Minister edukacji po liście lektur szkolnych i mundurkach postanowił zwrócić swoją uwagę na gry. Już po pierwszej wnikliwej diagnozie stwierdził jednoznacznie na konferencji w Ministerstwie Edukacji Narodowej, że „gry uczą sadyzmu i zachęcają do przemocy, również do tej na tle seksualnym” w związku z czym konieczne są niezwłoczne działania. Jak podaje portal Onet.pl „MEN planuje przedstawić rządowi propozycję przepisów mających ograniczyć dostępność gier komputerowych, które zachęcają do przemocy wobec ludzi i zwierząt”.

W tym miejscu nasuwa się pytanie, co MEN ma na myśli w stwierdzeniu „ograniczyć dostępność”? Czyżby dystrybutorzy mieliby zakaz rozpowszechniania danych tytułów? Tylko na moment wróciliśmy na nasze podwórko a od razu chcemy wrócić do normalnego świata targów.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

18 KOMENTARZE

  1. Pytanie jest podchwytliwe 😉 Z jednej strony ja sie zgadzam – ma racje jesli chodzi o dostepnosc brutalnych gier na naszym rynku. Juz dawno mowilem, ze z tym powinno sie zrobic porzadek (rating gier i REALNA egzekcuja prawa – za sprzedaz gier z literka M dzieciakowi karac etc)Z drugiej strony sama wypowiedz jest idiotyczna i dzialajaca zupelnie przeciwko samej idei. Od startu atakuje i uogolnia co nigdy nie jest dobrym startem do rozmow. No a juz inna sprawa to jak to bedzie wygladac w PL – czytaj „jak zawsze”. Czyli nawet jesli cos uchwala to bedzie to martwy przepis, ktory kazdy olewa. Jezeli zabronia dystrybucji (sic!) no to juz zakrawa na cenzure i tez nikomu dobrze nie zrobi (no chyba, ze popularnosci sieci p2p). Tak czy inaczej cala sprawa ma maly sens w momencie gdzie zdecydowana wiekszosc sciaga gry z sieci. Dzieciaki tym bardziej, bo przeciez pieniedzy nie maja. Wiec co by nie uchwalili to i tak nie bedzie to mialo zadnego znaczenia. Tutaj trzeba zadbac o edukacje rodzicow a nie probowac ograniczac dostep „na sile”. Jesli rodzic cos kojarzy i przypilnuje pocieche to nie potrzeba zadnych zakazow a jedynie rzetelnej informacji o kazdej z gier (a to zalatwia juz obecny system PEGI (jakos to chyba sie tak zwie ;)).

  2. Zgadzam się z Tobą w 100 % cherub. Giertych chyba cały czas nie do końca rozumuje, że jeśli na pudełku widnieje znaczek 18+ to ta gra jest dla dorosłych i jeśli dzieciaki w nią grają, oznacza to najzwyklejsze niedopilnowanie przez rodziców. Zresztą nie raz widziałem jak obsługa w MM doradza gry rodzicom, nie koniecznie odpowiednio do wieku. . .

  3. Geez, z kazda kolejna wypowiedzia Pieknego Romana coraz bardziej przekonuje sie do tego, ze ten czlowiek ma najzwyczajniej w swiecie nierowno pod sufitem. Chociaz to moze kwestia ewolucji – jak wiadomo w przypadku rodziny Giertychow przebiegala ona zupelnie inaczej niz u innych ludzi. Zatanawia mnie tylko, jak trzeba byc tępym, by sugerowac ograniczenie dostepnosci do gier, skoro to nie wina dystrybutorow, ani tymbardziej tworcow, ze pozycje oznaczone przez PEGI jako tytuly wylacznie dla doroslych, trafiaja w rece nieletnich. Ja raczej szukalbym winnych calej sytuacji u sprzedawcow, zamiast „ograniczac dostep”. Bo jak ktos juz wyzej wspomnial – to zakrawa na cenzure.

  4. Tak to jest jak się zaprzańca narodowca bierze na stołek rządowy. . . Panie Roman na informatykę w szkole proszę wprowadzić grę quiz „Poznaj Żyda” i „Złap geja” to będzie akurat po pańskiej i pana Orzechowskiego linii programowej.

  5. Przykro mi to mówić, ale Girtych ostatnio zachowuje sie jak ostatni kretyn. Co on chce zrobić z dzieci, robokopów??? Przez takich ludzi Polska przestaje istnieć na arenie międzynarodowej.

  6. A co z dorosłymi, którzy okres edukacji jako takiej mają za sobą? Czy oni przez jakieś dziwne zagrywki el ministro i jego „widzi mi się”. Oczywiście jestem jak najbardziej za oficjalnym ograniczeniem wiekowym i egzekwowaniem prawa, ale zakaz sprzedaży niektórych tytułów itp. podobne, to byłaby kompletna bzdura.

  7. A ja proponuję przyjrzeć się relacjom politycznym, bo wg mnie uczą:1. kłamać2. mataczyć3. gwałcić współpracowników (vide afery SO)4. złodziejstwa5. łapówkarstwa6. niecenzuralnego słownictwa7. . . i wiele innych patologi, przy których brutalne gry to betka.

  8. ktos go wybral albo wybral tych co go wybrali :)Jak kazdy pomysl Giertycha -cos w nim jest, tylko sposob podania i realizacja zalamujaca nawet najlepsze intencje

  9. No akurat Giertycha w ostatnich wyborach ludzie bardzo starli się nie wybrać. Jego partia w Wawie gdzie kandydował dostała bardzo mało głosów, ale się drań wślizną do sejmu z listy krajowej 🙂

  10. 1) Computer games don’t affect kids negatively; I mean if Pac-Man affected us as kids, we’d all be running around darkened rooms, munching magic pills and listening to repetitive electronic music. ” -Kristian Wilson, Nintendo, Inc2) Jak ktoś zrobi coś głupiego to wymówek można szukać wszędzie3) Ograniczy sprzedaż gier to wzrośnie piractwo.

  11. zgadzam sie piractwo wrosnie a dzieci i tak beda grac w te gry sam sie wychowalem na takich tytulach jak quake ,mortal kombat,unreal,hexen,gta i zadnym terrorysta nie jestem 🙂 problem przemocy tkwi w zlym wychowaniu dzieci przez rodzicow a nie w grach. (nie mam polskich znakow jestem w UK)

  12. Właśnie poleciał w Faktach materiał o propozycji ustawy dot. karania za udostępnianie niedozwolonych gier dzieciom i za sprzedawanie tychże gier dzieciom. OK, wszystko ładnie, ale znów materiał robił ktoś kto nie ma pojęcia o grach komputerowych. Obrazowano go wyłącznie CSem, GTA i jakimś celowniczkiem. Ktoś kto nie ma pojęcia o grach będzie po takim materiale miał wizję „gry to zło”. Uważam że wyrządza się grom wielką krzywdę takimi materiałami budując ich fałszywy obraz. Jeszcze dorzucono wypowiedź jakiegoś psychologa, że gry bez informacji że to nie jest realne to prawie jak narzędzie zbrodni. I jeszcze dorzucono garść statystyk – jakiś dzieciak kupił karabin i zaczął strzelać do dzieci przed szkołą (oczywiście zainspirowany grami), ktoś tam rzucił się na matkę etc. Ani słowa o tym, że to rodzice powinni kontrolować co robią ich dzieci i powinni poświęcać im czas. A pani Marzanna Zielińska kończyła materiał stwierdzeniem, że ci mądrzejsi znajdą sobie inną, inteligentniejszą rozrywkę niż gry komputerowe. Jak ja kocham takie uogólnienia. Dokładnie to samo przeżywał komiks – który wszyscy podciągali pod „głupawe historyjki obrazkowe dla nielubiących czytać dzieci”. Ech, najbardziej mnie wnerwia jak w dyskusji zabiera głos ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia o danym zjawisku. Właściwie na podstawie tego materiału można by zrobić analogiczny np. o filmie – też obrazując go tylko mordami, strzelaniami, gwałtami i podsumować, że film to rozrywka dla popaprańców, socjopatów z pokrzywioną psychiką. . .

    • Ech, najbardziej mnie wnerwia jak w dyskusji zabiera głos ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia o danym zjawisku.

      No fajnie, tylko jest mały problem – nie ma nikogo, kto miałby pojęcie i zabrał głos. Komiks ma swojego Jerzego Szyłaka, którego można zaprosić do studia, a on spokojnie po raz tysięczny ósmy otłumaczy gawiedzi, że komiksy to nie tylko bajki o superbohaterach. A w przypadku gier – kogo zaprosić? Ktoś z kręgów nauki i/lub publicystyki się tym zajmuje?W przypadku komiksów boom zaczął się kilka lat temu, wypromowano bardzo mocno Mausa, o którym można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest bajką dla dzieci, nagle okazało się, że komiksy piszą też Moore czy Gaiman, nie dość, że również autorzy „książkowi”, to jeszcze od biedy rozpoznawani w mainstreamie. Za tym poszła wreszcie konkretna kasa, w „tygodnikach opiniotwórczych” pojawiły się stałę rubryki z recenzjami komiksów i teraz każdy, kto ośmieli się pojechać z „bajkami”, zostanie wyśmiany przez medialno-kulturalne autorytety i ometkowany jako zaprzaniec z prowincji. A gry? Jak dla mnie – kiszka totalna. Już pomijam fakt, że nie mają swojego Szyłaka, one nawet nie mają swojego Gaimana! I to nie tylko u nas, ale i na zachodzie. Dopóki szeroko rozpoznawany autor/scenarzysta/reżyser nie zrobi głośnej (i udanej) gry, nie ma co myśleć o wyjściu z getta (IMHO). Nazwiska typu Meier, Carmack czy (hehe) Romero ludziom spoza branży nic nie mówią, a wręcz możliwe, że jedynym nazwiskiem kojarzonym szeroko z grami jest w tej chwili Thompson. :/ Co ciekawe, podobny proces, jak z komiksem, z grami może zacząć się u nas wcześniej niż na zachodzie. Wystarczy, że Wiedźmin okaże się grą co najmniej dobrą, że ktoś sypnie groszem żeby wspomnieć o tym fakcie w mediach, że pod promocję podłączy się Sapkowski (nie piszący w mainstreamie, ale przynajmniej minimalnie tam rozpoznawany), że znajdzie się jakiś doktorant czegośtam akurat robiący habilitację z rozrywki elektronicznej, a dodatkowo potrafiący sprzedać prostemu ludowi główne założenia nowoczesnych gier komputerowych. Trochę dużo tych „wystarczy”, nie wiem, czy nie przydałby się też mały cud. :]

  13. Jezeli chodzi o Giertycha no to coz – niczego innego poza glupkowatym, stereotypowym uogolnianiem spodziewac sie nie mozna. Przeciez aktywnosc polityczna jego i jego ugrupowania do tego sie mniej wiecej sprowadza (patrz np. sformulowania „germanski najazd”, „niemiecka agresja” w sprawie procesow o wlasnosc na ziemiach odzyskanych). Takze tutaj nie ma co sie nawet wzruszac specjalnie. Inna sprawa to spoleczny odbior gier komputerowych wogole. Tutaj stereotypowe myslenie jest znacznie bardziej brzemienne w skutki niz wyskoki jednego czy drugiego oszoloma. Powoduje bowiem ze gry traktowane sa jako rodzaj aktywnosci „nizszej”, „gorszej” i „mniej wartosciowej” niz inne formy rozrywki. Gracze traktowani sa z przymruzeniem oka, wypowiedanie sie na ich temat w sposob powazny grozi narazeniem sie na smiesznosc. Wspomniany tutaj wczesniej brak lidera opinii ktory moglby w sposob rzetelny odniesc sie do problemu w mediach wlasnie z tego wynika – jak mozna merytorycznie rozmawiac z kims kogo apriorycznie uznajemy za niedorozwinietego spolecznie „freaka”. Systuacja ta jest o tyle dziwna ze rozrywka elektroniczna juz dawno uprawomocnila sie jako „powazna” dzialalnosc biznesowa. Malo tego – coraz wiekszy jest rozwoj sceny e-sportowej. Dlaczego nie stalo sie tak do tej pory w sferze symbolicznej? Wydaje mi sie ze obok oczywistych zaniedban z obu stron (np. idiotyczne pdsumowanie pani Marzeny) jest to tez kwestia mlodego wieku i niedorozwoju gier pod wzgledem tresci. Nie oszukujmy sie – wiekszosc tytulow do rzenujaca pop-kulturowa papka na poziomie za przeproszeniem „Mandaryny”. Natomiast te kilka perelek ktore co jakis czas sie pojawiaja (ostatni „okaz” – Fahrenheit) z cala pewnoscia zasluguje na lepsza promocje. Musi sie rowniez wyksztalcic swoita grupa odbiorcow takich gier (scena off z prawdziwego zdarzenia) aby mogly one powstawac regularnie. Specyfika gier, swoisty kod ktorym sie oni posluguja wymaga spolecznego „ulezenia” sie i niestety rowniez wymiany pokolen – analogiczna sytuacja miala miejsce np. w kinie. Taka jest smutna prawda, doktorat z np. „symboliki konfliktu dobro-zlo w cRPG” zostanie napisany dopiero przez nasze dzieci. Chociaz moze sie myle i bedzie to wczesniej :). Zycze tego zarowno Wam jak i sobie 🙂

    • Wspomniany tutaj wczesniej brak lidera opinii ktory moglby w sposob rzetelny odniesc sie do problemu w mediach wlasnie z tego wynika – jak mozna merytorycznie rozmawiac z kims kogo apriorycznie uznajemy za niedorozwinietego spolecznie „freaka”.

      IMHO mylisz przyczynę ze skutkiem. Media może by i merytorycznie porozmawiały z „grami” (zwłaszcza, kiedy poza sensacją za tematem pójdzie kasa), ale po stronie gier zwyczajnie nie ma z kim porozmawiać. W „obozie komiksowym” były czasopisma, była dyskusja, były konwenty, był wspomniany Szyłak. W „obozie growym” mamy póki co targi gier i imprezy e-sportowe, które z konwentami mają niewiele wspólnego, z czasopism mamy tylko rozmaity Mychy, Clicki i CD-Action, bo wszystkie czasopisma o nieco ambitniejszych aspiracjach poniosły komercyjną klęskę. Kilka znanych osób wypowiadało się o grach (Kazimierz Kaczor, Marek Hołyński), ale z pozycji sympatyków, nie badaczy tematu. W czasopismach snobistyczno-opiniotwórczych 🙂 pojawiają się już obecnie recenzje gier, więc panowie dziennikarzowie są świadomi, że w gry grają też ich czytelnicy. Ale gdyby któryś chciał zrobić przekrojowy reportaż albo wywiad – rzekę, to zwyczajnie nie ma z kim.

      Specyfika gier, swoisty kod ktorym sie oni posluguja wymaga spolecznego „ulezenia” sie i niestety rowniez wymiany pokolen – analogiczna sytuacja miala miejsce np. w kinie.

      Owszem.

      Taka jest smutna prawda, doktorat z np. „symboliki konfliktu dobro-zlo w cRPG” zostanie napisany dopiero przez nasze dzieci. Chociaz moze sie myle i bedzie to wczesniej :). Zycze tego zarowno Wam jak i sobie 🙂

      Teoria mówi, że spokojnie mógłby wcześniej – gram od szóstego roku życia, a jestem w wieku późnodoktoranckim. 🙂 Ale jak się tak na spokojnie zastanowić, to o czym właściwie miałby traktować taki przekrojowy doktorat? Porównuję cały czas z komiksem – tam właśnie za fabułę wzieli się Spiegelman, Moore czy Gaiman, a co z grami? Jak się popatrzy na takiego Farenheita, to fabularnie gra była tragiczna – jacyś kultyści, obcy, sny, a do tego biały glina i czarny glina. 😉 A jednak gra była rewelacyjna i grało się świetnie. Jeśli chodzi o sztukę wizualną, to też jest nie za ciekawie – gry są ładne, ale nie są piękne. W dodatku dążeniem twórców jest obecnie maksymalny realizm, który ze sztuką ma niewiele wspólnego, i jedno Okami tu wiosny nie czyni. Jest jeszcze jeden mały myk – gry są interaktywne, co oznacza, że odbiór może się różnić, w przeciwieństwie do książki czy filmu, które konsumuje się od początku do końca; np. ja wiem, że ending do Dark Omen zrywa kask, ale komu jeszcze udało się przejść do końca Dark Omen? 🙂 Jak się tak dobrze zastanowić, to faktycznie przed grami jeszcze długa droga do mainstreamu.

      • W „obozie growym” mamy póki co targi gier i imprezy e-sportowe, które z konwentami mają niewiele wspólnego, z czasopism mamy tylko rozmaity Mychy, Clicki i CD-Action, bo wszystkie czasopisma o nieco ambitniejszych aspiracjach poniosły komercyjną klęskę.

        Pozwolę sobie nie zgodzić z umieszczeniem CDA w gronie pism nie ambitnych. Zaznaczę tu jednak, że to subiektywna opinia. Po prostu uważam, że są aktualnie jedynym pismem, które z rozwagą i w sposób przemyślany podchodzi do różnych małych afer w naszym growym świecie. To na ich łamach można poczytać różne pseudo naukowe prace o grach z komentarzem obnażającym niewiedzę ich autorów. Według mnie gdybym miał wskazać kogoś kto miałby się wypowiadać jako przedstawiciel świata graczy to byłby to ktoś z tej redakcji. I pewnie narażę się tu wielu osobom jeśli powiem, że chyba najlepiej według mnie mógłby to zrobić Smuggler. Za reszta mojego komentarza do twojego posta Bebe niech posłuży mój mały plusik przy nim. 🙂

      • IMHO mylisz przyczynę ze skutkiem. Media może by i merytorycznie porozmawiały z „grami” (zwłaszcza, kiedy poza sensacją za tematem pójdzie kasa), ale po stronie gier zwyczajnie nie ma z kim porozmawiać.

        Moze rzeczywiscie moja ocena nie jest do konca trofiona. Wydaje mi sie jednak ze mamy doczynienia z samo napedzajacym sie mechanizmem – gry sa traktowane z przymrozeniem oka – nie powstaja rzetelne opracoawania na ich temat – nie ma autorow takich opracowan z ktorymi mozna by „pogawedzic”. Nie moge jednak stwierdzic czy w „swiecie growym” rzeczywiscie nie ma osoby ktora moglaby rzetelnie skomentowac w mediach np. zagadnienie wirtualnej, interaktywnej przemocy. Wydaje mi sie ze jednak takie osoby istnieja, po prostu nie dopuszcza sie ich „oficjalnie” do glosu – nie jestem w stanie przytoczyc teraz konkretnych przykladow ale co jakis czas pojawiaja sie w prasie czy w necie naprawde dobre teksty pisane w sposob wysoce specjalistyczny i na naprawde wysokim poziomie. Chocby w wspomnianym tu „snobistyczno-opiniotworczym” Przekroju obok niezlych recenzji pojawiaja sie tez artukuly w stylu „feminizacja gier” na 3 strony co uwazam za bardzo dobra tendencje, tym bardziej ze pisane sa w sposb rzetelny i „oddajacy ducha” naszego wspolnego grajdolka :D. Czyli jednak mozna. Jezeli chodzi o powstawanie doktoratow – najstarsi obecnie zyjacy, prawdziwi specjalisci od gier, rozumiejacy ich specyfike, to przedstawiciele pokolenia 30-35 latkow (oczywiscie moge sie mylic). Pokolenie to nie jest jeszcze w tym momencie na tyle wplywowe zeby ksztaltowac ramy dyskursu czy to naukowego czy publicystycznego, moze jedynie poruszac sie w obszarze wyznaczonym przez swoich „mentorow” (promotorow, naczelnych). Wspomniane „jaskolki” (np Przekroj) pojawia sie dlatego iz czesc z owych „mentorow” jest otwarta na nowe trendy – to jednak jeszcze za malo. Lekiem na growa ignorancje ktora tak bardzo nas wszystkich drazni jest wiec moim zdaniem czas, wspierany przez szereg pozytywnych inicjatyw – jak na przyklad szacowny portal w ktorym pisze tego posta 😀 (ze zakoncze z drobna wazelinka hehe)

Skomentuj Marcin Bizuga Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here