Na ten weekend czekałem z niecierpliwością, żeby wrócić do budowy mojego kosmicznego imperium w X3. Warto zaznaczyć, że słowo „imperium” jest tutaj delikatnie mówiąc nadużyciem, gdyż mój cały dotychczas zgromadzony majątek to dwa statki – Odkrywca i Merkury. No i trochę gotówki. Tak czy siak – plan był ambitny. Skończyło się jednak zupełnie inaczej.

Zaczęło się od tego, że postanowiłem sobie w ramach rozrywki zagrać „jeden meczyk w PES’a”. Była 10 rano, sobota, 10 listopada A.D. 2007.
10 godzin później AC Milan zdobył mistrzostwo ligi, skład został bardzo poważnie wzmocniony szczególnie w linii obrony i pomocy. Ale to jeszcze nic.

Poranek niedzielny rozpocząłem od odwiedzenia Valhalli i przeczytania zaległej recenzji Football Managera 2008. I to był błąd. Przypomniało mi to o zainstalowanym wieki temu i porzuconym w zapomnienie na moim dysku FM 2007. Tak skończyła się moja niedziela…

Historia moich relacji z FM, a wcześniej jeszcze CM jest długa i zawiła. Nie, nie jestem (jak pewnie przypuszczaliście) maniakiem, który nie gra w nic poza FM. Nic z tych rzeczy. Powiem więcej. Trudno mnie nawet nazwać graczem przeciętnym jeśli chodzi o tą grę. Jednak CM, a potem FM zawsze przyciągały mnie do siebie niczym magnes. Pociągało mnie w nich to, co zarazem zawsze doprowadzało do ich porzucenia. Stopień komplikacji. Niezliczona ilość tabelek i współczynników opisujących każdego piłkarza koniec końców zawsze doprowadzała do mojego załamania i rezygnacji z gry. Próbowałem wielokrotnie i za każdym razem kończyło się tak samo.

Mimo tego, wszystkie opowieści maniaków jakie czytam i słucham powodują u mnie jakąś niezrozumiałą tęsknotę za tymi tabelkami. I wracam. A że za każdym razem przerwa trwa całkiem sporo i muszę wgryzać się w grę zupełnie od nowa. Tym, którzy znają tę serie nie muszę tłumaczyć ile czasu (i nerwów?) mnie to kosztuje. Niestety zgubna okazuje się też często moja niewiedza w dziedzinie futbolu i mechaniki gry. Najzwyczajniej w świecie nie wiem, czy defensywny pomocnik powinien mieć wysokie „przewidywanie” czy może „podawanie”, albo czy lepiej jak ma większe „granie zespołowe” czy „determinację”. O ile atrybuty na poziomie elementarnym jeszcze jako tako jestem w stanie przypisać do konkretnych formacji (a przynajmniej tak mi się wydaje, pewnie błędnie), kiedy wdaję się w niuanse wszystko szlag trafia. Jasne, potrafię wygrać Wisłą Kraków z Dortmundem 4-2 (na wyjeździe), żeby potem z identycznym ustawieniem zremisować 0-0 z Zagłębiem Lubin (u siebie). I problem mój polega na tym, że po prostu nie do końca wiem dlaczego właśnie udało mi się wygrać z Dortmundem, a nie potrafiłem strzelić gola Zagłębiu (pomimo miażdżącej przewagi w czasie meczu).

Nie wiem jak bardzo wpłynie na losy meczu wprowadzenie pressingu, albo co przyniesie danie wolnej ręki jednemu z moich graczy. Brakuje mi wiedzy i to chyba ten brak powoduje, że za każdym razem w końcu zniechęcam się do tego tytułu. Frustracja wynika też ze świadomości, iż FM jest na tyle precyzyjnym narzędziem, że naprawdę można tam realnie kreować obraz gry swojej drużyny i reagować na taktyki stosowane przez przeciwnika. Niestety – ja tego nie potrafię. A kiedy nawet w pewnym momencie wydaje mi się, że zrozumiałem o co chodzi gra udowadnia mi, że wciąż jest dla mnie loteryjką z losowo generowanymi wynikami (na skutek mojej niewiedzy oczywiście).

I właściwie mógłbym to rzucić „w cholerę” i dać sobie spokój, ale ambicja i ciekawość mi nie pozwala. Dlatego relacje moje z serią FM są takie dziwne. Pociąga mnie to samo co ostatecznie mnie od niej odpycha.

Jak temu zaradzić? Pomóżcie!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. No jakbyś napisał blog o mnie. Praktycznie identyczne podejście mam do menadżerów. Z jednej strony brak mi wiedzy. Z drugiej coś mnie tu przyciąga. Ustawiam wszystko tak jak mi się wydaje , że ma sens i czasem się na prawdę udaje. W dodatku ja wcale nie lubię piłki nożnej. Nie oglądam meczy w tv. Nie gram ani w Fife ani PES. A jednak do menadżera mogę usiąść i przepaść na długie godziny. Grywam w nie rzadko. Tak rzadko, że jest to w tej chwili paroletnia przerwa. Ale jakby mi kto dał teraz w łapy FM2008 to pewnie też przepadłbym na najmniej cały dzień.

  2. Bardzo uniwersalny blog. Rowniez utozsamiam sie z tym tekstem. Wspolczesne managery poprostu przytlaczaja mnie iloscia opcji i stopniem ich rozbudowania. Z lezka w oku wapominam Sens. WorldOfSoccer w trybie kariery. Albo gra widmo, ktorej tytulu nie potrafie sobie przypomniec (moze ktos z was pamieta), gralem w nia bodajze w latach 97/98 i byla pierwszym managerem pilkarskim ze stajni EA. Nie byla tak skomplikowana jak seria FM, a rownie mocno wciagala na dlugie miesace.

  3. FM nie jest jakos nieludzko skomplikowany, choc niuansow troche ma. . . Jesli nie wiesz czym sie roznia poszczegolne rozkazy to wydawaj je (najlepiej w skrajnych punktach skali jesli chodzi o np. pressing) i porownuj ogladajac mecz, CALY MECZ, wtedy ladnie wszystko widac, bo same akcje nawet te rozszerzone niewiele ci powiedza. Poza tym taki tez jest futbol – Barcelona wygrywa w LM by 3 dni pozniej przegrac z Getafe :)atreyou:To FIFA Soccer Manager 🙂

  4. Gralem troche w Championshipa czwartego i nastepujacego po nim Football Managera, a w kultowa „trojeczke” bawie sie do dzisiaj. I choc jestem w to raczej cienki (nie chce mi sie ogladac meczy, wiec zmian dokonuje tylko w przerwach, plan treningowy zostawiam domyslny, a ustawien taktycznych indywidualnych, to nawet nie tykam) to sprawa mi to sporo radochy. I nawet nie tyle prowadzenie kjakiegos klubu, co ogladanie alternatywnego rozwoju mojej ulbuionej dyscypliny sportu 🙂 Na prawde fajnie jest widziec, jak Rafal Grzelak grzeje lawe w Barcelonie caly sezon, a Sebastian Olszar i Paweł Brożek walcza o tytul krola strzelcow Ligue 1 i Bundesligi, podczas gdy Olgierd Moskalewicz po przygodzie z duńskim Brondby bryluje w beniaminku Serie A razem z Wahanem Geworgianem 🙂

  5. Kolejny „opętany” zniewalającą mocą piłkarskiego Excela ;)Ile włosów z głowy sobie człowiek nawyrywał, ile razy w środku nocy zdarzyło się zaklnąć szpetnie a siarczyście tylko dlatego, że po 86 minutach totalnego dominowania przeciwnik wyprowadził jedną przypadkową kontrę i zdobył zwycięską bramkę. . . brr. . Coś w tym jest, ta magia szukania nowych wariantów taktycznych, eksperymentowanie z ustawieniami indywidualnymi, szukanie nowych talentów i śledzenie karier piłkarzy, jak to ładnie przedstawił Siergiej. To magia. To Manager ;]

  6. Swoją drogą Kocie wielki szacun za to że grasz gry takie jak X3, bo to nie dla każdego. Do X3 i innych kosmicznych trzeba mieć spojrzenie odpowiedniego formatu. Osobiście uważam że nie przebije nic Eve-Online ale w jeżeli chodz o „Eve-Offline” to X3 sprawuje się znakomicie i modów do niego nie brakuje. Sam grywałem w te managery kiedyś co nieco, chyba głównie dlatego żeby zobaczyć polską piłkę nożną bez ludzi pokroju „fryzjera” i Listkiewicza, który podobno się u niego nigdy nie strzygł.

    • Swoją drogą Kocie wielki szacun za to że grasz gry takie jak X3. . .

      Ech ja to mam jakieś zezowate szczęscie. Raz mnie ktoś myli z Malacarem, teraz z Kotem. Jak tak dalej pójdzie to będę miał roztrojenie jaźni 🙂 Do pomylenia w kolejce czeka jeszcze Katmay i Adam 🙂

  7. O rany, jak ja uwielbiam CM i FM. . . A jednak wybieram tego pierwszego. Dlaczego? Z takiej prostej przyczyny, że tam się da włączyć wujka Abramowicza i sprowadzić do takiej Arki Gdynia Hatema Ben Arfę. . . Bez jego pomocy, w FM zawsze zaraz spadam do drugiej trzeciej ligi i bye bye kariero. Kocham ten gatunek, ale grać w niego nie umiem 😉

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here