Dość intensywne granie i pisanie o grach komputerowych skłania mnie ostatnio do przemyśleń natury ogólnej. Jednym z tematów, który chodzi mi po głowie jest właśnie szufladkowanie przez nas tytułów. Z jednej strony jest to absolutnie naturalny odruch, można by rzec konieczność, coś co robimy niemal bezwiednie. Z drugiej strony ta często wręcz nieświadoma klasyfikacja jest diabelnie istotna dla każdego z nas. To podług niej dobieramy tytuły, w które decydujemy się zagrać. Jedną z pierwszych rzeczy, które robi każdy gracz po wzięciu do ręki pudełka z grą jest sprawdzenie jaki reprezentuje gatunek. I jest to dla każdego z nas oczywiste. Nikt nie jest na tyle głupi, żeby kupować gry należące do gatunków, których nie lubi.

Jednak podział na gatunki, poza funkcją czysto porządkowo-klasyfikacyjną ma również wpływ na same gry. Nazwijmy to Sprzężeniem Zwrotnym Szufladkowania. Dlaczego? Otóż twórcy gier tworzą kolejne tytuły wpisując się w kanon, który obecnie panuje na rynku. Jeden dobry pomysł i wszyscy stają na głowie żeby powtórzyć sukces pierwowzoru – najczęściej z marnym skutkiem. Przykład? Diablo. Gra, której specjaliści nie potrafili zaklasyfikować do cRPG (zresztą słusznie!), ani nie mieli żadnego innego gatunku pod który można by Diabła podciągnąć. Efekt? Powołanie do życia terminu hack’n’slash (action RPG kochany, nie jesteś jazzy przyp. Katmay) i stworzenie w ten sposób zupełnie nowej kategorii gier (a może raczej podgatunku?). Sukces Diablo zaowocował pojawieniem się Dungeon Siege czy Sacred i setką innych nie wartych nawet wymienienia.Odruch naśladownictwa nasyca jednak szufladkę oznaczoną metką H’n’S i mamy pełnoprawny gatunek z wieloma reprezentantami. Sukces?

Główny problem polega jednak na tym, że o nowatorstwo coraz trudniej. Zdecydowana większość wydawców (bo to oni decydują co się ukaże a co nie, a co za tym idzie, nad czym się pracuje, a co się porzuca) jest nastawiona na łatwy i szybki zysk. A ten osiąga się wykorzystując doskonale znane i sprawdzone schematy, a nie przecierając szlaki na obrzeżach komputerowej rozrywki. Skutkiem takiej polityki jest wspieranie produkcji wtórnych (choć to może za ostre słowo?), powtarzających tylko znane z innych tytułów rozwiązania. Gry, które wpisują się w pewien trend na rynku. Dlatego też wszystkie FPSy wyglądają tak samo od lat (pod względem rozwiązań, nie wizualnie). Podobnie jest zresztą ze zdecydowaną większością gatunków. Rzadko kiedy pojawi się jakieś niewielkie novum, a jego ewentualne pojawienie się jest od razu okrzykiwane mianem niesamowitego przełomu. Prawda jest jednak inna – mamy do czynienia z poważnym skostnieniem gatunkowym przez co coraz częściej rozmawiamy o wtórności produkcji, o tym, że to już gdzieś widzieliśmy etc. Jasne, zdarzają się od czasu do czasu perełki, ale ostatnio dzieje się to coraz rzadziej, a wyjątkowość gier opiera się najczęściej na ich efekciarstwie niż kompletnym, rewolucyjnym podejściu do tematu.

Czy jest w ogóle szansa, że ilość gatunków ulegnie powiększeniu? Oczywiście tak, tego nigdy nie można wykluczyć. Może nawet teraz gdzieś w zaciszu niewielkiego studia wykuwany jest kolejny kamień milowy branży? Niestety prawdopodobieństwo takie jest jednak niewielkie, a pojawiające się ostatnio na rynku gry wcale nie wróżą rewolucyjnych zmian. Owszem, każdy tytuł jest większy, lepszy, szybszy i w ogóle bardziej… ale ze świecą doszukiwać się tam rewolucji. Wyklucza ją opisywana wyżej polityka wydawców skazując nas bardziej na ewolucję niż rewolucję.

Oczywiście nadzieja jest – choćby w takich produkcjach jak Spore, dziecku Wrighta, który już nie raz dowiódł, że umie wyznaczać trendy i tworzyć nową jakość w grach. Jednak czy to wystarczy? Wątpię…

Czy jesteśmy zatem skazani na funkcjonujący od lat podział gatunkowy? Czy nie mamy szans na nowe szufladki? A może są nam one w ogóle niepotrzebne? Co o tym sądzicie?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

12 KOMENTARZE

  1. Czy by sie przydal? No ba, w koncu dobrego nigdy za wiele, a zeby uznac istnienie nowej szufladki, to najpierw musi miec ona jakiegos sensownego reprezentanta. Chociaz dzisiaj czesciej zdarzaja sie juz wyodrebnianie podgatunkow niz gatunkow. Doskonalym przykladem jest wlasnie wspomniane Diablo. Poza tym, w 2001-ym roku powstalo cos takiego jak slashery, za sprawa Onimushy i Devil May Cry 🙂 Czyli zrecznosciowe h’n’s 😀

  2. Nie uważam żeby był potrzebny nowy gatunek, za to nei miałbym nic przeciwko, aby na nowo zdefiniować Przygodówki, Turówki, czy inne bardziej zapomniane typy gier. Spore IMHO nie wytworzy nowego gatunku. 1)jest to bardzo rozbudowany sim z elementami strategii 2) nikt nie zrobi kalki 🙂 poprostu skopiowanie tytułu zajęłoby zbyt wiele czasu, i jeżeli Wright się wyrobi, nie bęzie o co poszerzyć gry ;)Inną sprawa, czy nie ma gier, którym należałby się gatunek? No bo, do jakiej szufladki wsadzić GTA? No Vice City i San Andreas można jeszcze od biedy wsadzić do fabularnych, a poprzednie? Zręcznościowe nie bardzo, RPG też. . . i patrząc na liczbę naśladowców – to JEST nowy gatunek 😉

  3. TPP odnosi się tylko do położenia kamery (third person perspective – perspektywa osoby trzeciej 😛 ) i nie jest to gatunek gier. Trzeba rozróżniać FPP i FPS ;)a ponadto GTA I i II miały widok z góry, więc kompletnie sie nei kwalifikują 😉

  4. No to jak nie pasuje Ci TPP (ja tam wszystko, co nie jest jakos wyspecjalizowane wsadzam do TPP i potem rozbijam na podgatunki – actin-adventure, slasher etc. ), to moze TPP -> Gangstah stuff? 😛

  5. widze że moje zręcznościówki = Twoje TPP, ale. . KPONIEC! mnie i tak nikt w 100% nie dogodzi, a tylko zaspamujemy. Gatunki każdy klasyfikuje jak chce, i tak jak o gustach „się nie dyskutuje” 😛

    • Gatunki każdy klasyfikuje jak chce, i tak jak o gustach „się nie dyskutuje” 😛

      gdyby to, że każdy klasyfikuje jak chce było lepsze od sztywnej struktury klasyfikacyjnej, to o takim Linneuszu nikt by dziś nie pamiętał 🙂 rozwinie się poważna „nauka o grach”,to pojawią się też jakieś ogólne i uniwersalnie stosowane klasyfikacje – albo już się pojawiają i trzeba po prostu odfiltrować tą jedyną słuszną

  6. wprowadzmy nazwe run&gun, nazwijmy tak wszystkie szutery a potem dodajmy ze to odmiana rpg 😉 mam wrazenie ze tekst napisany nieco na sile – bo nowe gatunki gdy powstaja z reguly otrzymuja swoje nazwy (jakies pojedyncze tytuly niewiadomocotozacudo nie sa dla mne jednoznaczne ze stworzeniem nowego gatunku – tytuly takie tez byly od zawsze i nikt nie lamal sobie glowy jakby to nazwac) , hybrydy (pomijam takie tytuly ktore naleza do kilku gatunkow /lub to co mozna uwazac za gatunki/ ale ze tak powiem ‚jednoczesnie’ /w przeciwienstwie do ‚obok’ z typowej hybrydy/ , bo te z reguly wrzuca sie do zarowno do takiego jak i takiego wora – np avp czy interstate) to dosc specyficzna rzecz i z tej racji nikt nie probuje ich specjalnie szufladkowac. wiec o co chodzi ? o subiektywne klasyfikowanie tytulow do roznych gatunkow ? przytoczone w arcie diablo jest chyba najlepszym ale tak naprawde chyba jednym tytulem ktory budzi przy tym tyle emocji – wiec moze autorowi chodzilo o sprowokowanie jakiegos flamewara ? ;)dyskusja czysto akademicka i mozna by ja odniesc do wszystkiego co tylko sie da – filmu, ksiazki czy gotowania 😉

  7. lovebeer—> milo Cię widzieć, dawno się nie odzywałeś. Posądzać mnie o prowokacje do flamewara?! Ładnie to tak? 😀 Absolutnie nie miałem takiego zamiaru. A że dyskusja czysto akademicka – zgadzam się, ale dlaczego akademicko tak o tym nie podyskutować? Nie wiem jak Ty, ale ja lubię podebatować nawet czysto akademicko :)Absolutnie nie postuluję tutaj tworzenia nowego gatunku dla jednego tytułu, ktory nie da się zaklasyfikować, pisze raczej o tym, że coraz mnie produkcji, które łamałyby pewne utarte schematy – czyt. wyznaczały nowe kierunki (jak wspomniane Diablo). A może faktycznie takich tytułów zawsze było niewiele tylko teraz na to się zwraca uwagę?

  8. Ależ jest taki „nowy” gatunek z otchłani niebytu przywołane zostały gry typu casual. Łatwe proste i przyjemne stanowią rozrywkę, która odeszła w niebyt parę lat temu a teraz powróciła razem z Wii. Po cichu liczę, że kawałek tego tortu odgryzie jeszcze Sega bo PS3 i X360 choćby się napinały i nadymały to średnio do casuali pełną gębą się nadają :D. Za jakieś dwa trzy lata zaczną się pojawiać gry oparte o „żywe otoczenie” czyli coś co teraz ma nam zaoferować Farcry2. To już w zasadzie „żywy świat/ekosystem” reagujący na poczynania gracza. Czy będziemy strzelać czy skradać się czy obserwować przyrodę i korzystać z jej pomocy będzie zależało od naszej pomysłowości a nie od statystyk. STALKER miał być takim przebłyskiem jednak poległ w tej materii jednak to dość dobry temat by powstało kilka tytułów, które będą miały szansę błysnąć w końcu kompletnym rozwiązaniem symulacji sztucznego świata.

Skomentuj Bartosz Kotarba Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here