Enigmatyczny Brand Space jest czymś, co ja osobiście uznałem za odpowiednik małego wycinka Playstation Home w prawdziwym świecie. Bardzo blisko serca Londynu, w dość wąskiej uliczce ukryto budynek, który 99,9% przechodniów minie obojętnie, nie zwróciwszy na niego uwagi. Niepozorna budowla kryje jednak pod swym dachem Ziemię Obiecaną każdego fana elektronicznej rozrywki.

Ziemia Obiecana

Stary, pofabryczny budynek zamieniono w elegancki loft, w którym firma Sony przyjmuje swych gości, pokazując im co konkretnie oznacza hasło This is Living. Dwa piętra (i taras) Brand Space demonstrują umiejętności ekspertów od feng shui, sprzętu audio-wideo czy dekorowania wnętrz. Każdy poziom zamieniono w Mekkę wielbicieli gier, miłośników wielkomiejskiego życia.

Pierwsze z pięter pozwala poczuć prawdziwą moc elektronicznej rozrywki, a zarazem wypocząć w naprawdę komfortowych warunkach. Na pokaźnej liczbie metrów kwadratowych porozstawiano tu specjalne stanowiska dla graczy. Zmysły gości „bombarduje nalot dywanowy” telewizorów LCD i plazmowych, do których podłączono dziesiątki Playstation 3. Każdy powinien tu znaleźć coś dla siebie. Chcesz usiąść w designerskim, plastikowym krześle i patrząc się w „malutki” mniej więcej 32” calowy telewizor, odpocząć przy mini-grach z Playstation Network? Nie ma problemu. A może chciałbyś rzucić się na elegancką kanapę, obłożyć poduszkami i uruchomić większe gry z PS3, których efektowność podkreślają mniej więcej 40” ekrany? Myślisz, mówisz i masz.

Dla wygłodniałych tygrysów zarezerwowano specjalne pomieszczenie, w którym znajdziemy wysokiej klasy sprzęt audio – głośniki rozstawione we wszystkich kątach pokoju. Na samym środku „komnaty” znajduje się sterta poduszek, która wręcz przyciąga nas wizją wygody, grania w bardzo przyjemnych warunkach. Delikatne rozleniwienie zamienia się w szok po rozłożeniu się w centralnym punkcie pokoju. Dopiero wtedy w oczy rzuca się nam coś, co z początku można było uznać za lustro. Tak naprawdę jest to olbrzymi telewizor, który dość szybko sprawi, że zapomnimy o wypoczynku. Zamiast niego rzucimy się w wir zabawy. Jednocześnie zrozumiemy dlaczego wszędzie porozkładano poduszki. Potworna moc tego zestawu powinna wgnieść nas w ziemię potwornie mocnym uderzeniem dźwięku a resztki naszego ciała rozsmarować po „puchowych amortyzatorach” krystalicznie czystym obrazem.

To jednak nic w porównaniu z po prostu gigantycznym ekranem wiszącym na tylnej ścianie głównego pomieszczenia Brand Space. My na spokojnie obejrzeliśmy sobie na nim prezentację Sony Computer Entertainment Polska i porozmawialiśmy o planach rodzimego oddziału. Zapewniam jednak, że gry uruchomione na takim sprzęcie sprawiają, iż zapominamy o całym świecie i koncentrujemy się tylko na zabawie. Oczywiście sam ekran to za mało . Towarzyszy mu sprzęt audio najwyższej, światowej klasy. Opisywane przeze mnie stanowiska można podsumować krótką parafrazą tytułowego hasła – This is Gaming!

Oprócz samych konsol i szokującej liczby sprzętu na piętrze znajdują się porozrzucane tu i ówdzie płyty blu-ray, audio, zabawki czy instrumenty muzyczne. Ściany ozdabiają obrazy, rysunki. Mało tego. Niektóre fragmenty ścian składają się z konsol PSP czy kolejnych, wmontowanych w nie telewizorów. Wszystko tworzy taki bardzo (wybaczcie słowo) „trendi” uporządkowany chaos. Chodząc po pierwszym poziomie Brand Space zastanawialiśmy się czy gdybyśmy wszyscy razem sprzedali swoje nerki, to pieniędzy starczyłoby na kupienie i urządzenie tak przepysznego miejsca. Byliśmy wręcz zadzwonić po chirurga, który przeprowadzi odpowiedni zabieg i sprawi, że nie będziemy musieli opuszczać raju gracza.

Level Two

Na drugim poziomie loftu znajduje się bar, stanowisko dla DJa i dancefloor. Właściciel takiego „mieszkanka” może więc bez problemu zaprosić do siebie wielu znajomych, poczęstować ich czymś dobrym do picia i rozkręcić szaloną imprezę. Tu oczywiście, ze względu na odrobinę inne przeznaczenie piętra znajdziemy mniej wszelkiej maści przeszkadzajek i mebli. Samo pomieszczenie pomalowano na czarno, co w zamierzeniu miało moim zdaniem sprzyjać odbywaniu przyjemnych muzycznych podróży. Muszę przyznać, że drugie, wysokoenergetyczne piętro jest idealnym uzupełnieniem tego, co znajduje się trochę niżej. Sprzęt jak się zapewne domyślacie jest z najwyższej półki. My niestety mieliśmy niezbyt dużo czasu i nie rozkręciliśmy balangi, ale jestem pewien, że te, które się tu odbywają są bardzo dobre i na długo zostają w pamięci bawiących się osób.

Zawiał wiosenny wiatr

Na dachu budynku urządzono śliczny taras. Szczerze powiem, że pomimo tego, iż najbliższe otoczenie Brand Space nie jest kolorowe i nie ma tej magii co Dom Playstation, to z tarasu nie chce się schodzić. Kto o zdrowych zmysłach zrezygnowałby z leżenia czy siedzenia na wygodnych meblach, popijania kolorowych drinków i słuchania szumu niewielkich brzóz rozstawionych w kilku miejscach. Świecące słońce sprzyja odprężaniu się i wpatrywaniu w robiącą niesamowite wrażenie panoramę stolicy Albionu. Potężne biurowce ze stali i szkła potęgują świetny klimat loftu, o którym właśnie czytacie. Gdyby jeszcze stał tu grill, na którym smaży się jakieś mięsko i warzywa…

Tak się (nie) żyje

Pod koniec tekstu powinienem wrócić do moim zdaniem odrobinę „dołującego” hasła This is Living. Nie da się ukryć, że Sony pozwoliło mi zrozumieć czym jest reklamowy slogan. Mnie, podobnie jak każdemu wielbicielowi gier serce biło bardzo szybko kiedy oglądałem loft japońskiej firmy. Jeśli lubisz wskrzeszanie umierających fabryk i zamienianie ich w ekskluzywne mieszkania, jeśli żyjesz designem, architekturą, gadżetami, najwyższej jakości sprzętem audio-wideo i grami, to Brand Space sprawi, że zaniemówisz. Miejsce to ma swój czar, przyciągający ludzi takich jak ja niczym potężny magnes opiłki metalu. Z żalem opuszczałem tą Mekkę fana elektronicznej rozrywki. Jednocześnie myślałem jednak o tym, że nad Wisłą styl życia promowany przez Sony dostępny jest jedynie dla nielicznych – wybrańców nawet nie z wypchanym portfelem, ale kontem pękającym w szwach od nadmiaru dolarów, euro czy jenów. Podejrzewam jednak, że najbardziej zamożni gracze z zachodu mogą na własnej skórze poczuć czym jest taki styl życia. Wiedząc już czym jest Życie przez duże „Ż” zakręciła mi się w oku łza. Zwykły śmiertelnik taki jak ja może niestety co najwyżej zamienić wspaniałe hasło w odrobinę mniej przyjemne This is Dreaming.

PS> Według moich obliczeń sprzedanie nerek wszystkich wtorkowych gości Brand Space, którzy podziwiali loft być może pokryłoby koszt kilku telewizorów z konsolami. O całej reszcie mogliśmy co tylko pomarzyć.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

Skomentuj Michał Groblewski Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here