wykorzystać każdy znaleziony pojazd cywilny bądź przejęte wyposażenie wroga. Widzicie więc, że ze wszystkim mogę sobie poradzić jeżeli jestem sprytny bądź mam kasę. Jednak nic na świecie nie wynagrodzi mi straty oficera. To właśnie dlatego są oni moim oczkiem w głowie.

Staram się dobrze kierować podległymi mi żołnierzami. Kiedy tylko mogę to nakazuję im się chować do budynków lub ustawiam ich tak, by chroniły ich naturalne ukształtowania terenu bądź sztuczne osłony. Jeżeli muszę wysłać daleki patrol to staram się odpowiednio dobierać jego skład i zawsze nakazuję by pojazd jechał równo z ludźmi, tak by mógł stanowić dla nich osłonę w razie czego, a dzięki temu żeby on też miał pewne wsparcie. Sposobów na dbanie o ludzi jest wiele. Jednak to jest wojna i jakbym się nie starał to czasami któryś z moich chłopców ginie. Każdego żałuję, nawet jeżeli to był zwykły szeregowy, ale on mi ufał a ja go zawiodłem. To ciężkie brzemię.

Kiedyś po kolejnej misji, kiedy topiłem smutki w kolejnej już szklance Brandy, ktoś mi powiedział pewną rzecz, która wstrząsnęła mną do głębi. Kiedy opowiedziałem swoją historię, mój rozmówca stwierdził że to wszystko nieprawda. Wszystko to zmyśliłem, natchnienie zaś wziąłem z jakiejś gry komputerowej wydanej przez CD Projekt. Oczywiście przyznał, że jest to bardzo dobra produkcja z rewelacyjną grafiką i jeszcze lepszą muzyką, której motywy przypominają te słyszane w filmie Helikopter w Ogniu, jednak nie powinienem w nią tyle grać, bo mi na mózg pada.

Zaczął ją wychwalać za bardzo dobrze odwzorowaną fizykę, realia polityczne, atmosferyczne i jakieś tam jeszcze… Pokazałem temu łgarzowi, kto z nas ma nierówno pod sufitem. Odsiedziałem co prawda za to kilka dni w areszcie, ale warto było. Twierdzić, że się schlałem do tego stopnia, by fantazja z rzeczywistością mi się pomyliła! Jak on mógł?! Wiem kim jestem! Nazywam się O’Connell, major O’Connell. Jest rok 2008 a ja dowodzę JTF. Zwalczam każdy objaw terroryzmu na świecie. Prowadzę kolejną wojnę w swoim życiu, jednak mam nadzieję, że ta jest słuszna.

Joint Task Force ukazuje nieco odmienną wizję świata. Niby mamy terrorystów i starcia w odległych zakątkach świata, ale na użytek gry wymyślono kilka intrygujących pomysłów. By zgłębić te dość zaskakujące założenia, wcieliłem się w majora O’Conella…

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Inna to prawda. Grając w JTF stwierdziłem, że jest to pozycja naprawdę świetna i zasługuje na specjalne potraktowanie. Nie chciałem by był to suchy tekst: „w grze można zrobić to, i to oraz to. Grafika taka i taka, dźwięk taki oraz taki”. Chciałem by artykuł był niekonwencjonalny i nie nudził. Czy mi wyszło? Nie mnie to oceniać. . .

  2. „Nie chciałem by był to suchy tekst: „w grze można zrobić to, i to oraz to. Grafika taka i taka, dźwięk taki oraz tak”- to jest wlasnie recenzja

  3. e tam, dobry tekst. niekonwencjonalne recenzje sa spoko – daja lekki powiew nowosci i pozwalaja zpalac oddech, przed kolejnym sztywnym i sztampowym artykulem. dla mnie ok.

  4. Mi sie nie podoba. Przeskoczylem polowe, jak to zwykle robie na gry-online, a czego nie robie z innymi tekstami na Valhalli. Wg mnie, zabawa forma moze miec miejsce, ale tu wyszla. . . infantylnie. Takie teskty pisza bardzo mlodzi ludzie, ktorzy mysla, ze sa w ten sposob tworczy. Sorry, ale chyba Valhalla celuje ciut wyzej. A o samej grze nadal niewiele wiem :/

  5. „A o samej grze niewiele wiem:/”hmm. . . wydawało mi się, że zawarłem wszystko. . . o! przyznaję się, zapomniałem dopisać, że gra ma edytor misji, dzięki któremu możemy tworzyć własne scenariusze i mapy. Bardzo intuicyjny i rozbudowany. No teraz, już chyba wszystko. „młodzi ludzie”:) miło to słyszeć. A tak w ogóle to co konkretnie się nie podoba? Daj jakąś konkretną wskazówkę, grey, to poprawię się na przyszłość. Nie ignoruję krytyki, pod warunkiem, że wskazuje mi konkretne błędy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here