Zwykle podchodzę do świata z sympatią i kiedy ktoś się dziwi (tak jak ja w intrze), odpowiadam – skoro ktoś to wydaje, to znaczy, że się sprzedaje. Wolny rynek sam kontroluje produkty, pojawiające się w sprzedaży i gdyby retro-gier nikt nie kupował, to już dawno by ich nie było. Ale – na Trygława i Swaroga – po co???

Ja bardzo szanuję przeszłość, korzenie, spuściznę i osiągnięcia poprzedników. Ani myślę umniejszać zasług tych, którzy dali nam Ponga, Pacmana, Asteroids czy Battlezone. Te gry były wielkimi osiągnięciami i niewątpliwie przyczyniły się do faktu, że dziś mogę podziwiać fantastyczną grafikę w nowym Colin McRae czy Assassin’s Creedzie. Ale żeby w dzisiejszych czasach wydawać pieniądze na kilka na krzyż złożonych pikseli, które przypominają nam o czasach młodości? Dziwne.

Oczywiście, ja też dawno temu zagrywałem się w pierwszą część Civilization i uważałem ją za grę genialną. Bardzo miło ją wspominam i nie wiem, czy przeżyję równie miłe chwile z jakąkolwiek inną grą. Ale czy dziś bym do niej wrócił? Przenigdy! Dlatego, że współczesna Civka jest znacznie bardziej dopracowana, ma z dziesięć razy więcej opcji i dużo lepszą grafikę. Czemu mam więc wracać do czegoś, co było genialne dwadzieścia lat temu i jeszcze za to płacić, bo DOSowy oryginał nie odpala się pod Vistą? Hm.

Niektórzy zapaleńcy kolekcjonują np. stare samochody. Też można by powiedzieć – wariaci, przecież zwykłe Czinkuczento wyciąga dziś więcej, niż jakiśtam klasyczny Ford, a w dodatku nie trzeba się co piętnaście minut zatrzymywać, żeby dopompować koła i dolać wody do chłodnicy. Ale tacy zapaleńcy bardzo rzadko wyprowadzają swoje bryki na drogi publiczne. Te auta stoją w garażu albo na podjeździe i lśnią. Wyglądają przepięknie. Mają kształt, sylwetkę, duszę. Tę fascynację jakoś potrafię zrozumieć. Fascynacji Atic Attackiem w roku 2008 niestety nie rozumiem.

Przecież jeśli rzeczywiście ktoś ma ochotę sobie pograć w jakąś ekstremalnie prostą zręcznościówkę albo platformówkę, nie musi od razu sięgać po Raid over Moscow albo Manic Minera. W internecie (i nie tylko) jest wiele świetnych remake’ów (oficjalnych lub nie), które mogą pochwalić się świetną grafiką i kilkoma ciekawymi usprawnieniami. Naprawdę nie trzeba kaleczyć oczu czterema dwukolorowymi pikselami, które udają Donkey Konga.

A tymczasem wbrew moim uczonym wywodom i świętemu przekonaniu, że mam rację, rynek gier retro ma się całkiem dobrze. Zestawy w stylu Atari Classics czy Retro Arcade ciągle są wydawane (nawet jeśli nie trafiają do bezpośredniej sprzedaży, to zawsze uda się je wcisnąć na cover magazynu), na Xbox Live Marketplace można je ściągnąć na konsolę najnowszej generacji (to już szczyt wszystkiego), a producenci gier na komórki wciąż reklamują „dawnych wspomnień czar – teraz w twoim telefonie”. Uf.

A może zwyczajnie podchodzę do tego ze złej perspektywy? Może dla gracza tzw. casual po prostu bardziej liczy się to, że może sobie przypomnieć słodkie lata osiemdziesiąte? Dla mnie najnowsze osiągnięcia w dziedzinie grafiki to prawdziwa gratka. Tymczasem, kiedy pokazuję zaawansowane technologicznie gry przedstawicielom rodziny, którzy prawie w ogóle nie grają, oni spoglądają i mówią „O, fajne. Prawie jak film”. I wracają do grania w Literaki przez Internet. Czyżby sekret popularności retro gier wynikał właśnie z tego? Znam, pamiętam, więc chętnie zagram. A te nowe gierki to dla mnie zbyt skomplikowane…

Nie chcę tu apelować do klientów, żeby bojkotowali gry retro (każdy może wybrać to co chce), ale proszę – zainteresujcie się tym, co może wam dać nowoczesna technologia. Nawet na tej komórce, na którą ściągacie klasyczną wersję arkanoida, znajdziecie znacznie bardziej zaawansowane gry z mega zaawansowanym arkanoidem włącznie. Nie wierzę, żeby gierki retro były dla was odpowiednikami Chevroleta z roku 1969. Spróbujcie czegoś nowego!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Ale czym niby różni się kupienie remake od kupienia oryginała? A do tego drugiego ciągnie jeszcze sentyment. Takie gry mają swój niepowtarzalny urok i zawsze będą przyciągać graczy. Nie wiem co jest takiego fajnego w super zaawansowanym mario 4,16D (edycja nr. 3,2*10^3) prosto z Chin, gdzie czapka mario ugina się pod pędem powietrza gdy podskakuje. Wiem za to, że moje stare jak idea mody na sukces mario gdzieś w szafie na gameboy’u czarno białym jest zarąbiste i czasem je stamtąd wyciągne żeby sobie poskakać chociarz przeszedłem je miliard razy. Po prostu ciągle sprawia mi to przyjemność, a w końcu po to są gry. Skoro sprawia to komuś przyjemność a w dodatku jest tanie, to czemu nie?

  2. Stare byly niepowazne, nie dazyly tak do realizmu. I stad ta popularnosc pewnych pomyslow, pomimo grafiki. Pisz co chcesz, ale dla mnie nadal SWOS (w przeciwienstwie do Kick off, Football Glory czy starych FIF) pomimo grafy jest ciagle swietna pilka. Duke ciagle jest dobrym FPSem. MK3 super bijatyka. Nie tylko o sentyment chodzi. A ze nie kazdy podnieca sie tym ze to wszystko zbudowane z zer i jedynek , nie podnieca go ze to wyglada jak w tv to tylko zdrowy rozsadek – co z tego ze Crysis wyglada jak Crysis. To ciagle tylko strzelanka , ktora sie sili na bycie czyms wiecej niz to stare arcadowe wciskanie przyciskow 😛

  3. A co do Civilization – grafika jedynki mogla sprawiac wrazenie jakiejs symbolicznej mapy sztabowej, a w czworce bardziej to wyglada jak zabawa laleczkami, i nie sposob tego brac na powaznie. Wiec pomimo zacofania technologicznego akurat jedynka ma imo grafike lepsza 🙂

  4. Zgodzę się z tymi słowami „Nie wierzę, żeby gierki retro były dla was odpowiednikami Chevroleta z roku 1969”, zgodzę się jeśli będę wiedział czy chodziło panu tylko o ten konkretny model samochodu, czy przez niego chciał pan powiedzieć graczom „Nie wierzę, żeby gierki retro były dla was odpowiednikami starych samochodów”. Jestem akurat fanem Chevrolet’a 1969 i dla mnie ten samochód jest wyjątkowy, mimo iż wyszło sporo nowszych modeli. Ma niesamowity kształt, przyjemny warkot, oraz piękne wnętrze. Kiedy się tak na niego patrzy to czuć te lata, które są „zapuszkowane” gdzieś wewnątrz samochodu. Czy z grą też tak nie może być? Jak się odpali takiego Arkanoida, w którego dawno, dawno temu ktoś grał na automacie to jest tak jakby przenieść się w tamte czasy. Można przynajmniej w pewnym stopniu poznać to co gracz wtedy czuł grając w ten tytuł . Przynajmniej ja tak do tego podchodzę. Z niektórymi grami jest właśnie jak z tym wyjątkowym Chevrolet’em. Nowe nie zawsze znaczy dobre.

  5. A co, jeśli to właśnie stara gra osiągnęła doskonałość? Gra to nie tylko grafika i bajery – to przede wszystkim bliżej niesprecyzowana „grywalność”, to klimat, jaki tworzy połączenie tych wszystkich elementów. Oczywiście, można zrobić remake Pac-Mana, z grafiką 3D, shaderami, wiaderami, a najlepiej żeby muzykę do niego napisał jakiś wyrobnik stały w rodzaju Jeremy’ego Soula, ale o fajności oryginalnego Pac-Mana stanowiła również ta kwadratowa grafika i plastikowa muzyka, te idealnie (w perspektywie czasu) skonstruowane plansze, te mistrzowsko dobrane proporcje prędkości Pacmana i duchów. Bardzo dobrze obrazuje to porównanie motoryzacyjne – co z tego, że remake dajmy na to Chargera jeździ szybciej niż oryginał, pali jedną ósmą tego, zaś z głupich decyzji w zakręcie wybronić się pomoże system kontroli trakcji? Stary Charger jeździł obiektywnie gorzej, prowadziło się go trudniej, a przeniesienie napędu powodowało, że na krętej drodze więcej komarów ginęło na bocznych szybach niż na przedniej. 😉 Ale właśnie te niedoskonałości składały się na doświadczenie doskonałe w odbiorze, czego nowa wersja auta już nie oferuje. I podobnie może być z grami. Do tego dochodzi też aspekt kulturowy – retro bywa modne (nie wiem, czy jest, raczej nie u nas). Wydania gier retro mogą służyć do podciągnięcia się w klasyce gamingu (kto z urodzonych po roku 1982 grał w prawdziwego, oryginalnego, Namco’wego Pac-Mana na automacie?) lub do przypomnienia sobie pięknych chwil z dzieciństwa. Wracam do wniosku z poprzedniego akapitu – gry retro stanowią wartość samą w sobie i zestawianie ich obok dzisiejszych gier nie ma IMHO sensu, tak jak nie ma sensu porównywanie osiągów aut z lat ’60 i dzisiejszych.

  6. Nowe nie znaczy lepsze. W przypadku gier głównie z tego względu, że kopia rzadko bywa lepsza od oryginału, a oryginalności to niestety zbyt wiele teraz nie ma. Było sporo klonów UFO: The Enemy Unknown, większość z lepszą oprawą audiowizualną, ale jakoś żaden nie potrafił mnie wciągnąć tak jak pierwowzór. Magia czy jak kto woli – miód – jest nie do podrobienia i rzadko bywa pochodną grafiki, nad którą teraz pracuje się chyba najwięcej. Nie ominęło to nawet mojej ulubionej serii – Civilization. Ten nowy wygląd jest dla mnie zbyt cukierkowy. Za szczytowe osiągnięcie Firaxis nadal uważam Alpha Centauri. Dodałbym jeszcze coś o Falloucie, ale. . . wystarczy już dyskusji o nim ;-).

  7. Nie odpowiadam na posty, w których ktoś zwraca się do mnie per PAN ;PA co do Civki to ja wolę jednak laleczki niż mapę sztabową w EGA. . . :)Natomiast argument o UFO mnie przekonuje. . . nigdy po Enemy Unknown/Terror from the Deep nie było już nic lepszego 🙂

  8. Niektórzy zapaleńcy kolekcjonują np. stare samochody. Też można by powiedzieć – wariaci,

    No cóż, miło mi i to bardzo. Ja np zbieram stare przygodówki. Poważnie. Zbieram je od zarania dziejów, bo to mój ulubiony gatunek, a poza sentymentem można w nich znaleźć taką kupę niesamowitych pomysłów, że współczesne gry adventure wyglądają przy nich bardzo, oj bardzo blado. Niestety muszę sie tu publicznie przyznać, że część z nich (szczególnie te naprawdę leciwe) to piraty, bo jak niby mam kupić np. Escape from Paradise, czy Treasure Island na ZX Spectrum??!! Powoli z roku na rok wymieniam co poniektóre z nich na oryginały wygrzebane gdzieś cudem z odmętów Ebay’ów czy innych Allegrów. Tak wiem, jestem wariatem, postanowiłem bowiem aby w moim posiadaniu znalazły się wszystkie wydanye kiedykolwiek przygodówki. Niestety, muszę tu z przykrością powiedzieć, że pomimo najszczerszych chęci i ogromnych pokładów sentymentu, w niektóre ze starszych gier, niestety nie dam już rady grać w dzisiejszych czasach. Szczególnie w te, gdzie grafika jest już praktycznie szczątkowa i brzydka tak że aż zęby bolą, albo w te, w których mechanika rozgrywki czy interfejs stanowi wyzwanie samo w sobie. Sądzę, że to kwestia lenistwa, wieku, przyzwyczajeń czy czego tam jeszcze. Pomimo jednak faktu, że nie dam już rady cieszyć się nimi obecnie, pamiętam jak zagrywałem sie w nie dawno temu (a pamiętam do dziś bardzo wiele, np niektóre motywy z wielu gier na ZX, w które grałem. . . . . tak dawno że i tak nikt nie będzie wiedział kiedy to było) i dla samego szacunku muszą spoczywać sobie na honorowym miejscu – półeczce z napisem HALL OF FAME.

  9. Racja, zbierać, żeby MIEĆ (tak jak Forda Model T) to jest dla mnie absolutnie zrozumiałe. Nie jeździć/grać, tylko MIEĆ. Ja natomiast dziwię się tym, którzy kupują PACKI gier Retro (trudno tu mówić o posiadaniu czegoś starego) i się nimi jarają 😛

Skomentuj Wojciech Gatys Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here