Od lat słyszymy to samo – gry, podobnie jak komiksy są dla dzieci. A każdy kto myśli inaczej musi się mylić, lub po prostu nie chce dorosnąć. Dlatego kiedy 30-letni facet w towarzystwie mówi, że pasjonuje się grami komputerowymi taką deklaracją może zasłużyć sobie najwyżej na pogardliwe spojrzenia lub głupie uśmieszki.

Dlatego też my , gracze staramy się uświadomić reszcie społeczeństwa, że już od dawna gry nie są produktem kierowanym tylko i wyłącznie do dzieci. Ba! Odbiorcą znacznej części dzisiaj wydawanych tytułów jest człowiek dorosły. O tym jak trudno zmienić w świadomości społecznej obraz jakiegoś medium wszyscy doskonale wiemy. W TV gry wideo pojawiają się właściwie jedynie w kontekście zbrodni popełnionych przez nieletnich, których psychikę niechybnie skrzywiły. Podobnie w prasie. Tytuły w stylu „GRAŁ W GTA IV A POTEM ZABIŁ BABCIĘ!” już nawet mnie nie dziwią. Tak samo uogólnienia dziennikarzy, którzy robiąc materiał nawet nie mają pojęcia o czym piszą.

Problem w tym, że w ociepleniu wizerunku gier, a właściwie w przesunięciu ich w kierunku odbiorcy dorosłego nie pomagają nam sami ich wydawcy. Jak bowiem ma traktować grę osoba trzecia, która widzi wysypujące się z otwieranego przez nas pudełka gadżety niczym z płatków śniadaniowych dla dzieci.

Przesadzam? Spójrzcie na zawartość jakiejkolwiek edycji kolekcjonerskiej czy nawet standardowej. Plakaty, naklejki (mój nowy faworyt to naklejka z hasłem „Twoja stara tankuje wielbłądy!” przyp. Katmay), breloki, smycze, karty, latawce czy wszelkiej maści figurki z bohaterami. Brakuje mi tylko zmywalnych tatuaży z Geraltem, albo MasterChiefem, które mógłbym sobie strzelić na ramieniu i być prawdziwym twardzielem.

Poza naprawdę atrakcyjnymi artbookami czy płytami z dodatkowym contentem prawie zawsze znajdzie się coś, co bardziej nadaje się dla dziecka niż dla dorosłego gracza. Co robi to w pudełku z grą kierowaną do dorosłego odbiorcy? Przecież chyba nikt nie liczył, że 30-letni facet będzie nosił wiedźmiński medalion? No, może jako brelok do kluczy. Ale co na Boga mam zrobić z kiwającą główką figurką Vault Boy’a z Fallout 3? Postawić na biurku i co chwila stukać w jego głowę? Obawiam się również, że pudełko śniadaniowe ma małe szanse powodzenia u osoby dorosłej. Trudno natomiast wierzyć, że dorzucono je z myślą o 7-latkach kiedy dokłada się je do gry, w której można człowiekowi odstrzelić głowę!

Wszystkie te superatrakcyjne dodatki sprawiają, że gry nie potrafią oderwać się od fałszywego obrazu „głupawych i szkodliwych zabawek dla dzieci”. A może czas po prostu lepiej dobierać zawartość pudełek z grami i wkładać do nich zawartość odpowiednią do wieku potencjalnego odbiorcy?

Nie mówię, że takich przypadków nie ma. Jest, nawet całkiem sporo. Z radością witam edycje, w których otrzymujemy artbooki, płyty ze ścieżką muzyczną z gry czy ekskluzywne materiały z produkcji.

Wciąż jednak nader często wkurzają pojawiające się tu i ówdzie dziecięce atrybuty. To może niech w końcu wydawcy zdecydują się, czy sprzedają produkt dla dorosłego czy może nieletniego odbiorcy?

A potem my będziemy uświadamiać społeczeństwo…

[Głosów:0    Średnia:0/5]

6 KOMENTARZE

  1. Ej no, ja sam mam figurkę master chiefa stojącą na głośniku i czuję się szczęśliwy :PAle artykuł dobry, daje do myślenia. Jak dla mnie największym gadżetem w edycjach legendarnych byłoby chyba jakieś ekskluzywne pudełko na płytę i obszerna pomoc do gry, poradnik, solucja, kody itp. i soundtrack, soundtrack. Teraz coraz lepsze kawałki w grach, coraz ich więcej 😉 I to chyba wszystko ^^’

  2. Znam gorsze przypadki, do pudełka z Halo 3 dołożyli GRE!. . . . kumacie ? GRE!!Figurką to jeszcze mógłbym się pobawić ale tym ?!A teraz pozwole sobie. . . . . . Nie cierpie Master Thief’ a!!

  3. A ja nie widzę w tym akurat nic złego. Już dawno przyzwyczaiłem się, że luzie postrzegają mnie jako, delikatnie mówiąc, lekko skrzywionego i szczerze mówiąc specjalnie mi to nie przeszkadza. Nie przeszkadza mi to teraz, gdy na biurku w pracy stoi sterowana przez USB wyrzutnia rakiet (mogę nią obracać lewo prawo i pochylać góra dół i strzelać w kumpla po drugiej stronie pokoju – wszystko za pośrednictwem dedykowanego specjalnie dla tej fantastycznej zabawki softu), ani nie przeszkadzało mi kiedyś, gdy np. przyszedłem na obronę pracy dyplomowej w marynarce i koszulce Graveworm pod spodem. Gadżety to fajne, rozluźniające zabawki, służące tylko i wyłącznie do relaksacji. Tylko tyle. Nie ma się czego wstydzić. Każdy lubi co lubi. Należy pamiętać, ze dużo lepiej być „Innym”, niźli „Takim Samym”, a ci którzy się śmieją i tak w większości przypadków nie zasługują na jakiekolwiek zainteresowanie, więc żadna strata.

  4. Plakat czy figurka są kojarzone z dziećmi? Jak dla mnie właśnie takie gadżety są kojarzone z kolekcjonerami, dojrzałymi ludźmi, którzy mają wystarczająco dużo niepotrzebnych pieniędzy, by wydawać je na takie rzeczy : ). To bardziej pasja, sama świadomość posiadania takiego bajeru, aniżeli chęć zabłyśnięcia przed kolegami z klasy brelokiem czy wiedźminowym medalionem ; ). Starsi ludzie zbierają nie takie rzeczy. Czy dzieckiem byś nazwał kilkudziesięcioletniego pryka posiadającego liczną kolekcję modeli samochodów? No właśnie. . . Podobnie jest w tym przypadku. Bez obrazy jolo, ale zaprezentowałeś nieco krótkowzroczne podejście : ).

  5. Ja bardzo lubię takie gadżety 🙂 Nawet jeśli taka figurka potem będzie spoczywała sobie w pudełku, to widać, że wydawca przynajmniej się postarał. To, że nie każdy gadżet pasuje do każdego – no cóż, taki świat. Ale muszę powiedzieć, że septima z kolekcji kolekcjonerskiej Obliviona bardzo lubię 🙂

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here