By zmniejszyć negatywne wrażenie wywołane poprzednim akapitem, zajmę się teraz światem, przez który będziemy podróżować. Wyimaginowane księstwo Mauranii, które znajduje się gdzieś na terenie Afryki, zostało przedstawione w iście mistrzowski sposób. Piękne krajobrazy i rewelacyjna gra świateł sprawiają, że kiedy przemierzamy kolejne etapy tego raju, wprost czujemy palące słońce, które promieniuje na nas z ekranu monitora. Wszystkie lokacje zostały przygotowane naprawdę bardzo dobrze. Pod tym względem możemy spokojnie porównać grę do Syberii. Jednak cały czas są to tylko renderowane, statyczne tła, po którym porusza się nasza trójwymiarowa postać. Niby standard w point’n’clickach, jednak dlaczego? Dlaczego nie można wprowadzić jakiejkolwiek innowacji, by spróbować ożywić ten świat i byy NPCe nie były tylko papierowymi, sztywnymi postaciami, które kiwają się w miejscu? Jakoś inne gatunki gier nie boją się wprowadzania nowych rzeczy, przygodówki zaś jakby zatrzymały się w czasie. Longest Journey, The Moment of Silence, Syberie czy Still Life są tworzone według tego samego schematu. Teraz do tego grona dołącza Paradise. Sytuacji nie ratują wstawki, w których sterujemy panterą. Jak wyglądają od strony graficznej nawet nie będę komentował, bo szkoda czasu. Nie wnoszą one niczego do fabuły, więc można je spokojnie pomijać bez obawy, że coś stracimy. Są one po prostu zbędne.

Wspomniałem wcześniej, że po renderowanym tle porusza się nasza trójwymiarowa postać. Niestety, jej wygląd pozostawia trochę do życzenia. Tak jakby była robiona jakąś starą techniką. Jej ruchy są sztywne, brak im jakiegokolwiek dynamizmu, no i jeszcze te idealnie zaplanowane ścieżki ruchu…

Dźwięk w grze jest przyjemny, ale tylko tyle. Nie znajdziemy tutaj żadnych porywających arii operowych. Przez prawie cały czas gry towarzyszą nam odgłosy otaczającego świata: cykanie świerszczy, śpiew ptaków itd. Wszystko OK, ale po jakimś czasie możemy doznać uczucia, że nasze powieki są ciężkie, coraz cięższe… i trzeba napić się kolejnej kawy, by ruszyć w dalszą podróż.

Czasami znalezienie przedmiotu przypomina pracę w kopalni

Czas na najsmutniejszą część tego tekstu. Oczekiwałem wiele w związku z Paradise. Może zbyt wiele. Odgórnie założyłem, że ocena będzie naprawdę wysoka, jednak rzeczywistość zweryfikowała moje poglądy. Gra ma potencjał, który nie został wykorzystany. Kilka rzeczy można było bardziej dopracować. Fakt, przejść ją można. Zakończenie, jak wspominałem wcześniej jest bardzo ciekawe. Jednak podczas zabawy nie towarzyszyły mi takie uczucia jak przy Syberii, nie wciągała mnie jak Najdłuższa Podróż, nie przykuwała do komputera na długie godziny. Niestety, odnoszę wrażenie, że postanowiono bazować głównie na nazwisku Sokala, podług myśli „Skoro Benoit Sokal stworzył grę, to musi być świetna!” i samo to wystarczy, by rozeszła się w milionach egzemplarzy. Nie jest to jednak stwierdzenie prawdziwe. Ciągle te same schematy, taki sam sposób ich realizacji. Może ja się starzeję, może mam zły dzień, ale po prostu nie czuję w niej tego „czegoś”. Jak dla mnie jest to kolejny odgrzewany kotlet.

Od 4 października na rynku dostępna jest gra przygodowa Paradise, której żadnemu wielbicielowi tego gatunku nie muszę przybliżać. Dla wszystkich innych – to klasyczny point’n’click, z fabułą stworzoną przez samego Benoita Sokala. Z tego też powodu media zrobiły wielką kampanię reklamową, po której spodziewaliśmy się hitu.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. właśnie przygodówki trzeba kochać żeby każdą pokochać 😀 Taki to już urok przygodówek nie ma krwi i przesadzonego sadyzmu jak w GTA ale za to jest wspaniała i wciągająca fabuła :D:D:D:D.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here