Wielbiciele wirtualnych horrorów mieli ostatnimi czasy trochę powodów do narzekań na twórców Silent Hill, serii uważanej za jedną z najlepszych, a już z pewnością najbardziej przerażających w tym gatunku. The Room i Origins na PSP nie spełniły oczekiwań, tak więc na debiutancki projekt studia Double Helix patrzono z pewnym dystansem. Zobaczcie, czy słusznie niektórzy skreślili Homecoming jeszcze przed premierą.

Pomysł na serię Metroid Prime rodził się w bólach. Amerykański zespół dostał nie lada zadanie – poradzenia sobie z reanimacją kultowej zręcznościówki ostatnio widzianej na Super Nintendo. Początki nie były łatwe. Okazało się, że dawna konwencja przygód seksownej Aran jako przygodowo-platformowej gry w dwóch wymiarach trąci myszką w erze Gamecube’a. Retro przy pomocy magii Nintendo zdobyło się na rewolucję. Zostawiono w spokoju uniwersum i specyficzny charakter rozgrywki, całość przenosząc w trzeci wymiar i dorzucając perspektywę z pierwszej osoby. Tak powstał gatunek FPA – First Person Adventure.

Trochę historii

Nasza heroina

Pierwszy Prime onieśmielał. Kiedy uderzył w skostniałą branżę mało kto uchował się przed jego siłą rażenia. Fenomenalny technicznie, z fantastyczną atmosferą do dzisiaj okupuje środkowe miejsce w top 5 gier wszechczasów według strony Game Rankings. Prime 2 nie przyniósł ze sobą żadnej rewolucji, ale na pewno godnie wpisał się w historię serii. Dopiero Corruption dzięki przesiadce na Wii przyniósł ze sobą postulowane nowości i ducha pierwszej części.

Wszystkie Prime’y były od początku zaplanowane jako trylogia i jak to z trylogiami bywa – najlepsze są na ogół wstępy i zakończenia. Corruption zbiera fabularne nitki z obu części i doprowadza je do spektakularnego finału. Dużo dowiecie się o historii Chozo – tajemniczej cywilizacji z pierwszej części, rozprawicie się z morderczą „panią nemezis”– Dark Samus. Położycie również kres rozprzestrzeniającej się po kosmosie substancji – Phazonowi, który był osią tego kawałka historii z uniwersum Metroida. Tym razem zakażeniu ulegnie sama Samus. Będzie musiała stale balansować na granicy uzależnienia od substancji, która choć jest zabójcza, to daje olbrzymie możliwości. Wokół tego Retro nabudowało system gry, który za cenę utraty zdrowia pozwoli ci chwilowo wejść w stan zarażenia Phazonem, podczas którego w szale bojowym wybijesz przeciwników do nogi. Trzeba jednak uważać. Wiecie jak się kończą zabawy dziewczynek z zapałkami.

Gra nie wygląda zbyt dobrze

Specyfiką serii jest oszczędna prezentacja fabuły, przedstawianej na zasadzie „tyle wiesz, ile chcesz”. Poprzednie części w zasadzie w ogóle nie miały filmików przedstawiających rozwój wypadków. Historię kolejnych planet trzeba było wyszarpać własnoręcznie, odnajdując strzępy informacji, mitów, opowieści i historii. Corruption częściowo zrywa z tym ascetyzmem. Pierwsze kilka godzin spędzicie wgniecieni w fotel dzięki bardzo dynamicznej prezentacji scenariusza.

Valhalla rządzi

Przygodę zaczniecie na gwiezdnym krążowniku Valhalla (tu dodatkowy punkt do oceny końcowej), który szybko stanie się celem ataku Gwiezdnych Piratów. Masa skryptów, dynamiczne pojedynki i wszechobecne wybuchy to nie to, do czego przyzwyczaiła nas seria. Bardziej to podobne do Halo niż do starego Prime’a, urzekającego atmosferą melancholii i wyobcowania. Tu trup ściele się gęsto, a dookoła biegają wspierający nas żołnierze Federacji. Szybko okaże się, że piracki abordaż miał jedynie odwrócić uwagę od prawdziwego zagrożenia – ataku na pobliską planetę Norion. Na jej powierzchnię zostaniesz wysłany Ty oraz trzech innych, najpotężniejszych Łowców Nagród w galaktyce.

Ale wygląd nie jest najważniejszy

Akcja zawiązuje się w tej odsłonie bardzo zgrabnie. Jeżeli poprzednie gry przypominały ambitne kino francuskie, to tu mamy do czynienia z pocieszną twórczością Petera Jacksona. Przynajmniej na początku. Im dalej, tym opowieść bardziej dryfuje w rewiry znane z poprzednich części. Jeżeli tak jak ja byłeś fanem eksploracji i elementów platformowych znanych z poprzednich części – nie zawiedziesz się. Po efekciarskim wstępie szybko wszystko wraca do normy. Natomiast faktem jest, że mamy do czynienia z najbardziej liniową, efektowno-efekciarską częścią serii. Przez to prysła być może część uroku poprzedników, ale Retro rekompensuje to z nawiązką, a mi osobiście postawienie na filmowość i intensywność niezwykle przypadło do gustu.

Skanuj!

Powraca skanowanie obiektów, czyli znak firmowy serii. Dzięki skanerowi poznacie mnóstwo informacji o uniwersum, wejdziecie głębiej w przedstawiony świat i rozwiążecie czekające na was zagadki. Wpisy są naprawdę intrygujące. Wyobraźcie sobie scenę, jak przemykacie po szczątkach statku kosmicznego. Pod nogi sypią się iskry z pourywanych przewodów, a korytarze oświetla intensywne czerwone światło niedalekiej gwiazdy. Ściany są poszarpane, za zbitymi oknami leniwie przewalają się roztrzaskane części poszycia. Zerkacie w przewód wentylacyjny, gdzie zablokowało się ciało jednego z żołnierzy. Skanujecie je i okazuje się, że biedak ma silne stężenie adrenaliny we krwi, ponieważ najprawdopodobniej wszedł do kanału pod wpływem paniki, gdzie utknął i się udusił. Niby nic specjalnego, ale atmosferę buduje aż miło. Dzięki skanowaniu uzyskacie dostęp do komputerów, poznacie niuanse technologiczne oraz charakterystyki stworzeń ze świata gry.

Oprócz skanera dostępne inne nakładki wizyjne, w tym zarządzająca statkiem kosmicznym. Ta możliwość to novum w serii i okazuje się, że jest czymś więcej niż jedynie ciekawostką. Możliwość wzywania statku na pomoc jest przemyślana i wprowadzona z głową, a autorzy poszli na całość i w ramach bonusu dodali możliwość jego wizualnego tuningu. Ale to tylko dla wytrwałych.

Nowa konsola przyniosła ze sobą drugi oddech potrzebny autorom. Nintendo dało Retro komfort pracy przez dodatkowy rok, dzięki czemu dostaniemy do rąk produkt wymuskany do granic przyzwoitości. Chociaż Wii mocą nie grzeszy, autorom udało się mile połechtać zmysł wzroku dzięki nieprawdopodobnemu przywiązaniu do detali. Dość powiedzieć, że główny producent gry – Pacini – przyznał ostatnio, że każda z tekstur obecnych w grze była przygotowywana ręcznie i dopasowywana do każdej lokacji. Co to oznacza? Ano tyle, że nie znajdziecie tu dwóch podobnych pomieszczeń, dwóch identycznych podłóg ani ścian.

Wii potrafi!

Wszystko ma swój styl, każda część jest indywidualna. O ile na statku kosmicznym tego nie docenicie, bo większość ścian to srebrna blacha, to szwędając się po zroszonej deszczem planecie Bryyo lub zwiedzając całkowicie zmechanizowaną Elysię są spore szanse, że zaczniecie się zastanawiać w co też graliście do tej pory. Nie ma tu technicznych fajerwerków, ale ogrom wysiłku poszedł w prace projektowe, architekturę, autentyzm i oryginalność, dzięki czemu kolejne światy zwiedza się z zapartym tchem. Dodajcie do tego wysmakowane oświetlenie i można wybaczyć nawet brak wysokiej rozdzielczości i znikające ciała wrogów. To co prezentuje w tym departamencie MP3 miażdży wszystko co zobaczycie na Wii, a pietyzm i artyzm grafików spokojnie może stawać w szranki nawet z najwspanialszymi grami z mocarnych next-genów.

Kolejnym przejawem bardziej mainstreamowego podejścia Retro jest pełen dubbing. Już sam fakt, że w czasie przygody ma się do kogo otworzyć gęby będzie szokiem dla metroidowego purysty, ale to, że gadające stwory mówią głosem może go zabić. Dziwnie mi w ogóle chwalić ten ruch w XXI wieku, ale Nintendo tyle się z tym posunięciem ociągało, że warto go docenić. Muzyka zawsze była fantastyczna i tu nic się nie zmieniło. Niepokojące, połamane industrialne dźwięki, połączone z chórami dają wspaniałe efekty.

Zmiany nie dotknęły jedynie oprawy. Retro przemodelowało całe sterowanie tak, aby wycisnąć z willota co się da. Fajnie wypadają sekwencje, kiedy musicie wchodzić w interakcję z otoczeniem. Konkretne ruchy ręki zostaną przełożone na ruchy rąk Samus w grze. Można było pójść za ciosem i pokusić się o więcej takich momentów, ale to, co jest daje radę. Jest szansa, że udało wam się uniknąć filmików i zapowiedzi, więc przykładów podawać nie będę. Zawsze uważałem, że element zaskoczenia to największa zaleta gier wideo.

Machaj ręką – strzelaj

Jeszcze lepiej wypada sterowanie i strzelanie. Nareszcie nadszedł tytuł, który pokazał jak powinien wyglądać FPS na Wii. Rozwiązanie przypomina nieco sterowanie przy pomocy myszki i klawiatury. Tyle, że jest jakby nieco wolniejsze, za to na pewno bardziej wciągające – wiilot leży w dłoni prawie jak giwera. Analogową gałką chodzimy i strafe’ujemy, wiilot natomiast odpowiada za celowanie i rozglądanie. Przydatnym pomysłem okazała się możliwość namierzenia wroga. Wygląda to tak, że przeciwnik zawsze będzie w centrum ekranu, ale strzelać możecie wszędzie. Chcecie podczas pojedynku z bossem zdjąć jego pomagierów? Nic prostszego. Zatrzymujecie celownik na bossie, żeby nie tracić go z pola widzenia, ale dzięki swoim snajperskim umiejętnościom walicie obok niego. Patent wymaga wprawy, ale zaręczam, że nie będziecie chcieli wrócić do starego sterowania.

Jeżeli taka opcja wydaje się wam za trudna – nie ma co się bać, autorzy pomyśleli też o graczach niedzielnych i zaproponowali aż trzy typy sterowania, więc każdy, od fioletowego Teletubisia po Sylwestra Stallone znajdzie coś skrojonego dla siebie. Samej walki jest na pewno znacznie więcej niż w poprzednich częściach, ale dzięki nowoczesnemu systemowi celowania przynosi ona o wiele więcej radochy. Przeciwników jest sporo, a ich projekty trzymają równy, ponadprzeciętny poziom. Na dodatek są naprawdę doskonale animowani. Byłem mile zaskoczony kiedy po otrzymaniu celnej serii z bliska potwór został odrzucony na kilka metrów, ale wykonał efektowny przewrót i z wysiłkiem, chwiejąc się wstał na nogi, tylko po to, żeby po sekundzie otrząsnąć się i ponownie zaatakować. Poważnie – ilość smaczków na metr kwadratowy daleko wykracza w Corruption poza unijne normy.

Kropka nad „i”

Kolejnym świetnym pomysłem są achievementy. Coś na wzór tych z 360-tki. Nie są może tak zabawkowe, jak na sprzęcie konkurencji, ale w połączeniu z mnóstwem sekretów, punktami za skanowanie obiektów i odkrywanie fabuły zdecydowanie nakręcają do dalszej gry. Żetonami przyznawanymi za wykonanie zadań specjalnych możecie wymieniać się ze znajomymi, dzięki czemu odkrywanie wszystkich bonusów pójdzie znacznie łatwiej. A przy okazji pokażecie wszystkim, jakie z was kozaki.

Corruption to kropka nad „i”. Autorzy zmienili dostatecznie dużo, aby okrzyknąć tą część rewolucyjną, ale zostawili tyle, żeby zadowolić fanów. Dzięki dodatkowym funduszom i rocznemu szlifowaniu gry Retro miało szansę w pełni zaprezentować swoje możliwości. Z nowym sterowaniem, nowymi patentami, upiększoną grafiką, pełnym dubbingiem, cudownymi kompozycjami, genialnym game-playem, masą doskonałych akcji musiałbym się do czegoś przyczepiać na siłę. A to jest bez sensu. Corruption to dla mnie zdecydowanie najlepsza gra na Wii i jeden z najlepszych tytułów w ogóle. Uważam ją za zdecydowanie najlepszą część trylogii, a ponieważ jedynce gotów byłem dać maksymalną notę…

Retro Studios kończy w mistrzowskim stylu trylogię o przygodach Samus Aran. Jej ostatnia misja to równocześnie ukłon w stronę publiczności, która ominęła szerokim łukiem poprzednie części serii.

Plusy

SterowanieKlimatRozgrywkaPomysłowośćOprawa

Minusy

Można nie lubić w ogóle Metroida. Podobno.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Noo Gruby, chyba przekonales mnie do tego, zeby sie w Corruptiona zaopatrzyc. A nie udalo sie tej sztuki dokonac prezentowanym przez Nintendo trailerom tej gry. W kazdym razie, jesli sie zawiode, to mam juz od kogo rzadac zwrotu pieniedzy 😛

  2. Cieszą mnie takie artykuły. Pokazują z jednej strony, że na Wii jest w co zagrać, a z drugiej – że Nintendo od zawsze posiada jedne z najbardziej innowacyjnych studiów develeporskich w tym uniwersum. Zelda, Mario, Pokemony, Metroid – tych licencji nie da się wycenić, te gry kształtowały rynek, to te serie wyznaczaja standardy grywalności. Teraz Wielką konsolą przez duże (a raczej Wielkie W) ma szansa stac sie nomen omen Wii = Revolution, które chociaż ma flaki starej generacji, pokazuje jakie powinny być gry, a może jakie byłyby, gdyby nie technologiczny wyścig zbrojeń do kieszeni klienta. Niedługo kolejny hit – No More Heroes. Co bedzie dalej. . . ?

  3. Metroid podobno rządzi zawsze i wszędzie. Zgoda. Ale 10? Czyli co, tytuł IDEALNY? Gra wszechczasów? Święta subkategoria? Alfa i Omega?Zawsze z wielką rezerwą podchodziłem do ocen typu 99,9 ale jednak zostawiają to minimalne pole na nadejście jedynego słusznego „proroka”. 10 to przegięcie.

  4. 10 to nie święty Graal. O, proszę. Jakaś gra ją dostała, a końca świata jak nie było, tak nie ma. Rozumiem, że 10 może dostać gra idealna, doskonała i taka która zadowoli wszystkich? No to wybacz, że Cię rozczaruję, ale takich gier nie było, nie ma i nie będzie.

  5. Długo się wahałem nad przyznaniem tej noty. Z jednej strony walnięcie dychy, to zawsze stresik, bo ktoś zagra, nie podejdzie mu i powie, że recenzja do bani. Ale z drugiej strony po coś ta nota jest. Dla mnie dycha to wyróżnienie gry niesamowitej. Nie takiej, która nie ma niedociągnięć, bo żaden tytuł nigdy nie osiągnie maestrii na wszystkich poziomach. Ale taki, w którym pozytywne elementy miażdżą kilka rzeczy nie tyle złych, co właśnie lekko odstających. Jakis level podoba wam się bardziej, a jakiś mniej, jakąś broń fajniejszą a jakąś mniej, ale jeżeli obiektywnie wszystkie są wykonane wspaniale i mają klimat, to czyż można za coś takiego mysleć o odejmowaniu punktów? Gierka na 10 musi być rewolucyjna, unikalna, ze wspaniałą oprawą i świetnym gameplayem. Taki jest MP3. Grafika jest najlepsza na Wii. Muzyka jest wspaniała. Sterowanie rewolucyjne. A to, że gdzieś w zalewie contentu znajdzie się jakiś mikro błąd. . . Nie miałbym serca za coś takiego obniżać oceny.

  6. Jeszcze jedno. Cujo piszesz o tym, że dycha to przecgięcie. Ale skoro według twojej teorii 10 jest absolyutnym szczytem i może być tylko jedna gra na taką notę w historii, to nota 99,9 właśnie staje się tą dychą. 10 to po prostu najwyższa nota. Dziwne, że świat gier jest tu tak rygorystyczny. Mało wychodzi filmów na 6 gwiazdek? Mało jest płyt muzycznych zdobywających najwyższe noty? W jednym wydaniu tylko Rocka znajdziecie 5 albumów z notami na maksa. To dlaczego recenzenci gier mają się na siłę powstrzymywać? Czemu tutaj ta dycha jest zarezerwowana dla utopijnego marzenia?Ja uważam, że 10 może być wiele. Jeżeli coś na nią zasługuje to trzeba ją wlepić.

  7. Kupiłem tą gre ze względu na wysokie oceny, ale nie wiem jakim cudem ta naprawde średnia gra bez pomysłu dostaje takie oceny mam wii już od jakiegoś czasu ten tutuł nie jest pierwszy. Jeżeli tą gre tak projektowano to czemu się kupy nie trzyma gwiezdne miasto wygląda jak gwiezdne wysypisko jest puste same monotonne korytarze. Plansze i świat są zaprojektowane pod głupie pomysły w jakie wyposażono samum. Przemienianie się w kulke to jakaś porażaka w mario bross to by bylo dobre tutaj groteskowe robienie zrecznosciowki typu sonic i laczenie tego z fpp porazka. Sterowanie jest kiepskie klawisze za zle dobrane i nie da sie z tym nic zrobic hyper mode pod c pod z rakiety a nie klikanie strzalki i plusa non stop. . . porazka nie da sie szybkosci dzialania wskaznika zmienic za wolno. Opcje sterowania w menu to jakies kiepski zart. Jedna bron to jakis zart juz na maksa, a te zagadki z morphballem co za zenua, wystrzeliwanie z armaty ,krecenie sie w okrega, rozbujanie na rampach, speedy i odpbijanie jak w soniku i wszedzie tunele i specjalne przejscia dla kuli jaki to realistyczny krajobraz tworzy w polaczeniu z reszta. Bosowie raczej irytujacy malo fajnych wiekszosc walczy tak samo maja takie same lub podobne ataki. Ogolnie nie wiem czym sie ludzie podniecaja w tej grze jest nawet ponizej sredniej walki sa malo fascynujace. Przez pierwsze 3 godziny bylo fajnie potem juz zenada od momentu miasta w chumurach mialem ochote wszystkie potwory obchodzic byle dojsc do konca bo zaplacilem za ta gre 😉 Moja ocena 5/10I ze niby stworzono nowy gatunek first action adventure to dopiero jakis zart. Resident evil 4 zjada ta gre na sniedanie gameplayem i grafika chocby dlatego ze tam nie ma takich groteskowych sytuacji i plansz zaprojektowanych pod kulke, drzwi nie otwiera sie strzalem w nie ( kto to wymyslil ) pomieszczenia maja pokoje a nie ciagle korytarze, wiele rodzajow broni, ciekawsi wrogowie a bosowie miazdza nie mowiac o zagadkach i fabule katscenkach metor to jakis zart ta gra ma tyle niedociagniec i pomylek ze moglbym je godzinami wymieniac

Skomentuj Wojtek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here