Gdyby ktoś przyszedł do mnie i powiedział, że FIFA jest najlepszą piłką nożną na PC, zaśmiałbym mu się w twarz. Mimo że kiedyś byłem fanem serii tworzonej przez EA, obecnie zagrywam się w konkurencyjny Pro Evolution Soccer. Słowo „konkurencyjny” jest zresztą nieco na wyrost, bo Konami stworzyło grę, do której FIFIE bardzo daleko.

Arma: Armed Assault. Tak studio Bohemia Interactive odpowiedzialne za OFP nazwało swoje najnowsze dzieło. Specjalnie nie żałuję rozstania z Codemasters, bo dzięki temu oprócz Arma, dostaniemy Operation Flashpoint 2, a konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła (przynajmniej nie nam – graczom).

Prawie jak sequel

Mimo 5 lat, które minęły od wydania Operation Flashpoint, rozgrywka niestety nie uległa większym zmianom. Stwierdzam to ze smutkiem, bo po tak długim okresie Arma powinna wyraźnie różnić się od swojego pierwowzoru. Inna sprawa, że mimo wielu błędów sama w sobie i tak jest dobra.

Pierwsze wrażenie jest całkiem niezłe, choć od razu miałem małe deja vu. Menusy są co prawda inne niż te w OFP (przy okazji uprzedzam, że będzie tu do tej gry sporo odniesień), ale już rozgrywka jest niemal identyczna. Nie chciało mi się sprawdzać, ale mogę się założyć, że obłożenie klawiszy jest identyczne.

Teren działań jest olbrzymi

Jeżeli chodzi o kampanię to realia w jakich toczy się przedstawiony w grze konflikt są łudząco podobne do tego z OFP. W Arma otrzymujemy jednak o wiele większy teren działań (400km kwadratowych), którym jest wyspa Sahrani umiejscowiona gdzieś na Pacyfiku.

Wojna rozpoczyna się od ataku Republiki Północnej na bogate Południowe Księstwo Sahrani. Operacja wojskowa rozpoczęła się nagle i bez ostrzeżenia. Po stronie słabiej uzbrojonego Księstwa stanęły jednostki armii USA, które nie zostały jeszcze (przypadkowo) wycofane z wyspy. W taki właśnie sposób wybucha mała wielka wojna.

Zwykły remake?

Konflikt został przedstawiony dosyć standardowo. Najpierw niespodziewany atak i próba jego odparcia, później przejście do ofensywy. Misji w sumie jest 20, ale zostały one ciekawie podzielone. Są tu zadania główne, złożone z kilku celów, jakie należy podczas ich trwania osiągnąć, oraz pomocnicze.

Wojna jak się patrzy

Te drugie, to z reguły działania dywersyjne. Przed każdą misją główną, istnieje możliwość ich wykonania (najczęściej trzeba wybrać jedno z dwóch), dzięki czemu wróg zostaje osłabiony w misji głównej. Najczęściej objawia się to brakiem wsparcia piechoty, czy ciężkiego sprzętu. Zadania te nie są obowiązkowe, ale zdecydowanie ułatwiają rozgrywkę i polecam poświecić na nie trochę czasu. Tym bardziej, że większość jest naprawdę ciekawie i dobrze zrealizowana. Któż bowiem nie chciałby wcielić się w komandosa i działać na tyłach wroga? Na pewno nie ja.

Kampania stanowi świetny trening przed rozgrywką online, zaś pojedyncze misje to doskonały sposób zaprezentowania potencjału gry. Dzięki edytorowi można bowiem stworzyć własne scenariusze. Przygotowane przez graczy dodatki często bywają lepsze niż to co otrzymujemy w wersji podstawowej. Śmiało mogę powiedzieć, że pod tym względem (jakości dodatków) Arma konkurować może z Neverwinter Nights.

Czy może niezwykły?

Akcja gry toczy się w czasach współczesnych. Graczowi oddano więc pełen arsenał broni (AK-47, M16, Dragunov) i ciężkiego sprzętu (helikoptery, pojazdy opancerzone, czołgi). Pozwolę sobie nie przytaczać tutaj wszystkich nazw broni, bo po pierwsze – niewiele one powiedzą większości graczy, po drugie – fani i tak odwiedzili już dawno stronę internetową i zapoznali się z dostępnym w grze sprzętem. Napiszę tylko, że jest tu ogromny wybór karabinów szturmowych (niemal każda w kilkunastu wariantach), snajperek, SMG, a nawet wyrzutni rakiet. W zbrojowni nie zabrakło też noktowizorów, granatów, min, ładunków wybuchowych i oczywiście lornetki.

W trakcie wykonywania zadań będzie też potrzeba poprowadzenia kilku pojazdów, poczynając od Humvee, przez czołgi, po śmigłowiec bojowy Cobra. Sterowanie nimi nie jest proste, ale nie ma obaw – nie pokuszono się o symulację każdego wehikułu. Do kierowania nimi potrzebna jest jedynie odrobina wprawy.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

Skomentuj Wojtek Warchoł Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here