W tak zwanej branży panuje opinia, że seria gier Total War to cud, miód, orzeszki i Valhalla. Że Creative Assembly to studio z wizją, pasją, doświadczeniem i niepowtarzalnymi mocami kreatywnymi. Zgadzam się, Total War to naprawdę bardzo dobra gra strategiczna, w której dobry moduł strategiczny wzbogacony jest o bardzo dobre rozgrywanie bitew w czasie rzeczywistym. Czas jednak obalić kilka mitów.

Po pierwsze – totalną bzdurą (która zresztą natchnęła mnie do napisania tego bloga) jest twierdzenie, że Creative Assembly jako pierwsi wpadli na połączenie działań strategicznych i taktycznych. Że przed Total War były tylko albo Cywilizacje (strategia) albo Warcrafty (taktyka RTS). Jeśli ktoś jest jeszcze starszy, niż ja (co jest praktycznie niemożliwe), zapewne nie pamięta już perełki, jaką był Sun Tzu’s The Ancient Art of War (zresztą tytuł doskonale oddaje zamierzchłe czasy, w jakich powstała). To właśnie tam po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z zakrojonymi na szeroką skalę walkami strategicznymi, a w momencie zetknięcia się dwóch wrogich armii – z ekranem taktycznym, na którym wysyłaliśmy do boju nasze jednostki (łuczników, rycerzy lebo barbarzyńców). Oczywiście bitwom tym daleko było do tych z Rome czy Medieval: Total War (gra jest tak stara, że ja sam ledwo ją pamiętam), ale to oczywisty dowód na to, że „genialny pomysł” z Total Wara został opatentowany kilkanaście lat wcześniej. Poza tym ja tak miło (jak przez mgłę) wspominam AAOW, że muszę o nim wspomnieć przynajmniej raz do roku.

Po drugie – twórcy TW wcale nie są takimi geniuszami, za jakich się ich uważa. Nieraz już nie wyrabiali się w czasie (oczywiście posługując się ulubioną wymówką wszystkich spóźniających się deweloperów – będzie, kiedy będzie, bo będzie takie boskie), a kiedy w końcu wydawca zmuszał ich do wydania gry, okazywała się ona mocno zabugowana, a czasem nawet nie do końca grywalna. Oczywiście, to wina wydawcy, że za bardzo naciska, ale też wina producenta, że a) nie umie wyrobić się na czas i b) że pozwala na wydanie gry w takim stanie.

Częściowo winni temu przesadnemu wychwalaniu pod niebiosa serii Total War są Brytyjczycy. Ich branża gier komputerowych kiedyś trzymała się bardzo mocno, ale po latach świetności (Bullfrog, Core Design, Sensible, Codemasters) przyszły dużo gorsze dni. Jedyne duże studio – Rockstar North brata się z Amerykanami tak bardzo, że nikt praktycznie nie jest świadom, że GTA to wyrób Made in England. W związku z powyższym zakompleksieni (chyba) Anglicy, postanowili wynieść na piedestał Creative Assembly, na co moim skromnym zdaniem ta firma absolutnie nie zasługuje. Oceny w okolicach ósemki – w porządku. Ale te dziewiątki i dziesiątki to przesada.

Nie chcę, żeby ktoś odebrał mój tekst jako totalne (he, he) pojeżdżanie po naprawdę fajnej grze. Zgadzam się z tym, że Total War to świetna seria, która ma swoje miejsce w historii gier po wieczne czasy. Ale według mnie nie jest tak cudowna i tak odkrywcza, jak chcieliby tego niektórzy. Creative Assembly to raczej nie Rockstar, Firaxis, Valve, BioWare, ani Bethesda. Na miano największych zasługują tylko gry prawie idealne. Total War niestety taki nie jest.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

16 KOMENTARZE

  1. całkowicie się zgadzam z Malacarem. Total War już coraz mocniej gryzie własny ogon i każda następna gra z serii jest coraz słabsza, coraz bardziej odtwórcza i coraz mniej grywalna. Osobiście najlepiej grało mi się w Shoguna – Medieval to nie było już to, choć trochę grałem, Rome się dla mnie skończył na jednorazowej kampanii Juliuszami, a w drugiego Medievala to już w ogóle prawie nie chciało mi się grać (dodatek już lepszy jest, zwłaszcza kampania brytyjska mnie wciągnęła). Faktem jest, że Total War nie ma konkurencji, ale nie oznacza to, że jest taki wspaniały i boski jak to się uważa – od początku serii na przykład nie poprawiono SI prawie i na polu bitwy ciągle widzi się te same zagrywki komputera. Lekko żenujące. A a propos prekursora i gry „od której się to zaczęło”, to a AAOW nie grałem, ale grałem w Centuriona. Długo i namiętnie 🙂 I na jego przykładzie jeszcze lepiej widać, kto i od kogo zżynał. Tyle że Centurion miał kilka świetnych patentów taktycznych, które zostały w TW pominięte, np. siła głosu generała i realizacja początkowych założeń taktycznych. PS. pomyliłem się pisząc, że TW nie ma konkurencji 🙂 ma – choćby Spartana ze Slitherine Studios, bardzo sympatyczną gierkę, w którą grało mi się chyba nawet lepiej niż w Rome TW, który wyszedł mniej więcej w tym samym czasie. Tyle że tam były jeszcze większe problemy z SI. PSS. „Rockstar, Firaxis, Valve, BioWare, ani Bethesda” wyrzucić ostatnie, a dodać Relic 🙂 właściwie wyrzucić wszystkie i zastąpić je Relic, które w tym kontekście najlepiej pasuje 🙂

  2. Mi sie Total War w nie podobal, juz wole starego Centuriona (gralem jakies 2 lata temu), w TW jakos to wszystko za bardzo na dzika sie toczy, bardziej do ogladania sie to nadaje niz do gry 🙂

  3. Mhuhuhuhuhu, zaraz nam wyjdzie, że Centurion był prekursorem. . . GTA. 😀 Bo poza podbijaniem prowincji (warstwa strategiczna) i pokrzykiwaniem na słonie (warstwa taktyczna) były jeszcze zręcznościowe wyścigi rydwanów, i bitwy morskie, i chyba coś jeszcze, ale nie pamiętam. 🙂 Słowem, Total War się nie umywał. 😉 A już na serio – sam w TW nie grałem (za mądre dla mnie), ale kumpel, który się zagrywał we wszystkie części twierdził, że największy wpływ na miodność miała dynamika walk taktycznych i różnorodność jednostek. Akurat coś, o co trudno było w Centurionie.

    • A już na serio – sam w TW nie grałem (za mądre dla mnie), ale kumpel, który się zagrywał we wszystkie części twierdził, że największy wpływ na miodność miała dynamika walk taktycznych i różnorodność jednostek. Akurat coś, o co trudno było w Centurionie.

      stwierdzenie typowe i oczywiście błędne 🙂 to nie jest kwestia gustu, jak ktoś tam stwierdził. Różnorodność jednostek może i na pierwszy rzut oka jest fajna, ale sprawia, że gra jest „popsuta”, bo zamiast grać faktycznym wojskiem i być zmuszonym do stawiania czoła taktycznym wyzwaniom lub, o zgrozo, do przegrywania bitew, inwestuje się w najbardziej wypasione wojsko – i nie przegrywa się starć. I przez to gra szybko się robi nudna. Shogun taki nie był – wszystkie strony konfliktu miały dostęp do tego samego wojska i wygranie bitwy nie było takim banałem wcale, nawet jeżeli grało się Takedami 🙂 I już nie mówię nawet jaki wpływ ma ta zachwalana „różnorodność” jednostek na multiplayera, który zamiast taktycznym staje się strategicznym właśnie – kto najlepiej poskłada sobie armię z wypasionych jednostek. To się liczy. A nie taktyka. Ale dzieciaki się cieszą z miliona różnych oddziałów bzdurnych i niehistorycznych – więc CA idzie coraz mocniej w tą stronę.

  4. największym geniuszem nie jest prekursor – nim jest ten, kto zbierze najlepsze pomysły, zmiksuje, rozbuduje, dorzuci trochę od siebie i oprawi wszystko ładną grafiką; a no i ten który to wszystko sprzeda 😉

  5. z Total Warów najbardziej podobał mi się Shogun tj. grałem w niego chyba najdłużej i z największą przyjemnością. No ale to było dawno więc może patrzę na to przez różowe okulary.

  6. No tak, można było sie domyślić, że o tym napiszesz w momencie kiedy wylałeś swój żal o pozycji GTA w jakimś tam rankingu. To jest Twoja opinia stary, nie miesza sie dobrych gier z błotem bo coś sie podoba jednostce, a coś nie XDDDD Niczym fakt, brawo.

    • nie miesza sie dobrych gier z błotem. . . .

      Hura nareszcie ktoś przejął ode mnie rolę pierwszego chłopca do bicia 🙂 Bić Malacara!Hmm a dlaczego „się nie miesza z błotem”? Bo?

    • No tak, można było sie domyślić, że o tym napiszesz w momencie kiedy wylałeś swój żal o pozycji GTA w jakimś tam rankingu. To jest Twoja opinia stary, nie miesza sie dobrych gier z błotem bo coś sie podoba jednostce, a coś nie XDDDD Niczym fakt, brawo.

      Ależ ja nigdy nie zaprzeczałem, że wyrażam tylko swoje opinie. Ale coś w tym jest, co piszesz 😉

      No cóż, jeden lubi serię Total War, drugi – GTA 😉

      ;))

  7. . . . bo jest zakaz! Nie słyszałeś o tym? :)A co do TW – ja pokochałem tą serię przez Shoguna i właściwie tylko on tak naprawdę pochłonął mnie bez reszty. Szokujące było dla mnie to, że naprawdę przed bitwą trzeba było mocno pogłówkować jak wykorzystać odpowiednie oddziały żeby wygrać. Wcześniej grałem w gry, w których na dobrą sprawę liczyła się tylko ilość jednostek Choć bez wątpienia Medievale mi się podobały to już nie było to. Na dysku wciąż mam rozpoczęta kampanię i jakoś nie gram. . .

  8. Najlpszą grą RTS ( a w sumie to RTT – bo nie było w niej produkcji jednostek ani wznoszenia budynków ) był ( i nadal jest ) Myth: The Fallen Lords ( oraz Myth II: Soulblighter ) stworzony w przez Bungie Software w okresie pre-Micro$oftowskim A. D. ’98-99. Seria już zapomniana ( całkiem niesłusznie ) ale dla mnie na zawsze pozosotanie nurmer 1.

    • Najlpszą grą RTS ( a w sumie to RTT – bo nie było w niej produkcji jednostek ani wznoszenia budynków ) był ( i nadal jest ) Myth: The Fallen Lords ( oraz Myth II: Soulblighter ) stworzony w przez Bungie Software w okresie pre-Micro$oftowskim A. D. ’98-99. Seria już zapomniana ( całkiem niesłusznie ) ale dla mnie na zawsze pozosotanie nurmer 1.

      Nie przez wszystkich zapomniana :D. Jak mi sie zdarzy nudniejszy dzień w biurze to dalej potrafie z dzikim uśmiechem na twarzy miazgać thralle pod stairs of grief. Tylko znajomi dziwnie patrzą xDCo do samego artykułu to Shogun był zrobiony ciekawie, i dla mnie również nowatorsko. Nie słyszałem nigdy o TAAW, bo grać zacząłem u schyłku ery amigi, a pamiętaj Malacarze,że odświeżyć z klasą i umiejętnie podać to też jest geniusz.

  9. zgadzam sie co do bugow. rnMedieval 2 byl skandalem. oprocz gigantycznel ilosci bugow, zlego balansu jednostek gra prawie nie miala AI. nawet kolejne patche nie pomagaly. rndopiero forumowe spolecznosci total war wziely sie za doprowadzenie gry do znosnego poziomu.

  10. Niestety, internet w hotelu mnie dzisiaj nie lubi :(Drugi raz sprobuje przekazac wnioski, bo inaczej nie wyedytuje postu i bedzie bezsens. Gry dzisiaj robione sa pod publike szeroka, zupelnie jak filmy. Maja sie sprzedawac masowo. W wiekszosci przypadkow oznacza to fajerwerki na ekranie, i mozliwie proste reguly gry/zasady, tylko po to by ta szeroka sprzedaz zapewnic. Wszystkie serie, ktore zaczynaly od wielkich tytulow, z czasem schodza na psy (w moim rozumieniu oczywiscie). Chcialbym miec nadzieje, ze to sie zmieni, chociaz rozsadek podpowiada cos innego, w koncu, jak mowi stary dowcip:- Sorry, Winetou, ale business is business.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here