Szwedzkie studio DiCE miało u mnie minusa za Battlefield: Bad Company. Mocno rozreklamowana gra nie okazała się tak genialna jak zapowiadające ją klipy. Premierze Mirror’s Edge nie towarzyszyła już tak wielka promocja. Szkoda, ponieważ tytuł ten zapowiadał się o wiele ciekawiej, niż kolejna strzelanka z czwórką amerykańskich wojaków w roli głównej. Przygody Faith wywołały jednak niezły zamęt wśród fanów elektronicznej rozrywki. Czy zachwycający się tą produkcją gracze powinni po nią sięgnąć? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tekście.

Ale nie o filmie przecież przyszło mi pisać. Zaznaczę tylko od tego, że gra Disneya nawiązuje zarówno do drugiej jak i obecnej właśnie w kinach części trzeciej. Odwiedzamy najważniejsze miejsce, spotykamy najważniejsze postacie i… dużo walczymy mieczem.

Yarrr!

Spływamy Dunajcem

Fabuła nie ma oczywiście żadnego znaczenia. Epizody wyjęte z obu filmów zostały przyprawione dużą ilością akcji. Oznacza to więcej pojedynków na miecze, skakania, uaktywniania przełączników i dźwigni. Brzmi identycznie jak w niedawno recenzowanym Eragonie prawda? W dodatku tamta produkcja, mimo iż bazowała na skromniejszej licencji (w dodatku film był kompletnie nieudany) była zdecydowanie lepsza. O ile bowiem Piraci z Karaibów na dużym ekranie są grubą ryba, to na tym mniejszym (choć zależy też co kto ma w domu) stanowią raczej mało ciekawy plankton.

Piratem chciałby każdy być

Wiele mówi się o Jacku Sparrowie i świetnej kreacji Johnego Deppa. Zgadzam się w pełni, że grana przez tego, o ironio gardzącego wielkim kinem, aktora postać jest świetna. Paniom zapewne podoba się jeszcze bardziej. Dość specyficzna, mowa ciała i mimika zostały również przeniesione do gry. Z żałosnym skutkiem niestety. Jack Sparrow chwieje się jakby właśnie wracał z przybrzeżnej karczmy w której rum jest tak samo tani jak mocny. Za grosz w tym subtelności, a humor jakby się zmieszał i uciekł. Inne postacie poruszają się już normalniej, ale taka Elizabeth biega jak stary i gruby marynarz. Ilości wdzięku, którego jej brak nie pomieściłby w swych ładowniach hiszpański galeon. Najlepiej prezentują się pozostałe postacie m.in. Kapitan Barbossa (świetny również w filmie).

Każdy pirat dupa kiedy wrogów kupa

Animacja jest lepsza kiedy postacie skrzyżują szpady. Co prawda fechtunku uczyły ich krasnoludy, ale to nie zmienia faktu że podczas walk postacie poruszają się z największą gracją. Same starcia dostarczają jednak tylu emocji co nieczynny rollecoaster.

Z ilością wrogów bywa różnie – raz spotkamy jednego, innym razem całą kupę. Zbiry są kulturalne i zawsze walczymy z jednym. Reszta czeka na swoją kolej, choć zdarzało się że któryś przyłożył mi w plecy, był to jednak raczej wynik tego że zbytnio odsunąłem się od „właściwego” przeciwnika.

Od zawsze wiadomo że ważniejsza od ilości jest jakość. Niestety, nie wiedzą tego w Disney’u. Wrogowie to skończeni idioci (co akurat można by jeszcze jakoś wytłumaczyć – w końcu to tylko piraci). Blokują się na schodach, skrzynkach i przy niewidzialnych ścianach (których jest tu masa). W dodatku walka jest słabo wyważona. Obrażenia jakie zadajemy nie są duże, a my jak już dostaniemy to całkiem mocno. Na szczęście (?) napotkani strażnicy i inne ciemne typy lubią się na nas patrzeć (gdy gra się Elizabeth byłoby to jeszcze zrozumiałe, ale w pozostałych przypadkach? Po prostu stoją i się gapią, czekając aż zadamy cios. Nie lubię gdy ktoś odpuszcza…

Z bossami walczy się już nieco ciekawiej. Czasem, jak choćby w jednej z pierwszych wiosek, żeby pokonać takiego specjalnego przeciwnika, trzeba nie tylko machać mieczem ale również nieco pomyśleć. Generalnie jednak walka jest nudna. Poza nią mamy niewiele bo czasem tylko trzeba ruszyć jakieś dźwignie, tudzież przełączniki.

Wspomniane wyżej pistolet i nóż to bronie dystansowe, jednak atak odbywa się dokładnie w kierunku „przed siebie”. Troszkę z tym akurat przesadzono bo jakieś autocelowanie byłoby jak najbardziej na miejscu.

…kto nie grał w tę grę.

Efekty w filmie stoją na naprawdę wysokim poziomie. Tak samo jest z charakteryzacją (chociaż zęby Elizabeth zbyt mocno odbijają światło, ale tej kobiecie wybaczę) i kostiumami.

Gra to już inna bajka (albo raczej koszmarek). Maksymalna rozdzielczość to marne 1024×768. Miejsca w jakich przychodzi nam walczyć mają fatalny design. Nie lepiej prezentują się postacie. Na przerywnikach, które zostały stworzone na silniku gry widać koszmarnie małą ilość szczegółów. Tła również są nie najwyższej jakości, a rozmyte tekstury nikomu do gustu również nie przypadną.

Wesołe (?) miasteczko

Uśmiech politowania wzbudzają wypadające, z beczek oraz poległych wrogów, bonusy. Może to być kurczak (odnawia życie) bomba (wybucha), pistolet (strzelamy – z reguły niecelnie – do wrogów) lub nóż (do rzucania, żył niestety podciąć się nim nie da). Wszystkie te elementy to płaskie nędzne bitmapy, rodem z gier z automatów. Nie sądzę by był to efekt zamierzony.

Słówko o pracy kamery. Eragon i Spider Man 3 The Movie pokazały że można nad nią popracować przynajmniej na tyle by nie przeszkadzała. A w Piratach niestety, często nie widać co mamy zrobić albo gdzie iść. Podczas walki obraz potrafi się tak obrócić że tracimy orientację i może być groźnie.

Jedynie muzyka trzyma w grze jakiś poziom

Na pożarcie rekinom!

Na grę oprócz biegania po koszmarnych etapach składa się jeszcze kilka elementów: m.in. jackanizm – sytuacje w których mamy (tylko raz) możliwość wykonania sekwencji ruchów przez co uzyskujemy przewagę nad przeciwnikiem (niestety gra na padzie najwygodniejsza nie jest i obracanie analogiem udaje się rzadko). Są jeszcze misje poboczne w miastach, gra w pirackie kości i pokera.

Rozpisywał się nie będę, bo wieje od nich nudą na kilometr. Zresztą nawet gdyby były udane, to nie uratowałyby tego tytułu. Z przykrością muszę stwierdzić że przeniesienie filmu na ekran komputera zupełnie się nie udało. Jeżeli zaś lubicie tego typu produkcje to nie macie wyjścia – mus Wam kupić Eragona.

Nie sądzę by ktokolwiek, komu jakaś nieżyczliwa osoba podaruję tą grę wytrzymał z nią dłużej niż kilkanaście minut. Ani grafika ładna, ani rozgrywka wciągająca. Beznamiętna walka i kiepskie plansze. Jedynie muzyka trzyma jakiś poziom. Ale dobra płyta kosztuje o 1/3 mniej niż gra. Wybór jest więc oczywisty.

Dziś nie popłynę pod prąd. Wręcz przeciwnie – przyłączę się do bandy tych, którzy twierdzą iż wszystkie trzy części Piratów z Karaibów to bardzo dobre filmy (nie wnikajmy przy tym, który lepszy). Naturalnie nie byłbym sobą, gdybym zgodził się ze co do każdego elementu. Nie jest to najważniejsze (nie?), ale uważam (i tu już wbrew większości) że Keira jest całkiem niezłą (mowa oczywiście o wyglądzie, pal licho aktorstwo) „piratką”*.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Czyli poziom gry jak poziom filmu. 3 część filmu była tak straszna, że wyszedłem w połowie filmu z kina. I jak czytam w ostatnim akapicie recenzji z grą jest to samo.

  2. o no prosze elk – to znaczy ze nie jestem jedynym ktory prawie zasnal na 3 czesci ??! ;)Pierwsza czesc byla re-we-la-cyjna. 2 zaledwie „oglądalna”. 3 porazka po calosci. Co do recenzji – dobrze ze produkt typowo odtworczy, pozbawiony jakichkolwiek znamion kreatywnosci, pomyslu i starannosci dostaje baty od recenzenta. Ciekawi mnie natomiast jak mozliwe jest takie mega uwstecznienie w grach. . . Byl ladnych pare latek temu (2003?) tytul Pirates of the caribbean ktory byl o wiele lepszy od tego czegos. ( http://www.gamespot. com/pc/rpg/piratesofthecar. . . ndex.html)Elementy RPG, dosc ladna grafika, troche free-roam’u . . . 4 lata pozniej i pare generacji kart graficznych i direct Xow dalej, dostajemy gre ktorej max rozdzialka to 1024. . . a najlepszy element to muzyka. . . . . . . . . . . . . dramat – przemysle growy – dramat. Najsmutniejsze jednak jest to ze jako impulse-buy ta gra przyniesie calkiem sporo kasy. . . Magia Jack’a Sparrow na okladce i logo POTC to dla wiekszosci casuali az nadto zeby „przytulic” pudelko z gra (wyeksponowane centralnie na specjalnym standzie w sklepie . . . )Im dluzej tego typu „produkty” beda na siebie zarabiac tym trudniej bedzie uzyskac finansowanie dla ambitniejszych projektow. Tak tak, czym wiecej takich baboli sie sprzeda tym gorszy bedzie poziom gier jako takich. . . Serce mnie boli jak widze ze firmy typu Troika albo Interplay musialy skapitulowac i zniknac z rynku a tego typu badziewie zarabia krocie. . . Produktom growym pasozytujacym na popularnosci filmow kinowych mowimy zdecydowane NIE. (chyba ze sa naprawde dobre – np. Riddick – Escape from butcher bay, ale to wyjatek 😉

    • Ciekawi mnie natomiast jak mozliwe jest takie mega uwstecznienie w grach. . . Byl ladnych pare latek temu (2003?) tytul Pirates of the caribbean ktory byl o wiele lepszy od tego czegos. ( http://www.gamespot. com/pc/rpg/piratesofthecar. . . ndex.html)Elementy RPG, dosc ladna grafika, troche free-roam’u . . . 4 lata pozniej i pare generacji kart graficznych i direct Xow dalej, dostajemy gre ktorej max rozdzialka to 1024. . . a najlepszy element to muzyka. . . . . . . . . . . . . dramat – przemysle growy – dramat.

      Pierwsza część gry PotC wcześniej nazywała się Sea Dogs II i zaczęto ją tworzyć na długo przed premierą filmu, stąd gra stwarzała wrażenie dopracowania. 🙂 W ostatniej chwili Akella załapała się na licencję PotC, dorobiła szybciutko model Czarnej Perły i tak „powstała” gra PotC. :]Jeśli chodzi o film, to trzecia część jest IMHO najdojrzalsza i najlepsza. :]

  3. Innymi slowy typowa gra oparta na licencji filmu. . . z wyjatkiem wspomnianego juz (i genialnego) Riddicka. Mozna bylo sie tego spodziewac 😉

  4. Niestety nie moge juz edytowac swojego posta wiec dodaje tutaj jeszcze pare slow. „Trylogia” Pirates of the caribbean – jak pisalem powyzej IMHO:1 czesc najlepsza 2 czesc slabsza 3 czesc – dramat. Nawet jesli moj „gust” pokrywa sie z opiniami innych (nie mowie ze tak jest) to nic z tego nie wynika. Dlaczego ? Dlatego:1 czesc – $655,011,2242 czesc – $1,065,659,812 ( tak ponad MILIARD zielonych )3 czesc – $904,658,000 (jak na razie – duza banka peknie spokojnie – wynik 2 czesci bedzie poprawiony to kwestia czasu )(przychody caly swiat, kina DVD etc. podaje za thenumbers. com)Co za znaczenie ma czy gra/film sa dobre skoro wyniki finansowe mowia cos zupelnie innego ? Przygnebiajace . . .

  5. Wreszcie recenzja nie wyglądająca jak włażenie twórcom gry i fanom filmu „tam gdzie nie pasują tic-tac’i”. Od razu przyznam – nie grałem. Również przyznam – nie zamierzam (dlatego też nie oceniam gry jako takiej, w znaczeniu gameplay’u). Dlaczego? Już wyjaśniam, po czym przejdę do przejechania się po dwóch innych recenzjach (Hyper i GameRanking). Otóż, w przeciwieństwie do chyba 100% innych ludzi, którzy ostatnich kilku lat nie spędzili zahibernowani w lodowcu na Islandii albo leżąc pod jakimś głazem, ja się Piratami nie jaram. Po prostu nie trafił do mnie ten film. Oglądałem tylko 1 część i owszem, podobała mi się, była dobrze zrealizowana, gra Johnego Deppa była genialna itd. , ale nie wystarczyło to, żebym popędził na 2 i 3 część do kina (choć pewnie sobie looknę jak będą w telewizji albo kiedyś wypożyczę). Generalnie wybredny jestem a i z kinomana mam w sobie niewiele. Teraz do rzeczy – czyli jazda po recenzjach. Swego czasu była recka na Hyperze (chyba we Fresh Air. . . i zdaje się, że w Review Territory też o ten tytuł zahaczyli) więc miałem okazję zapoznać się z animacją postaci i wyglądem wszystkiego w tej grze w wersji ruchomej (zdaję sobie sprawę, że screeny są czasem mylące). I nie mogłem uwierzyć w stwierdzenie (obecne również w GameRankingu), że ta gra ma ładną grafikę! Przecież to jest horror. . . Postaci mają tyle wymodelowanych detali, jakby były tworzone z myślą o pierwszej playstacji. . . (no dobra, trochę przesadzam) Pozwolę sobie nawet stwierdzić, że mi osobiście bardziej podobają się modele postaci w naszym „Chrome” (z 2003 roku!) niż to, co serwują w Piratach. A nawet pójdę jeszcze dalej – moim zdaniem lepiej wyglądał niesławny Enter the Matrix. Jak powiedziałem, w GameRankingu (który nomen omen bardzo lubię, ale tu ewidentnie coś im się pokićkało) również uznali tą grę za całkiem niezłą. I cytat o grafice: „Niewątpliwie mocnym atutem gry jest jej oprawa graficzna. Bardzo ładne tekstury (!!), pięknie wykonane postacie (!!!), jak również doskonała animacja (!!!!). ” Coś mi się wydaje, że grając recenzent zapomniał założyć okulary – dzięki temu miał ładnie rozmyty obraz i nie zauważył Wielkich Pikseli patrzących z (tele)ekranu. . . Porównam sobie też recenzje systemu walki, choć w tym wypadku nie mam prawa sam się wypowiadać, bo jak mówiłem – nie grałem. GameRanking: „Nowy system walki pomyślany został tak, by gracze intuicyjnie stosowali bloki, wyprowadzali skomplikowane serie zróżnicowanych uderzeń, a nawet combosy. To oczywiście nie wszystkie elementy złożonego systemu pojedynków, jaki przygotowali twórcy” – niezły kontrast, nie?Żeby nie było niedomówień – nie wiem dlaczego tamte recki wyglądały tak, jak wyglądały (nie wnikam), ale z tego co udało mi się zobaczyć w tej grze (podczas programu na Hyperze) zdecydowanie bardziej wierzę w tą. A w kwestii grafiki nawet nie tyle wierzę, co cieszę się, że ktoś wreszcie napisał jak jest, a nie jak mu się przyśniło, że jest. . .

  6. Oglądałem 3 części Piratów z Karaibów i wszystkie były jak dla „mnie” udane. Zgodzę się z kilkoma wypowiedziami. 1. Była najlepsza jak dla mnie trzymała dobry piracki klimat. 2. O to dostaliśmy już w ogóle, co innego widać było więcej animacji komputerowej itp. 3. A ta część była bardzo śmieszna i bardzo zamotana miałem niezły ubaw. „4” Część zapewne wyjdzie i także będzie udana jak inne. Lubię takie filmy i pewnie pogram w grę, bo wygląda także klimatycznie i zabawnie pomimo tego, że grafika nie trzyma wysokiego poziomu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here