Pamiętam, że jedną z pierwszych gier, którą katowałem na moim C-64 była gra The Games: Summer Edition. Uwielbiałem te wszystkie skoki o tyczce, jazdy na torze kolarskim, łucznictwo etc. Potem było jeszcze kilka gier, w których wcielałem się w jednego z zawodników i brałem udział w lekkoatletycznej rywalizacji. Bieganie i skoki często okazywały się mordercze dla moich kolejnych joysticków. Wytchnieniem miał być rzut młotem choć pamiętam, że raz udało mi się wyłamać rączkę właśnie podczas zmagań w tej dyscyplinie.

Pomijając niszczący potencjał tych gier gwarantowały one olbrzymią ilość zabawy i zaryzykowałbym twierdzenie, że były w moim środowisku kolegów z podstawówki równie popularne co np. piłka nożna. Wprawdzie kiedy ukazał się Microprose Soccer przyćmił on wszystkie tytuły sportowe na słynnej „mydelniczce” jednak trudno odmówić grom lekkoatletycznym obecności i zasług na rynku.

Kiedy rozstałem się ostatecznie z moim C-64 i po wielu latach zakupiłem peceta znów zacząłem bawić się grami sportowymi. Z czasem pokazały się tak znane serie EA jak FIFA czy NBA, w które zagrywałem się całymi godzinami. I choć bawiłem się wyśmienicie brakowało mi jednego – biegania, skoków w dal, wzwyż i o tyczce – jednym słowem, brakowało lekkoatletyki. Pewnie, z okazji olimpiad pojawiały się jakieś tytuły, ale niestety najczęściej nie miały one wiele wspólnego ze słowem „jakość” czy „atrakcyjność” i można je było raczej zaklasyfikować do klasycznej grupy gier – Okazjonalny Wyciskaczy Forsy niż do poważnych pozycji, które mają ambicje zawojować rynek.

Początkowo myślałem, że po prostu na peceta moda na gry sportowe ogranicza się do tych zespołowych. Potwierdzały tę teorię najgłośniejsze serie FIFA, NBA, NHL, do których potem dobiło jeszcze NFL. Teoria jednak padła kiedy swoje stałe miejsce wśród tasiemców EA wywalczył sobie Tiger Woods. Wprawdzie nie jestem wielkim fanem golfa, ale o ile mi wiadomo nie jest on grą zespołową. Zapewne jednym z głównych kryteriów istnienia danego tytułu na rynku jest atrakcyjność danej dyscypliny. Ale na litość boską – nikt mi nie wmówi, że 5-te uderzenie Tigera do dołka numer 8 ze 140 jardów jest bardziej emocjonujące niż porywający finisz biegu na 5000 m, czy sprint 100 metrów przez płotki.

Skoro nie atrakcyjność, to może osobowość sportowca jest tym, co zachęca deweloperów do zrobienia takiej a nie innej gry? Nie potrafię określić czy Woods jest typowym showmanem, bo widziałem go w TV może raz w życiu i mogę się założyć, że nawet gdybym wpadł na niego na ulicy na pewno bym go nie poznał. Ale przecież trudno odmówić lekkoatletyce wielkich osobowości! „Królowa sportu” doczekała się wielkich nazwisk, które do dziś powtarza się z olbrzymim szacunkiem, wspominając ustanowione przed laty rekordy – Carl Lewis, Michael Johnson, Donovan Bailey, Ato Boldon, Frankie Fredericks, Marion Jones. Rekordy słynnego tyczkarza Siergieja Bubki są nie do pobicia od prawie 15 lat! Bez wątpienia nikt nie będzie robił gier o ex-sportowcach, ale i dziś mamy sławy na ich miarę. Jelena Isinbajewa jest tego najlepszym przykładem stanowiąc sama dla siebie klasę podczas zawodów tyczkarskich. Tych nazwisk jest oczywiście znacznie więcej – z całym stadem długodystansowych Kenijczyków czy Etiopczyków na czele.

Dlaczego więc nikt nie zdecydował się na stworzenie serii EA Athletics czy czegoś w tym stylu? Choć długo się nad tym zastanawiałem trudno mi znaleźć odpowiedź na to pytanie. A może Beijing 2008 okaże się miłą odmianą od standardowej miernoty „tytułów okazjonalnych”?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Summer Edition również miło wspominam : ). Ale była moim zdaniem lepsza gra, w której można było spróbować swoich sił i niejednokrotnie sił joysticków. Nie pamiętam tytułu, ale był to tytuł wydany przy okazji olimpiady w Seulu 1988. A dzisiaj? Przecież regularnie wychodza gry przy okazji olimpiad – jest tylko jedna istotna wada. Są one kiepskie. Jakoś jeszcze nikt chyba nie wpadł na pomysł by jakoś zrewolucjonizować gry lekkoatletyczne – zawsze polagały one na masakrowaniu przycisków. . .

  2. Ale na litość boską – nikt mi nie wmówi, że 5-te uderzenie Tigera do dołka numer 8 ze 140 jardów jest bardziej emocjonujące niż porywający finisz biegu na 5000 m, czy sprint 100 metrów przez płotki.

    No nikt nie próbuje Ci wmawiać, że oglądanie bierne jest bardziej ekscytujące przy biegu na setkę. Problem jest jednak w tym, że to mechanizm grania ma nas przyciągać a nie odpychać. Stąd moja pełna fascynacja pięknymi uderzeniami z „fairway” na „green” z delikatną rotacją aby uzyskać „close approach”. Wyczucie, koordynacja, czytanie wiatru. . . Z drugiej strony mam bieg na 5000m trwający kilkanaście minut i polegający na rytmicznym na. . . ciskaniu w klawiszki aż do wyczerpania siły mięśni. . . a potem oglądanie jak wyprzedają mnie rywale. Tak. Powiem Ci że EAGLE na dołku PAR 5 potrafi piękniej podnieść adrenalinkę 🙂

  3. ciekawe czy zestaw gier lekkoatletycznych dołączono by w poczet grona e-sportowych tytułów? 🙂 Najlepiej gralo mi sie w syndey, prawie zniszczona klawiatura i zdarte nerwy przy podnoszeniu ciezarow.

  4. A ja polecam Barcelona 92 na NES – podobne zasady co w Decathlonie, ale jest jeden ewenement – maraton rozgrywany turowo. Gierka ma fajny humorystyczny klimat 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here