Żadne inne medium na to nie pozwala. Żaden inny twórca, artysta czy inżynier nie dysponuje tak ogromną dowolnością. Tak, reżyser może nakręcić scenę z miliona ujęć, aktor może popisać się niesamowitą improwizacją, a operator tak dobrać filtry, aby nadać całości niesamowitego wyglądu. Tak, animator komputerowy może potem dodać tło, podciągnąć nieco iskry opadające z pochodni i odciągnąć kolory, żeby wszystko miało komiksowy charakter. Ale to wciąż tylko film, dwuwymiarowa opowieść o ludziach (no, czasami o kosmitach, którzy są ludźmi w gumowych maskach albo z przyklejoną na czole szarlotką). Niebo to zwykle niebo, a samochody to zwykle tylko samochody.

Nawet gdyby ktoś zrobił naprawdę świetny, oryginalny film animowany, to wciąż może opowiedzieć tylko jedną historię i tylko w ciągu dwóch godzin. Malarz może namalować, co tylko dusza zapragnie, ale obraz wiecznie pozostanie nieruchomy. Rzeźbiarz odrzuci niepotrzebne fragmenty kamienia i sprzeda swoją nowoczesną rzeźbę za milion dolarów, ale ta nie przemówi (chyba, że mamy do czynienia z naprawdę zapalonym, futurystycznym instalatorem ;)). Pisarz może opisać co zechce, ale nigdy niczego nie pokaże… i tak dalej i tak dalej. A tymczasem tworzenie gier wideo to zupełnie nowa sztuka i co więcej – znacznie bardziej kompletna.

Tak wiem, zaraz oberwę po uszach od wszystkich, którzy uważają teatr i literaturę za sztukę wyższą (ciekawe, że tak aktywnie działają na vortalu o grach, a teatry świecą pustkami, ale to już nie moja sprawa ;)), ale chyba naprawdę nie ma medium tak elastycznego i tak dowolnego. Takiego, w którym sami możemy stworzyć swój świat – od początku do końca. I sami zdecydować, czy chcemy robić grę o trujących nietoperzach z kosmosu, szmacianych zabawkach, plastelinowych ludkach czy gadających kalkulatorach. Możemy stworzyć czerwone niebo, dodać stworkowi drugi nochal albo wznieść budynek, który w rzeczywistości nie miałby prawa bytu. O ile oczywiście wyłączymy realistyczny model fizyczny, ale i tu decyzja należy do nas.

Oczywiście, byłbym niemądry, gdybym nie dostrzegał ograniczeń naszego medium. Gry, tak jak rzeźby, nie da się dotknąć. A książki powstają od tysiącleci, a więc nic dziwnego, że zawierają w sobie niepowtarzalne historie, które tak rzadko widzimy w grach. Każde medium jest inne i niepowtarzalne. Ale ja nie chcę tu pisać o wyższości jednego nad drugim. Chcę pisać o tym, że tylko w grze komputerowej da się od początku do końca „stworzyć świat”. Cały. Od początku do końca.

A na tym bynajmniej nie koniec. Bo życie takiego dzieła, jakim jest świat gry wideo, nigdy się nie kończy. Tworząc świat i przekazując go dalej, developer pozwala graczowi napisać własną historię. Zobaczyć coś, czego nie zobaczył nikt inny. Konstruować dalej – zmieniać i przetwarzać. I co najważniejsze – nie trzeba być artystą, żeby z tych narzędzi korzystać. Jeśli się chce – można grę przejść, postrzelać i zapomnieć. Jeśli się chce, można na tym tworzywie pracować, zmieniać i… kochać je w nieskończoność.

Tak, wiem, to tylko tania rozrywka. Ale czasem naprawdę wydaje mi się, że to sztuka. Cóż, twórzmy światy!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

15 KOMENTARZE

  1. Dziwi mnie ta powszechna mania podciągania gier pod sztukę. Kiedyś wystarczało, że cieszono się, że dogania finansowo branżę porno – a jak ją przegoniła 😉 to już tylko SZTUKA została. Przez dziesięciolecia Film był traktowany jak rozrywka dla plebsu i nie wiem czemu od razu gry mają „podskoczyć” pod sztukę. Gry wideo nadal „uczą się” od starszych braci i jeszcze dużo im brakuje. Zresztą już X razy była rozmowa na te tematy i nadal nie zmieniłem zdania. Gry nie są dobrymi nośnikami pewnych tematów i ideii – ZAWSZE je zinfantylizują bo opowieść, która jest interaktywna nie jest w stanie skupić się na jądrze problemu. Wiem, że jako osoba zajmująca się grami „zawodowo” powinienem kwiczeć jak świnia i z szaleństwem w oczach bełkotać o „sztuce w grach”, ale nie potrafię. W tym kraju już i tak za dużo osób to robi – także, niestety, na łamach prasy drukowanej. Malacar na szczęście jeszcze nie jest w stadium jaki prezentują „cipanowie”. Na szczęście. . .

  2. Wydaje mi się, że jednak książki pozwalają na wykreowanie światów. To, że wyobraźnia jest potrzebna aby uplastycznić i ożywić ten świat nie przeszkadza (gry nie przekazują nam zmysłu dotyku. . . ). Świat przedstawiony jest opisany, a czy kolor nieba jest jasnoniebieski, czy ciemnofioletowy to szczegół, który mi osobiście nie robi różnicy w odbiorze. A co do tworzenia. . . każdy może napisać własną książkę, albo opowiadanie. Jeśli nie lubi pisać może opowiedzieć historie swoim znajomym. Bo światy tworzy się w głowie, a jak je pokażemy, to już inna historia 🙂

  3. Przez dziesięciolecia Film był traktowany jak rozrywka dla plebsu i nie wiem czemu od razu gry mają „podskoczyć” pod sztukę.

    A dlaczego nie? Tylko dlatego, że filmowi pewne rzeczy zajęły tyle lat nie oznacza, że grom nie mogą zająć mniej.

    Gry nie są dobrymi nośnikami pewnych tematów i ideii – ZAWSZE je zinfantylizują bo opowieść, która jest interaktywna nie jest w stanie skupić się na jądrze problemu.

    Ten temat już był wielokrotnie poruszany, i osobiście uważam, że przytoczony przez kogoś przykład opery jest tu wręcz idealny. Operą nie da się przedstawić pewnych „tematów” i „idei”, a jednak jest to forma sztuki, prawda?Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wiele osób tak bardzo się upiera przy poglądzie, że sztuka oznacza coś, czym można wyrazić wszystko. Dla mnie taki pogląd jest najzwyczajniej bzdurny. Poza tym, myślę, że wiele osób źle pojmuje myślenie o grach jako o sztuce. Mówisz Kocie, że interaktywność spłyca przekaz, a tymczasem to właśnie ona jest tym, co definiuje gry komputerowe jako sztukę. Chodzi o gameplay. Każdy z pozostałych elementów gry komputerowej występuje jako element innej sztuki, lub po prostu jako sztuka sama w sobie, zupełnie odrębnie od gier. Grafika, fabuła, dźwięk, muzyka, (zwykle beznadziejnie słabe) aktorstwo, to wszystko istnieje jako odrębna sztuka, tylko interaktywność jest absolutnie wyjątkowa dla gier, szczególnie komputerowych. I właśnie ona może stać się dziełem sztuki, jeśli tylko zostanie naprawdę dobrze zaprojektowana, wykonana i wykorzystana w grze. To może się wydawać dziwne myśleć o gameplay’u jako o sztuce, ale tylko dlatego, że w uznanych przez lata i zakorzenionych w ludzkiej świadomości formach sztuki coś takiego nie występuje. Ale moim zdaniem gameplay sam w sobie może być, i w wielu przypadkach jest, dziełem sztuki. Ogólnie nie mam zamiaru wychodzić na ulicę i pluć się jak to denerwuje mnie, że ogólnie pojęty świat sztuki nie przyjmuje wielkości gier komputerowych do wiadomości, albo perorować na ten temat w Internecie (głównie dlatego, że mnie to nie denerwuje, za to wnerwia mnie automatyczne uważanie każdego kto wyraża taki pogląd za debila). „Sztuka” to dość mętne pojęcie, i w zasadzie tylko od danego człowieka zależy, czy coś się w jego rozumieniu tego pojęcia znajdzie czy nie. Dla mnie gry są formą sztuki, a interaktywność sama w sobie może być piękna, jak patetycznie by to nie brzmiało. Jedno, co bardzo mi się nie podoba, to agresywne deprecjonowanie poglądów kogokolwiek, kto głośno powie, że uważa gry za sztukę. Mówienie o „kwiczeniu jak świnia” i „bełkotaniu z szaleństwem w oczach” jest lekko mówiąc beznadziejnym zachowaniem – dla mnie wygląda to jakbyś Kocie za wszelką cenę, rękami i nogami, chciał się bronić przed jakąkolwiek myślą, że gry mogłyby aspirować do miana sztuki z jakiegokolwiek powodu. Nie wiem dlaczego. . . Rozumiem, że Ty nie uważasz gier za sztukę – masz do tego prawo, ale i mi nie odbieraj prawa do wyrażenia odwrotnego poglądu. Nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że może istnieć analogia pomiędzy tak negatywnym podejściem do „gier jako sztuki” a (nad)używaniem kodów i ogólnym podejściem do grania. Tu w komentarzu piszesz Kocie, że nie uważasz gier za „dzieła”, zaś wcześniej rozpisałeś się o tym, jak to uważasz, że gry powinny być, upraszczając trochę sens Twojego felietonu, czystą rozrywką bez „dziesiątek mozolnych, nudnych prób”. Wydaje mi się, że jedno z drugim może mieć związek, nie wiem tylko co z czego wynika. Czy lubisz pomóc sobie kodem kiedy tylko przejście gry zaczyna wymagać od Ciebie więcej niż odrobiny wysiłku dlatego, że nie uważasz gier za sztukę, czy odwrotnie, stwierdziłeś, że nie chcesz nawet pomyśleć o grach jako o „czymś więcej” dlatego, że nie sprawiają Ci przyjemności, kiedy musisz włożyć w nie trochę więcej czasu i potu? Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem. . .

  4. Yess tak czułem 😀 po kolei.

    Ten temat już był wielokrotnie poruszany, i osobiście uważam, że przytoczony przez kogoś przykład opery jest tu wręcz idealny. Operą nie da się przedstawić pewnych „tematów” i „idei”, a jednak jest to forma sztuki, prawda?

    No tak jeszcze operę w to włączmy i będzie komplet. Dobrze jednak, że użyłeś określenia osobiście” przynajmniej mogę zakładać, że nie jest to paradygmat.

    Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wiele osób tak bardzo się upiera przy poglądzie, że sztuka oznacza coś, czym można wyrazić wszystko. Dla mnie taki pogląd jest najzwyczajniej bzdurny.

    A ja nie potrafię zrozumieć ślepego zapatrzenia w gry komputerowe jako NAJwyższej formy bóg-wie-czego. Ten brak dystansu do tego Złotego Cielca irytował mnie zawsze. Gry tego nie potrzebują bo od powagi do śmieszności jeden krok.

    Poza tym, myślę, że wiele osób źle pojmuje myślenie o grach jako o sztuce. Mówisz Kocie, że interaktywność spłyca przekaz, a tymczasem to właśnie ona jest tym, co definiuje gry komputerowe jako sztukę.

    Interaktywność definiuje grę jako. . . grę a nie sztukę Nie wiem skąd pomysł, że interakcja z otoczeniem, czyli „jądro” tego czym jest GRA urasta do poziomu sztuki.

    Grafika, fabuła, dźwięk, muzyka, (zwykle beznadziejnie słabe) aktorstwo, to wszystko istnieje jako odrębna sztuka, tylko interaktywność jest absolutnie wyjątkowa dla gier, szczególnie komputerowych.

    Widzisz i to jest właśnie problem nadużywanie określenia sztuka.

    To może się wydawać dziwne myśleć o gameplay’u jako o sztuce, ale tylko dlatego, że w uznanych przez lata i zakorzenionych w ludzkiej świadomości formach sztuki coś takiego nie występuje. Ale moim zdaniem gameplay sam w sobie może być, i w wielu przypadkach jest, dziełem sztuki.

    Widzisz, a dla mnie nie. Nie uznaję gier jako tak zwanej „sztuki wysokiej”. Uważam to za modę i cyniczną próbę zatargania GIER na piedestał na którym nie powinny stać bo to kuriozum. Na tej samej zasadzie nie uznaję GIER jako sportu co też nie czyni mnie popularną wśród eSportowców (jak dobrze, że jeszcze przynajmniej dodają to „e”).

    Ogólnie nie mam zamiaru wychodzić na ulicę i pluć się jak to denerwuje mnie, że ogólnie pojęty świat sztuki nie przyjmuje wielkości gier komputerowych do wiadomości, albo perorować na ten temat w Internecie (głównie dlatego, że mnie to nie denerwuje, za to wnerwia mnie automatyczne uważanie każdego kto wyraża taki pogląd za debila).

    Mnie to nie denerwuje jeno irytuje. Wzdycham ilekroć słyszę egzaltowane wzdychanie i teksty „Gry to SZTUUKAAA”. Dla mnie gry są owszem w nurcie kultury – ale tak zwanej popularnej (popkultury) i to GROM w zupełności wystarczy. Hołupce i mieszanie gier ze sztuką przez duże „S” wywołują u mnie śmiech. A skoro już tak brutalnie napisałeś o tych”debilach” itd. To tak tylko na marginesie powiem, żę na ogół o „Grach w sztuce” perorują jak to ładnie określiłeś osoby którym się wydaje, że Dama z gronostajem to nie to samo co Dama z łasiczką. Wiem jak to zabrzmiało, ale sam to wywołałeś do tablicy.

    Jedno, co bardzo mi się nie podoba, to agresywne deprecjonowanie poglądów kogokolwiek, kto głośno powie, że uważa gry za sztukę.

    Jak się ma ten fragment do tego kuriozum, czyli ostatniego Twojego akapitu? Że tak zapytam niewinnie zanim go zacytuję?

    dla mnie wygląda to jakbyś Kocie za wszelką cenę, rękami i nogami, chciał się bronić przed jakąkolwiek myślą, że gry mogłyby aspirować do miana sztuki z jakiegokolwiek powodu.

    Ja wiem, że to co napisałeś spotka z aplauzem widowni. W końcu to wortal o grach, ale czasem warto włożyć gorącą głowę do zimnej wody. Uważam gry za formę jeszcze świeżą, NIE-DOROSŁĄ, a ludziom woda sodowa uderzyła do łbów z powodu nadzwyczaj ogromnego wzrostu znaczenia tego medium. Są dwie strony medalu – obydie dla mnie głupie i irytujące. Pierwsza to pogląd : GRY SĄ DLA DZIECI. Drugi: GRY TO SZTUKA. Obydwa poglądy uważam za infantylne bzdury poparte w pierwszym przypadku niewiedzą, a w drugim pustą pseudointelektualną kazuistyką. Ach i nie wiem czemu mój ogólny pogląd postanowiłeś przenieść w sfery „osobiste”. Nieładnie.

    Nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że może istnieć analogia pomiędzy tak negatywnym podejściem do „gier jako sztuki” a (nad)używaniem kodów i ogólnym podejściem do grania.

    Powiem szorstko – źle Ci się wydaje, ale rozumiem dlaczego pijesz do „grania na kodach”. Urocze 😉

    Tu w komentarzu piszesz Kocie, że nie uważasz gier za „dzieła”, zaś wcześniej rozpisałeś się o tym, jak to uważasz, że gry powinny być, upraszczając trochę sens Twojego felietonu, czystą rozrywką bez „dziesiątek mozolnych, nudnych prób”. Wydaje mi się, że jedno z drugim może mieć związek, nie wiem tylko co z czego wynika.

    Tylko dla ludzie niepoważnych, nie potrafiących z dystansem rozmawiać o grach komputerowych może tu być jakiś ekhem związek.

    Czy lubisz pomóc sobie kodem kiedy tylko przejście gry zaczyna wymagać od Ciebie więcej niż odrobiny wysiłku dlatego, że nie uważasz gier za sztukę, czy odwrotnie, stwierdziłeś, że nie chcesz nawet pomyśleć o grach jako o „czymś więcej” dlatego, że nie sprawiają Ci przyjemności, kiedy musisz włożyć w nie trochę więcej czasu i potu?

    Za długi fragment ukrywający paskudny frazes próbujący mnie zdeprecjonować Naaajs ;). Mój drogi napiszę w podpunktach1. Nie NIE UWAŻAM i nigdy nie uważałem GIER za intelektualne WYZWANIE. ŻADNEJ 2. Uważam gry za rozrywkę w dosłownym i wcale NIE negatywnym rozumieniu tego słowa. 3. Nie nadużywałbym też określenia „wysiłek” w stosunku do gry wideo. Bo znowu dojdziemy do nadawania grom większego znaczenia i statusu niż je w rzeczywistości mają. Generalnie cały mało poważny akapit naszpikowany aluzyjkami do „Grania na kodach” rozbawił mnie do łez. Dlaczego? Bo to jest właśnie to co nazywam zbyt poważnym podejściem do gier. Dla mnie gry to zabawa i praca zarobkowa. Trzeba mieć dystans bo robi się straszno i śmieszno – jak w Twoim ostatnim w gruncie rzeczy obraźliwym (nie zaprzeczaj) akapicie. Na koniec napiszę co się może wydać złośliwością z mojej strony, ale skoro Ty sobie pofolgowałeś, to i chyba mnie wolno. A więc, takie poważne podejście do gier (no może NIE AŻ TAK jak niektórzy) też miałem. Jak byłem młodszy. . .

  5. Ale ładnie się pokłóciliście. Dobrze się kłócić to też sztuka :)No właśnie – wszystko to tylko semantyczne dyrdymały. Sztuką jest to co się komu podoba i co chce tak nazywać. A jak dużo ludzi zacznie nazywać coś sztuką, a do tego będą to osoby znaczące – jacyś krytycy, znawcy itp. to i się stanie Sztuką. A o tym świadczy również przykład opery: dla mnie za Chiny ludowe Sztuką ona nie jest, ale dla tych co w garniakach chadzają do teatru coby pooglądać i pokontemplować – owszem.

  6. A ja nie potrafię zrozumieć ślepego zapatrzenia w gry komputerowe jako NAJwyższej formy bóg-wie-czego.

    A kto mówi o NAJwyższej formie? Przecież ja nie napisałem, że uważam gry za „sztukę ponad sztuki”. Po prostu uważam, że mają ten sam potencjał co każda inna forma sztuki i mogą być uważane za równie piękne i inspirujące, ot co. Ty uważasz to za niepoważne (tudzież „zbyt poważne”) podejście do gier, ale nic na to nie poradzę – i nawet radzić nie chcę, bo i po co?

    Ten brak dystansu do tego Złotego Cielca irytował mnie zawsze.

    Czy stwierdzenie „uważam gry komputerowe za sztukę” jest brakiem dystansu?

    Interaktywność definiuje grę jako. . . grę a nie sztukę Nie wiem skąd pomysł, że interakcja z otoczeniem, czyli „jądro” tego czym jest GRA urasta do poziomu sztuki.

    Stąd, że interaktywność jest tym, co wyróżnia gry komputerowe. I faktycznie, masz rację, sama w sobie definiuje gry, ale może być uważana za sztukę – wszystko zależy jak jest zaprojektowana i wykonana.

    Widzisz, a dla mnie nie. Nie uznaję gier jako tak zwanej „sztuki wysokiej”.

    I masz do tego prawo, nikt Ci go nie odbiera, ale czy naprawdę musisz wyśmiewać każdego, kto się z tym nie zgadza?

    Uważam to za modę i cyniczną próbę zatargania GIER na piedestał na którym nie powinny stać bo to kuriozum.

    Dobra, to wyjaśnij mi, co czyni z czegoś sztukę? Myślę, że od tego powinniśmy zacząć. . . Czy jest to faktycznie tylko czas jaki minął od utworzenia danego medium (vide film i Twoja wypowiedź w pierwszym poście) i jego uznanie przez ogół czy może coś więcej?

    To tak tylko na marginesie powiem, żę na ogół o „Grach w sztuce” perorują jak to ładnie określiłeś osoby którym się wydaje, że Dama z gronostajem to nie to samo co Dama z łasiczką. Wiem jak to zabrzmiało, ale sam to wywołałeś do tablicy.

    Cóż, jeśli tak jest to mogę tylko powiedzieć, że to przykre. Być może mam zbyt rzadko styczność z polską prasą, szczególnie drukowaną, o tematyce branży gier, o której wspominałeś na początku. Może gdybym częściej miał styczność z takimi opiniami rzucanymi na prawo i lewo bez ładu i składu też wyrobiłbym sobie podobne zdanie. . . Choć Ty pewnie i moją opinię uważasz za wyrażoną zbyt pochopnie. . .

    Uważam gry za formę jeszcze świeżą, NIE-DOROSŁĄ, a ludziom woda sodowa uderzyła do łbów z powodu nadzwyczaj ogromnego wzrostu znaczenia tego medium.

    Formę niedorosłą. . . Na pewno. Mi się po prostu czasem wydaje, że ludzie uznając gry za niedojrzałe do miana sztuki zamykają im całkowicie wstęp w ten „obszar”. Choć możliwe, że faktycznie Ty patrzysz na to bardziej chłodno niż ja, który uczę się tej. . . sztuki ;).

    Ach i nie wiem czemu mój ogólny pogląd postanowiłeś przenieść w sfery „osobiste”. Nieładnie.

    Nie taka była moja intencja. Po prostu zainteresowała mnie zbieżność pomiędzy tym komentarzem, a ostatnim Twoim felietonem. Nawet, a może przede wszystkim, ton był bardzo podobny, kiedy zdawałeś się wręcz wyśmiewać tych, którzy uważają korzystanie z kodów za odbieranie sobie przyjemności z grania. Może też nie chciałeś, żeby tak to zabrzmiało, ani w tamtym, ani w tym przypadku, ale jak dla mnie ton był po prostu stanowczo zbyt ostry i szyderczy.

    Powiem szorstko – źle Ci się wydaje, ale rozumiem dlaczego pijesz do „grania na kodach”. Urocze 😉

    Urocze, Kocie, to jest używanie tego zakończenia „urocze” i innych w tym rodzaju. I to w połączeniu z jakże wymowną emotikonką. Za każdym razem kiedy to widzę mam wrażenie, że osoba, z którą rozmawiam automatycznie postawiła się tak wysoko nade mną, że jakakolwiek dalsza dyskusja nie ma sensu, bo rozmówcy już nie dosięgnę. . . I to jest nie tyle urocze co przykre. . . Nie wiem co Ty myślisz o tym, że wspomniałem o „graniu na kodach”. Może analogia była błędna, może sobie coś dopowiedziałem (za co przepraszam), natomiast ton wypowiedzi jest dokładnie taki sam.

    Tylko dla ludzie niepoważnych, nie potrafiących z dystansem rozmawiać o grach komputerowych może tu być jakiś ekhem związek.

    Być może jestem w takim razie niepoważny. Myślę, udało mi się już pokazać na V, że dystans jednak mam (no, chyba, że nie, chyba, że cały czas prezentuję się „betonowo”, jeśli tak to spróbuję to zmienić), choć faktycznie traktuję gry bardziej poważnie od Ciebie. Jeśli to jakaś hańba to trudno.

    Trzeba mieć dystans bo robi się straszno i śmieszno – jak w Twoim ostatnim w gruncie rzeczy obraźliwym (nie zaprzeczaj) akapicie.

    Dobrze, nie będę zaprzeczał. Choć Ty też święty naprawdę nie jesteś. Zdaje się, że powinienem faktycznie odpuścić sobie ten akapit, bo ewidentnie skupił na sobie zbyt dużo uwagi, i faktycznie nie był stonowany.

    A więc, takie poważne podejście do gier (no może NIE AŻ TAK jak niektórzy) też miałem. Jak byłem młodszy. . .

    Oj, no faktycznie sobie pozwoliłeś. No cóż, mogę tylko mieć nadzieję, że któregoś dnia dorosnę i zacznę podchodzić do gier tak jak Ty – czyli w jedynie słuszny sposób i z jedynie słusznym poziomem powagi.

    • Jestem za głupi na ankietę co dopiero na jakieś wasze sztuki!Twoim zdaniem: Wolisz budować, niż niszczyć?Tak lubię budować niż niszczyćNie Wolę budować, niż niszczyćNie. . . wolę AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ratunku!

      Nie pozabijajcie się tylko bo jeśli znacie SZTUKI walki 😛 to będzie adziaa i Mortal Kombat 🙂

      Azaliż twierdzisz mój drogie, że Walki są Sztuką, czy nie sztuką. Sama walka bez sztuki jest tylko waleniem? A jak sam wiesz Walenie pływają bardzo powoli i się walą płetwami niemiłosiernie. I to chyba też sztuka lub Sztuka, żeby tak pływać i walić i walić. Lubią też sobie walenie walić z jakąś Sztuką, ale to już chyba prawie pornografia! Więc tu zakończy tę sztukę. Kurtyna!

  7. Czytam tak sobie i czytam od jakiegoś czasu i felietony i zwykłe posty autorstwa imć Kota i powiem szczerze, że rozgryźć go za diabła nie mogę. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że jego każdy praktycznie post, utrzymany jest dokładnie w takim samym tonie, więc w zasadzie ze zrozumieniem intencji nie powinno być żadnego problemu. A tu klops. Jak widać kiepski ze mnie psycholog (którym na szczęście nie jestem). Fakt faktem, będąc miłośnikiem elektronicznej rozrywki, niefajnie czyta się takie teksty. Pełno w nich przytyków, a to do samych gier, a to do inteligencji czy zachowania jednej czy drugiej osoby z branży czy samego forum itd, a sam ton w jakim są utrzymane wydaje mi się po prostu arogancki. Nie przeczę, teksty same w sobie zawierają często sporo prawdy, ale sposób w jaki są napisane jakoś do mnie nie przemawia. Żeby nie być źle zrozumianym, nie jestem piewcą szeroko rozumianego „głaskania po główce”, czy jakby to nazwać „towarzystwa wzajemnej adoracji”. Broń mnie Panie Boże. Po prostu uważam, iż taki ton jest z lekka niestrawny i przede wszystkim kompletnie zbędny. Nie wiem, może to dla tego, iż lata anarchii mam już dawno za sobą, albo dla tego że staję się powoli „mientkom rurom”. Nie mam pojęcia, jak już wcześniej mówiłem – nie jestem zbyt dobrym psychologiem.

  8. digital_cormac :

    Jak widać kiepski ze mnie psycholog (którym na szczęście nie jestem).

    Bo wy wszystko chcecie analizować 😀

    a sam ton w jakim są utrzymane wydaje mi się po prostu arogancki.

    Pisanie to forma ułomna niestety to nie to samo co prawdziwa dyskusja. Mój ton jest jaki jest z powodu tego ostatniego akapitu. Tego o tym „graniu na kodach”. Do tego momentu nie miałem sardonicznego uśmiechu na twarzy. Uwierz na słowo. A jeśli chodzi o ten wcześniejszy to powiem raz jeszcze: naprawdę ręce mi się załamują jak widzę teksty o „Sztućie w glach” pisanych z emfazą i gorliwością godną fanatyka-neofity, a tak to niestety wygląda w prasie poza-branżowej. Nawet mogę Ci napisać dlaczego tak się dzieje. Autorzy desperacko próbują przekonać swoich szefów, że TO jest temat którym WARTO się zająć i bez tego pseudointelektualnego bełkotu, ekwilibrystycznych, karkołomnych i fikuśnych figur pojawiających się w tekstach boją się, że ich „Góra” nie dopuści pisania o grach. Jeśli masz dobrą pamięć to Ja już kiedyś cytowałem kwiatki z takich artykułów pozwól, że jeden tu przytoczę jeśli to pomoże zrozumieniu tego co mam na myśli. A chodzi o jedno o zarzucenie czytelnika „intelektualnym” bełkotem na przykład takim: Kinematografii z kolei zawdzięcza “Mass Effect” rozsiane po grze krótkie “cutscenes” zmieniające Genette’owską fokalizację. . . . . Mottem witryny na której to można przeczytać jest „o grach z kulturą” a powinno brzmieć „o grach z bełkotem” lub „dla sołżenicynowskich wykształciuchów”. Widzisz bo MNIE chodzi tylko o to, żeby o grach pisać mądrze, ale normalnie bez tego strojenia się w „intelektualny” ton. Jeśli tylko TAK jak dziś się to robi można dotrzeć do szerokich mas to moim zdaniem jest to ślepa uliczka. Jest w takim razie na to nieco za wcześnie i nie tędy droga. Gry muszą same dojrzeć, a i publika (szeroko pojęta) musi do nich dojrzeć. Przypomina to nieco czasy gdy wyśmiewano literaturę S-F, kiedy miała swoje „enklawy” np. w takich pismach jak Weird Tales . Nikt nie darł za przeproszeniem państwa mordy i nie ciągnął za włosy SF na ten piedestał o którym pisałem w przenośni poprzednio. W końcu ta literatura została doceniona, zajęła godne miejsce, ale NIKT nie robił tego na siłę. Coppertop:

    A kto mówi o NAJwyższej formie? Przecież ja nie napisałem, że uważam gry za „sztukę ponad sztuki”. Po prostu uważam, że mają ten sam potencjał co każda inna forma sztuki

    Mieć potencjał, a być to dwie odrębne sprawy. Poza tym chyba zbyt osobiście traktujesz część moich wypowiedzi, które dotyczą szerszego, ogólnego zjawiska.

    Czy stwierdzenie „uważam gry komputerowe za sztukę” jest brakiem dystansu?

    Zaraz znowu ktoś mi napisze, że Kot jest zły, ale odpowiem na to szczerze, ale nie ma w tym nic osobistego choć i tak się oburzysz. A więc moja odpowiedź brzmi tak. Nie, nie jest brakiem dystansu jest moim skromnym zdaniem zaczątkiem (prawie) ignorancji jeśli taka osoba naprawdę twardo obstaje przy tej „sztuce”.

    ale może być uważana za sztukę – wszystko zależy jak jest zaprojektowana i wykonana.

    Jeszcze nigdy nie widziałem w grze wideo nic twórczego. Czegoś co byłoby „wartością samą w sobie”. Och oczywiście gra może być „artystyczna”, porywającą swoim wykonaniem i tak dalej. Tylko to nie jest sztuka. To nie zarzut – gry po prostu nie są po to aby odkrywać nowe horyzonty myślowe, czy kształtować „Sztukę i Kulturę” – tę wysoką, skoro już przy niej jesteśmy.

    I masz do tego prawo, nikt Ci go nie odbiera, ale czy naprawdę musisz wyśmiewać każdego, kto się z tym nie zgadza?

    To na szczęście działa też w drugą stronę. Ten „każdy” może też wyśmiać mnie. Nie przeszkadza mi to. Trzeba twardym być nie miętkim

    Dobra, to wyjaśnij mi, co czyni z czegoś sztukę? Myślę, że od tego powinniśmy zacząć. . . Czy jest to faktycznie tylko czas jaki minął od utworzenia danego medium (vide film i Twoja wypowiedź w pierwszym poście) i jego uznanie przez ogół czy może coś więcej?

    Nie ma na to odpowiedzi i wcale mnie nie martwi, że jej udzielić nie mogę. Tabuny myślicieli nad tym deliberowały i doszło tylko do tego, że pojęcie „sztuka” stało się w XX wieku otwarte i pozbawione balastu przeszłości (odeszło określenie sztuki piękne itd). Przez to rozmycie teraz do miana sztuki aspiruje byle co. . . że się tak wyrażę. Najdurniejszą definicją jest definicja Judda brzmiąca w wolnym tłumaczeniu: sztuką jest to, co za sztukę uważamy. W takim przypadku „Sztuką” jest wszystko – nawet zakręcone psie dudu na chodniku.

    Formę niedorosłą. . . Na pewno. Mi się po prostu czasem wydaje, że ludzie uznając gry za niedojrzałe do miana sztuki zamykają im całkowicie wstęp w ten „obszar”.

    Gdybym „zamykał” czy coś w tym rodzaju to nie napisałbym tego co napisałem wcześniej o dojrzewaniu/dorastaniu. Nikt nie wie co będzie w przyszłości i nie będę aspirował do miana kociego-wróża po prostu na dziś takie próby „sztukowania” 😉 (patrz fragment o prasie) uważam za donkiszoterię połączoną z kabaretem.

    Nie taka była moja intencja. Po prostu zainteresowała mnie zbieżność pomiędzy tym komentarzem, a ostatnim Twoim felietonem. Nawet, a może przede wszystkim, ton był bardzo podobny, kiedy zdawałeś się wręcz wyśmiewać tych, którzy uważają korzystanie z kodów za odbieranie sobie przyjemności z grania.

    Hmm a w którym to momencie „wyśmiewałem” nie-kodziarzy? Natomiast z rozbawieniem zauważyłem poważne ponad wszelką miarę argumenty i pogardliwe komentarze tych co nie czitują jacy to cheaterzy są Fu Fu. . . To niestety też jest pokłosie tego o czym już pisałem – brakiem dystansu. Ja nie powinienem w ogóle pisać o tym, że używam sobie w niektórych grach kodów bo to wizerunek spiżowy recenzenta psuje 😀 Pewnie tak bym myślał jakbym miał naście lat. Za stary jestem na takie dyrdymały. Czituję gdy chcę. Gdy mi to psuje zabawę to tego nie robię. Proste. Żadna filozofia.

    Urocze, Kocie, to jest używanie tego zakończenia „urocze” i innych w tym rodzaju. I to w połączeniu z jakże wymowną emotikonką. Za każdym razem kiedy to widzę mam wrażenie, że osoba, z którą rozmawiam automatycznie postawiła się tak wysoko nade mną, że jakakolwiek dalsza dyskusja nie ma sensu, bo rozmówcy już nie dosięgnę. . . I to jest nie tyle urocze co przykre. . .

    Nie przesadzaj trzeba mieć trochę skóry nosorożca, a fragment o tych czitach naprawdę mnie w Twojej wypowiedzi zaskoczył.

    Dobrze, nie będę zaprzeczał. Choć Ty też święty naprawdę nie jesteś.

    Nigdy do świętości nie aspirowałem.

    Oj, no faktycznie sobie pozwoliłeś. No cóż, mogę tylko mieć nadzieję, że któregoś dnia dorosnę i zacznę podchodzić do gier tak jak Ty – czyli w jedynie słuszny sposób i z jedynie słusznym poziomem powagi.

    Nie dramatyzuj. Boże! Z wiekiem właśnie się wyrasta z pewnych elementów „powagi” względem gier. I to jest bardzo zdrowe.

  9. Ten „każdy” może też wyśmiać mnie. Nie przeszkadza mi to. Trzeba twardym być nie miętkim

    No to wyśmiewajmy się na wzajem. . . . Masz takie podejście – i dobrze. Czasem, powiem Ci to zupełnie szczerze, pasuje to idealnie do tematu i ma sens, ale czasem jest to bardzo irytujące. Szczególnie kiedy zaczyna brzmieć po prostu arogancko i prześmiewczo. Jasne, każdemu się zdarza sprawić takie wrażenie, ale czasem wydaje mi się, że piszesz pewne rzeczy na temat tzw. „społeczności” nie patrząc na to, że Twoje teksty chwilami wcale wiele lepsze nie są. Piszesz też, że „pisanie to forma ułomna”, ale skoro zdajesz sobie z tego sprawę, to znaczy, że powinieneś bardziej zwracać uwagę na ton w jakim piszesz. Po prostu. Ja, choć również zdaję sobie z tego sprawę, tego nie zrobiłem pisząc ostatni akapit swojego pierwszego posta, i za to przepraszam. Co innego ten komentarz. Naprawdę przyznaję Ci po prostu rację – bez bicia i dalszego dyskutowania. Po prostu coś jest w tym co piszesz. Nie do końca się z tym zgadzam, ale rozumiem sens tego co mówisz. I teraz, bez tego typowego dla Ciebie tonu (przepraszam, że do tego wracam, ale po prostu głównie właśnie o to mi chodziło) jestem w stanie bez problemu ten sens dostrzec. Choć dodam, że ten cytat z Mass Effect, choć wymowny, nie ma nic wspólnego z uważaniem gier za sztukę. Ba, on nie ma nawet nic wspólnego z brakiem dystansu. To po prostu potworek zrodzony z umysłu człowieka, który potrafiłby tak napisać o czymkolwiek. I zawsze, niezależnie od tematu, wyglądałoby to pewnie dokładnie tak samo – jak absolutny bełkot.

    Z wiekiem właśnie się wyrasta z pewnych elementów „powagi” względem gier. I to jest bardzo zdrowe.

    Wiesz, z wiekiem można wyrosnąć ze wszystkiego. Z tym, że ja naprawdę nie podchodzę do gier tak poważnie jak Ci się może wydawać. Jak powiedziałem, na pewno poważniej niż Ty (nie wiem, czy inaczej przeszłoby mi przez myśl, żeby się zająć ich tworzeniem. . . ), ale bez przesady. Tym niemniej uważam, że nadmiar „dystansu” też zbyt dobry nie jest. . .

  10. Pozwolę sobie przytoczyć definicję sztuki zaczerpniętą z Wikipedii:

    Sztuka – dziedzina działalności ludzkiej, uprawiana przez artystów. Nie istnieje jedna spójna, ogólnie przyjęta definicja sztuki, gdyż jej granice są redefiniowane w sposób ciągły, w każdej chwili może pojawić się dzieło, które w arbitralnie przyjętej, domkniętej definicji się nie mieści. Sztuka spełnia rozmaite funkcje, m. in. estetyczne, społeczne, dydaktyczne, terapeutyczne, jednak nie stanowią one o jej istocie

    A to tylko po to aby wszyscy mogli zobaczyć o co ta wojna. Wszyscy macie rację i wszyscy jednocześnie się mylicie, a ja nie jestem pewnie wyjątkiem. Czas pokaże kto ma rację. Wg mnie gry znajdują się pomiędzy rozrywką a sztuką. Kot ma rację, jeszcze daleka droga do Wielkiej Sztuki typu „ęą”. Jednocześnie z prostackiej rozrywki niektóre gry dawno wyrosły. Wydaje mi się, że gry dopiero zaczną być doceniane, kiedy jakieś inne medium zajmie miejsce gier w masowej świadomości społecznej i popkulturze. Tak jak kiedyś książka, teatr, film były rozrywkami plebsu, po czym trafiły na salony, stały się podstawowym nurtem kulturowym, a nastepnie nastąpił ich popkulturowy zmierzch, najpewniej będzie tak samo z grami komputerowymi. Na razie możemy zaobserwować jak poszczególne elementy gier ocierają się o sztukę. Muzyka filmowa i growa jest na wyrównanym poziomie. Fabuły, dialogi, gra aktorów dubbingujących postacie komputerowe, wogóle gra aktorów poprzez technikę motion capture też jest niejednokrotnie „na poziomie”. Podsumowując, warto chyba przestać dręczyć Kota i gry komputerowe i wyglądać, bo być może już za chwilę już za momencik ktoś stworzy Niezłą Sztukę z gry komputerowej. Jeżeli chodzi o kodziarzy to ja to widzę tak. Skoro chciałeś wystartować w maratonie to do licha nie wyciągaj po połowie drogi z krzaków hulajnogi. Graj uczciwie i nie oszukuj przede wszystkim samego siebie. Rozumiem podejście recenzeckie typu „mało czasu na napisanie recenzji to sobie trochę pomogę w grze”. Nie mogę pojąć dlaczego wypaczać sens jakiejkolwiek gry w cokolwiek nawet w szachy. Przecież nikt nie przestawia na wariata pionków po szachownicy, bo tak jest szybciej, przyjemniej (???) i bezstresowo. Wiem, że zabrzmi to złośliwie ale trudno. Kocie odniosłem takie wrażenie, że jako profesjonalista „robisz swoje i nie marudzisz” recenzując gry. Nie lepiej mieć pracę, która jest twoją pasją? Chińczycy podobno mawiali ” znajdź pracę zgodną z pasją, a nie przepracujesz ani dnia”.

    • Wiem, że zabrzmi to złośliwie ale trudno. Kocie odniosłem takie wrażenie, że jako profesjonalista „robisz swoje i nie marudzisz” recenzując gry. Nie lepiej mieć pracę, która jest twoją pasją? Chińczycy podobno mawiali ” znajdź pracę zgodną z pasją, a nie przepracujesz ani dnia”.

      Ależ gry są moją pasją i najlepszą rozrywką po prostu są jeszcze inne dziedziny życia. Trzeba mieć do wszystkiego zdrowe podejście.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here