Zręcznościowe powietrzne strzelanki odnosiły największe sukcesy konsolowe jeszcze za czasów PlayStation. Wtedy narodziła się seria Ace Combat od Namco, która zyskała olbrzymią rzeszę fanów. Ówczesne konsole pozwoliły nareszcie cieszyć się środowiskiem trójwymiarowym, co wniosło przeżycia z podniebnych batalii na kompletnie nowy poziom. Dekadę później sam fakt, że lata się w trójwymiarze ciężko uznać za novum. O ile seria Japończyków ciągle cieszy się powodzeniem, sam gatunek do najpopularniejszych nie należy. HAWX nie sprawi, że znów zawita on na czele list sprzedaży.

Na radarze gracza

Top Gun?

Po screenach pewnie już wiecie, czy kupicie tę grę czy nie. Podobnych produkcji były są i będą setki, a gdyby nie marka Toma Clancy’ego nowe dzieło Ubi przemknęłoby niezauważone na radarach graczy. Producent najwyraźniej zdał sobie sprawę z marnego potencjału sprzedażowego gry. Fundusze były skąpe i choć Ubisoft Romania zapewne starał się wykrzesać z nich jakąś iskrę, to od początku programiści byli skazani na niepowodzenie. Zresztą zespół znany ze wspomnianego już Blazing Angels zdążył udowodnić, że nie zatrudnia wizjonerów. Tym razem tylko to potwierdza.

Porządna fabuła to podstawa…

Bandyta na szóstej…

Każda gra podpisana nazwiskiem Clancy’ego obiecuje fabularne złote góry. Scenariusz HAWX jest porządku, Amerykanin nie ma się czego wstydzić. Oto w niedalekiej przyszłości powstają prywatne firmy wojskowe, zatrudniające najlepszych żołnierzy i rzucając ich w wir wojny do najniebezpieczniejszych rejonów globu. Ty wcielisz się w byłego pilota sił amerykańskich, którego jednostka zostaje przez armię rozwiązana. Z bezrobocia i marazmu wyciąga Cię firma Artemis Global Security, zapewniając konkretny żołd, mnóstwo obiektów do zbombardowania i zestrzelenia oraz żołnierzy do zabicia. Żyć nie umierać! Korporacja Artemis z roku na rok rośnie jak na krwawych drożdżach, a twoja ranga w zespole stale rośnie, aż do misji na pograniczu Brazylii, kiedy zrodzą się wątpliwości, czy w istocie służysz dobrej sprawie.

…produkcja Ubisoftu ustrzegła się rażących błędów i niedoróbek…

Rumuni w kosmosie

W dole Pentagon?

Nikt nie gra w tego typu gry dla zawiłości fabularnych, ale trzeba przyznać, że mnie opowieść Clancy’ego wciągnęła. W grze znalazły się nawiązania do perypetii z Ghost Recon 2 i Endwar co ucieszy fanów tego uniwersum. Prezentacja przerywników i intra budzi może pewne kontrowersje (w skrócie – są beznadziejne), jednak całość się broni i może w pewnym stopniu usprawiedliwić chęć wydania prawie dwóch stówek na nowego HAWX’a. Szkoda, że o rozgrywce trudno powiedzieć to samo.

A10 „Dzika świnia”

Ubisoft Romania poszło po najmniejszej linii oporu, wydając produkt prosty i nieskomplikowany. Za podniebne szaleństwa odpowiadają dwa spusty w postaci gazu i hamulca, a podniebne orły i jastrzębie pilotuje się jak warszawskie tramwaje. Domyślnie jest włączony system wspomagania pilota ERS. Jeden z nielicznych w grze patentów ułatwia powietrzną walkę, pomagając określić gdzie są zagrożenia, lub w jaki sposób wejść komuś na ogon lub uciec przed rakietą. W takich przypadkach pojawia się na ekranie kilkanaście świecących bramek. Jeżeli uda się przez nie przelecieć znajdziecie się w dogodnej pozycji strzeleckiej.

Co nowego?

Skoro zeszło mi się na nowinki, nie wypada nie wspomnieć o możliwości wyłączenia systemu ERS. W takim przypadku kamera pokaże akcję z dalszej perspektywy, nieco z boku, a gracz będzie miał dostęp do kilku nowych manewrów. Tryb pozwala na popuszczenie wodzy wyobraźni w postaci spektakularnych akcji, jak drifty [sic!], czy swobodne spadanie. Mi akurat taka możliwość kompletnie nie przypadła do gustu i uważam ją za zbędny bajer. Szczególnie, że perspektywa kamery podczas trybu ERS Off w zasadzie uniemożliwia orientację co się dzieje. Szkoda, że w niektórych misjach praktycznie trzeba go użyć, bo zadyma robi się zbyt konkretna.

Kolejną nowością miała być scenografia, odtworzona z pietyzmem dzięki systemowi GeoEye. System komercyjnych satelitów dostarczył super dokładne mapy świata, na których zbudowano świat gry. Faktycznie lokalizacje mogą się podobać. Boskie Rio i brazylijskie odludzia z lotu ptaka prezentują się świetnie. Szkoda, że lecąc nisko nad ziemią czar pryska, pozostawiając po sobie pikselozę i płaską teksturę. W ferworze walki wszystko wygląda naprawdę solidnie, szczególnie, że HAWX robi co może żeby śmigać w płynnych 60 klatkach animacji. Kiedy niebo zasłoni dym z dysz dziesiątków rakiet można się spodziewać chrupnięć, ale wersja na PS3 wypada w tym departamencie zadziwiająco przyzwoicie. Modele samolotów nie powodują opadu szczęki, ale są w porządku, tak samo jak inne obiekty w grze. Solidna robota i nic ponad to.

Ciasno w kokpicie

Żelazny orzeł w akcji

Problem zaczyna się gdy zasiądzie się już w kokpicie. Szybko okazuje się, że HAWX nie ma za wiele do zaoferowania. Oprócz schematów i monotonii. Niby w kolejnych misjach dochodzą elementy uzbrojenia, nowe samoloty, albo umiejętności, ale nie zmienia to faktu, że gra po prostu nie przynosi radości. Strącanie maszyn wroga daje zero zajawki, a powietrzne ewolucje nie potrafią dać, nieodzownego w tym gatunku zastrzyku adrenaliny. Samoloty prowadzi się jak po sznurku, w dodatku są one strasznie wolne, aby żaden niedzielny gracz przypadkiem się nie sfrustrował. Skutek tego taki, że po godzince nie ma już niczego, co przyciągałoby do pada, może oprócz sympatycznej fabułki i ładnych widoków.

Fani samolotów na pewno są wyposzczeni, ale radzę solidnie przemyśleć zakup HAWX’a. Jeżeli ktoś koniecznie musi polatać myśliwcem, to trudno – w końcu, szczególnie na PlayStation 3 wyboru w zasadzie nie ma, a produkcja Ubisoftu ustrzegła się rażących błędów i niedoróbek. Natomiast jeśli ktoś dopiero planuje zakosztować arkadowych powietrznych strzelanek, to radzę przetrząsnąć na serwisach aukcyjnych grotekę PlayStation 2 i skorzystać, o ile to możliwe, z dobrodziejstw wstecznej kompatybilności. HAWX’owi brak duszy i osobowości. Jak na obecne ceny gier, to wada zasadnicza.

Tom Clancy dwoi się i troi, starając się zadowolić fanów militariów, przy okazji nabijając kabzę. Sygnuje już swoim nazwiskiem kultowe tu i ówdzie serie Splinter Cell, Rainbow Six, czy Ghost Recon, w międzyczasie produkując hurtowe ilości książek i scenariuszy. W dobie kryzysu trzeba jednak pracować za dwóch. W portfolio Ubisoftu od brakowało najwidoczniej zręcznościowej gry lotniczej –o wpadce pod tytułem Blazing Angels wszyscy zdążyli zapomnieć – Tomowi brakowało widać mamony na spłatę kredytu i tak oto dostajemy kolejny potencjalny hit ze stajni Francuzów. Z naciskiem na „potencjalny”.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

10 KOMENTARZE

  1. Fani samolotów są wyposzczeni, owszem, ale jeśli szukają tytułu który choć troche te samoloty przypomina, to wiedzą, by HAWX omijać szerokim łukiem 🙂

  2. flashman —> nie ferujmy tak szybko wyroków na studio. O ile pamiętam odpowiedzialni są też za Silent Hunter 3 i 4. Wprawdzie oba tytuły yły mocno zbugowane, ale co by nie mówić to całkiem niezłe tytuły (szczególnie trójka).

  3. abstrachujac od tematu. . . ostatnim porzadnym simem samolotow wojskowych na pc byl lock on. od tego czasu nie zaobserwowalem niczego co daloby sie zjesc. bez ketchupu.

Skomentuj Michał Puto Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here