Szczególiki

Nie chodzi tu o realizm, raczej proste mechanizmy

Na brak nudy w grze wpływają także drobne elementy, które uatrakcyjniają rozgrywkę. Są to np. przetargi. Co jakiś czas pojawia się na rynku patent, który zostaje wystawiony na licytację. Zarówno gracz, jak i jego komputerowi przeciwnicy mogą licytować. Ten, kto wygra licytację będzie korzystał z dobrodziejstw wynalazku przez następne 10 lat na zasadach wyłączności, potem staje się on dobrem publicznym. Dlatego też licytacje bywają bardzo emocjonujące, a walka niezwykle zażarta. Wynalazki oczywiście w różny sposób poprawiają kondycję naszego taboru, obniżają koszty budowy mostów, tuneli etc.

Tym, co mnie szczególnie przypadło do gustu w SMR to możliwość kupna lub sprzedaży akcji firmy – zarówno swojej, jak i przeciwnika. W początkowej fazie rozgrywki sprzedaż akcji swojej firmy (zaczynamy posiadając najczęściej 30-40% udziałów) może okazać się kluczowym zastrzykiem gotówki, który pozwoli nam wyprzedzić konkurencję. A o „wykupieniu” przeciwnika w późniejszej fazie gry chyba nie muszę pisać. Duma, satysfakcja i radość z przejęcia rywala jest olbrzymia.

Sid Meier’s Railroads jest grą dobrą, jeśli nie bardzo dobrą gwarantującą masę zabawyModele pociągów są ładne, ale naszych maszyn nie ma

Do tego wszystkiego dochodzi cała zabawa z unowocześnianiem taboru (lokomotywy specyfikowane do transportu pasażerów lub ładunków), analizą dochodów z poszczególnych linii kolejowych, dostosowywaniem ilości wagonów i ich rodzajów do potrzeb miast, a zarazem możliwości lokomotyw, które te wagony ciągną, rozbudową stacji w miastach (im lepsza stacja tym większe dochody i szybsza odprawa pociągów) nie wspominając już o zwykłej rozbudowie sieci komunikacyjnej.

Nawet grając dwa razy na tej samej mapie gra nie będzie taka sama, bo źródła surowców są generowane losowo, a więc nie ma jedynego-słusznego modelu połączeń miast z kopalniami, hutami etc.

Nie ma to jak pojedynek, czyli opowieść o pokorze

Niezależnie od ilości atrakcji, które autorzy dla nas zaplanowali samotna rozbudowa naszego imperium po jakimś czasie staje się nudna. Kiedy zacząłem grać i mój pierwszy scenariusz rozegrałem bez przeciwnika, czułem się rozczarowany. Na początku oczywiście wszystko bawiło, ale z czasem, kiedy moja firma stała się już właściwie samograjem, stało się to nudne. Gra wydawała się banalna i prosta. Wszystko zmieniło się, kiedy dodałem do rozgrywki komputerowego przeciwnika. Zacząłem scenariusz dokładnie tak samo, radośnie budując sobie niekoniecznie przemyślaną sieć połączeń między miastami. Mój przeciwnik (w tym wypadku Otto von Bismarck) budował rozsądniej.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy po kilku zaledwie latach jego firma przynosiła dużo większe zyski, jej wartość było dwukrotnie wyższa od mojej, a co najgorsze zaczął wykupywać akcje mojej firmy!!!! Jak można się domyślać, firma mojego konkurenta nabrała takiego tempa, że nie było już nawet szans na równorzędną walkę. Poszedłem po rozum do głowy i zamiast obrażony wyłączyć komputer,vpodpatrywałem działania mojego przeciwnika, gromadząc konieczne doświadczenie, którego najwyraźniej mi brakowało. Rozwiązania komunikacyjne, materiały jakie przewozi, ilości lokomotyw które wykorzystuje – wszystkie informacje były istotne na potrzeby przyszłego pojedynku.

Budowanie tras to łatwizna dzięki prostemu interface’owi

Kolejny scenariusz, który rozegrałem (tym razem przeciwko Napoleonowi III) wyglądał już zgoła inaczej. Koniec z radosnym wydawaniem forsy i brakiem kontroli upływu czasu. Każdy odcinek łączący miasta był przemyślany, a każda stacja gwarantowała swobodny przejazd pociągów (w scenariuszu przeciwko Bismarckowi utonąłem w „korkach” na moich liniach). Stosunkowo szybko udało mi się wyprzedzić mojego konkurenta, a potem już tylko sukcesywnie powiększałem dystans, podkupując jego akcje! Nie zdradzę klucza do sukcesu – każdy powinien go odkryć na własną rękę, ale gwarantuję, że satysfakcja z pokonania przeciwnika jest olbrzymia, a o nudzie nie może być mowy.

Mission accomplished

Graficznie jest bardzo dobrze, ale wymagania są wysokie

Podsumowując wszystko co zostało wyżej napisane – Sid Meier’s Railroads jest grą dobrą, jeśli nie bardzo dobrą gwarantującą masę zabawy. Ładna grafika, intuicyjność i prostota sprawiają, że SMR jest grą dla każdego. Nie jest to kolejny kombajn, który wymaga od nas sprawności kontrolera lotów, żeby w ogóle dało się grać. Tu gra sama nam podpowiada, co mamy robić, a my tylko wprowadzamy to w życie. Oczywiście od tego w jaki sposób to zrobimy zależy powodzenie lub fiasko naszej rozgrywki (czego dowodzi moja opowieść o pojedynku z Bismarckiem).

Minusem gry są bez wątpienia obciążenia, na jakie wystawia ona nasze komputery. Po kilku godzinach grania i rozbudowaniu swojej sieci do pokaźnych rozmiarów przełączanie się między tabelkami, widokami z kamer powoduje poważne „dławienie się” komputera. Czasem gra potrafi też po prostu wyjść do Windowsa. Wtedy należy tylko dziękować bogom komputerowej rozrywki za „autosave”.

Mimo to SMR wciąż pozostaje grą, w którą warto zagrać – dla czystej radości z gry, nieskomplikowanej kreacji własnego imperium i satysfakcji jaką to za sobą niesie. Jest to po prostu doskonała gra dla wszystkich tych, którzy pragną się dobrze bawić, odprężyć po tygodniu pracy/nauki bez szczególnego wysilania mózgownicy, wertowania tomiszczy pt. „jak zostać potentatem kolejowym” czy „zasady makro- i mikroekonomii w kolejnictwie”.Dla byłych i aktualnych posiadaczy kolejek – pozycja obowiązkowa!

Czy mieliście w dzieciństwie kolejkę? Ja miałem, dostałem od dziadka – przywiózł z NRD (pewnie nie wszyscy z czytelników wiedzą o czym piszę! 🙂 Tak, to była wspaniała kolejka HO. Nie jakaś tam „tetetka”. Pełne dwa zestawy! – dwie lokomotywy (w tym jedna dwusilnikowa ze światłami!), cała masa wagonów i zwrotnice! Powód do dumy i… niezliczonych godzin niesamowitej zabawy.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. Ja tam kiedyś wolałem się pobawić na prawdziwe bez grafiki komputerowej. P. S. Stoi na stacji lokomotywa i z pod z niej spływa tusta! oliwa a w trzecim wagonie siedzą same grubasy i żreją[że aż się uszy trzęsą :D] tuste! kiełbasy[modyfikowane genetycznie :D]. ————————————-Specj alnie napisałem „tuste” a nie „tłuste” bo tak fajniej brzmi.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here