Kasa!

O tak, Chelsea, Manchester City i od paru miesięcy ponownie Real Madryt prześcigają się w próbach udowodnienia, że piłką nożną rządzą wielkie pieniądze. Tak jakby ktoś jeszcze potrzebował nowych dowodów. Ten nastrój udzielił się również Elektronikom, ale ich raczej niż do możnych futbolowego świata przyrównałbym do Sewilli albo Olympique Lyon, na każdym piłkarzu starających się zarobić fortunę. Jedną z pozycji w menu głównym nowej Fify jest Sklep. Co znajdziemy na jego półkach? Na przykład tymczasowe ulepszenia dla naszej Wirtualnej Gwiazdy. Nie chce wam się ciężko pracować, by „wybijać piłkę z linii bramkowej”? Żaden problem, oto niezawodne EA Sports wychodzi naprzeciw waszym oczekiwaniom. Jeżeli tylko zdecydujecie się uszczuplić swój e-portfel o kilkaset Microsoft Points, na parę dni przeniesiecie się wprost do swojego chłopięcego snu, w którym z największymi gwiazdami radośnie hasaliście po murawie, ładując włoskim specom od catenaccio hat-tricka w co drugim meczu.

Ilustracja z „Jak nie kryć w polu karnym”

Oczywiście to nie wszystko, co EA oferuje nam w swoim sklepie. Za drobną opłatą w postaci 400 MSP od ligi (lub 800 MSP za pakiet wszystkich dostępnych lig), firma umożliwi nam grę w Live Sezon 2.0. Cóż to za fenomenalny ficzer – zapytacie. Możliwość rozgrywania „prawdziwych” meczy z bieżącego sezonu. Czyli ze składami takimi, jakie faktycznie danego dnia wybiegły na murawę. EA chwali się też tym, że na bieżąco aktualizuje formę piłkarzy, co w praktyce sprowadza się do kilkupunktowych wahań umiejętności zawodników pomiędzy kolejkami. Jak Electronic Arts zamierza pobierać opłaty za takie śmieszne „dodatki”, to niech wydaje osobno różne tryby gry. Każdy w cenie pełnej wersji. Wtedy dopiero się posypią dolary. Pardon, euro. Amerykanie nie wiedzą co to Fifa.

W świetle reflektorów

Od strony technicznej wciąż jest dobrze. Wystarczająco dobrze, by Pro Evolution Soccer wygląda przy produkcie EA Sports jak jaskiniowe malowidło z epoki kamienia łupanego. O fizyce już się naprodukowałem, więc teraz napiszę tylko, że to zdecydowanie największe osiągnięcie twórców FIFA 10. To jest zupełnie nowy poziom realizmu, jakiego jeszcze wcześniej nie było, tylko uzupełniany przez zestaw bardzo dobrych animacji, z których część jest zupełnie nowa.

Co dwie głowy…

Dźwięk również stoi na niezłym poziomie i widać nawet pewną poprawę w polskiej wersji komentarza, choć wciąż daleko jest do ideału. Nie oszukujmy się, że po nieśmiertelnym duecie Szpakowski – Szaranowicz można oczekiwać czegoś wspaniałego. Nie można, ale gram w „dziesiątkę” codziennie i wciąż nie przełączyłem się na komentarz Andy’ego Gray’a i Martina Tylera. A to świadczy o tym, że najczęściej cytowanych Polaków w tym fachu (i to bynajmniej nie jest komplement) da się słuchać. I to już jest sukces.

Ideał? Może za rok

Oczywiście do ideału wciąż droga daleka. Aczkolwiek o ile rok temu jeszcze miałem wątpliwości co do tego, czy FIFA zdoła utrzymać się na tronie, to teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że Konami zostało z tyłu i łyka kurz po produkcie zespołu Petera Moore’a. Gdyby do dobrej zabawy potrzebne był składy drużyn dokładnie takie jak w ostatniej ligowej kolejce albo przyzwoicie zrealizowany tryb gry pojedynczym piłkarzem, z Fifą byłoby cieniutko. Na szczęście tak nie jest i nowa piłka od Elektroników daje mnóstwo frajdy. Wielkie pokłady grywalności kryją się pod fizyką jeszcze lepszą niż rok temu i bardzo precyzyjnym sterowaniem. Idzie zima, więc z prawdziwych boisk można już spokojnie przejść na te wirtualne. I FIFA 10 jest tutaj najlepszym możliwym wyborem.

Letnia przerwa w europejskich rozgrywkach piłkarskich była w 2009 roku wyjątkowo gorąca za sprawą jedynego-słusznego-klubu. Transfery Realu Madryt odbiły się głośnym echem nie tylko w świecie sportu. Jeżeli chcecie wiedzieć, czy najnowsza piłka od Elektroników ma szansę wywrzeć na was takie wrażenie, jak wakacyjne zakupy Królewskiego Klubu, czytajcie dalej.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Chyba zobaczył nowy Real w akcji

    i zachodzi w glowe, jak mozna bylo tyle kasy wydac, i grac gorzej niz w drugiej lidze 😀

    Raz, gdy oddawałem się przyjemności spuszczania łomotu Blaugranie w Gran Derby (6-2 na Camp Nou jest w sam raz)

    Takie rzeczy tylko w Fifie (i Pesie) ;]

  2. Bo być lepszym od PES-a to teraz już żadne osiągnięcie. FIFA 10 to dobra, nawet bardzo dobra gra, ale nawet mi przez myśl nie przeszło iść w ślady GameSpotu i Eurogamera, które zgodnie dały po dziewiątce. To herezja.

  3. Ulepszona fizyka, nowe animacje, kosmetyka, 360 stopniowa kontrola zawodnika. . . Brzmi to super, ale czy na tyle dobrze by inwestować kasę w 10 mając 09? Czy te zmiany są faktycznie na tyle istotne bym odczuł poprawę w stosunku do zeszłorocznej edycji, mając na uwadze fakt, że ta poprawa kosztuje +/- 200zł?P. S. To nie jest pytanie retoryczne, naprawdę się waham czy zainwestować 🙂

  4. Na początku różnica jest minimalna, ale z każdym kolejnym meczem dostrzegasz ją coraz bardziej. Jak zamierzasz spędzić przy Fife dużo czasu – bierz śmiało. Jak grywasz sporadycznie, 09 raczej Ci starczy.

  5. W mojej opinii pomimo tego, że to jest cywilizacyjny skok w przypadku FIFY dzięki dwóm ostatnim edycjom, a PES systematycznie cofa się w rozwoju i jest obecnie na poziomie średniowiecznego chłopa folwarczno-pańszczyźnianego to FIFA wciąż jest gdzieś pomiędzy amebą, a pantofelkiem – ot moja indywidualna opinia.

  6. Co prawda nie do końca jest to mój temat – powinienem pisać w FIFA09, ale kto tam teraz patrzy. . . do rzeczy, do rzeczy. . . Pół roku temu udało mi się dorwać FIFE05, pograłem kilka spotkań, jakoś przeszło bez echa, nie podobało mi się, a poza tym. . . lepiej w to grać z kumplem. Ostatnio też stwierdziliśmy, że skoro już mam tego X’a to wypada mieć kopankę. Dwa dni temu kupiłem FIFA09, miałem szczere chęci pogrania. Wchodzę do domu, wybieram drugi poziom trudności – bo przecież grałem będąc dzieckiem – zagrałem mecz pomiędzy Arsenalem, a jakąś ekipą mającą jedną gwiazdkę (gorszej szybkościowo nie znalazłem) i. . . przegrałem 0:1, moje kolejne wyniki to: 0:2, 0:0, 0:0, 1:1, 0:0, przełączyłem poziom na legendarny i. . . przegrałem 0:2. Teraz moje wnioski:- Polski komentarz gry jest więcej niż żenujący. Słowa są źle dobierane do sytuacji. Np. Grając na poziomie nowicjusza wygrywałem 4:0 w 85. minucie. Przeciwnik podał do swojego bramkarza i „Jeśli chcą wygrać muszą przestać podawać do bramkarza”- Przeciwnicy są zawsze – bez wyjątków – lepiej ustawieni do podania od ciebie,- Kiedy lecisz na przeciwnika w 100% stracisz piłke (mówię o drugim poziomie trudności, który powinien być w sumie dla dzieci)- Nawet jeśli biegniesz C. Ronaldo to gracz rezerw klubu z piątej ligi i tak będzie równie szybki jak ty,- Strzały są idiotyczne. Przytrzymasz przycisk i zawsze robisz kosmos, chcesz zrobić długie podanie – robisz loba na odległość dwóch metrów. . . Cały system gry jest beznadziejny, jakby FIFA się cofała zamiast iść do przodu. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie byłem tak zawiedziony i już teraz wiem, że nie ma żadnego powodu abym odpalał tą grę będąc samemu. . .

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here