Retro Studios kończy w mistrzowskim stylu trylogię o przygodach Samus Aran. Jej ostatnia misja to równocześnie ukłon w stronę publiczności, która ominęła szerokim łukiem poprzednie części serii.

Reservoir Dogs? Przecież to na podstawie filmu Quentina Tarantino, którego nawet na oczy nie widziałem! “Nic to” – twierdzi Kokosz – “Niczego tak bardzo nam nie potrzeba, jak kolejnej recenzji w sieci, porównującej grę do filmu. Napisz to tak, jakby nie został on nigdy nakręcony!”. Cóż więc począć – nasz szef, nasz pan.

Realia filmowe

I wiecie co? Szok przeżyłem, autentyczne zdziwienie, bo będąc absolutnie negatywnie nastawionym do świata, otoczenia i wszelkiej maści gier komputerowych, dostałem całkiem niezły klon mojego ukochanego GTA – coś w stylu równie fajnego Total Overdose, oczywiście umiejscowione w znanych mi mniej, a wam być może bardziej, realiach filmowych. Jest dużo strzelania, wartkiej akcji rodem z kryminału, pojawia się element jazdy i pościgów samochodowych. Występuje tu także coś na kształt bullet time, którzy autorzy gier od kilku lat – a dokładniej od premiery Matrixa – tak namiętnie ładują w swoje tytuły. Ale nie mówię, że to źle, zwłaszcza jeśli został dobrze wykonany.

Sześć duszków tęczy

Autorzy gry nie cackali się z PEGI

Dobrze. Doszliśmy już do tego, że Reservoir Dogs: Wściekłe Psy to gra akcji, widziana z perspektywy trzeciej osoby, czyli patrzymy sobie na plecy naszych bohaterów. Kierujemy poczynaniami nie jednego, a całej tęczowej gromady – Różowego, Pomarańczowego, Niebieskiego, Białego, Blond i Brązowego. Każdy z nich ma własną historię, swój unikatowy charakter i sposób patrzenia na świat, że o oczywistych różnicach w wyglądzie nie wspomnę. Żaden z nich nie jest miękkim lalusiem kolekcjonującym znaczki, każdy jest twardy, oschły i złośliwy do granic możliwości. Rozbroił mnie totalnie tekst, kiedy po odstrzeleniu przeciwnikowi głowy Niebieski stwierdził, że “trumna na pogrzebie z pewnością będzie zamknięta”. A takich smaczków jest dużo, dużo więcej! Wracając do bohaterów – wszyscy znakomicie odnajdują się w swoim żywiole – do perfekcji opanowali posługiwanie się bronią i wypruwanie bebechów przeciwnikom!

Prawdziwi faceci plują na pistolet wymierzony w twarz!

Taki scenariusz to tylko jedna z możliwości, bowiem autorzy pozwalają graczom na załatwianie swoich interesów w nieco bardziej wyrachowany sposób. Na przykład przykładając do skroni zakładnika lodowatą lufę pistoletu. Nawet nie wiecie, jak wówczas taki ktoś robi się uległy – powie wszystko! Na dodatek ludzie i policjanci z jego otoczenia stają się grzeczni i posłuszni do granic przyzwoitości! Taki delikwent, który znajdzie się między naszym ramieniem a klatką piersiową, często znakomicie również spisuje się jako tak zwana “żywa tarcza”. To trzeba zobaczyć “na żywo”, a już na pewno na ekranie!

Szok przeżyłem, autentyczne zdziwienie (…) dostałem całkiem niezły klon mojego ukochanego GTA

Piękna i Bestia

Gra przypomina nieco klon GTA, ale to nic – ma do zaproponowania wiele ciekawych nowości

Bardzo spodobało mi się również to, że niektóre lokacje odwiedzamy kilkukrotnie… ale nie – nie ma niepotrzebnego błądzenia po korytarzach. Po prostu scenę napadu na bank odgrywamy wcielając się w rolę wszystkich dostępnych bohaterów – często więc te same wydarzenia i lokacje widzimy z zupełnie innej perspektywy. Warto też podkreślić, że wszystkie dostępne w grze misje zostały podzielone pomiędzy te “chodzone” i “jeżdzone”. Prywatnie dużo lepiej bawiłem się przy tych pierwszych – za kółkiem samochodu też jest fajnie, ale w obliczu możliwości zagrania w jakąś rasową samochodówkę, tryb oferowany przez Reservoir Dogs wymięka.

[Głosów:0    Średnia:0/5]
1
2
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułLęk o zbawienie
Następny artykułWiedźmin na wybiegu

10 KOMENTARZE

  1. Recka mnie autentycznie zachęciła do zagrania w tę grę mimo, że wcześniej jakoś inne magazyny (np. CDA – szczególnie Qn’ik) ostrzegały przed nią. A może mi się spodoba, podobnie jak autorowi tej recenzji. :]

  2. „Przecież to na podstawie filmu Quentina Tarantino, którego nawet na oczy nie widziałem!” – ja bym się nie przyznawał, bo to wstyd. . . no i zastanawiające jest, dlaczego takiego „hiciora” się na gwałt ludzie pozbywają na allegro po 30 zeta nawet. . . mash—> wątpię 🙂

  3. Ser – bo to gra na jedną noc, w tej roli sprawdza się idealnie i nie widzę powodu, by ktoś nie chciał jej sprzedać po przejściu :). A że dużo osób – cóż, takie prawa rynku. Nawet gdyby to była gorsza gra, a nazywała się GTA, to pewnie do dziś jej ceny utrzymywalyby sie na aukcjach w cenie 8-9 dyszek :).

  4. gry z oceną 8. 5 nie powinno się przechodzić w jedną noc, a jeżeli nawet, to powinno się chcieć ją przejść jeszcze ze dwa razy. I gry z oceną 8. 5 nie sprzedaje się trzykrotnie taniej niż się ją kupiło – tak się robi z crapami. Podziwiam jednak entuzjazm i zdolność do zachwycania się byle czym, to takie amerykańskie. . .

  5. Daj spokój, grało mi się dziesięc razy lepiej niż w nowych Hirołsów, których oceniłem najnizej w kraju (7+/10), wiec chyba z ocenianiem gier jeszcze problemow nie mam. Poza tym wyraznie napisalemw recenzji, ze kupowanie tej gry za stówkę nie ma sensu i lepiej to zrobic na allegro za trzy dyszki. Wtedy jak najbardziej ma ;). Czytelniku – podobalo Ci sie Total Overdose? W takim razie musisz zagrac w RD! A w kazdym razie powinienes :).

  6. Seraphim nie do konca sie z Toba zgodze – Fahrenheit wkrecil mnie na tyle ze skonczylem go w jedna noc (no juz slonce zdazylo pojawic sie na niebie jak konczylem)a jakies 8 (moze 8,5) bym mu dal mysle ze nie dlugosc gry jest najwazniejszym elementem branym pod uwage przy jej ocenianiu co oczywiscie nie oznacza ze RD w moich oczach zasluguje na taka ocene

Skomentuj Krzysiek Pielesiek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here