Perimeter: Emperor's Testament to dodatek do gry o tym samym tytule głównym. Zobacz jak prezentują się nowe budynki, lepsza grafika i kosmetyczne zmiany, które wprowadzono w tej strategii science fiction.

Skok przez płot…

Wedle zaleceń Hitchcocka cała przygoda zaczyna się od wstrząsu – obserwujemy śmierć naszego wiernego druha, przemykamy przez szybki samouczek, a na końcu trafia w nas bomba. Dosłownie i w przenośni. Dalsza rozgrywka jest niejako retrospekcją wydarzeń sprzed feralnego zgonu. Nowych członków kompanii ucieszy to, że autorzy pokusili się o skromne przypomnienie wydarzeń z poprzednich dwóch części. W ramach „Previously on BiA” możemy obejrzeć najciekawsze, a zarazem kluczowe sceny w całej fabule. Tym razem przyjdzie nam wziąć udział w osławionej operacji Market Garden. Jak zapewne pamiętacie z podręczników, książek oraz stron Wikipedii, głównym zdaniem Aliantów było przechwycenie mostów prowadzących do Arnhem. W Hell’s Highway zobaczymy zarówno wdzięczne wiwatujące Holenderki, jak i piekło tragicznego Czarnego Piątku – będzie się działo. Miłośnicy II wojny światowej mogą pokusić się o pieczołowite sprawdzenie każdej lokacji. Odkrywanie punktów „Recon” daje dostęp do akt wywiadu, w których znajdziemy dodatkowe informacje dotyczące Market Garden.

Kolorowa wojenka w HD

Nowy Brothers in Arms działa na silniku Unreal Engine 3. Myślę, że mogę wybaczyć niekończące się przesuwanie premiery – warto było czekać, bo oprawa Hell’s Highway zachwyca! Już na samym początku w oczy rzucają się świetnie przygotowane modele postaci oraz wyraziste i charakterystyczne twarze. Seria BiA zawsze była z tego znana, ale Piekielna Autostrada ustanawia nowy standard. Również mimika nie pozostawia wiele do życzenia – bardzo łatwo odczytać uczucia malujące się na obliczach naszych podopiecznych. Żołnierze prawie jak żywi! Myślę, że za kilka lat ciężko będzie odróżnić aktora wirtualnego od jego pierwowzoru z krwi i kości.

Jednak prawdziwą perełką są doskonale przygotowane lokacje. Malownicze, wręcz bajkowe, krajobrazy były i dalej są kolejną charakterystyczną cechą wszystkich odcinków Brothers in Arms. Tym razem level-designerzy skupili się na przygotowaniu zachwycających wnętrz oraz scenerii miejskich, a także na pieczołowicie dopracowanych detalach. Kiedy przeczesujemy kolejne pomieszczenia, możemy odnieść wrażenie, że ktoś naprawdę w nich mieszkał. Świadczą o tym chociażby filiżanki odstawione jakby przed chwilą i inne elementy zastawy.

W piwnicach znaleźć można skromne regaliki zastawione winami, a w okazale prezentujących się rezydencjach szykowne meble, piękne obrazy, a nawet fortepian. Zniszczony szpital pełen jest różnych gratów, roztrzaskanych urządzeń sanitarnych i śmieci. Jest to chyba pierwszy FPS rozgrywający się podczas II wojny światowej, w którym lokacje nie sprawiają wrażenia opustoszałych. Wydaje mi się, że pod względem grafiki panowie z Gearbox w końcu przegonili swoich największych konkurentów – te kilka słabych tekstur i drobnych przekłamań można im darować.

Ja, moi bracia i kilka worków z piaskiem

Wojenka…

Mechanika zabawy pozostała bez zmian. Dalej do czynienia mamy z quasi-taktycznym FPS-em, w którym najważniejsze jest umiejętne przeskakiwanie między kolejnymi osłonami. Niestety, nawet chwilowe wystawienie się na ostrzał wroga może skończyć się ekspresową podróżą na łono Abrahama. Pozostaje więc „przyklejanie się” do kolejnych ścian, murków, węgłów i innych w miarę solidnych przeszkód. Jest to o tyle ważne, o ile w Hell’s Highway biedny drewniany płotek potrzaskać można za pomocą jednej dobrze wymierzonej serii. Zły wybór może więc skutkować nie tylko powbijanymi drzazgami, lecz także kilkoma kulami w pośladkach. Barykady z worków z piaskiem też już przestały być niezniszczalne. Dobrze rzucony granat lub wystrzał z bazooki mogą zmienić przytulną niemiecką osłonę w mała piaskownicę.

Choćbyśmy się dwoili i troili, żeby przeskoczyć z jednego murka na drugi niczym zawodowi sportowcy, to w pojedynkę i tak nie odniesiemy zwycięstwa. Kluczem do sukcesu jest szybkie i trafne kierowanie naszymi podopiecznymi. W zależności od misji pod naszymi rozkazami mogą znaleźć się dwie drużyny o różnej specjalizacji. Zazwyczaj jest to tandem złożony ze strzelców oraz osłaniających ich chłopaków z ciężkim karabinem maszynowym lub bazooką. Wydawanie poleceń jest banalnie proste, każdemu zespołowi możemy wskazać miejsce, do którego mają się przemieścić, lub nakazać im za nami podążać. Ogólnie rzecz biorąc, nasi wirtualni kompani dają sobie radę. Sami szukają osłon i sprawnie odnajdują ścieżki na mapie. Na placach jednej ręki mogę policzyć absurdalne sytuacje, gdy jeden z kierowanych przeze mnie żołnierzy bezsensownie wystawił się na ogień wroga. Niemcy również zachowują się całkiem racjonalnie – ostrzeliwują przeciwnika ze strategicznych punktów, a gdy przeczuwają porażkę często uciekają z pola walki.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

10 KOMENTARZE

  1. To nasze odczucia po grze są całowicie inne. Dla mnie ostatni BiA to najbardziej dojrzały FPS traktujacy o IIWS w jakikiedykolwiek grałem, a grałem niemal we wszystko. Gry serii MOH czy COD wydaja sie frywolnymi, pompatycznymi arkadowymi kampaniami Johna Rambo przy tym czym jest BiA. Świetnie poprowadzona i opowiedziana historia 101 dywizji powietrzno desantowej podczs operacji „MG”. Każda miejsówka; podwórko, pole czy uliczka w miasteczku oddaje niesamowity klimat walk na prowincji. Kilkuminitowe akcje z ostrzeliwaniem się i wymianą ognia dają mi to czego nie doświadczam prawie nigdy podczas innych gier tego typu. Fabuła i opowieść świetna, wzruczająca końcówka naprawdę potrafi wycisnąć łezkę. Akcja w szpitalu-genialna. Gra nawiązuje do dwóch poprzednich cześci i to dość mocno. Zawsze gram na najwyższym poziomie trudności i nieuważam, aby ta gra był zbyt łatwa. Po przejściu odblokowuje się kolejny tryb, w którgo jeszcze nie grałem, ale zdaje się, że nie ma celownika przy wychylaniu się zza węgła, więc rozgrywka staje się naorawde wymagająca. Świetna i dojrzała gra. Nie przekolorwana i mniej „hollywódzka” od COD czy MOH, ale jakże sugestywnie oddająca klimat. Dla mnie perełka i czekam na kontynuacje.

  2. Noo, takie podsumowanie i ocena gry z pewnością wywoła burzę protestów. Zaczynając czytać recenzję nie mogłem nie zerknąć szybko w bok na ocenę i przyjąłem, że gra będzie co najwyżej „dobra”. Ale pokonując kolejne akapity, w których autor wychwala grę pod niebiosa, coraz bardziej dziwiłem się i raz po raz zerkałem w bok, czy na pewno jest tam 7 a nie 9. Gdy doczytałem do końca, ogarneło mnie uczucie. . . niesprawiedliwości. Tak, tak to chyba trzeba nazwać. Wrażeniem, że ocena jest niezwykle subiektywna i niesprawiedliwa, skoro gra posiada tyle zalet a jej wadą jest niska trudność i przez to brak klimatu. Może „lekarstwem” na lepszy klimat jest faktycznie granie na wyższym poziomie trudności, jak to sugeruje mcg? A może autor recenzji nie był po prostu w nastroju? Cóż, chyba będę musiał zagrać sam, by to ocenić, bo na razie nie jestem w stanie uwierzyć w taką ocenę przy tylu zaletach gry. :]

  3. Nie mogę sobie wyobrazić żeby najnowsza odsłona BiA nie miała klimatu. Grając w poprzednie 2 części to klimat i emocje jakie ta gra we mnie stwarzała były największym atutem tej serii. W BiA lokacje są odwzorowane na realistycznych miejscach i większość postaci to autentyczni bohaterowie. Według mnie jest to najlepsza seria opowiadająca o losach amerykańskich żołnierzy z czasów II WŚ.

  4. Myślę Panowie, że zbyt chętnie rozdawalibyście 9-tki. Kiedyś grą dobra i godna uwagi dostawała 6, teraz oceny wachają się od 8 do 10, co jest moim zdaniem bezsensu. BiA nie zasłużyło na nic więcej, bo de facto jest za mało miodne.

  5. Nie napisałem dotychczas nic o dźwiękach, ale trzymają one wysoki poziom grafiki.

    ; )Chyba powinieneś napisać coś w stylu: „Nie napisałem jeszcze niczego o dźwiękach, ale podobnie jak oprawa graficzna, utrzymane zostały na wysokim poziomie”. W ogóle to ja bym wyciął to zdanie, bo nawet w takiej „wersji” brzmi ono „od czapy”. . . skoro wcześniej nie pisałeś o dźwiękach, to najlepiej byłoby po prostu zacząć o nich pisać, a nie robić „wstępy” ; ) Pozdrawiam, K.

  6. „Podczas gry w BiA, trzeba się naprawdę namęczyć, żeby zginąć. ” – chyba na mega easy. Ja z tym nie miałem problemów padałem jak mucha 😉 Polecam wyższe poziomy trudności co to za frajda przejść na najłatwiejszym – wtedy faktycznie gra może nudzić.

  7. Grałem na poziomie normalnym, a później próbowałem tego wyższego. Owszem, można zarobić kulę, ale w praktyce mechanika gry jest taka, że można do usranej śmierci ostrzeliwać się zza osłon. Odrobina cierpliwości i bez względu na ilość wrogów można wyjść z opresji bez szwanku. Nie trzeba grać na mega easy 😛

  8. Jak dla mnie należy się 9 i wcale nie należę do tych rozdających wysokie oceny. Ostatni CoD to dla mnie maksymalnie 5 i to głównie dzięki MP ściągniętym z Modern Warfare. W sumie to pierwsza gra od paru dobrych miesięcy, której bym dał tak wysoką notę. Wydźwięk recenzji jest taki, że autor po prostu nie był w humorze chyba tego dnia akurat 😛 Grać na innym poziomie trudności rozwiązuje jeden problem, a brak tego „czegoś”? Dla mnie absolutnie ma to „coś” :)tak btw. link do bloga z własną recenzją pewnie byłby niemile widziany? 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here