Wreszcie zadebiutowało trzecie DLC – Broken Steel. Recenzowane przez nas ostatnio rozszerzenie zyskało przychylność miłośników trzeciego Fallouta nie tylko ze względu na podniesienie górnego limitu możliwych do zdobycia poziomów doświadczenia, ale też dzięki ogromnej ilości akcji, jaką w nim zawarto. Nie dziwnym jest więc, że oczekiwania wobec opisywanego dziś Point Lookout były wręcz horrendalne. Czy Bethesda spełniła choć część z nich?

Na południe!

Marylandzka masakra siekierą

Pip-Boy ma niesłychanie zaawansowane możliwości zbierania sygnałów radiowych. Udowadnia to Point Lookout, po zainstalowaniu którego nasz bohater słyszy kolejny przekaz, tym razem nadawany przez właściciela promu. Może on zabrać nas na południe, do tytułowego miejsca, położonego w stanie Maryland. Po śladach agentów Muldera i Scully trafiamy do ponurej, bagnistej lokacji. Jeszcze w rozmowie z kapitanem dowiadujemy się, że naszym pierwszym celem powinna być stara posiadłość, leżąca na wzgórzu.

Strona graficzna gry stanowi chyba najciekawszy element rozszerzenia. Ciężko co prawda o stworzenie w F3 atmosfery rodem z horroru, jednak rezultat końcowy jest co najmniej interesujący. Szkoda, że twórcy dodatku nie pokusili się o wymuszenie na nim przetransportowania nas w nocy – wtedy to opuszczone, leżące w okolicy wesołe miasteczko czy wspomniany dworek nabierają klimatu i faktycznie „wieje grozą”. W czasie rozgrywki otrzymamy też niepowtarzalną okazję zobaczenia post apokaliptycznego świata… na haju. By nie zdradzać wiele, wspomnę jedynie, że zastosowane elementy i efekty graficzne spisują się naprawdę fajnie, a większość scen z pewnością wbije się nam w pamięć.

Bardziej wytrzymały od Titanica

By zwiększyć stojące przede mną wyzwanie, wybrałem do rozpoczęcia zabawy stan zapisu sprzed ukończenia Broken Steel, a więc postać na około siedemnastym poziomie doświadczenia. Mimo tego, poza kilkoma niespodziewanymi sytuacjami, wrogowie mieli problemy ze zranieniem mojego bohatera. Niczym rozgrzany nóż przez masełko, przemknąłem przez główny wątek Point Lookout, a całość zajęła mi zaledwie około trzech pełnych godzin zabawy. Jest to definitywnie za mało, tym bardziej, że nawet mniej oczytani gracze będą w stanie stwierdzić, że wiele z wątków dodatku mogło zostać bardzo ciekawie rozwiniętych.

Dla zabijaków

Wybory moralne, jakich musimy dokonać w czasie gry, wpisują się doskonale w schemat oferowany przez podstawowego Fallouta 3. Nigdy nie jest tak, że otrzymujemy do dyspozycji „czarną” i „białą” decyzję. Niestety nawet te „szare” przekładają się w dużej mierze jedynie na to, ilu przeciwników mamy do wystrzelania.

Waga zakończenia Point Lookout, choć mogłaby być spora, sprowadzona została do odebrania przez nas (a w zasadzie zebrania) przedmiotów leżących w ostatnim pomieszczeniu. Jeżeli nie zaliczamy się do osób chcących zdobyć czwarty z achievementów (o nim niżej), „pobieralna” zawartość nie zachęca nas praktycznie niczym do powrotu do Maryland. Istnieje co prawda kilka zadań pobocznych, jednak część z nich nie jest nawet zapisywana w dzienniku.

Ruszamy na łowy

Podobnie jest z bronią, oferowaną przez DLC. Jest jej niewiele, a gdy już się trafi, będzie to najprawdopodobniej stary karbin myśliwski lub zrujnowana dwustrzałowa strzelba. Jeżeli mamy ze sobą broń elektryczną czy też Alien Blaster, przeciwnicy – choć wytrzymali – nie będą stanowili żadnej znaczącej przeszkody. Końcowa nagroda stanowi też raczej ciekawostkę niż wartościowe narzędzie zbrodni. Bethesda wprowadza kilka nowych typów wrogów, stanowiących wariacje ghouli, mutantów i ludzi. W każdym z przypadków kilka strzałów w głowę z wykorzystaniem V.A.T.S kończyło jednak pojedynek. Z pewnością nowym oponentom daleko jest do Oddziału Specjalnego Enklawy, który spotkaliśmy miesiąc wcześniej.

Dla kolekcjonerów

Zaczął się sezon na ghoule

Podobnie jak poprzednie rozszerzenia, Point Lookout wprowadza nowe osiągnięcia. Tym razem czekają nas cztery achievementy, z czego trzy zdobędziemy w miarę postępów w fabule (odpowiednio za pierwszą, drugą oraz piątą misję). Ostatni związany jest z odkryciem wszystkich lokacji w Maryland, tj. około trzydziestu miejsc. Już wcześniej przekonaliśmy się o tym, że ekipa Bethesdy nie sili się na oryginalność przy tworzeniu osiągnięć. Być może nie osiągnięto tu złotego środka, jednak zarówno zwolennicy łatwego „aczikowania”, jak i narzucający sobie wyższe cele, znajdą tu coś dla siebie. Jak przystało na dodatek do Fallouta, nie mogło też zabraknąć dodatkowych perków, tym razem w liczbie „aż” trzech. Dwa, powiązane z fabułą gry niech pozostaną sekretem. Trzeci, który zdobywamy po przeczytaniu ukrytych zapisków, doda naszej postaci stały bonus do obrażeń w walce z ghoulami. Mała rzecz, a cieszy…

Ocenienie Point Lookout nie należy do rzeczy najłatwiejszych. Jest to dodatek na przyzwoitym poziomie, dający kilka godzin zabawy, jednak patrząc na jego poprzednika można dojść do wniosku, że Bethesda nas naciąga. Podczas gdy cena wszystkich czterech rozszerzeń wynosi 800 MP (Microsoft Points) za sztukę, jedynie Broken Steel jest tak naprawdę warte takiego zakupowego szaleństwa. Mimo to jeżeli dysponujecie wolnymi punktami i nie macie na oku alternatywy lub mocno pociągają was bagienne klimaty – zakup jest jak najbardziej wskazany. W innym wypadku dalece rozsądniej będzie rozejrzeć się za czymś innym lub kupić trzecie DLC dla Fallouta 3, jeżeli jeszcze nie zostało pobrane na dysk konsoli. Mi zaś pozostaje oczekiwanie na Mothership Zeta, ostatni add-on tworzony dla F3.

Fallout 3 i dodatki do niego nie mają łatwego życia. Podstawowa gra musiała zmierzyć się z legendą swoich dwóch poprzedników. Choć zdania są podzielone, to ja uważam, że ostatecznie wyszła z tego starcia obronną ręką, zawieszając rozszerzeniom typu DLC poprzeczkę dość wysoko. W Operation Anchorage mogliśmy poczuć mroźny klimat Alaski. Dodatek mimo to zawiódł, głównie przez swą krótkość i liniowość. The Pitt naprawiło część błędów poprzednika, oferując więcej nowej zawartości. Jednocześnie sprawiło wiele problemów osobom pobierającym dodatek zaraz po premierze.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

10 KOMENTARZE

  1. jezeli gracz ktory uwaza f3 za gre dobra uwaza ze takimi dodatkami beth nas. . . was. . . naciaga, to co moze pomyslec gracz dla ktorego f3 nie wyszlo zadna obronna reka w starciu z poprzednikami (trzymam sie juz tej terminologi choc i pod ta fraza bym sie nie podpisal) ?aaaa, w sumie ci gracze w to nie zagraja, wiec kolo sie zamyka i wszystko jest w porzadku. tym bardziej ze to juz ktory, trzeci dodatek (naprawde przestalem sledzic wypociny beth) wiec sporo bylo czasu na decyzje czy warto czy nie warto. jak ktos jednak uwaza ze warto to z calym szacunkiem – po co jakiekolwiek narzekania ? to takjakby po 1387 odcinku dynastii powiedziec ze kurna z lekka ten serial zaczyna sie nudny robic. a taki byl wyczesany do odcinka 1386 ;))))

  2. Nie no to jest niepojęte dla mnie jak Bethesdzie może się opłacać robić tyle dodatków do tej gry. Czy naprawdę jest tyle debili na świecie, którzy mało, że wydali ciężkie pieniądze na grę to jeszcze dokupują do niej to co powinni dostać razem z wersją podstawową? Co miesiąc wychodzi nowy dodatek – o czym to świadczy? O tym, że Bethesda robi klientów w ch. . a i tyle. Co innego jakby robili dodatek w pocie czoła przez rok, który starczyłby na 40-50 godzin gry ale taki chłam? Przez to zasrane DLC gry teraz trwają po 5 godzin. To jak mam konsole i musze wydać 200 zł na grę to już wole iść 13 razy do kina i spędzić tam 20 godzin.

  3. Nie no to jest niepojęte dla mnie jak Bethesdzie może się opłacać robić tyle dodatków do tej gry

    Dla mnie jest niepojęte jak ty tego możesz nie rozumieć. Ludzie to KUPUJĄ z Xbox Live jak ciepłe bułęczki, a Bethesda wydaje gnioty bo na tym nazwyczajniej w świecie kosi niezłą sałatę. Kupują to tak jak kupowali Shivering Isles i KotN i wątpię by ślepa masa napędzająca słupki sprzedaży takich DLC zwracała uwagę na kiepską jakośc tego contentu. Tak wygląda branża gier wideo A. D. 2009. Smutne, nie?PS: Twórcy innych gatunków gier lepsi nie są. Jak się wstydzą wydać rozszerzenie do żenującej fabułki swojego shootera to co jakiś czas rzucą za 800pkt jakieś mapki multi i wiara to kupuje jak oszalała. Jak gra nie ma multi to wydawane są jakieś Epilogi czy inne dziadostwa. Szkoda gadać. Jeszcze trochę i będziemy gry kupowali w episodach przez XBL czy PSN.

  4. Czytam sobie recenzje kolejnych DLC do F3 i odnoszę nieodparte wrażenie, że sprowadzają się do dodania kilku nowych przeciwników i paru broni do ich eksterminacji. Elementy RPG sprowadzono do podjęcia decyzji z czego będziemy strzelać do potworów.

  5. madzio, madzio, ty nadal nie rozumiesz 😉 RPG w wydaniu Beth to nie Role Playing Game, a Ręczny Przeciwpancerny Granatnik – i wszytko teraz pasuje jak ulał.

  6. Wszyscy narzekają w mniejszym lub większym stopniu na „etapowe” czy też „odcinkowe” przygody w Fallou 3, ale wścieklizna się zacznie jak Starcraft 2 będzie wychodził 3 razy za każdym razem serwując inną kampanię ;)I pomyślcie, że np Blizz zorganizuje jakieś profity, czy bonusy na BN dla tych co mają cały pakiet Stara. I wyda na to 500zł 🙂 Ach życie jest piękne 🙂

  7. gry zamieniaja sie w growe seriale. z tym tylko ze gdyby taka analogia miala miejsce do gre porownywalibysmy do filmu w kinie – i tu i tu placimy i mamy. ale co by bylo gdyby widz przed telewizorem za kazdy odcinek ulubionego serialu mialby placic tyle co za film w kinie ? widz za przeproszeniem zawiesilby lage na takim serialu. i ja wieszam lage na takich growych serialach. niestety gracze jeszcze nie wyrobili w sobie mam wrazenie jakiegos instynktu samozachowawczego i lykaja wszystko jak leci. czym gorsze tym lepsze. no ale w koncu w tv rzadzila kiedys niewolnica izaura, a teraz lost. moze growe seriale tez beda kiedys dzialaly na innej zasadzie jesli chodzi o oplaty i moze tez kiedys beda warte poswieconego im czasu, bo w gruncie rzeczy serial daje znacznie wieksze pole do popisu jesli chodzi o fabule/akcje/whateva, bo w koncu nie musi wzorem filmu wprowadzac widza za kazdym razem w fabule ani kondensowac tejze do marnych 1,5 godziny. bla bla sorka za ot 😉

  8. @lovebeer -> tym bardziej, że ostatnimi czasy seriale mają o niebo lepszą fabułę i w dodatku są dużo lepiej kręcone niźli pełnometrażowe amerykańskie festiwale efektów specjalnych, zwanych przez tych co się jeszcze nie zorientowali, filmami. Zwolennikiem odcinkowości w grach oczywiście nie jestem, ale kto wie. . .

  9. A ja poniekąd rozumiem tych, którzy to kupują. Jak by np. takie mini dodatki dodające nowych przeciwników, nowe misje czy lokacje ukazywały się choćby raz w miesiącu do Fallout 2 to ja bez mrugnięcia okiem od ręki łykną bym wszystkie.

  10. Taa, jasne. Nie porównuj Black Isle z Bethesdą. Ta druga firma postarała się tylko przy robieniu podstawki. Natomiast DLC traktuje jako szybki sposób zarobienia ogromnych ilości pieniędzy. Oni złapali DLCowego bakcyla przy Obku (SI i KotN) i kontynuują tą politykę przy F3. Gdyby BI wydawało DLC do F2, to mogę się założyć o skrzynkę piwa, że byłyby one fabularnym świętem. Dopiero na drugim miejscu liczyłyby się nowe lokacje, a na kolejnych nowe rodzaje zbroi i broni. U Bethesdy jest dokładnie na odwrót 🙁 I to jest smutne, bo tymi taśmowymi dodatkami całkowicie rozcieńczają kult Falloutów.

Skomentuj Piotr Biernawski Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here