Zapewne moda na statystyczne podliczanie naszych osiągnięć w grze (w końcu od czego mamy komputery?) zapewne jest znacznie starsza, niż Doom, ale ja swoją krótką pamięcią po „pierwsze” statystyki sięgam zawsze tam. To w trakcie swojej wyprawy „po kolana w śmierci” po raz pierwszy poczułem coś sympatycznego, kiedy na planszy kończącej poziom zobaczyłem: 100%, 100%, 100%. Perfect! Sympatyczne ciepełko ogarnęło moje młode ciało – załatwiłem wszystkie demony, znalazłem wszystkie sikrety i zebrałem wszystkie przedmioty. Jako osoba, która w przyszłości miała kontynuować swoją naukę w kierunku ścisłym, zawsze byłem pod wrażeniem skaczących cyferek.

Dziś niemal każda gra ma zawarty w sobie bardziej lub mniej skomplikowany system prowadzenia statystyk. Oczywiście nie dziwi to np. w grach sportowych – od kiedy w Lidze Mistrzów zaczęto pokazywać informacje o tym, ile kilometrów przebiegł zawodnik w czasie meczu (swoją drogą kolejny objaw statystykomanii, tyle, że nie z naszego podwórka) w statystykach sportowych nic mnie już nie zdziwi, a w komputerowych grach sportowych jest to świetnie odwzorowane. Ale statystyki w RTSach? W grach akcji? Czasem to może nawet popsuć zabawę.

Skoro producentom gier tak bardzo zależy na realizmie, to niech sobie odpuszczą te nieskończone tasiemce statystyk na ekranach kończących level. Nie sądzę, żeby w czasie drugiej wojny światowej żołnierze liczyli, ile wystrzelili nabojów i ilu wrogów trafili w głowę. Najważniejsza była jedna statystyka – jeszcze jeden przeżyty dzień na polu walki. A zresztą co nam dają te liczby? Na następnym levelu będę mniej naciskał na spust, bo 10 000 pocisków może zrujnować gospodarkę naszego kraju? Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby nawet najbardziej fanatyczny gracz cieszył się z faktu, że przebiegł w trakcie całej gry 120km piechotą. Łał.

Ostatnio zdarzyło mi się grać w nowoczesną wersję Arkanodia (tak jest, „paletka”, piłka i murek do zbicia), którego nowoczesność polegała między innymi na tym, że każdy element w grze był opisany statystycznie. Tak jest – droga przebyta przez pad, ilość odbić piłki, całkowity czas gry, trasa przemierzona przez wszystkie piłki, ilość zbitych cegiełek i oczywiście niezwykle ważna – średnia prędkość piłki. Mierzenie takich wartości w czysto wirtualnym świecie (skąd wiadomo, czy do muru jest pięć metrów czy kilometr i w jakiej skali to wszystko jest zbudowane?) to już chyba jakieś zboczenie :).

Oczywiście, statsy są miłym przerywnikiem – fajnie np. zrobione to zostało w Colin McRae: Dirt, w którym smakowicie przedstawione statsy wyświetlają się w trakcie ładowania planszy, w trakcie którego moglibyśmy co najwyżej czekać. Mistrzami w gromadzeniu statystyk są chłopaki z Valve, którzy notują każdy malutki szczególik i tworzą fantastyczne mapy aktywności na każdym poziomie. Ale oni nie robią tego (tylko), żeby się chwalić. Dzięki takim opracowaniom wiedzą więcej na temat tego, które miejsca ludzie lubią i w jaki sposób zaprojektować kolejne mapy, aby były jak najbardziej sympatyczne i żeby nie było tak, że walki toczą się tylko w jednym miejscu, a reszta leży odłogiem.

Nie chcę tu być źle zrozumiany – nie uważam statystyk za jakieś wredne zło, które tylko przeszkadza w graniu – jeśli ktoś lubi, niech sobie przegląda. Ale czasem wydaje mi się, że mania statystycznego opisywania gier odbiera im trochę duszy, a trochę realizmu. Co za różnica, czy częściej zabijam nożem, czy shotgunem z tłumikiem (ach, ten nowy film braci Coen ;)). Ważne, żeby ten zbir po jego drugiej stronie go posmakował.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

6 KOMENTARZE

  1. Ja tam lubię statystyki. Nikt nikomu nie każe ich oglądać. Jak ktoś chce realizmu to równie dobrze może nie zwracać na nie uwagi. Ja mam zboczenie na ich punkcie i czasem nawet prowadzę własne ;). Zawsze mnie denerwuje, kiedy muszę sam przeliczać dostępne dane, bo wiem jak niewiele wysiłku programistów wymagałoby automatyczne przeliczanie tego w grze.

  2. Statystyki to świetna sprawa, która bardzo często nadaje sensu grze. Wyobraź sobie Wojtku takiego CS’a bez liczenia zdobytych fragów, FIFĘ bez statystyki najlepszych strzelców czy RPG, w którym bez statystyk przecież, totalnie rozwaliłby się system rozwoju postaci :)!

  3. Ups, ale siara :)Dzięki Darius :)loon: Oczywiście, są gry, w których statystyki pełnią niezwyklę ważną rolę i generalnie bez statystyk ani rusz. Chodzi mi tylko o to, że niektórzy posuwają się zdecydowanie za daleko w swojej chęci błyskania cyframi. Co za różnica, ile dymu z lufy mojego karabinu uszło w ciągu każdej sekundy mojej gry?Fajnie to było sparodiowane w SimCity, gdzie pojawiały się iście kretyńskie statystyki, takie jak „ilość gołębi na wieży ratuszowej” 😛

  4. O ile pamietam to cos w tym stylu bylo w SC 3000, zdaje sie statystyka ludzi lubiących brokuły ;). Ale moge sie mylic :]

  5. Lubię statystyki, jednak ostatnio w COD4 zaczęły mi one przeszkadzać. Gram bardziej na poważnie, by mieć dodatni bilans fragi minus zgony (czyt. by być lepszym od kolegów z osiedla). Bez statystyk, grałbym więcej shotgunem, którego używa promil ludzi grających w tą grę. Wolałem swój styl gry z COD:UO. Tam grałem dla jaj, brałem broń jednostrzałową, walczyłem na daleki dystans, jednak ciągle sie zakradałem wrogom za plecy i klepałem ich z kolby. Raz na jednej camperskiej mapie (Pavlov, jeśli ktoś pamięta), zakradłem sie do bazy przeciwników i zabiłem ponad 12 ludzi bez oddania ani jednego strzału. Nagle sie wszyscy zaczeli śmiać z przeciwników, że mają assasina w bazie :p . Preferowałem szarże na kolesia, albo iść przez ładne 30 sekund za osobnikiem zanim go sklepałem (ah, KillCam 😀 ). Pomimo słabych wyników (6 fragów, 15 zgonów), czułem że wprowadzałem klimat na serwer. Niektórzy jak mnie widzieli w szarży to przestawali strzelać i zaczynała sie walka barbarzyńców na maczugi, gdzie nikt siebie nie może trafić i inni sie dołączali tylko po to, by ktoś piąty rzucił granat i ubił wszystkich na raz ;-). W COD4 można używać noża, ale nie robi to na ludziach takiego wrażenia jak sklepanie przeciwnika używając bazooki, granatu czy stacjonarnego karabinu maszynowego (z którego nie da sie strzelać bez rozłożenia go na ziemi).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here