Na temat gry Deus Ex swego czasu można było się wyrażać tylko w samych superlatywach. Pierwsza cześć podbiła serca graczy, kolejna była jej godną kontynuacją a Project Snowblind stał się samodzielnym tytułem, czerpiącym całymi garściami z Deus Ex’a. Jak wygląda ta legenda po pięciu latach? Czy nadal możemy się nią zachwycać? Na te pytania postaram się odpowiedzieć.

Osoby przyzwyczajone do łamania wirtualnego prawa będą zaskoczone. W tej grze nie stajemy się członkiem organizacji przestępczej. Tu kierowana przez nas postać jest detektywem pracującym dla NYPD (choć „robotę” zaczynała w jednym z gangów). Pomimo tego, od czasu do czasu będziemy mieli okazję zejść na ścieżkę prowadzącą nas ku ciemnej stronie mocy. Wycieczkę po Nowym Jorku oprowadzać będzie przypominający rapera Snoop Dogga, Marcus Reed.

Dobry glina

Na słowa pochwały zasługuje z całą pewnością oprawa audio tego produktu. Choć muzyka w zasadzie koncentruje się tylko i wyłącznie na graniu gitarowym i „czarnych dźwiękach” to na ścieżce dźwiękowej znaleźć można wielu uznanych wykonawców. Zaczynając od The Ramones i Gang Starr przechodząc przez Biohazard, De La Soul i Run D.M.C. a kończąc na White Zombie, Wu-Tang Clan i Redmanie. Większość kawałków trzyma równie wysoki poziom. Szkoda tylko, że nie ma ich zbyt wiele i po kilku godzinach zauważalnie zaczynają się powtarzać. Nie ma tu również przezabawnych talk-shows i reklam znanych z GTA. Są za to bardzo dobre kreacje aktorskie.

W True Crimes nie będziesz gangsterem

Na potrzeby gry w studiu dźwiękowym zasiedli między innymi Laurence Fishburne, Mickey Rourke oraz Christopher Walken. Dzięki użyczeniu swych głosów postacie, w które się wcielają, stały się o wiele bardziej „żywe” i charyzmatyczne. Przy okazji warto odnotować, iż języka używanego w grze nie powinno wyłapać ucho naszego młodszego rodzeństwa ani nadwrażliwi rodzice. Wyrazy powszechnie uznane za wulgarne (a nawet bardzo wulgarne) padają tu równie często co serie z karabinów maszynowych.

Kwestie językowe

Druga część „Psów” blednie przy tekstach serwowanych w TC NYC. Osoby ćwiczące języki obce będą mogły się nauczyć wielu „komplementów” po włosku, hiszpańsku, angielsku i naturalnie równie wiele przeczytać po polsku. Sama lokalizacja wbudza mieszane uczucia.

Sporo tu zapożyczeń z serii GTA

Produkt wydano w wersji kinowej i choć do tłumaczenia były głównie przekleństwa końcowy efekt stoi na przyzwoitym poziomie. Z drugiej strony jednak od czasu do czasu niektóre podpisy się nie pojawiają albo wchodzą pod wskaźniki gry (minimapę czy pasek zdrowia) przez co stają się nieczytelne.

Gorszy glina

To, co w każdej grze najważniejsze, czyli fabuła stoi w większej części na równie wysokim poziomie co oprawa audio. Do wykonania będziemy mieli wiele zadań. O nudzie mowy być nie może. W trakcie działań operacyjnych przyjdzie nam rozpracować kolumbijski kartel narkotykowy, włoską mafię, gang nazywający się klubem prezydentów oraz członków triady. Oprócz tego możemy oddać się działaniom, które do wrzenia mogą doprowadzić krew płynącą w żyłach naszych przełożonych. Praca dla najbardziej znanej burdel mamy w mieście czy „króla” nowojorskiej mafii z całą pewnością nie zostanie pochwalona przez resztę służb mundurowych. Dlatego też musimy te zadania wykonywać szybko i skutecznie. Najważniejsze z nich przerywane są bardzo klimatycznymi wstawkami filmowymi. Oglądając je możemy odnieść wrażenie, iż bierzemy udział w niezłym filmie sensacyjnym. Ten element wyszedł ludziom z Aspyr Media całkiem zgrabnie.

(…) fabuła stoi w większej części na równie wysokim poziomie co oprawa audio

O wiele gorzej jest już z misjami generowanymi losowo czy z wyścigami i nielegalnymi walkami. W szkicownikach projektantów wyglądało to zapewne dobrze, ale z kilku powodów, o których za chwilę gracz najprawdopodobniej nie zdecyduje się na ich przejście. A szkoda, ponieważ dzięki pieniądzom zarabianym za ich ukończenie możemy rozwijać umiejętności Marcusa (uczyć się nowych stylów walki czy trików potrzebnych do lepszego opanowania auta).

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. Nowy York trochę nie jak Nowy York. W końcu miasto to słynie z kulturowo- etnicznego mixu, jakim są jego mieszkańcy. Oczywiście- jak autor zauważył- przechodnie potrąceni przez policjanta oślepionego powaga pościgu są wstanie ambitnego gracza nauczyć paru nowych sformułowań w różnych językach. Niemniej jednak charakterystyką mieszanki Nowojorskiej (brzmi to jak całkiem dobra słodycz- limited edition od Wedla na święta??:)) nie są cztery języki na krzyż które można usłyszeć w miejskim zgiełku tylko wielość twarzy, różnorodne indywidua . No i właśnie o tym autorzy prezentowanej powyżej gry najwyraźniej zapomnieli. Ilość postaci jest bardzo ograniczona, co może stać się irytujące, kiedy po raz dziesiąty „pożyczasz” auto od obywatela, którym (o ironio!!!) jest wciąż ta sama otyła czarnoskóra gracja. Do denerwujących detali należy także monotonna symulacja usterek samochodów…zawsze ta sama, rytmicznie podskakująca przednia klapa…nuda, no i ta fatalna sterowność o której mówi nam Katmay…szczególnie uciążliwa przy wykonywaniu wymyślnych sexmisji z udziałem radiowozu…co moim zdaniem z jednej strony jest dość żenującym urozmaiceniem, ale z drugiej- „Czy takie małe „pod zadanie” nie daje satysfakcji?”:) Co do muzyki…naprawdę milo jest usłyszeć stare hip hopowe numery, które przez przypadek zostały zakopane w lamusie…w końcu nie ma to jak EC!!! Pomijając grę samą w sobie… Bardzo ładny tekst- klarowny, składny. . no i konkretny. Wiadomo, czego można się spodziewać po tym tytule. Ale to, co ponad wszystko imponujące jest w tej recenzji to brak błędów ortograficznych, które ostatnio zdają się nawiedzać waszą redakcje

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here