„Mój drogi uczniu, co prawda dopiero co zakończyłeś trening, ale już za dwa miesiące zostaniesz zbawcą świata” – ileż to razy słyszałem tekst w podobny deseń na początku swojej przygody? Dlaczego w 99% przypadków muszę na początku być nikim, a na końcu superbohaterem? Dlaczego nigdy na początku nie jestem potężnym Sauronem, który potrafi jednym skinieniem palca niszczyć miasta i wioski? I dlaczego zawsze na początku muszę ratować farmerom zagubione świnie, żeby „udowodnić swoje męstwo”? Ach.

Oczywiście znam powód, dla którego projektanci gier zwykle robią ze mnie byle frajera, z potencjałem na uratowanie świata. Tak jest łatwiej – uczę się gry razem z nim i zanim nauczę się, jak wykonywać „zabójczy cios płonącego młota” (whatever), przyda mi się trening przy zaganianiu świń do zagrody. Problem w tym, że mnie się to już znudziło. Chcę czegoś nowego i czegoś od razu efektownego. Dlaczego na przykład nikt nie zrobi erpega, w którym od początku jesteśmy sędziwym magiem, szkolącym żółtodzioba?

Jasne, najłatwiej na początku ustawić wszystkie statystyki na zerze i „niech się gracz sam martwi, żeby je rozwinąć”. A ja mówię – ustawić je wszystkie na pięćdziesiątce i niech gracz z sędziwego maga stanie się w trakcie gry sędziwym SUPERMAGIEM! Dlaczego nie? I dlaczego to my zawsze mamy ratować świat, a nie na przykład pomagać w jego ratowaniu? I szkolić jakiegoś młokosa, na którego możemy patrzeć z politowaniem. A kiedy przyjdą Orkowie, żeby zabić starego mistrza, to czemu mamy się kłaść i słabym głosem wołać „Uciekaj, to ty jesteś najważniejszy”? Powinniśmy wyciągnąć wierną laskę magiczną i dać im popalić. W końcu w przypadku maga wiek nie jest taki ważny, a i doświadczony rycerz, paladyn czy złodziej, z odrobiną wiedzy magicznej na pewno też dałby sobie radę.

Rozumiem, że to wszystko przez książki Tolkiena i niezliczone filmy, w których motyw „od zera do bohatera” jest odgrywany w nieskończoność, niczym zdarta płyta. Ale powiedzmy sobie wprost – to „zero” jest coraz bardziej męczące. Czas na kolejny poziom i przy odrobinie kreatywności producenci na pewno zdołają coś wymyślić. Na pewno? Cóż, to też jest kwestia do omówienia.

Założę się bowiem, że przy projektowaniu kolejnych add-onów dizajnerzy plują sobie w brodę i marudzą, że najlepiej byłoby znowu zacząć od początku. To właśnie dlatego tyle pakietów dodatkowych, zamiast kontynuować oryginalną fabułę, odbija w bok. Daje nam nowego bohatera, nowe realia albo wręcz „wirtualną symulację rzeczywistości”, w której oczywiście znów wszystko musimy zaczynać od początku. Tak, mnie też podoba się ogólne przesłanie, że każdemu, nawet świniopasowi, może się udać i że każdy może zdobyć szczyt, ale chciałbym też spróbować czegoś bardziej oryginalnego.

A najgorsze jest to, że część gier kończę już na etapie żółtodzioba, bo zwyczajnie nie chce mi się szukać po mieście dzieci, które się schowały dobrodusznej właścicielce gospody. Te początkowe questy są dla mnie tak upokarzające, że czasem i odpalenie bomby atomowej na końcu gry nie jest mi w stanie tego zrekompensować. Może zanadto marudzę, może jestem zbyt wybredny, a może mam (ulubiony zarzut niektórych Valhallowiczów) za duże kompleksy, ale chciałbym czasem zacząć grę jako król wszechświata. I to nie wygnany, uwięziony albo zdegradowany. Po prostu król. I nich mnie twórcy gry mnie zaskoczą – co dalej?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. W serii Gothic mimo wszystko zaczynamy nową część z bardziej napakowanym bohaterem. Przypominam, że „trójkę” zaczynamy od wybicia wioski orków, gdy w poprzednich częściach na widok jednego orka nawet dopakowaną postacią wiało się jak najdalej. Nie bronię „od zera do bohatera” to mnie to też męczy, ale już widzę te recenzje „Twórcy chyba mierzą w stronę młodszych graczy bo wydali kolejną, zbyt łatwą grę”.

  2. „Po prostu król. I nich mnie twórcy gry mnie zaskoczą – co dalej?”Wtedy bys zostal obalony, musial zaczynac od zera probujac odzyskac tron! LoL Od tego schematu nie ma ucieczki! 8] (No moze wyjatkiem jest Tetris 8)

  3. 4 słowa: Guns of the Patriots. Niby nie RPG, ale gra się gościem tak legendarnym, że jest już stary, niedołężny i ledwie oddycha 😉

  4. No i był jeszcze Baldur’s Gate II, gdzie można było importować swojego super wypasionego bohatera z części pierwszej.

  5. Mi się wydaje, że w Wizardy 8 też można było importować postaci z poprzedniej części. Autorowi jednak nie o import postaci chodziło. Istotą większości gier cRPG jest rozwój postaci. Jeśli na wstępie dostajemy postać już rozwiniętą, to co tu dalej rozwijać? Na wyższych poziomach doświadczenia postępy przychodzą powoli, bo i xp trzeba trzaskać więcej. Także w standardowym cRPG zaczynając na 50 poziomie przez kilka godzin z naszą postacią nie działoby się nic (nie rozwijałaby się), co z kolei przez niektórych mogłoby zostać nazwane nudą ;-). Jednocześnie całkowicie rozumiem zarzuty dot. wczesnych questów. Mi też przejadło się już odszczurzanie piwnicy. No ale tak to jest, kiedy samouczek jest częścią gry (czego bardzo nie lubię). Zdaje się, że w Bard’s Tale bohater zauważał schematyczność wykonywanych przez siebie zadań i nawet kpił z tego, co jednak nie przeszkadzało mu ich wykonywać.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here