Z szaroburego nieba, deszcz lał się strumieniami, niczym z beczki przedziurawionej za pomocą strzelby. Jedni szarzy, drudzy burzy, mieszkańcy miasta klęli pod nosem na fatalną pogodę. Deszcz nic sobie z tego nie robił. Tylko kierowcom skutecznie zmniejszał widoczność. Oddalając się od centrum, zostawiałem za plecami biurowce ze szkła i stali, które szybko ustąpiły miejsca obdrapanym, zaniedbanym kamienicom. Nad moją głową, z hukiem przeleciał startujący samolot, którego nawet nie zobaczyłem z powodu opadów i nisko wiszących chmur. Po chwili dołączył do niego drugi. I trzeci. Co prawda nie byłem w Gotham City a w Warszawie, ale muszę przyznać, że Cenega idealnie trafiła z pogodą. Stolica Polski przypominała mroczne miasto znane z komiksów i filmów o Batmanie.

Jest noc. Amerykańską międzystanówką pędzi Mazda RX-7. Licznik prędkości pokazuje 120 mil na godzinę. Auto jedzie bez włączonych świateł. Kierowca i pilot mają na oczach gogle noktowizyjne. Wtem, zza krzaków na szosę wyskakuje policyjny motocykl. Szybko dogania pędzący na złamanie karku samochód i zatrzymuje go na poboczu. Za kierownicą siedzi Will Wright. Policjant nie wygląda na zadowolonego.

Już ten wstęp powinien czytelnikowi uzmysłowić, że Will Wright nie jest typowym “komputerowcem”. Tych z reguły dotyka bolesny stereotyp. Muszą to być osobnicy płci męskiej, ze sporą nadwagą (a pewnie i pryszczami), w okularach z grubymi szkłami, spedzający trzy czwarte dnia przed komputerem w przepoconym t-shircie. Twórca Simsów w wymyka się podobnym klasyfikacjom.

Girl Power!

Drzewko szczęścia

Najczęściej jest tak, że przez pół życia zdobywa się doświadczenie umożliwiające stworzenie „dzieła życia”. Po jego wydaniu, do końca swoich dni odcina się kupony od osiągniętego sukcesu, leżąc do góry brzuchem. Człowiek o którym piszę stworzył już swoje opus magnum. W przeciwieństwie do 99% ludzi, którzy na jego miejscu kąpaliby się w dolarach, on chce to dzieło przebić!

Póki co skupimy się na największym, dotychczasowym osiągnięciu Pana Sima. Jest nim oczywiście seria „The Sims”. Kto by pomyślał, że gdy Wright pokazał je pierwszy raz swoim przełożonym, ci nie byli w ogóle zainteresowani tematem. Amerykanin pracował wtedy w firmie Maxis. Na jednym ze spotkań z zarządem przedstawił mu swój pomysł na nową grę. Według naocznych świadków po kilku sekundach ciszy jeden z prezesów powiedział: „Co to jest?! On chce zrobić interaktywny dom dla lalek? Ten gość oszalał”. Przyjaciel Wrighta a zarazem osoba, która przyczyniła się do powstania jego legendy wspomina: „Nie mogłem nakłonić naszych inwestorów i zarządu firmy, iż ‘dom dla lalek’ jest trafionym pomysłem. Takim ludziom nie da się powiedzieć, że zmienimy świat za pomocą takiej idei. Szybko okazało się, że jednak można”.

Zapewne zastanawiacie się czemu pomysł został tak chłodno przyjęty. Zebranie odbyło się na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. Choć elektroniczna rozrywka wyrosła już wtedy z okresu niemowlęcego to nadal odsetek grających kobiet był w tamtych czasach śmiesznie niski. Skoro więc nie ma odbiorców gry to dla kogo ją robić? Na całe szczęście w 1997 roku na scenę wkroczył tak bardzo lubiany przez wszystkich wydawca – Electronic Arts. Komputerowy gigant przejął Maxis i bardziej łaskawym okiem spojrzał na pomysł szalonego programisty. Oczywiście stało się tak tylko dlatego, że już wtedy EA wierzyło, że budowanie popularnych franszyz jest najlepszym sposobem na prowadzenie biznesu. Z Simsami firma postanowiła zrobić podobnie. To właśnie ten tytuł okazał się być złotym dzieckiem wydawcy. Od czasu jej wydania gra stała się najlepiej sprzedającym tytułem w historii elektronicznej rozrywki. Electronic Arts zarobiło na niej ponad miliard dolarów! Jedynym nieudanym produktem z tej serii był The Sims Online. Kiedy jednak jakiś tytuł zarabia tyle „zielonych” można sobie pozwolić na takie potknięcia.

Scena z domu gracza

Ważniejszy dla graczy a zapewne i dla naszego ulubionego hobby jest fakt, że od czasu Simsów panie dały się uwieść elektronicznej rozrywce. To właśnie ta jedna „drobna” pozycja sprawiła, że na gry łaskawszym okiem spojrzał cały świat. Ciężko się jednak dziwić temu, że gra tak doskonale trafiła w gusta płci pięknej. Ponad 40% zespołu pracującego przy The Sims było kobietami.

Co ciekawe na samym początku prac przy tym projekcie Wright zakładał, iż będzie to tytuł, w którym jesteśmy projektantem wnętrz. Nazwał go nawet „Home Tactics”.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Will zawsze tworzył wielkie gry, do tej pory jestem fanem wszystkich jego pozycji i raczej już nim pozostanę na zawsze

  2. Bardzo bardzo sympatyczny tekst. A postać pana Wrighta faktycznie niepowtarzalna i niesamowita. Cóż, geniuszy cechuje zawsze pewna „dziwność” 🙂

  3. Kiedyś próbowałem zagrać w simsy ale dosyć szybko „odpadłem” od tej gry. Niemniej uważam ją za całkiem niezłą – dla odpowiedniej grupy graczy. Felieton jest bardzo fajny, pokazuje „drugie dno” powstawania gier komputerowych i ich twórcach. Może następny byłby o Davidzie Molynoux? Potem John Carmack. . .

  4. Davidzie Molynoux? A nie czasem Peterze Molyneux? :PTekst o Wright’cie fajny, chociaz za jego grami specjalnie nie przepada. Zabawa w Simsach dla mnie konczy sie po zbudowaniu domu, a SimCity jest spoko, ale na chwile – pozniej juz nie chce mi sie w nie grac. Aczkolwiek przyznac musze, iz po Spore oczekuje bardzo wiele. Oczekuje, ze bedzie to gra na tyle dobra, by zmusic mnie chociaz do zastanowienia sie nad upgradem PC-ta.

  5. Oczekiwania wobec Spore są rzeczywiście spore:). Tekst naprawde sympatyczny i możnaby nawet napisać sentymentalny (odnośnie postaci pana Wright’a). Choć nie przepadam za jego grami to jednak uważam, że to wizjoner który swoimi nowymi produkcjami potrafi oczarować ludzi bardziej niż Peter Molyneux.

  6. „Pan Sim obiecał swej drugiej połowie, że będzie się zajmował latoroślą by jego ukochana mogła trenować swoje umiejętności artystyczne. Spędzając czas z córką Wright wpadł na pomysł omawianej w poprzednim podrozdziale gry. ” – potrzeba matka wynalazku – te Simsy pewno przez to, ze miał dosyć spełniania swojej obietnicy:P

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here