Chwała id! Dziś Carmack i spółka są tylko jednym z „lepszych” developerów, a informacje o tym, że powstaje kolejny Doom nie są już takim wydarzeniem, jak kiedyś. Ale ja nigdy chwil z Wolfem 3D czy Quake nie zapomnę i kiedy gram we współczesne gry typu FPP często porównuję je z klasykami z dzieciństwa. Zgadza się, nie tak znów dawno temu udowadniałem (przede wszystkim samemu sobie), że gry sprzed lat wcale nie są tak dobre, jak sobie je wyobrażamy, ale często szukam choć tego dreszczyku emocji, który towarzyszył niektórym wydarzeniom z wczesnych FPSów. Choćby takim, jak znalezienie nowej broni.

Choć Wolfenstein 3D miał tylko cztery (słownie: cztery) rodzaje broni, były one zapowiedzią czegoś niezwykłego. Całość była tak dobrze wyważona, że z pistoletem biegało się przez naprawdę długi czas, potem był wspaniały pistolet maszynowy, aż wreszcie – cudowne, acz amunicjożerne działko łańcuchowe. O nożu nie wspominam, bo jego nigdy się nie używa, ale jakoś zbieranie kolejnych (choć właściwie były tylko dwie nowe do zebrania) broni dawało dziwną satysfakcję i kiedy po raz kolejny przechodziłem Wolfa, nie mogłem się już doczekać, kiedy dorwę tego mięsistego Gatlinga.

Prawdziwie wypasioną pod tym względem grą był Doom, a szczególnie Doom II. Tam broni było dużo, były zróżnicowane, no i powiedzmy wprost – przeszły na zawsze do naszej świadomości. Kiedy podnosiło się, leżące na ziemi, lśniące cudeńka, takie jak shotgun, czy porażaczka (plasma gun), coś w żołądku łaskotało. Nie wspomnę już o niepowtarzalnym BFG 9000, czy pile łańcuchowej, która jest najwspanialszą bronią wszech czasów i szkoda, że tak rzadko pojawia się w grach. Naprawdę, uwielbiam Gears of War, za to, że jako jedna z niewielu gier pozwala piłować wrogów. O ironio, jest to gra w swoim czasie największych konkurentów id, czyli Epica.

„Nowe bronie” jak często określano je na korytarzach szkół lat dziewięćdziesiątych były czymś ważnym, czymś potrzebnym. Opowiadało się, że na tym a na tym poziomie znajdujesz nailgun i „wtedy to się dopiero zaczyna”. W dziesięciostronicowych zapowiedziach w PC Gamerze można było przeczytać całe akapity o tym, jakie to „nowe bronie” czekają na nas w sequelu. Obietnica dołożenia do Dooma II podwójnego shotguna rozpalała emocje, była tematem wielu dywagacji i poruszała naszą wyobraźnię. Nawet gry „pseudorealistyczne”, takie jak Soldier of Fortune były wyposażone w broń całkowicie szaloną, taką jak działko mikrofalowe. Generalnie broń była zróżnicowana i pełna fantazji.

A dziś? Niech będzie przeklęty „realizm”! Oto bowiem, producenci współczesnych FPP-ków, uganiając się za realizmem, dają nam wciąż tą samą, bezbarwną broń, którą widzieliśmy już tyle razy. Bezużyteczny pistolecik, jakiś tam peem, karabin szturmowy (czasem z granatnikiem), wyrzutnia rakiet i shotgun – to wszystko już było, to wszystko się zmyło. Nawet gry sci-fi, w których można byłoby naprawdę puścić wodze fantazji, kurczowo trzymają się oklepanych standardów. I niestety, dorwanie w swoje łapki nowego karabinu nie jest już takim przeżyciem, jak kiedyś. Ot, dostajemy nowe narzędzie do wykonania zadania.

Gdzie są karabiny zamrażające? Zmniejszające Duke Nukema? Od jakiegoś czasu coraz mniej popularne są nawet miotacze płomieni, które przecież są niezwykle efektowne (widać je bodaj w Team Fortress i nowym Killzone). Czemu od tak dawna nikt nie wymyślił czegoś nowego? Pomysły się skończyły? Producenci obawiają się, żeby ktoś nie uznał ich za śmiesznych i ich gra nie straciła nic ze swej ‘powagi’? W takim razie polecam przypomnieć sobie grę w Dooma II. Gwarantuję, że było mroczno, strasznie, a mimo to udało się tam wcisnąć porażaczkę. I BFa. Więcej broni, panowie!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. E tam, ja nie lubię w grach jakichś cudów niewidów. Lubię jak broń jest realistyczna, gdy czuć ciężar broni, a nie wygląda jak plastikowa. Najlepiej jak jest realistycznie czyli, że nie nie można mieć więcej niż jednej góra dwóch podstawowych broni + pistolet + noż ewentualnie granat. I najlepiej jak się ginie od 2-3 strzałów albo jednego w głowę. Wtedy zabawa jest najfajniejsza, bo są emocje. Ale zgadzam się, że znalezienie nowej broni powinno być o wiele większym i rzadszym wydarzeniem niż jest teraz.

  2. coz, ‚owczy’ ped do realizmu zbiera swoje zniwo ;)tak na marginesie – to ze bronie w diuku byly takie a nie inne napewno mialy wplyw na to ze przez kilka lat tluklismy go po lanie – nie bylo nigdy lepszej zabawy niz ta w gonienie zmniejszonego przeciwnika, zarzuceinie go handgranatkami i wybuch ktory zatrzasl cala mapa lub wreszcie naustawianie min takiej ilosci ze gra zwalniala do 2fps. o gonieniu przeciwnika i kopaniu w w ‚zad’ w momenice kiedy po 2 minutowym pojedynku (wyobraza sobie teraz ktos 2 minutowy pojedynek ???) obaj adwesarze byly kompletnie bez amunicji – no po prostu bezcenne. duke dzieki swojej wyluzowanej konwencji, niesamowitej grywalnosci ale przede wszystkim dzieki znakomitemu wywazeniu (w zasadzie kazda bron vs kazda inna w rekach wprawnego. . . w klawiaturze 🙂 gracza miala szanse dac wygrana – a nawet jesli nie to od czego byl jetpack i ‚secrety’ w ktorych sie mozna bylo zabukowac :)) spowodowala ze w zadnej innej grze nie zblizylem sie nawet do tych TYSIECY godzin spedzonych przy ksieciu.

  3. Z FPSów mój ulubiony arsenał to chyba mimo wszystko CoD4 – wszystko to, co współczesny chłopiec bawiący się w wojne potrzebuje :). Nie zapomnę też kołkownicy z Painkillera i Gravity Guna z HL2. . . odrąbującego nogi i ręce Desert Eagla z SoF także. A z nie-FPS to arsenał z Manhunta, a dokładniej broń biała (maczeta, łom, piła łańcuchowa, drucik) to coś, co się pamięta do końca życia :). Aha – jeszcze speargun z AvP2 i głowa przytwierdzona do ściany za pomocą strzały z owego gnata. Co do przyszłości gier – może Borderlands i ten zapowiadany edytor gunów coś wniesie nowego?

  4. O właśnie, lovebeer poruszył ciekawy temat. Z broniami w FPS jest teraz w zasadzie dwojako. Pierwszy przypadek jest taki, że w zasadzie 80% arsenału jest zazwyczaj bezużyteczne i przez większą część rozgrywki walczysz jedną, najbardziej skuteczną bronią. Innymi po prostu nie ma sensu. Drugi przypadek jest taki, że każda kolejna broń znaleziona w grze jest dużo skuteczniejsza od poprzedniej, którą natychmiast po znalezieniu nowszej wyrzucasz. I tu na arenę wkracza temat pod tytułem zbalansowanie broni. Broń w tak prostych pod względem mechaniki rozgrywki strzelankach FPP, powinna być wyważona praktycznie dokładnie tak samo, jak klasy postaci w rasowych cRPG. Powinno się sięgać po daną broń nie dla tego, że ma większego kopa, ale dlatego że przyjemniej się nam nią gra, bardziej pasuje do naszego stylu. Każda broń we wprawnych rękach powinna być równie śmiercionośna i równie skuteczna co pozostałe. Dzięki temu, trzymając swoje ulubione cacko w łapskach ma się poczucie że to faktyczna broń, a jakiś ułomny, młodszy brat lepszej giwery z 50 levelu. Niestety developerzy pamiętają o tej drobnostce dość rzadko i dla tego ostatnimi czasy lubię gdy dana gra ma JAK NAJMNIEJ BRONI DO WYBORU. Dzięki temu broń ta jest bardziej autentyczna, trzeba się nauczyć nią walczyć, a co za tym idzie gra jest dużo ciekawsza. Idealnym przykładem jest tu Area 51, gdzie praktycznie przez całą grę ganiamy tylko i wyłącznie z M16 (czy jakąś jego mutacją). Poza tym, jeżeli dana broń pasuje do rozgrywki, to po jaką cholerę dodawać milion kolejnych, różniących się w zasadzie tylko wyglądem? A przepraszam zapomniałem. Czym więcej tym lepiej. . .

  5. A ja sobie pocinam w Stalkera CS i ciesze się jak dziecko giwerą którą dostałem po dołączeniu do Wolności i już się doczekać niemoge kiedy dozbieram sobie na Dragunova;p Lubie mieć w grze duży wybór broni ale żeby każda broń różniła się od siebie, żeby każda była inna, z którą będę musiał nauczyć sie obchodzić no i żebym nie był zawalony sprzętem tylko w pocie czoła charował na coś co faktycznie sie różni od szmelcu zbieranego po drodze;] Ostatnio niestety żadko się to zdarza. . .

  6. Autor podnieca sie Doomem (nawet slusznie), a wypadaloby wspomniec rowniez o grze Blood. Tam arsenal byl rownie rewelacyjny. Widly, pistolet na race do podpalania wrogow, dezodorant w formie miotacza ogni, laleczka voodoo. . . . Palce lizac 😀

  7. Chyba UT to dobry przykład gry w której każdą bronią w zasadzie można skutecznie powalczyć. Ale ja najmilej wspominam pierwszego Half Life. Te cudaczne wymyślne bronie, które po znalezieniu chciało się jak najszybciej przetestować. Na przykład Hive Hand, albo ten mały stworek co to atakował wszystko co oddycha. Uwielbiam taka broń jako uzupełnienie do konwencjonalnego zestawu. Czasem zresztą jest tak, że w niektóre gry grałem do momentu odkrycia i przetestowania wszystkich możliwych pukawek a potem już jakoś mi się nie chciało grać.

  8. zależy od pozycji- czy ktoś chciałby wymyślnych broni w COD4 ? tu realizm jest jak najbardziej na miejscu. Co do innych pozycji to myślę że autor ma racje i wiele osób wymyślne giwery odebrałaby jako śmieszne- i to mogłoby być wymieniane jako Minus Gry. axi0mat – zgadzam się w 100% – BLOOD – świetne bronie i ich klimat> budzimy się w grobie i po krótkim sarkastycznym -„I Live Again” zaczynamy ciachać opentanych wieśniaków widłami. Osobiście przypadła mi najbardziej raca z Blood`a- zapalała przeciwnika tląc się chwile w jego ciele heh

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here