Giełda na Grzybowskiej była miejscem magicznym. Tak przynajmniej podpowiada mi wyidealizowana wizja ze wspomnień, bo tak naprawdę ten dość podły zakamarek był zabłoconym bazarem, na którym można było kupić gry. Potem była już giełda na Batorego, gdzie handel prowadzili barczyści młodzieńcy, których raz na jakiś czas łapała policja. Tam było już naprawdę depresyjnie i może dlatego Grzybowska wygląda z perspektywy czasu tak atrakcyjnie.

Co ciekawe, ciągle odnoszę wrażenie, że handel grami ma lekko bazarowy charakter. Wystarczy przejść się po kilku sklepach z grami – poza Empikiem, wszystkie mieszczą się w jakiś klitach pomiędzy sex-shopami i barami wietnamskimi. Osobiście wolę zakupy w dużych, sieciowych sklepach, gdzie może i sprzedawca nic mi nie powie, bo po prostu nie wie, ale przynajmniej nie będzie opryskliwy. Chłopaki z Grzybowskiej, w większości studenci informatyki, byli mili i obeznani. Wspominam ich miło, ale chyba jednak wypieram z pamięci, że sprzedawali piraty na obleśnym bazarze i to wcale nie było lepsze od zawalonego nowym towarem Empiku.

Gazety z epoki? Boskie, cudowne, fantastyczne… moment, chwila. Nic nie nudziło mnie tak bardzo, jak Bajtek. Kłótnie Amigowców z PC-towcami w Top Secret były po prostu żenujące. Legendarny Secret Service zmarł w wyniku paskudnej kłótni właścicieli, która miała swój koniec w sądzie. W międzyczasie przewinęło się kilkanaście gazet, które na krócej lub dłużej jedynie zabłysnęły na rynku prasowym. Wszystkie miały jeden element wspólny – najlepiej czytało się materiały niezwiązane z grami.

Gdy tak się dziś przechadzam od czasu do czasu po wielkich sklepach z grami lub wpadam do biur rodzimych developerów, które i ładnie wyglądają, a i kawą czasem poczestują rękami ładnej sekretarki, podświadomie myślę „to już nie to samo”. Gdy jednak wracam do domu, mogę bezstresowo odpalić grę na konsoli, nie katować się z boot dyskami na PC-cie i poczytać CGW czy innego PC Gamera. Wniosek, który mi się nasuwa, jest prosty – może i to nie to samo, ale z pewnością jest lepiej niż było.

[Głosów:0    Średnia:0/5]
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCiemność widzę
Następny artykułBarowa pogoda

20 KOMENTARZE

  1. „W międzyczasie przewinęło się kilkanaście gazet, które na krócej lub dłużej jedynie zabłysnęły na rynku prasowym. Wszystkie miały jeden element wspólny – najlepiej czytało się materiały niezwiązane z grami. „Ha! Sluszna uwaga! Nigdy na to tak nie patrzylem. . . To ja juz wiem czemu tak uwielbialem Reset od samego poczatku do konca. . . 😉

  2. Faktycznie, materiały niezwiązane z grami były fajne. Ale czy teraz nie jest podobnie? Takie CDA też ma (a przynajmniej miało jakiś czas temu jak je czytałem) sporo takich rzeczy. Jednak sentyment do tego czego już nie ma pozostaje – dlatego te stare czasy wydają się lepsze. Do szkoły sie chodziło, było wesoło, było dużo czasu na granie:) Nie to co teraz. . . 😉

  3. Ale czy tak na prawde wiele sie zminieło?Kłutnie miedzy graczami mamy nadal. Teraz kłuca się konslowcy z pecetowcami. Albo fani różnych pism. Sprzedaż piratów może i sie zmniejszyła ale w zamian jest masowe ściąganie piratów z netu . Pare starych rzeczy znikneło ale świat nie znosi pustki. Zastąpiły je nowe. Coś sie kończy i cos sie zaczyna.

  4. A mnie tam brakuje tego oczekiwania na kolejne numery ulubonych magazynów – człowiek wypytywał w kioskach, a potem czytał od deski do deski, bo często to był jedyny sposób, żeby taką gierkę poznać (bo często nie stać było, żeby ją kupić od razu). Ale czasy się zmieniają. . .

  5. Dobrodziejstwa techniki, z ktorych wlasnie kozystacie sprawily ze gazetki poszly w zapomnienie. . . Wszystko musi sie kiedys skonczyc :] Co nie znaczy ze potem przyjdzie lepsze – kapitalizm tez mial byc lepszy. . . 😉

  6. @abbalah teraz wszyscy kluca sie w Internecie, czy ktos napisalby teraz list o wyzszosci konsol nad PC i vice versa? A co do Grzybowskiej, O JEZU, jaki tam byl syf 🙂 Pamietam jak chodzilo sie tam z 20, 30 dyskietkami by zdobyc najnowsza gre, wracalo sie do domu i 28/30 nie dzialala. Boskie czasy, a moze wcale takie nie byly, jeno my bylismy zwariowanymi dzieciakami. YO!

  7. Ale sami przyznacie, że takie gry, które człowiek przytaszczył z giełdy i udało mu się odpalić dawały więcej radochy niż jak teraz sciagnie sie cos z netu – brak tego „undergroundowego feelingu”;-)

  8. A moze jesteśmy już tak starzy, że nic nas nie rusza? Ja jestem graczem od początku lat 90 i szczerze mówiąc wśród najnowszych tytułów praktycznie nie ma nic w co bym z chęcią pograł. Prawda jest taka, że niestety ale po skończeniu studiów chęć na granie spada na łeb na szyję i trzeba zająć się innymi „przyjemnościami”. A co do samej Grzybowskiej, to sam wspominam ją z rozrzewnieniem (tą starą, „dobrą”, zanim jeszcze przeniosła się w całości na tereny boiska szkolnego) – tej przyjemności przyniesienia czegoś nowego z cotygodniowej pielgrzymki w błocie (choćby paczki dyskietek, o nowym sprzęcie już nie wspominając) nie da się porównać z niczym – Media Markty, Empiki, sklepy internetowy czy nawet nieszczęsny Batory to już nie to samo . . . A z gazet to brakuje mi tylko SSa 😉 Z chęcią zastąpiłbym go czymś z zachodu, tyle, że ceny „trochę” odstraszają 🙁

  9. gazety przestałem czytać właśnie w epoce Bajtka i TS, Secreta ledwie kilka numerów czytałem, więc nie tęsknię, zwłaszcza że gazety zrobiły się teraz takie same jak cały przemysł – nastawione na nastolatków, infantylne i nudne. A stare czasy piękne były – chodziło się do jeszcze wtedy legalnego pirata, kupowało cztery kasety z grami na C64 i po kolei próbowało, które z tych 200 tytułów są fajne, a które nie. . . Teraz już nie ma tego feelingu, tego odkrywania gier – bo wszystko o nich wiemy na dwa lata przed premierą i nasze obcowanie z grą wygląda tak – kilkanaście miesięcy czekania, a potem kilkanaście godzin gry i rozczarowanie. Marketing zabił pasję. . .

  10. robertw – zgodzę się, że wśród nowych pozycji ciężko jest znaleźć taką, na której zatrzymalibyśmy się na dłużej. Większość to pozycje do przejścia w tydzień nawet dla osoby pracującej i z założenia nie mającej czasu na granie. Paczki dyskietek na których była DUNE czy UFO mam po dziś dzień. Wiele gier nigdy nie dorówna tamtym produkcjom. Lords of the realms 2 – ABE’S Oddysey, LOTUS 3, Commodorowy VERMER, seria M&M. Można wymieniać w nieskończoność. Z braku możliwości pracy nad grafiką skupiono się na fabule. Zawsze wciągającej i pełnej zagadek. Mimo tego, że jestem PC-Gamerem – gry konsolowe nadal często mają to coś, choć jak np. FABLE kończą się po 12 godzinach gry 🙁 Smutne. Wracam do C64 z kasetkami. To były czasy. 🙂

  11. Vermeer, eh, to były czasy – kawa, kakao, tytoń i akcje Lloyda 🙂 a z „oryginalnych” nośników to mam jeszcze gdzieś dyskietkę z Frontierem – taka potężna gra, a tylko jedna dyskietka, nic tylko chylić czoła przed Davidem Brabenem. . . swoją drogą, montuje on powoli za własne pieniądze Elite IV, ciekawe jak mu wyjdzie.

  12. O God! Zapomniałem już o Vermerze. . . jak mogłem. Absolutnie fenomenalna pozycja – najgorsze były zamieszki, które pustoszyły pola. MASAKRA. Ale gra wciągała maxymalnie. Pamiętam, że przez nią musiałem uczyć się słów po niemiecku, bo nic nie rozumiałem, a chciałem grać :)Do dziś pamiętam że był ankauf i verkauf (o ile dobrze pamiętam:)

  13. Nie wiem czy mogę odczytać coś z dyskietek – bo nie mam juz stacji dyskietek w komputerze 🙂 Zresztą pewnie nie tylko ja 😉

  14. Dobry tekst, zawsze przyjemnie się czyta [i wspomina] o czasach ”wcale nie tak odległych”. Co do pism, faktycznie ‚najlepsze’ periodyki już dawno poznikały [przynajmniej te traktujące o grach na poczciwe PC], ale od tego mamy dziś internet, portale takie jak Valhalla czy rożnej maści fora. Ze ‚staroszkolnych’ [prawie :P] pism ostał się jedynie PsxExtreme, który także się zmienia, albo to my dorastamy. . .

  15. Fakt to „odkrywanie” gier miało coś w sobie. . . Gdy tak po przeglądnięciu kilkudziesięciu pozycji trafiło się na jakąś fajną i działającą bajka po prostu 🙂 jak teraz wracam do starych gier hmm popatrzcie np. na DUNE2 i na coś no trochę nowszego Starcraft? Jak bardzo pionierzy gatunków byli „nieporęczni”, jaka była brzydka grafika, jak często nie działały. . . ale niech mi na gowe kowadło spadnie jeśli nie było w nich magii 🙂 w tych starych czuło się pasje twórców, jakąś taką energię. . . teraz zaledwie w kilku tytułach wydanych po 2000 roku znalazłem coś z tej magii. . .

Skomentuj Adam Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here